Teatr
Wys�ano dnia 26-12-2005 o godz. 09:00:00 przez pala2 361
Wys�ano dnia 26-12-2005 o godz. 09:00:00 przez pala2 361
Panoszący się posłowie, zrywanie sejmów, bezkrólewie, spiski, afery, waśnie i kłótnie. Skąd my to znamy? Z podręczników historii opisujących panowanie Augusta III Sasa czy może z czołówek gazet z ostatnich kilku lat? Najnowszy spektakl w kieleckim Teatrze im. Żeromskiego dobitnie pokazuje, że oba źródła są do siebie podobne. |
Krzysztof Galos, reżyser i autor adaptacji "Historii honoru i głupoty polskiej według Kitowicza", nie miał łatwego zadania. Musiał pokazać nasze najgorsze przywary, w dodatku okraszone tragicznymi wydarzeniami z końca XVIII wieku, kiedy Polska na 123 lata zniknęła z mapy świata?
Panoszący się posłowie, zrywanie sejmów, beztroska Augusta III Sasa, spiski, afery, waśnie i kłótnie podlane "polskim honorem", który słowa "kompromis" nie uznaje.
Niejeden reżyser z takiego tekstu zrobił najbardziej dołujący spektakl w swojej karierze - tymczasem Galosowi udało się zachować dystans, dzięki czemu oglądając jego sztukę, możemy się nawet kilka razy roześmiać.
Historii fałszować nie można, ale warto ją porównywać do współczesności. Galos dobrze o tym wie, bo niczym w lustrze pokazuje, że w naszych czasach miejsca na "polski honor i głupotę" jest aż nadto. Nadal żyjemy między potężnymi sąsiadami, starając się pokazać, że coś znaczymy. Raz się udaje, innym razem nie bardzo. W sztuce jest kilka scen, które nam boleśnie przypominają współczesne rozgrywki polityczne - protest rosyjskich dyplomatów o rzekome pobicie cerkiewnika w Warszawie czy też zerwanie koalicji między dwoma, wydawałoby się - zgodnymi "programowo", szlacheckimi rodami.
Spektakl zyskuje dzięki kostiumom i scenografii zaprojektowanymi przez Jana Polewkę - wybitnego malarza, reżysera i scenografa. Miał on sporo pracy, bo prawie każdy z dwunastu aktorów zagrał kilka postaci.
Aktorsko wyróżnić trzeba Joannę Kasperek, której Caryca Katarzyna II była bezbłędna. Kokosza w wykonaniu Mirosława Bielińskiego jak na dłoni pokazuje kulisy poselskich intryg, a Janusz Głogowski przekona każdego, kto wierzył w czyste intencje Rosjan tuż przed rozbiorami.
"Bardzo dobre jak na razie, ale dlaczego to takie smutne?" - takie pytanie można było usłyszeć w przerwie podczas sobotniej premiery w kieleckim teatrze. Smutne, ale prawdziwe. Bo czy to w XVIII, czy w XXI wieku, "polskiego honoru" nadal nam nie brakuje.
Panoszący się posłowie, zrywanie sejmów, beztroska Augusta III Sasa, spiski, afery, waśnie i kłótnie podlane "polskim honorem", który słowa "kompromis" nie uznaje.
Niejeden reżyser z takiego tekstu zrobił najbardziej dołujący spektakl w swojej karierze - tymczasem Galosowi udało się zachować dystans, dzięki czemu oglądając jego sztukę, możemy się nawet kilka razy roześmiać.
Historii fałszować nie można, ale warto ją porównywać do współczesności. Galos dobrze o tym wie, bo niczym w lustrze pokazuje, że w naszych czasach miejsca na "polski honor i głupotę" jest aż nadto. Nadal żyjemy między potężnymi sąsiadami, starając się pokazać, że coś znaczymy. Raz się udaje, innym razem nie bardzo. W sztuce jest kilka scen, które nam boleśnie przypominają współczesne rozgrywki polityczne - protest rosyjskich dyplomatów o rzekome pobicie cerkiewnika w Warszawie czy też zerwanie koalicji między dwoma, wydawałoby się - zgodnymi "programowo", szlacheckimi rodami.
Spektakl zyskuje dzięki kostiumom i scenografii zaprojektowanymi przez Jana Polewkę - wybitnego malarza, reżysera i scenografa. Miał on sporo pracy, bo prawie każdy z dwunastu aktorów zagrał kilka postaci.
Aktorsko wyróżnić trzeba Joannę Kasperek, której Caryca Katarzyna II była bezbłędna. Kokosza w wykonaniu Mirosława Bielińskiego jak na dłoni pokazuje kulisy poselskich intryg, a Janusz Głogowski przekona każdego, kto wierzył w czyste intencje Rosjan tuż przed rozbiorami.
"Bardzo dobre jak na razie, ale dlaczego to takie smutne?" - takie pytanie można było usłyszeć w przerwie podczas sobotniej premiery w kieleckim teatrze. Smutne, ale prawdziwe. Bo czy to w XVIII, czy w XXI wieku, "polskiego honoru" nadal nam nie brakuje.
Paweł Słupski Gazeta Wyborcza
Komentarze |