Teatr
Wys�ano dnia 27-06-2007 o godz. 11:00:00 przez sergiusz 1095
Wys�ano dnia 27-06-2007 o godz. 11:00:00 przez sergiusz 1095
Spacer - Bieg - Trucht - Turkot wózka - Stukot kul o posadzkę -Wahanie, szybka myśl -A niech tam! Niecierpliwe machnięcie ręką - idzie dalej. Codzienne dźwięki w Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Jagiellońskiej wzmocnione scenicznym ruchem: już w poniedziałek premiera "Sella Turcica" - niezwykłej sztuki, stworzonej przez mieszkańców domu. |
I znów. Spacer. Bieg. Trucht. Turkot wózka. Stukot kul o posadzkę. Wahanie, szybka myśl. A niech tam! Niecierpliwe machnięcie ręką - idzie dalej. Obroty na wózku to w tą, to w tamtą stronę. W szeregu ustawione krzesła - a każde ma właściciela. Raz, dwa, trzy. Policz je, ile? Osiem? Tak, masz rację. Zabierz jedno, może się nie zorientują. Musisz być cicho, skradaj się, nikt na pewno nie zauważy braku. A jednak. Póki co, tyłem na druga stronę. Cofamy się, to wspomnienie. Dzieciństwo wolną strugą przelało się przez nas nie wiadomo, kiedy. Odtańczone krakowiaki, kiedy to było? Nawet się myśleć nie chce. Siedzi się na krzesłach, wózku, nie ma siły wstać. W kolejności odpoczywają Tadeusz - Zbigniew - Małgorzata -Władysław - Henryk - Irena - Jan - Józef.
Idea powołania grupy teatralnej w Domu Pomocy Społecznej im. Jana Pawła II w Kielcach, narodziła się w listopadzie 2004 roku. Joanna Kasperek zaproponowała warsztaty teatralne dla mieszkańców Domu, zainteresowanych cyklem tego typu spotkań. W ten sposób powołano do życia wspólnotę ludzi, która zajęła się kreacją zdarzeń teatralnych. Początkowo grupę tworzyli Helena, Józefa, Małgorzata, Jan, Henryk, Józef, Stanisław, Julian, Edward, "Ryszard", Jacek, Anna, Władysław, Tadeusz i Zbyszek, kolejne projekty wzbogacili swoją obecnością Irena, oraz Olga.
Zaraz przyjdą rodzice, pomachać im, podać dłoń. Z uśmiechem na ustach, czemu nie? Znowu turkot wózka, długie spojrzenie w dal: nic. Nie ma. Smutek wypisany na twarzy. Niech nikt tego nie widzi, opuszczone oczy: jak uciec, gdy nogi nie chcą nieść. Więc chociaż plecami. Niech nikt nie widzi tych słonych łez, spływających w dół po twarzy. Tak się wstaje, patrzy się i patrzy, wzdycha się, nieruchome oczy wyczekują dawno nie widzianej twarzy. Spogląda się. Oczy okrągłe, jak przez lornetkę. A potem macha się pomarańczową chusteczką, na pożegnanie.
I znów gwar, ruch, stukot: jak to na korytarzu. I czeka się z noga opartą o stołek, aż ten cały ruch - minie.
Pierwszym projektem zrealizowanym przez Grupę Zmontowaną były jasełka według tekstu Wandy Kamyk, wystawione pod nazwą "Dzisiaj w Betlejem". Ostateczna wizja mocno zakotwiczonego w teraźniejszości przedstawienia narodziła się w toku spotkań i rozmów z mieszkańcami domu - aktorami. Spektakl zaprezentowano szerszej publiczności - przyjaciołom i sympatykom DPS, spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem.
Kolejnym etapem poszukiwań teatru był projekt pt. "Rym cym cym czyli szelest w pyszczku", zainspirowany poezją dziecięcą polskich autorów. Spektakl zaprezentowano przyjaciołom DPS, jego mieszkańcom i sympatykom: wszyscy przyjęli go równie ciepło, jak pierwszy z realizowanych wspólnie projektów teatralnych.
Jak się zdejmie tę nogę z krzesła, człowieka nachodzi ochota na rozmyślanie. Wszystkich to łapie. Chodzimy wtedy razem i staramy się dojść do czegoś. Trudno jest. Lepiej się rozdzielić, wtedy mniej zamieszania. Obgada się, przedyskutuje kwestię. Narada to trudny rodzaj spędzania czasu. Bo każdy chciałby - inaczej. Niektórzy chodzą. Od jednej grupy. Do drugiej. A niektórzy, tylko na swoich miejscach czują się bezpiecznie. Ostatecznie i tak każdy kończy tam, gdzie zaczął.
Po dwóch latach od pierwszego spotkania zarówno w aktorach jak i w koordynatorach projektów, pojawiła się potrzeba mówienia o sobie i sprawach najistotniejszych, własnym językiem. Zwłaszcza, że grupa zaczęła prezentować grę aktorską na najwyższym poziomie. Zapadła decyzja o przyjęciu nowej nazwy: Studio Magellana, a także o powołaniu do życia projektu teatralnego, o zupełnie innym charakterze, niż realizowane wcześniej.
"Sella Turcica" to spektakl od początku do końca wykreowany przez występujących w nim aktorów, powołany do życia przez Grzegorza Artmana.
I są takie dni, zwyczajne szaleństwo. Buja się człowiek na krześle, kręci się w kółko, i ręką macha. Przebiega w tą i z powrotem, lewa - prawa. Tamten skrada się i czatuje, nie wiadomo, na kogo. Wszyscy robią, co chcą. Taki dzień, szalony. Zwyczajny. Zwyczajne szaleństwo nie odbiega od normy. I w te zwyczajne, szare dni, na czerwono trzeba usta. Puder. Na klęczkach, ssie się palec: potrzeba jest powrotu do dzieciństwa, albo boli. Najlepiej emocje łapać przez chłonięcie obrazu, wsłuchanie się w dźwięk. Dzwoneczki. I nie zapomnieć o chwili odpoczynku, a za trzecim razem, trzeba zażyć lekarstwo. W tym wieku, wiadomo.
Warstwa dialogowa, jak i scenografia - oraz ruch sceniczny zaprezentowane w sztuce, narodziły się w trakcie rozmów z grającymi samych siebie aktorami - to była pierwsza faza projektu, która rozpoczęła się we wrześniu 2006 roku. Spektakl ewoluował, rozrastał się, ulegał licznym modyfikacjom. Dołączył doń Darek Makaruk, który stworzył muzykę specjalnie dla potrzeb przedstawienia.
Realizowany w tej chwili spektakl jest pierwszą częścią szerszego projektu "Sella Turcica", został nazwany "Codzienność": mówi bowiem o sprawach zaprzątających głowy mieszkańców Domu każdego dnia. Składają się nań wspomnienia z okresu dzieciństwa, codzienna krzątanina, czy zażywanie potrzebnych leków: wszystkie chwile, które złożone w jedną całość, tworzą kolejne dni.
Zamiana, zamiana, zamiana. Szeptają między sobą. A potem - w cały świat. Biegają, przyglądają się temu światu. Hop, w jedną, albo w drugą stronę. Mówi się cicho kilka słów do siebie. Tak, żeby i tak nikt nie usłyszał, to nieistotne. Przecież zaraz i tak będzie - na wierzchu. I trzeba powtórzyć, głos coraz mocniejszy, mocniejszy... gwar. I znowu zamiana, przeplatają się nasze ścieżki na tej małej przestrzeni, a i tak nigdy na siebie nie wpadniemy. Możemy podać sobie dłoń, uścisnąć. Ale bez zderzenia. Tutaj każdy chodzi własnymi ścieżkami. Jak koty.
W planach "na jutro" znajdują się kolejne części "Sella Turcica", prezentujące inne aspekty życia tworzących go, wyjątkowych aktorów. Naturalną potrzebą wynikającą z działań podejmowanych na polu dramaturgicznym, staje się opracowanie dwóch projektów: wydawniczego i filmowego, które staną się dokumentalnym zapisem dotychczasowej pracy sekcji teatralnej, a także w pewnym stopniu dopełnią i podsumują jej działalność.
I już, koniec, finał. My - aktorzy codziennego dnia - podchodzimy do Was, patrzymy prosto w oczy, i mówimy kilka słów o sobie. O życiu. Nie było nudne. Jak się nudzić, kiedy pasją jest poezja. Czasem, los był nieubłagany. Bolało. Stan wojenny, i pobicie przez ZOMO. Że człowiek powinien być sobą, to każdy powinien wiedzieć. I jeszcze - żeby pasję mieć. Dwie córki, dwie wnuczki, dwie prawnuczki. Stop. Muzyka, taniec. Lubię. I ten świat, zadziwiający. Jak szyby naftowe w Iwoniczu. A ten wiek, dziewięćdziesiąt osiem lat. Zadziwiające! Cały czas sztuka gdzieś w tle. Koło artystyczne, i koło gospodyń wiejskich. Tu w teatrze, jest fajnie. Gites! A "Kamaftut" - znaczy "kocham was"! I chór teatru Żeromskiego, przypadkowo! Opowiedzieli o sobie Helena - Jan - Henryk - Olga - Józef - Władysław - Irena - Tadeusz - Małgorzata - Zbyszek. Zapraszają Was, przyjdźcie i poznajcie ich sami. Hej!
Kinga Matałowska
Premiera spektaklu "Sella Turcica" już 2 lipca o godzinie 19.00, za żelazną kurtyną Kieleckiego Centrum Kultury. Wstęp wolny.
Idea powołania grupy teatralnej w Domu Pomocy Społecznej im. Jana Pawła II w Kielcach, narodziła się w listopadzie 2004 roku. Joanna Kasperek zaproponowała warsztaty teatralne dla mieszkańców Domu, zainteresowanych cyklem tego typu spotkań. W ten sposób powołano do życia wspólnotę ludzi, która zajęła się kreacją zdarzeń teatralnych. Początkowo grupę tworzyli Helena, Józefa, Małgorzata, Jan, Henryk, Józef, Stanisław, Julian, Edward, "Ryszard", Jacek, Anna, Władysław, Tadeusz i Zbyszek, kolejne projekty wzbogacili swoją obecnością Irena, oraz Olga.
Zaraz przyjdą rodzice, pomachać im, podać dłoń. Z uśmiechem na ustach, czemu nie? Znowu turkot wózka, długie spojrzenie w dal: nic. Nie ma. Smutek wypisany na twarzy. Niech nikt tego nie widzi, opuszczone oczy: jak uciec, gdy nogi nie chcą nieść. Więc chociaż plecami. Niech nikt nie widzi tych słonych łez, spływających w dół po twarzy. Tak się wstaje, patrzy się i patrzy, wzdycha się, nieruchome oczy wyczekują dawno nie widzianej twarzy. Spogląda się. Oczy okrągłe, jak przez lornetkę. A potem macha się pomarańczową chusteczką, na pożegnanie.
I znów gwar, ruch, stukot: jak to na korytarzu. I czeka się z noga opartą o stołek, aż ten cały ruch - minie.
Pierwszym projektem zrealizowanym przez Grupę Zmontowaną były jasełka według tekstu Wandy Kamyk, wystawione pod nazwą "Dzisiaj w Betlejem". Ostateczna wizja mocno zakotwiczonego w teraźniejszości przedstawienia narodziła się w toku spotkań i rozmów z mieszkańcami domu - aktorami. Spektakl zaprezentowano szerszej publiczności - przyjaciołom i sympatykom DPS, spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem.
Kolejnym etapem poszukiwań teatru był projekt pt. "Rym cym cym czyli szelest w pyszczku", zainspirowany poezją dziecięcą polskich autorów. Spektakl zaprezentowano przyjaciołom DPS, jego mieszkańcom i sympatykom: wszyscy przyjęli go równie ciepło, jak pierwszy z realizowanych wspólnie projektów teatralnych.
Jak się zdejmie tę nogę z krzesła, człowieka nachodzi ochota na rozmyślanie. Wszystkich to łapie. Chodzimy wtedy razem i staramy się dojść do czegoś. Trudno jest. Lepiej się rozdzielić, wtedy mniej zamieszania. Obgada się, przedyskutuje kwestię. Narada to trudny rodzaj spędzania czasu. Bo każdy chciałby - inaczej. Niektórzy chodzą. Od jednej grupy. Do drugiej. A niektórzy, tylko na swoich miejscach czują się bezpiecznie. Ostatecznie i tak każdy kończy tam, gdzie zaczął.
Po dwóch latach od pierwszego spotkania zarówno w aktorach jak i w koordynatorach projektów, pojawiła się potrzeba mówienia o sobie i sprawach najistotniejszych, własnym językiem. Zwłaszcza, że grupa zaczęła prezentować grę aktorską na najwyższym poziomie. Zapadła decyzja o przyjęciu nowej nazwy: Studio Magellana, a także o powołaniu do życia projektu teatralnego, o zupełnie innym charakterze, niż realizowane wcześniej.
"Sella Turcica" to spektakl od początku do końca wykreowany przez występujących w nim aktorów, powołany do życia przez Grzegorza Artmana.
I są takie dni, zwyczajne szaleństwo. Buja się człowiek na krześle, kręci się w kółko, i ręką macha. Przebiega w tą i z powrotem, lewa - prawa. Tamten skrada się i czatuje, nie wiadomo, na kogo. Wszyscy robią, co chcą. Taki dzień, szalony. Zwyczajny. Zwyczajne szaleństwo nie odbiega od normy. I w te zwyczajne, szare dni, na czerwono trzeba usta. Puder. Na klęczkach, ssie się palec: potrzeba jest powrotu do dzieciństwa, albo boli. Najlepiej emocje łapać przez chłonięcie obrazu, wsłuchanie się w dźwięk. Dzwoneczki. I nie zapomnieć o chwili odpoczynku, a za trzecim razem, trzeba zażyć lekarstwo. W tym wieku, wiadomo.
Warstwa dialogowa, jak i scenografia - oraz ruch sceniczny zaprezentowane w sztuce, narodziły się w trakcie rozmów z grającymi samych siebie aktorami - to była pierwsza faza projektu, która rozpoczęła się we wrześniu 2006 roku. Spektakl ewoluował, rozrastał się, ulegał licznym modyfikacjom. Dołączył doń Darek Makaruk, który stworzył muzykę specjalnie dla potrzeb przedstawienia.
Realizowany w tej chwili spektakl jest pierwszą częścią szerszego projektu "Sella Turcica", został nazwany "Codzienność": mówi bowiem o sprawach zaprzątających głowy mieszkańców Domu każdego dnia. Składają się nań wspomnienia z okresu dzieciństwa, codzienna krzątanina, czy zażywanie potrzebnych leków: wszystkie chwile, które złożone w jedną całość, tworzą kolejne dni.
Zamiana, zamiana, zamiana. Szeptają między sobą. A potem - w cały świat. Biegają, przyglądają się temu światu. Hop, w jedną, albo w drugą stronę. Mówi się cicho kilka słów do siebie. Tak, żeby i tak nikt nie usłyszał, to nieistotne. Przecież zaraz i tak będzie - na wierzchu. I trzeba powtórzyć, głos coraz mocniejszy, mocniejszy... gwar. I znowu zamiana, przeplatają się nasze ścieżki na tej małej przestrzeni, a i tak nigdy na siebie nie wpadniemy. Możemy podać sobie dłoń, uścisnąć. Ale bez zderzenia. Tutaj każdy chodzi własnymi ścieżkami. Jak koty.
W planach "na jutro" znajdują się kolejne części "Sella Turcica", prezentujące inne aspekty życia tworzących go, wyjątkowych aktorów. Naturalną potrzebą wynikającą z działań podejmowanych na polu dramaturgicznym, staje się opracowanie dwóch projektów: wydawniczego i filmowego, które staną się dokumentalnym zapisem dotychczasowej pracy sekcji teatralnej, a także w pewnym stopniu dopełnią i podsumują jej działalność.
I już, koniec, finał. My - aktorzy codziennego dnia - podchodzimy do Was, patrzymy prosto w oczy, i mówimy kilka słów o sobie. O życiu. Nie było nudne. Jak się nudzić, kiedy pasją jest poezja. Czasem, los był nieubłagany. Bolało. Stan wojenny, i pobicie przez ZOMO. Że człowiek powinien być sobą, to każdy powinien wiedzieć. I jeszcze - żeby pasję mieć. Dwie córki, dwie wnuczki, dwie prawnuczki. Stop. Muzyka, taniec. Lubię. I ten świat, zadziwiający. Jak szyby naftowe w Iwoniczu. A ten wiek, dziewięćdziesiąt osiem lat. Zadziwiające! Cały czas sztuka gdzieś w tle. Koło artystyczne, i koło gospodyń wiejskich. Tu w teatrze, jest fajnie. Gites! A "Kamaftut" - znaczy "kocham was"! I chór teatru Żeromskiego, przypadkowo! Opowiedzieli o sobie Helena - Jan - Henryk - Olga - Józef - Władysław - Irena - Tadeusz - Małgorzata - Zbyszek. Zapraszają Was, przyjdźcie i poznajcie ich sami. Hej!
Kinga Matałowska
Premiera spektaklu "Sella Turcica" już 2 lipca o godzinie 19.00, za żelazną kurtyną Kieleckiego Centrum Kultury. Wstęp wolny.
Komentarze |