Kielce v.0.8

Kielce
Przybywa eksponatów w Muzeum Historii Kielc

 drukuj stron�
Kielce Kultura
Wys�ano dnia 30-03-2007 o godz. 09:00:00 przez pala2 543

60-letni zbiornik na wodę sodową, suknia ślubna i krzesło z fabryki Henryków - to tylko niektóre nowe eksponaty, które można będzie obejrzeć w Muzeum Historii Kielc. A jest ich już kilkaset.

- To zasługa mieszkańców miasta, którzy coraz częściej przychodzą ze swoimi zbiorami. Wiele z nich jest naprawdę zaskakujących. Dostaliśmy np. legitymację pracownika urzędu wojewódzkiego z lutego 1945 roku. Co ciekawe, jest wypisana po rosyjsku i po polsku - mówi Marcin Kolasa, kierownik działu gromadzenia i dokumentacji.

Jedną z najobszerniejszych kolekcji przekazali spadkobiercy Jana Jurasza, międzywojennego dyrektora szkoły handlowej. Są w niej m.in. pamiątkowe albumy fotograficzne, dokumenty, a nawet okolicznościowe gazety. Wśród dokumentów oddanych do muzeum przez jedną z kielczanek znalazły się m.in. zdjęcia grupowe kieleckich policjantów z okresu międzywojennego oraz strażaków. W jej albumie rodzinnym zachowały się też zdjęcia z ul. Sienkiewicza z lat 30. Doskonale widać wybrukowaną ulicę, odnowione kamienice i zaparkowany autobus. Można nawet odczytać jego trasę: Kielce - Radoszyce.

Do muzeum trafiło niedawno kilka przedmiotów. - Najbardziej zaskoczyła nas suknia ślubna z okresu międzywojennego. Przyniosła ją wnuczka prawdopodobnie pierwszej użytkowniczki. Teraz po konserwacji wystawimy ją na manekinie w towarzystwie manekina ubranego w strój wojskowy z epoki. Sądząc ze zdjęć, to był obowiązujący w Kielcach kanon mody ślubnej od końca XIX wieku do lat 30. XX stulecia. Mamy bardzo dużo takich pamiątkowych fotografii - cieszy się Kolasa.

Nietypowym eksponatem jest zbiornik na wodę sodową z 1947 roku. - Przez moment myśleliśmy, że starsza sympatyczna pani nam przyniosła niewypał. A potem okazało się, że to zbiornik na wodę z rozlewni wód mineralnych, który należał do jej krewnego - mówi Kolasa. Rzeczywiście, miedziany zbiornik jest imponujący. Ma nawet nabite nazwisko właściciela firmy - Longina Pobiegi.

Znawców historii miasta zainteresuje na pewno niepozorne drewniane krzesło, które ma na odwrocie pieczęć z wizerunkiem dwóch lwów. To znak firmowy firmy Henryka Nowaka. - To łodzianin, który przyjechał do Kielc, bo dowiedział się, którędy ma biec linia kolejowa. Wykupił teren, a gdy rozpoczęto budowę kolei - i później - sporo zarobił: nie tylko sprzedał bardzo korzystnie grunt, ale również uruchomił fabrykę mebli giętych, które zalały rynek - opowiada Kolasa. Fabryka Henryków świetnie się rozwijała do II wojny światowej, ale Henryk Nowak źle skończył. - Legiony Piłsudskiego weszły do Kielc, a potem musiały się wycofać. Wtedy Rosjanie zatrzymali co znaczniejszych kielczan, w tym Nowaka. Chciał się wydostać z aresztu i nawet gotów był dać łapówkę. Znalazł takie dojście, ale Rosjanin chciał aż 5 tys. rubli. Wtedy Nowak, podobno bardzo skąpy, dał tylko 500 rubli. Okazało się, że to za mało. Został wywieziony na Wschód, skąd już nie wrócił - kontynuujeKolasa.

Do muzeum trafiły już przedmioty po zmarłej w marcu 2005 roku malarce Jadwidze Trzcińskiej. - Jeszcze nie wszystko opisaliśmy, ale już wiemy, że zachowało się sporo ciekawych bibelotów z okresu międzywojennego. Jest nawet wyposażenie luksusowej toalety z tego okresu. Zastanawiamy się, czy na tej podstawie nie zorganizować niewielkiej ekspozycji - dodaje Kolasa.


Marcin Sztandera Gazeta Wyborcza


Komentarze

Error connecting to mysql