Literatura Rozmowy Kultura Świętokrzyskie
Wys�ano dnia 15-01-2010 o godz. 15:17:35 przez rafa 9145
Wys�ano dnia 15-01-2010 o godz. 15:17:35 przez rafa 9145
Krystyna i Radosław Nowakowscy założyli właśnie wydawnictwo autorskie Liberatorium - co w nim znajdziemy, dla kogo jest przeznaczone i w ogóle czym jest książka opowiada Radek Nowakowski. |
Kurs wolnego czytania, wydawnictwo Liberatorium, seria Liberatura – szykuje pan mnóstwo atrakcji wydawniczych w najbliższym czasie. Ale do kogo konkretnie kieruje pan swe dziaÅ‚ania?
Być może to duży bÅ‚Ä…d, ale zupeÅ‚nie obce jest mi dziaÅ‚anie marketingowe…
Obce, czyli nieznane czy niechciane?
Oczywiście niechciane. W zasadzie od zawsze myślałem o wydawnictwie, ale rozbijało się to o sprawy formalne i finansowe. Ostatnio pojawiła się możliwość dotacji i udało nam się to dostać. To był impuls, żeby wreszcie zdecydować się na założenie wydawnictwa. Z drugiej strony, żeby dostać tę dotację, trzeba było napisać biznesplan, a w nim określić target. Dla nas targetem są wszyscy. Nie jesteśmy wielką firmą z aspiracjami, która może określać odbiorcę. My jesteśmy maciupeńcy i nie mamy wielkich możliwości promocyjnych. Poza tym charakter naszego produktu jest kompletnie inny. Tak naprawdę robię rzeczy kompletnie nikomu niepotrzebne.
W takim razie po co to?
To jest wÅ‚aÅ›nie to wspaniaÅ‚e pytanie, którego staramy siÄ™ sobie nie zadawać. Równie dobrze można pytać, po co żyjemy. Å»yjemy i nic na to nie poradzimy. W nauce omija siÄ™ pytanie „po co” jako pytanie kompletnie bezsensowne, bo można je mnożyć – po co to, po co tamto. Nie bez powodu zahaczam tu o naukÄ™, bo takie jest też moje podejÅ›cie do sztuki. RobiÄ™ coÅ›, bo mam przeczucie, że powinienem to zrobić. Jest w tym trochÄ™ z nauki, bo pasja naukowca polega na tym, że on coÅ› odkrywa, ale nie zadaje sobie pytania, co siÄ™ potem z tym odkryciem stanie.
To dobrze czy źle?
Gdyby każdy zastanawiaÅ‚ siÄ™, co z tego wyniknie, to powinniÅ›my żyć na poziomie Aborygenów australijskich. Oni nie znajÄ… pojÄ™cia postÄ™pu, bo jest on im kompletnie niepotrzebny. Å»yli sobie przez kilkadziesiÄ…t lat, nie rozwijajÄ…c siÄ™ cywilizacyjnie. Przy takim typie gospodarki, organizacji spoÅ‚ecznej, podziale ziemi i obowiÄ…zków, jakie oni mieli, to wystarczaÅ‚o 2-3 godziny dziennie na pracÄ™ i zapewnienie sobie bytu. Potem byÅ‚ czas na zabawÄ™ – czyż to nie ideaÅ‚, do którego wszyscy powinni dążyć?
Spójrzmy na strukturę świąt. U nas cieszymy się, gdy trafi się tzw. długi weekend, czyli sobota i niedziela po jakimś święcie. A u nich święta trwają po dwa miesiące. Tyle czasu wymaga wypełnienie wszystkich rytuałów, obrządków i podróży śladami przodka.
To jak w tym kawale, gdzie biały człowiek mówi do Murzyna leżącego i jedzącego banany: co ty tak się lenisz, przecież zamiast jeść, mógłbyś posprzedawać te banany, zainwestować w coś, zarobić i za 10 lat mógłbyś nic nie robić. Na to Murzyn odpowiada: tak, no a co ja teraz robię?
Ale co z książkami?
No, moje książki sÄ… wbrew czytelnikowi, wbrew wszystkiemu. Ale takie muszÄ… już być i ja nic na to nie mogÄ™ poradzić. JeÅ›li mam być uczciwy wzglÄ™dem siebie i tego, co robiÄ™, to muszÄ™ je robić takie, jakie sÄ… – z caÅ‚ym ryzykiem, że może czasami sÄ… kiepskie, niestrawne, hermetyczne itd. Ale po prostu czujÄ™, że mam obowiÄ…zek zrobienia je wÅ‚aÅ›nie w ten sposób. CzujÄ™, że to jest dziewiczy teren, który nie zostaÅ‚ do koÅ„ca spenetrowany i ktoÅ› tam musi zajrzeć, siÄ™gnąć. Może ktoÅ›, opierajÄ…c siÄ™ na mojej pracy, stworzy kiedyÅ› dużo lepsze dzieÅ‚a.
W sztuce i nauce często bywa tak, że zanim ktoś dokona genialnego odkrycia, to musi być najpierw wykonana olbrzymia praca przez masę ludzi. Dopiero potem ktoś genialny, syntetyczny potrafi zebrać to wszystko, zobaczyć w całości to, czego tamci nie widzą i postawić kropkę nad i. Wszystko ma strukturę piramidy. Na szczycie jest Bach, ale żeby on mógł tam być, to najpierw musiała być cała armia organistów, którzy pitolili na organach w kościołach. I jakie miejsce zajmiesz w tej piramidzie, to już nic nie poradzisz. Czy będziesz podstawą, czy środkiem, czy staniesz na szczycie, to ograniczeń własnego talentu i tak nie przeskoczysz.
Wróćmy do fundamentalnego pytania, ale odwróćmy je. Po co czytelnicy mogą sięgnąć w pana twórczości?
Dawno temu zadaÅ‚em sobie bardzo podstawowe pytanie – jaki jest ten Å›wiat. Sztuka jest doskonaÅ‚ym narzÄ™dziem do jego poznawania. Gram na bÄ™bnach i pytam siÄ™, dlaczego gram tak, a nie inaczej? SkÄ…d wzięło siÄ™ to, że mam preferencje do takich instrumentów, a nie do innych? Dlaczego nie mogÄ™ grać tak, jak AfrykaÅ„czycy czy Hindusi, tylko gram po swojemu? Gram zupeÅ‚nie inaczej, bo jestem z innego Å›wiata – i nie chodzi tylko o kwestiÄ™ kultury, jÄ™zyka, ale chodzi o zupeÅ‚nie innÄ… przestrzeÅ„. Być może w strukturze mojego grania odbija siÄ™ to, jaka jest struktura Å›wiata. Nie przez przypadek sÅ‚ynne kwarki – jedno z podstawowych pojęć fizyki współczesnej – zostaÅ‚o wziÄ™te z „Finnegans Wake” Jamesa Joyce'a. KtóryÅ› z fizyków (Murray Gell-Mann – przyp. red.) byÅ‚ tak zagorzaÅ‚ym wielbicielem Joyce'a, że znalazÅ‚ te kwarki i stwierdziÅ‚, że to Å›wietna nazwa na czÄ…stki elementarne. ArtyÅ›ci jako ludzie obdarzeni ogromnÄ… intuicjÄ… pewne rzeczy dostrzegajÄ… wczeÅ›niej niż naukowcy, tylko posÅ‚ugujÄ… siÄ™ innym jÄ™zykiem do ich wyrażenia.
WracajÄ…c do pytania, być może ktoÅ› siÄ™gajÄ…cy po mojÄ… książkÄ™ też sobie to pytanie postawi, a może nawet znajdzie na nie jakÄ…Å› odpowiedź. Sztuka nie tylko sÅ‚uży rozrywce. To również wysiÅ‚ek intelektualny – dowiedzieć siÄ™ czegoÅ› o sobie, o Å›wiecie – to nie takie proste. Sztuka ma różne funkcje, nawet rytualno-religijne. Na przykÅ‚ad w Papui Nowej Gwinei artystÄ… jest ten, kto siÄ™ rodzi z pÄ™powinÄ… owiniÄ™tÄ… wokół szyi, a nie ten, który ma talent. NarodziÅ‚ siÄ™ w sposób wyjÄ…tkowy, wiÄ™c jest predestynowany do robienia rzeczy wyjÄ…tkowych.
Taka predestynacja jest olbrzymim ograniczeniem.
Tak sobie wymyÅ›lili i tak majÄ…. Tu siÄ™ pojawia problem tego, że każdy żyje w klatce wÅ‚asnej kultury, jÄ™zyka, nie zdajÄ…c sobie z tego sprawy. To wszystko determinuje postrzeganie Å›wiata. W latach 30-tych XX wieku przez dwóch lingwistów amerykaÅ„skich zostaÅ‚a sformuÅ‚owana Hipoteza Sapira-Whorfa. Oni twierdzili, że nie jÄ™zyk jest taki, jaki Å›wiat, który widzimy. To my widzimy Å›wiat w ten sposób, na jaki nam pozwala jÄ™zyk. Porównali to do metafory malarzy. SiedzÄ… dwaj malarze na górce i malujÄ… ten sam widok. Jeden podpatruje drugiego i ze zdumieniem patrzy, że tamten maluje wszystko na czerwono, a ten na niebiesko. I rzeczywiÅ›cie, jak zaczynasz siÄ™ wgÅ‚Ä™biać w inne jÄ™zyki – inne, tzn. nie pochodzÄ…ce z naszego krÄ™gu kulturowego – np. chiÅ„ski czy tajski, to okazuje siÄ™, że sposób kategoryzowania Å›wiata potrafi być zupeÅ‚nie inny niż nasz.
Tego typu pytania pojawiają się w moich książkach. Jeśli ktoś chce się zagłębić w takie niezwykłości, to może taką podróż odbyć.
Jaka byÅ‚a kolejność – najpierw dostrzegÅ‚ pan to wiÄ™zienie kulturowe i zaczÄ…Å‚ w zwiÄ…zku z tym podróżować, czy może dopiero po wojażach wywnioskowaÅ‚ pan to zamkniÄ™cie?
Taka Å›wiadomość przyszÅ‚a później. CaÅ‚kiem niedawno znalazÅ‚em pierwszÄ… książkÄ™, jakÄ… napisaÅ‚em – jeszcze na studiach, w roku 1976. WymyÅ›liÅ‚em sobie, że zostanie zszyta tak, jak kalendarze. Książka miaÅ‚a być opowieÅ›ciÄ…, która pÅ‚ynie niczym strumyk rzeki. I okazaÅ‚o siÄ™, że lepiej tÄ™ pÅ‚ynność można oddać, gdy tekst jest w pionie i kartki odwracamy tak, jak w kalendarzu. PisaÅ‚em to na maszynie, na której przesuwaÅ‚o siÄ™ waÅ‚ek i lewy margines wyrównywaÅ‚a, a prawy byÅ‚ poszarpany. Nie chciaÅ‚em, żeby moja rzeczka miaÅ‚a jeden brzeg wyregulowany, a drugi nie. W zwiÄ…zku z tym przesuwaÅ‚em ten waÅ‚ek tak, żeby lewy brzeg też byÅ‚ szarpany. WiedziaÅ‚em jednak już wtedy, że struktura przestrzenna tego dzieÅ‚a jest niezwykle istotna. Musi wesprzeć caÅ‚e opowiadanie. To byÅ‚ dobry pomysÅ‚, ale wtedy nie potrafiÅ‚em odpowiedzieć, dlaczego akurat w ten sposób jÄ… napisaÅ‚em. Dlaczego Å‚amaÅ‚a konwencje książki kodeksowej. Może wzięło siÄ™ to stÄ…d, że studiowaÅ‚em architekturÄ™.
Od początku zaczęło mi się to wszystko układać w sposób naturalny. To nie był wynik spekulacji. Dopiero po ponad 20 latach w Sztokholmie, w Instytucie Polskim, otworzyły mi się klapki w głowie i uświadomiłem sobie, dlaczego moje książki są takie, a nie inne.
OpisaÅ‚em to w formie wykÅ‚adu, który nazwaÅ‚em „Traktatem kartkograficznym”. PiszÄ™ w nim o tym, co można jeszcze z książki wycisnąć, ile w niej tkwi jeszcze potencjaÅ‚u. Bo przecież wydawaÅ‚o siÄ™, że kodeksowy format książki jest wyeksploatowany do granic możliwoÅ›ci. Można jeszcze wiele rzeczy wymyÅ›lić, tylko wymaga to pewnej Å›wiadomoÅ›ci, że książka to nie tylko tekst. To mnóstwo elementów, których można użyć. To wszystko wymaga innego patrzenia na książkÄ™, ale i na caÅ‚y Å›wiat. Książka jest w pewnym sensie modelem caÅ‚ego Å›wiata. Trzeba myÅ›leć o książce w sposób caÅ‚oÅ›ciowy. JeÅ›li dowiesz siÄ™, jaka jest książka, to być może uchylisz rÄ…bka tajemnicy na temat tego, jaki jest Å›wiat.
I te opisane, umalowane, ręcznie oprawione księgi będą dostępne w wydawnictwie...
Zrobienie jednego takiego egzemplarza zajmowaÅ‚o mi w sumie kilka dni. W zwiÄ…zku z tym musiaÅ‚ on kosztować kilkaset zÅ‚otych, wiÄ™c nikt go nie kupowaÅ‚. ZdarzaÅ‚y siÄ™ kupna z bibliotek, ale im przecież wystarczy jeden egzemplarz w zbiorach specjalnych. A mnie nie chodzi o to, by to trafiaÅ‚o do kolekcjonerów, tylko żeby mogli to przeczytać ludzie. Kiedy ceny idÄ… w dół, pojawiajÄ… siÄ™ nabywcy. ZauważyÅ‚em to przy „Ulicy Sienkiewicza w Kielcach”. Kiedy dostaliÅ›my dotacjÄ™, kupiliÅ›my lepsze maszyny i czas produkcji książki diametralnie spadÅ‚. DziÄ™ki temu spadnÄ… i ceny.
Chcemy przybliżyć czytelnikowi ideÄ™ myÅ›lenia o książki, która może być też piÄ™knym przedmiotem. Chcemy też oswoić czytelnika z tym, że hipertekstowa książka to nie jest coÅ› hermetycznego, czego nie da siÄ™ przeczytać – bo tak wielu myÅ›li. A te książki siÄ™ sprzedajÄ…. Na przykÅ‚ad „Ulica Sienkiewicza…” byÅ‚a bestsellerem.
Mimo swojej nietypowoÅ›ci…
KiedyÅ› w prasie napisano, że jest to monografia ulicy Sienkiewicza – że niby rysujÄ™ każdy dom i opowiadam jego dzieje. A to nieprawda. Pierwotnie miaÅ‚a być druga strona, na których miaÅ‚em opisać, co siÄ™ dzieje w tych domach. Bo ulicÄ… idzie sobie Australijczyk, a z drugiej strony jest kompletnie inny Å›wiat, dzieje siÄ™ zupeÅ‚nie co innego, przechodniem nikt siÄ™ nie interesuje.
Książka opowiada o mężczyźnie – Australijczyku polskiego pochodzenia – który jedzie pociÄ…giem z Warszawy do Krakowa i przez pomyÅ‚kÄ™ wysiada w Kielcach. Ma cztery godziny do nastÄ™pnego pociÄ…gu, wiÄ™c idzie na spacer przez ulicÄ™ Sienkiewicza. Ale to nie jest książka o „Sienkiewce”, tylko o tym, co siÄ™ dzieje w gÅ‚owie czÅ‚owieka, który idzie po raz pierwszy tÄ… ulicÄ… i czyta jÄ…, bo jest ona jednym wielkim zdaniem. Ulica istnieje fizycznie w tej książce, bo zostaÅ‚a narysowana – po rozÅ‚ożeniu stwarza jej pomniejszony model. DziÄ™ki temu samej ulicy nie muszÄ™ już opisywać, bo ona jest na rysunkach. MogÄ™ siÄ™ skoncentrować na myÅ›lach bohatera i jak to siÄ™ ma do tego, co widzi. Wszystko siÄ™ tu ze sobÄ… Å‚Ä…czy – rysunki budynków zlewajÄ… siÄ™ z tekstem. Jak poznajemy Å›wiat, to chcemy go opisać. Ale wpadamy w puÅ‚apkÄ™, bo traktujemy opis jako coÅ› realnego. JesteÅ›my w cywilizacji sÅ‚owa i pisma. A przecież rzeczywistoÅ›ci trzeba dotknąć, nie wystarczy przeczytać opis. Opis to szerokie pojÄ™cie – można opisywać dźwiÄ™kiem, obrazem, sÅ‚owem. Ale każdemu z tych opisów czegoÅ› brakuje. StÄ…d formy moich książek – z rysunkami, sÅ‚owem, tworzeniem figur z papieru.
Książki inne niż wszystkie...
Jedna linijka z mojej książki staje się początkiem następnej. Cała powieść hipertekstowa o Emeryku jest wynikiem innej książki. Tak samo jest w świecie, że jedna rzecz łączy się z następną i następną przez asocjacja i inne rzeczy. W życiu wszystko jest jednym gigantycznym hipertekstem. Internet można nazwać modelem świata.
Książka to nie tylko sam tekst. To także oprawa graficzna, rysunki, okÅ‚adka i masa innych rzeczy. One wszystkie powinny współgrać. Książka jest jak Å›wiat – skÅ‚ada siÄ™ z mnóstwa elementów. I ja takie wÅ‚aÅ›nie książki staram siÄ™ tworzyć.
RadosÅ‚aw Nowakowski – pisarz, podróżnik, tÅ‚umacz i muzyk zespoÅ‚u Osjan. Jego książki charakteryzujÄ… siÄ™ współgraniem tekstu, obrazu i formatu. Zwykle pisze je w trzech jÄ™zykach: polskim, angielskim i esperanto. W każdym numerze Magazynu Wici.Info publikuje kolejnÄ… część swojego projektu „Liberlandia”. WiÄ™cej o jego książkach i sposobie ich nabycia można dowiedzieć siÄ™ na stronie www.liberatorium.com
Być może to duży bÅ‚Ä…d, ale zupeÅ‚nie obce jest mi dziaÅ‚anie marketingowe…
Obce, czyli nieznane czy niechciane?
Oczywiście niechciane. W zasadzie od zawsze myślałem o wydawnictwie, ale rozbijało się to o sprawy formalne i finansowe. Ostatnio pojawiła się możliwość dotacji i udało nam się to dostać. To był impuls, żeby wreszcie zdecydować się na założenie wydawnictwa. Z drugiej strony, żeby dostać tę dotację, trzeba było napisać biznesplan, a w nim określić target. Dla nas targetem są wszyscy. Nie jesteśmy wielką firmą z aspiracjami, która może określać odbiorcę. My jesteśmy maciupeńcy i nie mamy wielkich możliwości promocyjnych. Poza tym charakter naszego produktu jest kompletnie inny. Tak naprawdę robię rzeczy kompletnie nikomu niepotrzebne.
W takim razie po co to?
To jest wÅ‚aÅ›nie to wspaniaÅ‚e pytanie, którego staramy siÄ™ sobie nie zadawać. Równie dobrze można pytać, po co żyjemy. Å»yjemy i nic na to nie poradzimy. W nauce omija siÄ™ pytanie „po co” jako pytanie kompletnie bezsensowne, bo można je mnożyć – po co to, po co tamto. Nie bez powodu zahaczam tu o naukÄ™, bo takie jest też moje podejÅ›cie do sztuki. RobiÄ™ coÅ›, bo mam przeczucie, że powinienem to zrobić. Jest w tym trochÄ™ z nauki, bo pasja naukowca polega na tym, że on coÅ› odkrywa, ale nie zadaje sobie pytania, co siÄ™ potem z tym odkryciem stanie.
To dobrze czy źle?
Gdyby każdy zastanawiaÅ‚ siÄ™, co z tego wyniknie, to powinniÅ›my żyć na poziomie Aborygenów australijskich. Oni nie znajÄ… pojÄ™cia postÄ™pu, bo jest on im kompletnie niepotrzebny. Å»yli sobie przez kilkadziesiÄ…t lat, nie rozwijajÄ…c siÄ™ cywilizacyjnie. Przy takim typie gospodarki, organizacji spoÅ‚ecznej, podziale ziemi i obowiÄ…zków, jakie oni mieli, to wystarczaÅ‚o 2-3 godziny dziennie na pracÄ™ i zapewnienie sobie bytu. Potem byÅ‚ czas na zabawÄ™ – czyż to nie ideaÅ‚, do którego wszyscy powinni dążyć?
Spójrzmy na strukturę świąt. U nas cieszymy się, gdy trafi się tzw. długi weekend, czyli sobota i niedziela po jakimś święcie. A u nich święta trwają po dwa miesiące. Tyle czasu wymaga wypełnienie wszystkich rytuałów, obrządków i podróży śladami przodka.
To jak w tym kawale, gdzie biały człowiek mówi do Murzyna leżącego i jedzącego banany: co ty tak się lenisz, przecież zamiast jeść, mógłbyś posprzedawać te banany, zainwestować w coś, zarobić i za 10 lat mógłbyś nic nie robić. Na to Murzyn odpowiada: tak, no a co ja teraz robię?
Ale co z książkami?
No, moje książki sÄ… wbrew czytelnikowi, wbrew wszystkiemu. Ale takie muszÄ… już być i ja nic na to nie mogÄ™ poradzić. JeÅ›li mam być uczciwy wzglÄ™dem siebie i tego, co robiÄ™, to muszÄ™ je robić takie, jakie sÄ… – z caÅ‚ym ryzykiem, że może czasami sÄ… kiepskie, niestrawne, hermetyczne itd. Ale po prostu czujÄ™, że mam obowiÄ…zek zrobienia je wÅ‚aÅ›nie w ten sposób. CzujÄ™, że to jest dziewiczy teren, który nie zostaÅ‚ do koÅ„ca spenetrowany i ktoÅ› tam musi zajrzeć, siÄ™gnąć. Może ktoÅ›, opierajÄ…c siÄ™ na mojej pracy, stworzy kiedyÅ› dużo lepsze dzieÅ‚a.
W sztuce i nauce często bywa tak, że zanim ktoś dokona genialnego odkrycia, to musi być najpierw wykonana olbrzymia praca przez masę ludzi. Dopiero potem ktoś genialny, syntetyczny potrafi zebrać to wszystko, zobaczyć w całości to, czego tamci nie widzą i postawić kropkę nad i. Wszystko ma strukturę piramidy. Na szczycie jest Bach, ale żeby on mógł tam być, to najpierw musiała być cała armia organistów, którzy pitolili na organach w kościołach. I jakie miejsce zajmiesz w tej piramidzie, to już nic nie poradzisz. Czy będziesz podstawą, czy środkiem, czy staniesz na szczycie, to ograniczeń własnego talentu i tak nie przeskoczysz.
Wróćmy do fundamentalnego pytania, ale odwróćmy je. Po co czytelnicy mogą sięgnąć w pana twórczości?
Dawno temu zadaÅ‚em sobie bardzo podstawowe pytanie – jaki jest ten Å›wiat. Sztuka jest doskonaÅ‚ym narzÄ™dziem do jego poznawania. Gram na bÄ™bnach i pytam siÄ™, dlaczego gram tak, a nie inaczej? SkÄ…d wzięło siÄ™ to, że mam preferencje do takich instrumentów, a nie do innych? Dlaczego nie mogÄ™ grać tak, jak AfrykaÅ„czycy czy Hindusi, tylko gram po swojemu? Gram zupeÅ‚nie inaczej, bo jestem z innego Å›wiata – i nie chodzi tylko o kwestiÄ™ kultury, jÄ™zyka, ale chodzi o zupeÅ‚nie innÄ… przestrzeÅ„. Być może w strukturze mojego grania odbija siÄ™ to, jaka jest struktura Å›wiata. Nie przez przypadek sÅ‚ynne kwarki – jedno z podstawowych pojęć fizyki współczesnej – zostaÅ‚o wziÄ™te z „Finnegans Wake” Jamesa Joyce'a. KtóryÅ› z fizyków (Murray Gell-Mann – przyp. red.) byÅ‚ tak zagorzaÅ‚ym wielbicielem Joyce'a, że znalazÅ‚ te kwarki i stwierdziÅ‚, że to Å›wietna nazwa na czÄ…stki elementarne. ArtyÅ›ci jako ludzie obdarzeni ogromnÄ… intuicjÄ… pewne rzeczy dostrzegajÄ… wczeÅ›niej niż naukowcy, tylko posÅ‚ugujÄ… siÄ™ innym jÄ™zykiem do ich wyrażenia.
WracajÄ…c do pytania, być może ktoÅ› siÄ™gajÄ…cy po mojÄ… książkÄ™ też sobie to pytanie postawi, a może nawet znajdzie na nie jakÄ…Å› odpowiedź. Sztuka nie tylko sÅ‚uży rozrywce. To również wysiÅ‚ek intelektualny – dowiedzieć siÄ™ czegoÅ› o sobie, o Å›wiecie – to nie takie proste. Sztuka ma różne funkcje, nawet rytualno-religijne. Na przykÅ‚ad w Papui Nowej Gwinei artystÄ… jest ten, kto siÄ™ rodzi z pÄ™powinÄ… owiniÄ™tÄ… wokół szyi, a nie ten, który ma talent. NarodziÅ‚ siÄ™ w sposób wyjÄ…tkowy, wiÄ™c jest predestynowany do robienia rzeczy wyjÄ…tkowych.
Taka predestynacja jest olbrzymim ograniczeniem.
Tak sobie wymyÅ›lili i tak majÄ…. Tu siÄ™ pojawia problem tego, że każdy żyje w klatce wÅ‚asnej kultury, jÄ™zyka, nie zdajÄ…c sobie z tego sprawy. To wszystko determinuje postrzeganie Å›wiata. W latach 30-tych XX wieku przez dwóch lingwistów amerykaÅ„skich zostaÅ‚a sformuÅ‚owana Hipoteza Sapira-Whorfa. Oni twierdzili, że nie jÄ™zyk jest taki, jaki Å›wiat, który widzimy. To my widzimy Å›wiat w ten sposób, na jaki nam pozwala jÄ™zyk. Porównali to do metafory malarzy. SiedzÄ… dwaj malarze na górce i malujÄ… ten sam widok. Jeden podpatruje drugiego i ze zdumieniem patrzy, że tamten maluje wszystko na czerwono, a ten na niebiesko. I rzeczywiÅ›cie, jak zaczynasz siÄ™ wgÅ‚Ä™biać w inne jÄ™zyki – inne, tzn. nie pochodzÄ…ce z naszego krÄ™gu kulturowego – np. chiÅ„ski czy tajski, to okazuje siÄ™, że sposób kategoryzowania Å›wiata potrafi być zupeÅ‚nie inny niż nasz.
Tego typu pytania pojawiają się w moich książkach. Jeśli ktoś chce się zagłębić w takie niezwykłości, to może taką podróż odbyć.
Jaka byÅ‚a kolejność – najpierw dostrzegÅ‚ pan to wiÄ™zienie kulturowe i zaczÄ…Å‚ w zwiÄ…zku z tym podróżować, czy może dopiero po wojażach wywnioskowaÅ‚ pan to zamkniÄ™cie?
Taka Å›wiadomość przyszÅ‚a później. CaÅ‚kiem niedawno znalazÅ‚em pierwszÄ… książkÄ™, jakÄ… napisaÅ‚em – jeszcze na studiach, w roku 1976. WymyÅ›liÅ‚em sobie, że zostanie zszyta tak, jak kalendarze. Książka miaÅ‚a być opowieÅ›ciÄ…, która pÅ‚ynie niczym strumyk rzeki. I okazaÅ‚o siÄ™, że lepiej tÄ™ pÅ‚ynność można oddać, gdy tekst jest w pionie i kartki odwracamy tak, jak w kalendarzu. PisaÅ‚em to na maszynie, na której przesuwaÅ‚o siÄ™ waÅ‚ek i lewy margines wyrównywaÅ‚a, a prawy byÅ‚ poszarpany. Nie chciaÅ‚em, żeby moja rzeczka miaÅ‚a jeden brzeg wyregulowany, a drugi nie. W zwiÄ…zku z tym przesuwaÅ‚em ten waÅ‚ek tak, żeby lewy brzeg też byÅ‚ szarpany. WiedziaÅ‚em jednak już wtedy, że struktura przestrzenna tego dzieÅ‚a jest niezwykle istotna. Musi wesprzeć caÅ‚e opowiadanie. To byÅ‚ dobry pomysÅ‚, ale wtedy nie potrafiÅ‚em odpowiedzieć, dlaczego akurat w ten sposób jÄ… napisaÅ‚em. Dlaczego Å‚amaÅ‚a konwencje książki kodeksowej. Może wzięło siÄ™ to stÄ…d, że studiowaÅ‚em architekturÄ™.
Od początku zaczęło mi się to wszystko układać w sposób naturalny. To nie był wynik spekulacji. Dopiero po ponad 20 latach w Sztokholmie, w Instytucie Polskim, otworzyły mi się klapki w głowie i uświadomiłem sobie, dlaczego moje książki są takie, a nie inne.
OpisaÅ‚em to w formie wykÅ‚adu, który nazwaÅ‚em „Traktatem kartkograficznym”. PiszÄ™ w nim o tym, co można jeszcze z książki wycisnąć, ile w niej tkwi jeszcze potencjaÅ‚u. Bo przecież wydawaÅ‚o siÄ™, że kodeksowy format książki jest wyeksploatowany do granic możliwoÅ›ci. Można jeszcze wiele rzeczy wymyÅ›lić, tylko wymaga to pewnej Å›wiadomoÅ›ci, że książka to nie tylko tekst. To mnóstwo elementów, których można użyć. To wszystko wymaga innego patrzenia na książkÄ™, ale i na caÅ‚y Å›wiat. Książka jest w pewnym sensie modelem caÅ‚ego Å›wiata. Trzeba myÅ›leć o książce w sposób caÅ‚oÅ›ciowy. JeÅ›li dowiesz siÄ™, jaka jest książka, to być może uchylisz rÄ…bka tajemnicy na temat tego, jaki jest Å›wiat.
I te opisane, umalowane, ręcznie oprawione księgi będą dostępne w wydawnictwie...
Zrobienie jednego takiego egzemplarza zajmowaÅ‚o mi w sumie kilka dni. W zwiÄ…zku z tym musiaÅ‚ on kosztować kilkaset zÅ‚otych, wiÄ™c nikt go nie kupowaÅ‚. ZdarzaÅ‚y siÄ™ kupna z bibliotek, ale im przecież wystarczy jeden egzemplarz w zbiorach specjalnych. A mnie nie chodzi o to, by to trafiaÅ‚o do kolekcjonerów, tylko żeby mogli to przeczytać ludzie. Kiedy ceny idÄ… w dół, pojawiajÄ… siÄ™ nabywcy. ZauważyÅ‚em to przy „Ulicy Sienkiewicza w Kielcach”. Kiedy dostaliÅ›my dotacjÄ™, kupiliÅ›my lepsze maszyny i czas produkcji książki diametralnie spadÅ‚. DziÄ™ki temu spadnÄ… i ceny.
Chcemy przybliżyć czytelnikowi ideÄ™ myÅ›lenia o książki, która może być też piÄ™knym przedmiotem. Chcemy też oswoić czytelnika z tym, że hipertekstowa książka to nie jest coÅ› hermetycznego, czego nie da siÄ™ przeczytać – bo tak wielu myÅ›li. A te książki siÄ™ sprzedajÄ…. Na przykÅ‚ad „Ulica Sienkiewicza…” byÅ‚a bestsellerem.
Mimo swojej nietypowoÅ›ci…
KiedyÅ› w prasie napisano, że jest to monografia ulicy Sienkiewicza – że niby rysujÄ™ każdy dom i opowiadam jego dzieje. A to nieprawda. Pierwotnie miaÅ‚a być druga strona, na których miaÅ‚em opisać, co siÄ™ dzieje w tych domach. Bo ulicÄ… idzie sobie Australijczyk, a z drugiej strony jest kompletnie inny Å›wiat, dzieje siÄ™ zupeÅ‚nie co innego, przechodniem nikt siÄ™ nie interesuje.
Książka opowiada o mężczyźnie – Australijczyku polskiego pochodzenia – który jedzie pociÄ…giem z Warszawy do Krakowa i przez pomyÅ‚kÄ™ wysiada w Kielcach. Ma cztery godziny do nastÄ™pnego pociÄ…gu, wiÄ™c idzie na spacer przez ulicÄ™ Sienkiewicza. Ale to nie jest książka o „Sienkiewce”, tylko o tym, co siÄ™ dzieje w gÅ‚owie czÅ‚owieka, który idzie po raz pierwszy tÄ… ulicÄ… i czyta jÄ…, bo jest ona jednym wielkim zdaniem. Ulica istnieje fizycznie w tej książce, bo zostaÅ‚a narysowana – po rozÅ‚ożeniu stwarza jej pomniejszony model. DziÄ™ki temu samej ulicy nie muszÄ™ już opisywać, bo ona jest na rysunkach. MogÄ™ siÄ™ skoncentrować na myÅ›lach bohatera i jak to siÄ™ ma do tego, co widzi. Wszystko siÄ™ tu ze sobÄ… Å‚Ä…czy – rysunki budynków zlewajÄ… siÄ™ z tekstem. Jak poznajemy Å›wiat, to chcemy go opisać. Ale wpadamy w puÅ‚apkÄ™, bo traktujemy opis jako coÅ› realnego. JesteÅ›my w cywilizacji sÅ‚owa i pisma. A przecież rzeczywistoÅ›ci trzeba dotknąć, nie wystarczy przeczytać opis. Opis to szerokie pojÄ™cie – można opisywać dźwiÄ™kiem, obrazem, sÅ‚owem. Ale każdemu z tych opisów czegoÅ› brakuje. StÄ…d formy moich książek – z rysunkami, sÅ‚owem, tworzeniem figur z papieru.
Książki inne niż wszystkie...
Jedna linijka z mojej książki staje się początkiem następnej. Cała powieść hipertekstowa o Emeryku jest wynikiem innej książki. Tak samo jest w świecie, że jedna rzecz łączy się z następną i następną przez asocjacja i inne rzeczy. W życiu wszystko jest jednym gigantycznym hipertekstem. Internet można nazwać modelem świata.
Książka to nie tylko sam tekst. To także oprawa graficzna, rysunki, okÅ‚adka i masa innych rzeczy. One wszystkie powinny współgrać. Książka jest jak Å›wiat – skÅ‚ada siÄ™ z mnóstwa elementów. I ja takie wÅ‚aÅ›nie książki staram siÄ™ tworzyć.
RadosÅ‚aw Nowakowski – pisarz, podróżnik, tÅ‚umacz i muzyk zespoÅ‚u Osjan. Jego książki charakteryzujÄ… siÄ™ współgraniem tekstu, obrazu i formatu. Zwykle pisze je w trzech jÄ™zykach: polskim, angielskim i esperanto. W każdym numerze Magazynu Wici.Info publikuje kolejnÄ… część swojego projektu „Liberlandia”. WiÄ™cej o jego książkach i sposobie ich nabycia można dowiedzieć siÄ™ na stronie www.liberatorium.com
Rozmawiał Jakub Wątor | www.homodicit.pl
Zdjęcia - Wiktor Franko | www.wiktorfranko.com
Komentarze |