Literatura Recenzje Kino Kultura
Wys�ano dnia 13-04-2006 o godz. 08:00:00 przez agape 506
Wys�ano dnia 13-04-2006 o godz. 08:00:00 przez agape 506
W podstawówce naczytał się fajnych książek i wreszcie sam został pisarzem; jego twórczość od dawna idzie dwoma torami. Fantastyka wymieszana z historią i nurtem pisania z humorem, w duchu Monty Pythona. Nadchodzące lata mają przynieść nowe książki na obu polach. |
Dwoje maturzystów wybrało na swoją maturalną prezentację książkę "Czarem i smokiem" i szkoły to zaakceptowały. Teraz Pawlak stanie obok Tolkiena - żartuje sobie autor. Według słów przyjaciółki, cytującej Umberto Eco, Romuald Pawlak to zwierzę opowiadające. Sam o sobie mówi, że po prostu pisze dla ludzi.
Romuald Pawlak, urodzony w 1967 roku. Mieszka w Sosnowcu. W podstawówce naczytał się fajnych książek, takich jak "Non stop Aldissa", "Człowiek w labiryncie" Silverberga czy "Dzień tryfidów" Wyndhama. Później trafił na polskiego autora Janusza Zajdla. Zaczął sam myśleć o pisaniu. Wtedy jeszcze brakło odwagi - przyznaje - ta pojawiła się w liceum.
W latach 90-tych był silnie związany z pismem "Fenix", gdzie opublikował około 20 opowiadań oraz sporo publicystyki. Pisał także do "Nowej Fantastyki", "Magii i Miecza", "Science Fiction",
a także do "Gazety Wyborczej". Jedno z jego wczesnych opowiadań, Wniebowstąpienie Menela, było nominowane do nagrody Zajdla (najbardziej prestiżowego wyróżnienia dla polskich twórców fantastyki).
Nagrody nie udało mu się zdobyć do dziś. Zajdla pewno nigdy nie dostanę - przyznaje - ale nie mogę powiedzieć, żeby mi to spędzało sen z powiek, bo mi na nim nie zależy. Piszę dla ludzi. Prawdziwą nagrodą jest dla niego to, że "Czarem i smokiem" kupiło kilka tysięcy osób. Teraz część z nich domaga się dalszych książek. To jest dla mnie nagroda, już zdobyta: świadomość, że mam grupę swoich wiernych czytelników.
"- Pamiętasz, jak pytałeś mnie, czy zionę ogniem?
Rosselin skinął głową.
- A pamiętasz, co ci odpowiedziałem? - kontynuował smok. - Widzę, że pamiętasz. No to przyjmij poprawkę - stwierdził jaszczur, uśmiechając się szeroko. - Okazało się, że jak bardzo, ale to bardzo, ale to tak naprawdę bardzo bardzo zdenerwuję się i przestraszę, to jednak zionę.
Tego skandalu mag wolał nawet sobie nie wyobrażać. Zwęglone szczątki Erdalisa, śledztwo... wygnanie albo stracenie...
- I co mu zrobiłeś? - spytał szeptem. […]
Fillippon wzruszył ramionami.
- Właściwie nic. Jak mnie zaskoczył na korytarzu... właściwie to wpadliśmy na siebie... to zionąłem... […] Ale nie goniłem go - dodał szybko Filippon. - Na tę ścianę to, wiesz, on wpadł sam... tak sam z siebie..."
Czy trudno być pisarzem? W pewnym sensie każdy zawód jest trudny, a ten jest przynajmniej ciekawy, bo możesz realizować własne wizje, opowiadać o tym, co ciebie samego kręci. Mam wrażenie, że dla polskich autorów idą bardzo dobre czasy. Bo już - w sensie nakładów i zainteresowania czytelnika - nie tylko nie przegrywają z byle Amerykaninem, ale wręcz wygrywają.
Polską fantastykę opisuje krótko. Jest coraz ciekawsza.
Jego twórczość to wynik zainteresowania nie tylko historią średniowiecza. W "Czarem i smokiem" znaleźć można odwołania do znacznie późniejszych epok. A karły, które się tam pojawiają, ukradłem swemu ukochanemu malarzowi Velazquezowi - przyznaje z uśmiechem.
Historia książki Inne okręty jest dosyć dziwna. Czasy konkwisty interesowały go jeszcze przed jej napisaniem. Miał jednak silne poczucie, że szkolne stereotypy nie
odpowiadają do końca prawdzie. Wreszcie wpadła w moje ręce "Relacja o odkryciu i podboju królestwa Peru". Pedro Pizarra, krewniaka tego Pizarra, który podbił imperium Inków. To, co tam znalazłem, wstrząsnęło mną dogłębnie - całkiem serio. Jest to kronika uczestnika wydarzeń. Zamiast logicznie zaplanowanego podboju Pawlak znalazł sekwencję zdarzeń, które tylko cudownym zrządzeniem losu dały Hiszpanom zwycięstwo. Pogarda Inków dla koni, wbrew wmawianemu nam strachowi i widzeniu w Hiszpanie na koniu jakiegoś boga. A opis jednej z kluczowych bitew tej kampanii... bitwy pod Saran... Boże mój, a gdyby coś się nie udało, gdyby koń pod Pizarrem potknął się na kamienistym, śliskim stoku? To był punkt zaczepienia dla tej historii alternatywnej. Pizarro zginął. Co to zmieniało...? O tym napisałem książkę.
"- Szukać Valbueny! - wrzasnął na cały głos. - Chcę go natychmiast widzieć! […]
- Szukałeś mnie, panie? - Młody Valbuena nadszedł od strony taborów z mocno niewyraźną miną, przerywając gubernatorowi gniewne rozmyślania. Teraz stanął, opuściwszy ręce, nie wiedząc, po co został wezwany.
- Miałeś sprawdzić, czy ktoś nie sprzedał armat Indianom - zaczął gubernator, podchodząc na krok do nieruchomo stojącego chłopaka. Wymierzył mu siarczysty policzek. - Miałeś przy pomocy ojca to sprawdzić, durniu! Skąd tu armaty, pytam?! - coraz bardziej rozsierdzony Andagoya odstąpił o krok, wyciągając rapier z pochwy. […]
Na widok rapiera młody Valbuena zbladł.
- Mój ojciec... - zaczął niemal falsetem. - Ja..
. Giętkie ostrze ze świstem przecięło powietrze przed jego twarzą.
- Twój ojciec płaszczy się przed Radą Kastylii, co najwyżej musi uważać na kolana, bo się reumatyzmu nabawi. A my... - Andagoya podniósł ostrze, celując nim w lewe oko chłopca - my tu, panie Valbuena, prowadzimy bezpardonową wojnę. W której łatwo zginąć!
- Zostaw go, gubernatorze - rozległ się naraz głos z tyłu. To do rozmowy wtrącił się de los Rios, zjawiwszy się nieoczekiwanie. - Należało się spodziewać komplikacji. To nie jego wina.
Andagoya wsunął rapier do pochwy. Przygryzł wargę, starając się opanować wściekłość. - Naucz go współpracy z końmi, de los Rios - rzekł wreszcie sucho, przysięgając sobie w myślach, że przy najbliższej okazji pozbędzie się Valbueny, choćby trzeba go było oddać handlarzom niewolnikami. - Bo z ludźmi ten idiota nie powinien się zadawać."
Jego twórczości nie da się zamknąć w jednej szufladzie. Rycerz bezkonny jest łagodny. W Innych okrętach jednak jeden z bohaterów, gubernator de Andagoya, jest jak to określa autor prawdziwym sukinkotem, tyle że bardziej wyrafinowanym. On dowodzi wojskiem, armią, więc zamiast samemu przelewać krew, raczej doprowadza do tego, że jest ona przelewana w jego imieniu. Natomiast w "Czarem i smokiem" jest już naprawdę okrutne i brutalne.
Pod pozorem żartu przemyca wiele okrucieństwa i makabry. W kolejnym tomie, Wojnie balonowej , która powinna ukazać się w maju, jest tego jeszcze więcej. Tyle, że to humor spod znaku Rolanda Topora czy Monty Pythonów, śmiejesz się, mimo że bohaterowie cierpią.
Romualda Pawlaka nie interesują umięśnieni herosi wymac*****ący mieczem, przelewając przy tym hektolitry krwi. Woli dowcip i bohaterów na tyle słabych, żeby czytelnik nie miał wrażenia, że obcuje z greckimi bogami. Mitologii nie da się pobić w tej dziedzinie - kwituje.
"Naraz pojawił się Garzful. Rozglądając się niespokojnie […] wyjął zza pleców owinięty w białe płótno okrągły przedmiot i podał Filipponowi ze słowami:
- A to prezent ode mnie na tę szczęśliwą chwilę. Zostańmy przyjaciółmi, smoku.
Chyba mu zaszkodziło warunkowe zwolnienie - pomyślał zdumiony Rosselin.
Zrezygnowany bohater przyjęcia gotów był już przyjąć wszystko, nawet kubełek gotowanej marchewki. Zaczął odwijać podarunek.
- O kurrrrrr…. - mruknął nagle, nie bacząc na stojące wokół damy.
Podarunek robił wrażenie. Był to złocony hełm z krótkimi, ostrymi wypustkami.
Mag przypatrywał mu się w zdumieniu. Rycerze zakuci w stal dawno wymarli. Jak dowiodły działania wojenne, byli łatwym celem dla wszelkiej maści hałastry walczącej niehonorowo, za to skutecznie. A w dodatku magowie zbyt często urządzali sobie zawody, który szybciej podgrzeje taką mięsną puszkę".
Planów ma wiele. Mam nadzieję, że chociaż część z nich zdołam zrealizować w tym roku i początku następnego. W maju ukaże się kontynuacja "Czarem i smokiem", czyli "Wojna balonowa". Jesienią zbiór opowiadań mieszających fantastykę z historią. Pracuję także nad powieścią czysto historyczną. Ma to być taka zawierucha w Królestwie Jerozolimskim. Dzieje zakonów rycerskich,pociągają go w sensie nie tylko poznawczym, ale i literackim.
Miłośnicy Monty Pythona czy Rowana Atkinsona, który jako Czarna Żmija pokazał, czym jest angielskie poczucie humoru, z pewnością nie będą zawiedzeni książkami Romualda Pawlaka. Miłej lektury.
Romuald Pawlak, urodzony w 1967 roku. Mieszka w Sosnowcu. W podstawówce naczytał się fajnych książek, takich jak "Non stop Aldissa", "Człowiek w labiryncie" Silverberga czy "Dzień tryfidów" Wyndhama. Później trafił na polskiego autora Janusza Zajdla. Zaczął sam myśleć o pisaniu. Wtedy jeszcze brakło odwagi - przyznaje - ta pojawiła się w liceum.
W latach 90-tych był silnie związany z pismem "Fenix", gdzie opublikował około 20 opowiadań oraz sporo publicystyki. Pisał także do "Nowej Fantastyki", "Magii i Miecza", "Science Fiction",
a także do "Gazety Wyborczej". Jedno z jego wczesnych opowiadań, Wniebowstąpienie Menela, było nominowane do nagrody Zajdla (najbardziej prestiżowego wyróżnienia dla polskich twórców fantastyki).
Nagrody nie udało mu się zdobyć do dziś. Zajdla pewno nigdy nie dostanę - przyznaje - ale nie mogę powiedzieć, żeby mi to spędzało sen z powiek, bo mi na nim nie zależy. Piszę dla ludzi. Prawdziwą nagrodą jest dla niego to, że "Czarem i smokiem" kupiło kilka tysięcy osób. Teraz część z nich domaga się dalszych książek. To jest dla mnie nagroda, już zdobyta: świadomość, że mam grupę swoich wiernych czytelników.
"- Pamiętasz, jak pytałeś mnie, czy zionę ogniem?
Rosselin skinął głową.
- A pamiętasz, co ci odpowiedziałem? - kontynuował smok. - Widzę, że pamiętasz. No to przyjmij poprawkę - stwierdził jaszczur, uśmiechając się szeroko. - Okazało się, że jak bardzo, ale to bardzo, ale to tak naprawdę bardzo bardzo zdenerwuję się i przestraszę, to jednak zionę.
Tego skandalu mag wolał nawet sobie nie wyobrażać. Zwęglone szczątki Erdalisa, śledztwo... wygnanie albo stracenie...
- I co mu zrobiłeś? - spytał szeptem. […]
Fillippon wzruszył ramionami.
- Właściwie nic. Jak mnie zaskoczył na korytarzu... właściwie to wpadliśmy na siebie... to zionąłem... […] Ale nie goniłem go - dodał szybko Filippon. - Na tę ścianę to, wiesz, on wpadł sam... tak sam z siebie..."
Czy trudno być pisarzem? W pewnym sensie każdy zawód jest trudny, a ten jest przynajmniej ciekawy, bo możesz realizować własne wizje, opowiadać o tym, co ciebie samego kręci. Mam wrażenie, że dla polskich autorów idą bardzo dobre czasy. Bo już - w sensie nakładów i zainteresowania czytelnika - nie tylko nie przegrywają z byle Amerykaninem, ale wręcz wygrywają.
Polską fantastykę opisuje krótko. Jest coraz ciekawsza.
Jego twórczość to wynik zainteresowania nie tylko historią średniowiecza. W "Czarem i smokiem" znaleźć można odwołania do znacznie późniejszych epok. A karły, które się tam pojawiają, ukradłem swemu ukochanemu malarzowi Velazquezowi - przyznaje z uśmiechem.
Historia książki Inne okręty jest dosyć dziwna. Czasy konkwisty interesowały go jeszcze przed jej napisaniem. Miał jednak silne poczucie, że szkolne stereotypy nie
odpowiadają do końca prawdzie. Wreszcie wpadła w moje ręce "Relacja o odkryciu i podboju królestwa Peru". Pedro Pizarra, krewniaka tego Pizarra, który podbił imperium Inków. To, co tam znalazłem, wstrząsnęło mną dogłębnie - całkiem serio. Jest to kronika uczestnika wydarzeń. Zamiast logicznie zaplanowanego podboju Pawlak znalazł sekwencję zdarzeń, które tylko cudownym zrządzeniem losu dały Hiszpanom zwycięstwo. Pogarda Inków dla koni, wbrew wmawianemu nam strachowi i widzeniu w Hiszpanie na koniu jakiegoś boga. A opis jednej z kluczowych bitew tej kampanii... bitwy pod Saran... Boże mój, a gdyby coś się nie udało, gdyby koń pod Pizarrem potknął się na kamienistym, śliskim stoku? To był punkt zaczepienia dla tej historii alternatywnej. Pizarro zginął. Co to zmieniało...? O tym napisałem książkę.
"- Szukać Valbueny! - wrzasnął na cały głos. - Chcę go natychmiast widzieć! […]
- Szukałeś mnie, panie? - Młody Valbuena nadszedł od strony taborów z mocno niewyraźną miną, przerywając gubernatorowi gniewne rozmyślania. Teraz stanął, opuściwszy ręce, nie wiedząc, po co został wezwany.
- Miałeś sprawdzić, czy ktoś nie sprzedał armat Indianom - zaczął gubernator, podchodząc na krok do nieruchomo stojącego chłopaka. Wymierzył mu siarczysty policzek. - Miałeś przy pomocy ojca to sprawdzić, durniu! Skąd tu armaty, pytam?! - coraz bardziej rozsierdzony Andagoya odstąpił o krok, wyciągając rapier z pochwy. […]
Na widok rapiera młody Valbuena zbladł.
- Mój ojciec... - zaczął niemal falsetem. - Ja..
. Giętkie ostrze ze świstem przecięło powietrze przed jego twarzą.
- Twój ojciec płaszczy się przed Radą Kastylii, co najwyżej musi uważać na kolana, bo się reumatyzmu nabawi. A my... - Andagoya podniósł ostrze, celując nim w lewe oko chłopca - my tu, panie Valbuena, prowadzimy bezpardonową wojnę. W której łatwo zginąć!
- Zostaw go, gubernatorze - rozległ się naraz głos z tyłu. To do rozmowy wtrącił się de los Rios, zjawiwszy się nieoczekiwanie. - Należało się spodziewać komplikacji. To nie jego wina.
Andagoya wsunął rapier do pochwy. Przygryzł wargę, starając się opanować wściekłość. - Naucz go współpracy z końmi, de los Rios - rzekł wreszcie sucho, przysięgając sobie w myślach, że przy najbliższej okazji pozbędzie się Valbueny, choćby trzeba go było oddać handlarzom niewolnikami. - Bo z ludźmi ten idiota nie powinien się zadawać."
Jego twórczości nie da się zamknąć w jednej szufladzie. Rycerz bezkonny jest łagodny. W Innych okrętach jednak jeden z bohaterów, gubernator de Andagoya, jest jak to określa autor prawdziwym sukinkotem, tyle że bardziej wyrafinowanym. On dowodzi wojskiem, armią, więc zamiast samemu przelewać krew, raczej doprowadza do tego, że jest ona przelewana w jego imieniu. Natomiast w "Czarem i smokiem" jest już naprawdę okrutne i brutalne.
Pod pozorem żartu przemyca wiele okrucieństwa i makabry. W kolejnym tomie, Wojnie balonowej , która powinna ukazać się w maju, jest tego jeszcze więcej. Tyle, że to humor spod znaku Rolanda Topora czy Monty Pythonów, śmiejesz się, mimo że bohaterowie cierpią.
Romualda Pawlaka nie interesują umięśnieni herosi wymac*****ący mieczem, przelewając przy tym hektolitry krwi. Woli dowcip i bohaterów na tyle słabych, żeby czytelnik nie miał wrażenia, że obcuje z greckimi bogami. Mitologii nie da się pobić w tej dziedzinie - kwituje.
"Naraz pojawił się Garzful. Rozglądając się niespokojnie […] wyjął zza pleców owinięty w białe płótno okrągły przedmiot i podał Filipponowi ze słowami:
- A to prezent ode mnie na tę szczęśliwą chwilę. Zostańmy przyjaciółmi, smoku.
Chyba mu zaszkodziło warunkowe zwolnienie - pomyślał zdumiony Rosselin.
Zrezygnowany bohater przyjęcia gotów był już przyjąć wszystko, nawet kubełek gotowanej marchewki. Zaczął odwijać podarunek.
- O kurrrrrr…. - mruknął nagle, nie bacząc na stojące wokół damy.
Podarunek robił wrażenie. Był to złocony hełm z krótkimi, ostrymi wypustkami.
Mag przypatrywał mu się w zdumieniu. Rycerze zakuci w stal dawno wymarli. Jak dowiodły działania wojenne, byli łatwym celem dla wszelkiej maści hałastry walczącej niehonorowo, za to skutecznie. A w dodatku magowie zbyt często urządzali sobie zawody, który szybciej podgrzeje taką mięsną puszkę".
Planów ma wiele. Mam nadzieję, że chociaż część z nich zdołam zrealizować w tym roku i początku następnego. W maju ukaże się kontynuacja "Czarem i smokiem", czyli "Wojna balonowa". Jesienią zbiór opowiadań mieszających fantastykę z historią. Pracuję także nad powieścią czysto historyczną. Ma to być taka zawierucha w Królestwie Jerozolimskim. Dzieje zakonów rycerskich,pociągają go w sensie nie tylko poznawczym, ale i literackim.
Miłośnicy Monty Pythona czy Rowana Atkinsona, który jako Czarna Żmija pokazał, czym jest angielskie poczucie humoru, z pewnością nie będą zawiedzeni książkami Romualda Pawlaka. Miłej lektury.
Fragmenty z książek "Inne Okręty" i "Czarem i Smokiem"
Błażej Szydzisz / o2.pl
Komentarze |