Turystyka i Podróże Świat
Wys�ano dnia 26-09-2008 o godz. 12:50:35 przez sergio 1737
Wys�ano dnia 26-09-2008 o godz. 12:50:35 przez sergio 1737
Rosja ma wiele obliczy - jedne są lepsze, inne gorsze, ale żeby poznać je chociaż w małym stopniu nie wystarczy spędzić kilku dni w Moskwie lub Petersburgu. |
Prawdziwy klimat Rosji stanowią mniejsze miasta i miasteczka, dzięki którym można tak naprawdę nasycić się atmosferą wschodu.
Za cel obrałam sobie Aleksandrow i Jaroslawl. Miasta oddalone o około 5 godzin jazdy pociągiem od Moskwy.
W podróż wybieram się tzw. "elektićką", odpowiednikiem naszego pociągu osobowego. Zapewniam, że już ta przejażdżka jest sama w sobie ciekawym przeżyciem. Wokół siedzą ludzie rozmaitego pokroju. Można tu spotkać typy spod ciemnej gwiazdy, babcie w chustce na głowie i z kobiałką w ręce, jak też młodzież i wesołych panów na mniejszym lub większym rauszu...
W pierwszym momencie intrygują mnie nazwy mijanych stacji: Kilometr 120, Kilometr 130, 140, 150... itd. Ciekawe jak to jest mieszkać na 258 kilometrze?
Ciężko jest się nudzić w rosyjskim pociągu. Całą drogę przez wagon przechodzą tabuny ludzi w różnym wieku, handlujących czym się da. A asortyment mają bardzo szeroki. Oferują baloniki, długopisy z magnesem, które mogą służyć za wskaźnik i latarkę, ciepłe bułeczki i zimne piwo... Słowem, dla każdego coś miłego.
Zaciekawia mnie grupa młodych ludzi, sprawnie przemieszczająca się z jednego wagonu do drugiego. Okazuje się, że biegają z końca pociągu na początek uciekając sprawnie przed konduktorką, po czym w czasie postoju wysiadają na peron i sprintem wracają na koniec.
W końcu docieram do pierwszej miejscowości - przesiadka w Aleksandrowie w drodze do Jaroslawlia. Przeżywam tutaj szok cenowy. W odległości 2,5 godziny od Moskwy kupuję w kawiarni herbatę za 70 gr... W Aleksandrowie mieszka kilka tysięcy mieszkańców, a on sam to tak naprawdę kilka ulic. Największą atrakcją jest tutaj żeński klasztor zamknięty, którego część jest dostępna dla zwiedzających. Właśnie tam kieruję kroki. Nie chcą mnie wpuścić w spodniach i z gołą głową. Z tego względu muszę przywdziać na siebie raczej nie najnowszego kroju fartuszek imitujący spódnicę i czapkę. Podpytuję przykurczoną zakonnicę o historię zakonu. Okazuje się, że była tam kiedyś siedziba Iwana Groźnego. Na koniec dostaję w prezencie kubek "żywej" wody, dzięki której na pewno pozbędę się każdej dolegliwości...
W końcu docieram na dworzec i pędzę już prosto nad Wołgę - do Jarosławlia. Pod względem ilości mieszkańców Jarosłwl dorównuje Poznaniowi. Czuć tutaj w ludziach prawdziwą rosyjską duszę, pierwsi nawiązują rozmowę, zaciekawieni w jakim języku mówimy i skąd jesteśmy. Jestem zawiedziona stanem obiektów turystycznych. Wyglądają jakby wszyscy o nich zapomnieli i to bardzo różni Jarosławl od Moskwy. Zachwyca mnie natomiast oblodzona Wołga, którą na pewno będę pamiętać jeszcze długo.
Nie zapomnę też swoich pierwszych lodów zjedzonych właśnie tam na 15 stopniowym mrozie, co dla Rosjan nie jest niczym niezwykłym. Zimą lody jedzą tam wprost na ulicy, nie przejmując się chłodem, zarówno dorośli i dzieci.
Rosja bez wątpienia jest krajem kontrastów. Sądzę, że warto przyjrzeć im się bliżej, dając sobie na to sporo czasu i mnóstwo cierpliwości, bo tam życie toczy się swoim trybem... Mój pierwszy wyjazd tam zostanie dla mnie wspomnieniem, do którego zawsze powrócę z przyjemnością.
Tekst i zdjęcia: Anna Wójcik
Za cel obrałam sobie Aleksandrow i Jaroslawl. Miasta oddalone o około 5 godzin jazdy pociągiem od Moskwy.
W podróż wybieram się tzw. "elektićką", odpowiednikiem naszego pociągu osobowego. Zapewniam, że już ta przejażdżka jest sama w sobie ciekawym przeżyciem. Wokół siedzą ludzie rozmaitego pokroju. Można tu spotkać typy spod ciemnej gwiazdy, babcie w chustce na głowie i z kobiałką w ręce, jak też młodzież i wesołych panów na mniejszym lub większym rauszu...
W pierwszym momencie intrygują mnie nazwy mijanych stacji: Kilometr 120, Kilometr 130, 140, 150... itd. Ciekawe jak to jest mieszkać na 258 kilometrze?
Ciężko jest się nudzić w rosyjskim pociągu. Całą drogę przez wagon przechodzą tabuny ludzi w różnym wieku, handlujących czym się da. A asortyment mają bardzo szeroki. Oferują baloniki, długopisy z magnesem, które mogą służyć za wskaźnik i latarkę, ciepłe bułeczki i zimne piwo... Słowem, dla każdego coś miłego.
Zaciekawia mnie grupa młodych ludzi, sprawnie przemieszczająca się z jednego wagonu do drugiego. Okazuje się, że biegają z końca pociągu na początek uciekając sprawnie przed konduktorką, po czym w czasie postoju wysiadają na peron i sprintem wracają na koniec.
W końcu docieram do pierwszej miejscowości - przesiadka w Aleksandrowie w drodze do Jaroslawlia. Przeżywam tutaj szok cenowy. W odległości 2,5 godziny od Moskwy kupuję w kawiarni herbatę za 70 gr... W Aleksandrowie mieszka kilka tysięcy mieszkańców, a on sam to tak naprawdę kilka ulic. Największą atrakcją jest tutaj żeński klasztor zamknięty, którego część jest dostępna dla zwiedzających. Właśnie tam kieruję kroki. Nie chcą mnie wpuścić w spodniach i z gołą głową. Z tego względu muszę przywdziać na siebie raczej nie najnowszego kroju fartuszek imitujący spódnicę i czapkę. Podpytuję przykurczoną zakonnicę o historię zakonu. Okazuje się, że była tam kiedyś siedziba Iwana Groźnego. Na koniec dostaję w prezencie kubek "żywej" wody, dzięki której na pewno pozbędę się każdej dolegliwości...
W końcu docieram na dworzec i pędzę już prosto nad Wołgę - do Jarosławlia. Pod względem ilości mieszkańców Jarosłwl dorównuje Poznaniowi. Czuć tutaj w ludziach prawdziwą rosyjską duszę, pierwsi nawiązują rozmowę, zaciekawieni w jakim języku mówimy i skąd jesteśmy. Jestem zawiedziona stanem obiektów turystycznych. Wyglądają jakby wszyscy o nich zapomnieli i to bardzo różni Jarosławl od Moskwy. Zachwyca mnie natomiast oblodzona Wołga, którą na pewno będę pamiętać jeszcze długo.
Nie zapomnę też swoich pierwszych lodów zjedzonych właśnie tam na 15 stopniowym mrozie, co dla Rosjan nie jest niczym niezwykłym. Zimą lody jedzą tam wprost na ulicy, nie przejmując się chłodem, zarówno dorośli i dzieci.
Rosja bez wątpienia jest krajem kontrastów. Sądzę, że warto przyjrzeć im się bliżej, dając sobie na to sporo czasu i mnóstwo cierpliwości, bo tam życie toczy się swoim trybem... Mój pierwszy wyjazd tam zostanie dla mnie wspomnieniem, do którego zawsze powrócę z przyjemnością.
Tekst i zdjęcia: Anna Wójcik
Komentarze |