Kultura Rozmowy
Wys�ano dnia 05-08-2007 o godz. 23:11:07 przez sergiusz 8470
Wys�ano dnia 05-08-2007 o godz. 23:11:07 przez sergiusz 8470
z dyrektorem Wydziału Kultury, Turystyki i Promocji Miasta, Krzysztofem Tworogowskim rozmawiała Justyna Giemza. |
Jest Pan na stanowisku dyrektora Wydziału Kultury, Turystyki i Promocji Miasta w kieleckim Urzędzie Miejskim dość krótko, bo od lutego. Czy zdążył się już Pan zaaklimatyzować?
- Może sprostuję: od 2 kwietnia jestem na stanowisku, a Wydział działa od lutego. W Urzędzie Miejskim obowiązują takie procedury, iż nowy pracownik otrzymuje umowę na czas próbny. Mnie on się jeszcze nie skończył. Rozpoczynając pracę zastałem pewne struktury, nie tworzyłem składu personalnego tego Wydziału. Przez te kilka miesięcy poznałem już załogę, oczywiście są pewne braki personalne, ale to już niebawem się rozwiąże, ponieważ rozpisaliśmy konkursy na stanowiska urzędnicze w referatach. Myślę, że się zaaklimatyzowałem.
Ma Pan już jakąś wizję na funkcjonowanie tego Wydziału?
- Startując w konkursie na dyrektora musiałem mieć jakąś wizję. Działalność tej jednostki obejmuje kilka dziedzin: kultury, turystyki i promocji. Te obszary zazębiają się, ale kultura ma miejsce pierwsze. Samorząd terytorialny jest organizatorem kultury, działamy na mocy prawa, jesteśmy przedstawicielami władz centralnych. Ten wydział organizuje, nadzoruje, opiekuje się kulturą i dziedzictwem narodowym miasta Kielce.
Czy ma Pan więc wizję rozwoju kultury w Kielcach?
- Rzecz w tym, że kulturę się tworzy. Są twórcy, organizatorzy i instytucje kultury, które zostały powołane, by ją tworzyć. Zawsze interesowało mnie organizowanie czegoś cyklicznego, osobiście nie interesują mnie zbytnio imprezy w postaci "muszek - jednodniówek". Owszem, doskonale wiem, że takie imprezy mogą zwabić do Kielc potencjalnych odbiorców nawet z całej Polski. Zatrudniając znanych artystów, wykładając na ten cel spore fundusze, robiąc agresywną kampanię reklamową, możemy spowodować tzw. "najazd Hunów". Ale czy to będzie działanie skutkujące promowaniem miasta i rozwijaniem jego koniunktury? Nie jestem co do tego do końca przekonany. Według mnie rozwój kultury, turystyki i promocji to proces długofalowy. Te działania muszą mieć charakter wielowarstwowy, cykliczny. Bo to, co jednorazowe, szybko nam ucieka z pamięci. Aby coś zaistniało w naszej świadomości i na rynku kultury polskiej, musi mieć odpowiednią rangę oraz powtarzalność.
Co Pan rozumie przez rozwój kultury?
- Przez 7 lat byłem dyrektorem Chmielnickiego Centrum Kultury, teraz jestem urzędnikiem. Jest to zupełnie inny charakter pracy. Jako dyrektor Centrum nie byłem zachwycony, kiedy urzędnicy wtrącali się w to, co chciałem robić. Teraz - jako urzędnik - nie mam najmniejszych zamiarów wtrącać się do tego, co zamierzają robić dyrektorzy instytucji kultury. Jeśli tylko będę mógł - chcę pomagać, współuczestniczyć, ale nie narzucać. Każda instytucja ma swoich szefów, plany, projekty, które chce realizować. Urząd ma nie tylko nadzorować ich działalność pod względem np. finansowym, ale przede wszystkim pomagać. Nie chcę narzucać swojej woli, swych pomysłów poszczególnym instytucjom. Możemy tylko o tym rozmawiać, bo jeśli udałoby się zrealizować jakiś mój pomysł, to byłbym bardzo zadowolony. Czy mam takie projekty? Tak, mam. Doskonale wiemy, jak Kielce są postrzegane nie tylko w Polsce. Są to bardzo złożone problemy. Wróćmy na chwilę do Chmielnika - władze samorządowe na czele z burmistrzem Jarosławem Zatorskim, Chmielnickie Centrum Kultury oraz Chmielnickie Stowarzyszenie Kulturalne organizują już "V Spotkania z kulturą żydowską". Takie małe miasto promuje się przez tą imprezę, przyjeżdża tam tysiące ludzi, coraz więcej turystów z całego świata, w tym roku nawet telewizja publiczna z Izraela (proszę sobie wyobrazić, że do Krakowa dopiero na bieżący Festiwal Kultury Żydowskiej przyjeżdża na trzy dni ekipa tej telewizji). Do Chmielnika przyjechały także redaktorki publicznego radia z Niemiec (Katarzyna Weintraub oraz Erica Fischer), które robią duży reportaż pn. "Inna Polska" dla największych niemieckich stacji radiowych. Wcześniej te panie spotkały się także z prezydentem Wojciechem Lubawskim, który opowiedział im o Kielcach i działaniach miasta oraz różnych instytucji wokół tematyki żydowskiej. A czy Kielce mają coś charakterystycznego i rozpoznawalnego, jeśli chodzi o kulturę? Mówi się często o festiwalu harcerskim. Myślę, że potrzeba zmian w podejściu do organizowania tego typu imprez. Faktem jest, że istnieje wielu odbiorców takich festiwali, ale czy formuła jest na tyle świeża, by dzisiejszy widz mógł to "konsumować"? Warto przyjrzeć się temu, co już zostało dokonane i co możemy w tym celu jeszcze zrobić.
Ostatnio rozmawiałem z prezydentem Lubawskim na temat modernizacji i remontu amfiteatru na Kadzielni. Istnieje piękny projekt, który jeśli zostanie zrealizowany, to Kielce będą mieć świetną wizytówkę i miejsce, gdzie będzie można robić imprezy artystyczne o znaczeniu - z pewnością - ogólnopolskim. Są na to realne szanse, dlatego trzymam kciuki, by nam wszystkim się udało.
Uważa Pan, że w Kielcach instytucje kulturalne dobrze działają? Że są przygotowane na to, by prowadzić takie długofalowe, ważne projekty kulturalne?
- Wiemy, że wiele osób, które organizują duże festiwale to pasjonaci. Aby zorganizować imprezę międzynarodową potrzebny jest ogrom pracy całorocznej. Czy w Kielcach są takie osoby? Państwo (redakcja www.wici.info - przyp. red.) wiecie chyba lepiej, bo ja dopiero poznaję to środowisko. A jeśli chodzi o instytucje… zauważyłem, że zmienił się charakter pracy Kieleckiego Centrum Kultury. Do pewnego czasu była to instytucja skostniała. Pani dyrektor Magdalena Kusztal zmieniła to - KCK stał się najważniejszą, prężnie działającą instytucją kultury w naszym mieście. Nie umniejszam tu działań pana Ryszarda Pomorskiego z DŚT - Pałac im. T. Zielińskiego, gdzie dzieją się rzeczy mniejszego kalibru, bo są takie, a nie inne możliwości lokalowe. Tam znajdują miejsce projekty bardzo interesujące. Dużo sobie obiecywałem po Bazie Zbożowej. Zawsze interesowały mnie działania niszowe, a Baza powstała głównie po to, by skupić właśnie taką działalność. Wiem, że były tam jakieś problemy, ale myślę, że wszystko będzie OK. Jestem pewien, że Kielce, instytucje kultury mają odpowiedni potencjał, aby prowadzić długofalowe, interesujące projekty kulturalne.
A zna Pan realia działalności Bazy? To, że formalnie jest to ośrodek MOPR-u, który narzuca pewne ograniczenia?
- Tak, wiem. Zawsze jest tak, że ten, kto daje pieniądze - wymaga i stąd pewne ograniczenia. Może byłoby lepiej, gdyby Baza finansowana była przez Wydział Kultury? Nie wiem. Na pewno będziemy jeszcze o tym w Urzędzie Miejskim rozmawiać.
A Pan jakie lubi imprezy?
- Osobiście lubię imprezy nawet dla 50 osób. Na przykład w Chmielniku organizowałem Zaduszki Jazzowe, których nigdy wcześniej tam nie było. Przyjeżdżali znani artyści i nie liczyłem na tłumy, ale - proszę sobie wyobrazić - przyjeżdżali ludzie z pobliskich miejscowości, także z Kielc, aby posłuchać dobrego koncertu.
Przed naszym Wydziałem stoi wiele zadań. Na amerykańskich monetach i banknotach widnieje napis "E pluribus unum", czyli "W wielości jedno". W wielości działań różnych instytucji samorządowych i instytucji kultury. Ja często powtarzam w rozmowach tą sentencję, bo jedno, to Kielce i ich dobro. Kielce nie istnieją tylko i wyłącznie dla Kielc. Nie możemy się zamykać, jeśli chodzi o region, województwo, Polskę. Aby zaistnieć na szeroką skalę, musimy podejmować działania w wymiarze międzynarodowym. Mamy wiele miast partnerskich, nie tylko w Europie. Trzeba wykorzystać te kontakty. Mam nadzieję, że nowy Wydział będzie nie tylko nadzorował, ale także inspirował.
Myśli Pan, że Wydział Kultury, Turystyki i Promocji jest w stanie odegrać rolę w zatrzymaniu ludzi, którzy wyjeżdżają za granicę?
- Podstawową sprawa są perspektywy pozostania w tym mieście i pracy w nim. Perspektywy godnego życia. Jeśli ktoś nie ma pieniędzy na chleb, nie sądzę, aby myślał tylko o wydarzeniach kulturalnych. Problem bezrobocia dotyka szerokiej rzeszy obywateli, ale jest to problem nie tylko władz miasta, ale przede wszystkim władz centralnych, które kształtują politykę społeczną naszego państwa, a co za tym idzie - naszego regionu i jego stolicy. Tak więc - aby zaspokoić potrzeby duchowe, musimy najpierw zadbać o nasze ciało. Mam nadzieję, że proporcje uczestnictwa społecznego w kulturze będą się zmieniać z każdym dniem na lepsze.
Życzę powodzenia i bardzo dziękuję za rozmowę.
- Może sprostuję: od 2 kwietnia jestem na stanowisku, a Wydział działa od lutego. W Urzędzie Miejskim obowiązują takie procedury, iż nowy pracownik otrzymuje umowę na czas próbny. Mnie on się jeszcze nie skończył. Rozpoczynając pracę zastałem pewne struktury, nie tworzyłem składu personalnego tego Wydziału. Przez te kilka miesięcy poznałem już załogę, oczywiście są pewne braki personalne, ale to już niebawem się rozwiąże, ponieważ rozpisaliśmy konkursy na stanowiska urzędnicze w referatach. Myślę, że się zaaklimatyzowałem.
Ma Pan już jakąś wizję na funkcjonowanie tego Wydziału?
- Startując w konkursie na dyrektora musiałem mieć jakąś wizję. Działalność tej jednostki obejmuje kilka dziedzin: kultury, turystyki i promocji. Te obszary zazębiają się, ale kultura ma miejsce pierwsze. Samorząd terytorialny jest organizatorem kultury, działamy na mocy prawa, jesteśmy przedstawicielami władz centralnych. Ten wydział organizuje, nadzoruje, opiekuje się kulturą i dziedzictwem narodowym miasta Kielce.
Czy ma Pan więc wizję rozwoju kultury w Kielcach?
- Rzecz w tym, że kulturę się tworzy. Są twórcy, organizatorzy i instytucje kultury, które zostały powołane, by ją tworzyć. Zawsze interesowało mnie organizowanie czegoś cyklicznego, osobiście nie interesują mnie zbytnio imprezy w postaci "muszek - jednodniówek". Owszem, doskonale wiem, że takie imprezy mogą zwabić do Kielc potencjalnych odbiorców nawet z całej Polski. Zatrudniając znanych artystów, wykładając na ten cel spore fundusze, robiąc agresywną kampanię reklamową, możemy spowodować tzw. "najazd Hunów". Ale czy to będzie działanie skutkujące promowaniem miasta i rozwijaniem jego koniunktury? Nie jestem co do tego do końca przekonany. Według mnie rozwój kultury, turystyki i promocji to proces długofalowy. Te działania muszą mieć charakter wielowarstwowy, cykliczny. Bo to, co jednorazowe, szybko nam ucieka z pamięci. Aby coś zaistniało w naszej świadomości i na rynku kultury polskiej, musi mieć odpowiednią rangę oraz powtarzalność.
Co Pan rozumie przez rozwój kultury?
- Przez 7 lat byłem dyrektorem Chmielnickiego Centrum Kultury, teraz jestem urzędnikiem. Jest to zupełnie inny charakter pracy. Jako dyrektor Centrum nie byłem zachwycony, kiedy urzędnicy wtrącali się w to, co chciałem robić. Teraz - jako urzędnik - nie mam najmniejszych zamiarów wtrącać się do tego, co zamierzają robić dyrektorzy instytucji kultury. Jeśli tylko będę mógł - chcę pomagać, współuczestniczyć, ale nie narzucać. Każda instytucja ma swoich szefów, plany, projekty, które chce realizować. Urząd ma nie tylko nadzorować ich działalność pod względem np. finansowym, ale przede wszystkim pomagać. Nie chcę narzucać swojej woli, swych pomysłów poszczególnym instytucjom. Możemy tylko o tym rozmawiać, bo jeśli udałoby się zrealizować jakiś mój pomysł, to byłbym bardzo zadowolony. Czy mam takie projekty? Tak, mam. Doskonale wiemy, jak Kielce są postrzegane nie tylko w Polsce. Są to bardzo złożone problemy. Wróćmy na chwilę do Chmielnika - władze samorządowe na czele z burmistrzem Jarosławem Zatorskim, Chmielnickie Centrum Kultury oraz Chmielnickie Stowarzyszenie Kulturalne organizują już "V Spotkania z kulturą żydowską". Takie małe miasto promuje się przez tą imprezę, przyjeżdża tam tysiące ludzi, coraz więcej turystów z całego świata, w tym roku nawet telewizja publiczna z Izraela (proszę sobie wyobrazić, że do Krakowa dopiero na bieżący Festiwal Kultury Żydowskiej przyjeżdża na trzy dni ekipa tej telewizji). Do Chmielnika przyjechały także redaktorki publicznego radia z Niemiec (Katarzyna Weintraub oraz Erica Fischer), które robią duży reportaż pn. "Inna Polska" dla największych niemieckich stacji radiowych. Wcześniej te panie spotkały się także z prezydentem Wojciechem Lubawskim, który opowiedział im o Kielcach i działaniach miasta oraz różnych instytucji wokół tematyki żydowskiej. A czy Kielce mają coś charakterystycznego i rozpoznawalnego, jeśli chodzi o kulturę? Mówi się często o festiwalu harcerskim. Myślę, że potrzeba zmian w podejściu do organizowania tego typu imprez. Faktem jest, że istnieje wielu odbiorców takich festiwali, ale czy formuła jest na tyle świeża, by dzisiejszy widz mógł to "konsumować"? Warto przyjrzeć się temu, co już zostało dokonane i co możemy w tym celu jeszcze zrobić.
Ostatnio rozmawiałem z prezydentem Lubawskim na temat modernizacji i remontu amfiteatru na Kadzielni. Istnieje piękny projekt, który jeśli zostanie zrealizowany, to Kielce będą mieć świetną wizytówkę i miejsce, gdzie będzie można robić imprezy artystyczne o znaczeniu - z pewnością - ogólnopolskim. Są na to realne szanse, dlatego trzymam kciuki, by nam wszystkim się udało.
Uważa Pan, że w Kielcach instytucje kulturalne dobrze działają? Że są przygotowane na to, by prowadzić takie długofalowe, ważne projekty kulturalne?
- Wiemy, że wiele osób, które organizują duże festiwale to pasjonaci. Aby zorganizować imprezę międzynarodową potrzebny jest ogrom pracy całorocznej. Czy w Kielcach są takie osoby? Państwo (redakcja www.wici.info - przyp. red.) wiecie chyba lepiej, bo ja dopiero poznaję to środowisko. A jeśli chodzi o instytucje… zauważyłem, że zmienił się charakter pracy Kieleckiego Centrum Kultury. Do pewnego czasu była to instytucja skostniała. Pani dyrektor Magdalena Kusztal zmieniła to - KCK stał się najważniejszą, prężnie działającą instytucją kultury w naszym mieście. Nie umniejszam tu działań pana Ryszarda Pomorskiego z DŚT - Pałac im. T. Zielińskiego, gdzie dzieją się rzeczy mniejszego kalibru, bo są takie, a nie inne możliwości lokalowe. Tam znajdują miejsce projekty bardzo interesujące. Dużo sobie obiecywałem po Bazie Zbożowej. Zawsze interesowały mnie działania niszowe, a Baza powstała głównie po to, by skupić właśnie taką działalność. Wiem, że były tam jakieś problemy, ale myślę, że wszystko będzie OK. Jestem pewien, że Kielce, instytucje kultury mają odpowiedni potencjał, aby prowadzić długofalowe, interesujące projekty kulturalne.
A zna Pan realia działalności Bazy? To, że formalnie jest to ośrodek MOPR-u, który narzuca pewne ograniczenia?
- Tak, wiem. Zawsze jest tak, że ten, kto daje pieniądze - wymaga i stąd pewne ograniczenia. Może byłoby lepiej, gdyby Baza finansowana była przez Wydział Kultury? Nie wiem. Na pewno będziemy jeszcze o tym w Urzędzie Miejskim rozmawiać.
A Pan jakie lubi imprezy?
- Osobiście lubię imprezy nawet dla 50 osób. Na przykład w Chmielniku organizowałem Zaduszki Jazzowe, których nigdy wcześniej tam nie było. Przyjeżdżali znani artyści i nie liczyłem na tłumy, ale - proszę sobie wyobrazić - przyjeżdżali ludzie z pobliskich miejscowości, także z Kielc, aby posłuchać dobrego koncertu.
Przed naszym Wydziałem stoi wiele zadań. Na amerykańskich monetach i banknotach widnieje napis "E pluribus unum", czyli "W wielości jedno". W wielości działań różnych instytucji samorządowych i instytucji kultury. Ja często powtarzam w rozmowach tą sentencję, bo jedno, to Kielce i ich dobro. Kielce nie istnieją tylko i wyłącznie dla Kielc. Nie możemy się zamykać, jeśli chodzi o region, województwo, Polskę. Aby zaistnieć na szeroką skalę, musimy podejmować działania w wymiarze międzynarodowym. Mamy wiele miast partnerskich, nie tylko w Europie. Trzeba wykorzystać te kontakty. Mam nadzieję, że nowy Wydział będzie nie tylko nadzorował, ale także inspirował.
Myśli Pan, że Wydział Kultury, Turystyki i Promocji jest w stanie odegrać rolę w zatrzymaniu ludzi, którzy wyjeżdżają za granicę?
- Podstawową sprawa są perspektywy pozostania w tym mieście i pracy w nim. Perspektywy godnego życia. Jeśli ktoś nie ma pieniędzy na chleb, nie sądzę, aby myślał tylko o wydarzeniach kulturalnych. Problem bezrobocia dotyka szerokiej rzeszy obywateli, ale jest to problem nie tylko władz miasta, ale przede wszystkim władz centralnych, które kształtują politykę społeczną naszego państwa, a co za tym idzie - naszego regionu i jego stolicy. Tak więc - aby zaspokoić potrzeby duchowe, musimy najpierw zadbać o nasze ciało. Mam nadzieję, że proporcje uczestnictwa społecznego w kulturze będą się zmieniać z każdym dniem na lepsze.
Życzę powodzenia i bardzo dziękuję za rozmowę.
Komentarze |