Sport i Rekreacja
Wys�ano dnia 26-06-2005 o godz. 15:00:00 przez pala2 902
Wys�ano dnia 26-06-2005 o godz. 15:00:00 przez pala2 902
Trzy lata temu trzecioligowa kielecka Korona stała na skraju bankructwa. Dziś na przedmieściach miasta rośnie dla niej najnowocześniejszy stadion w Polsce, a klub awansował do ekstraklasy. I ma dłuższą nazwę. Kolporter Korona Kielce. |
Jest najbogatszym ?scyzorykiem?, jak mówią w Kielcach. Ma 42 lata, chodzi w skórze i dżinsach oraz jeździ superszybkim motorem BMW 1200. Na mecze swojej drużyny przyjeżdża porsche 911 turbo lub przylatuje prywatnym helikopterem. Karierę zaczynał 15 lat temu, kiedy sam grał w ataku czwartoligowego AZS Kielce. Ale nie była to kariera sportowa. Uparł się, że przełamie monopol Ruchu na dystrybucję prasy. Przez lata wysłużonym oplem kadetem swojego ojca rozwoził prasę po kieleckich kioskach. Dziś jego firma jest największym prywatnym graczem na rynku, co miesiąc sprzedaje 20 mln gazet. A Krzysztof Klicki trafił do czołówki najbogatszych Polaków i zaczyna nową karierę. Tym razem w sporcie. Właśnie został najmłodszym właścicielem klubu w pierwszej lidze ? Kolportera Korony Kielce.
Grupa kapitałowa Kolportera skupia kilkanaście spółek zatrudniających ponad 2,5 tys. ludzi. Miłośników futbolu pracuje w niej tylu, że dwa razy w roku odbywają się mistrzostwa firmy. Klicki jest prezesem, właścicielem holdingu i czołowym napastnikiem drużyny zarządu. Razem z kolegami z zespołu trzy lata temu podjął strategiczną decyzję, że to właśnie futbol będzie głównym elementem budowania marki holdingu Kolporter SA. - Wcześniej przez siedem lat uczyliśmy się sportowego marketingu, sponsorując drużynę piłkarek ręcznych - mówi Wiesław Tkaczuk, 38-letni współpracownik Klickiego od 15 lat. Razem grali w AZS i razem rozwozili paczki z gazetami. Dziś Tkaczuk jest prezesem kieleckiej Korony.
O tym, że inwestycje w piłkę nożną to znakomita strategia, przekonał wszystkich ostatecznie rosyjski miliarder Roman Abramowicz, ulubiony bohater światowej (nie tylko sportowej) prasy, odkąd zainwestował w brytyjską Chelsea Londyn. Warunek: żeby kampania była udana, to wielkie pieniądze muszą przyjść do futbolu, a nie odwrotnie. - W Polsce do niedawna w piłkę inwestowali biznesmeni upatrujący w tym okazji do szybkiego zarobku, tacy jak Sabri Bekdas w Szczecinie - mówi Grzegorz Kalinowski, futbolowy ekspert TVN 24. - A gdy nic wychodziło, zostawiali drużyny bez prądu i ciepłej wody, za to z długami. Teraz na rynek wchodzą ludzie o silnej pozycji w interesach, dla których klub jest perłą w koronie. Umocnieniem marki, a nie okazją do szybkiego zarobku - ocenia Kalinowski. - Jesteśmy jedną z najszybciej rozwijających się firm i chcemy, żeby kojarzono nas z futbolem - przyznaje Klicki.
To oczywiste, że klub, który ma być marką biznesu, nie może tonąć w długach ani wyczekiwać lepszych czasów gdzieś na końcu tabeli. Musi odnosić sukcesy. I zwykle odnosi. W Polsce jednym z najbardziej znanych przedstawicieli tego stylu był Bogusław Cupiał. Właściciel myślenickiej Tele-Foniki w siedem lat zainwestował w Wiśle Kraków grubo ponad 100 mln zł i pięć razy zdobył z nią mistrzostwo Polski. Oprócz Cupiała klubową czołówkę ligi polskiej tworzą dziś kolejni kibice z listy najbogatszych Polaków. Wicemistrzem Polski jest Groclin-Dyskobolia Zbigniewa Drzymały (Inter Groclin, tapicerka samochodowa), który inwestuje w klub od 12 lat. Trzecie miejsce zajmuje Legia, którą w zeszłym roku kupił koncern medialny ITI. Dalej jest Wisła Płock (PKN Orlen) i największa niespodzianka ostatniego sezonu Cracovia. Trzecioligowy klub przejęła dynamiczna firma nowych technologii ComArch. Zaraz potem Cracovia przeskoczyła dwie ligi i od razu ulokowała się w czołówce ekstraklasy. W tym roku do pierwszoligowców dołączy także Ryszard Krauze, sponsor Arki Gdynia i koszykarzy Prokomu-Trefl Sopot. A na głębokiej kieleckiej prowincji producent samochodowych owiewek Henryk Konieczny buduje drużynę Heko Czermno, która w błyskotliwym stylu awansowała właśnie do drugiej ligi.
Razem z nową falą przedsiębiorców w pierwszoligowej piłce pojawiły się także nowe reguły. Można powiedzieć, że będzie to już zupełnie inna liga. Po pierwsze, zmieniła się jej nazwa na Idea-Ekstraklasa, dzięki czemu operator komórkowy Idea w trzy i pół roku przekaże klubom prawie 32 mln zł. Po drugie i ważniejsze, pojawią się zmiany wywalczone przez właścicieli klubów, którzy domagali się większego wpływu na rozgrywki, a zwłaszcza na podział pieniędzy, które Canal+ płacił za prawa do transmisji spotkań. A nie jest tego mało: przez najbliższe trzy łata polskie kluby mają dostać 160 mln zł. Dotąd o podziale tych pieniędzy decydował wyłącznie PZPN, przeciwko czemu właściciele czterech najbogatszych klubów (Wisła, Legia, Amica i Groclin) buntowali się już od dawna. I postawili na swoim: w ubiegłym tygodniu powstała spółka Ekstraklasa SA. Ma ona podejmować najważniejsze decyzje dotyczące sprzedaży praw telewizyjnych i marketingowych.
W podejmowaniu tych decyzji będzie uczestniczyć Krzysztof Klicki. To dzięki niemu pierwszy raz w historii Korona Kielce znalazła się w ekstraklasie, i to w rekordowym tempie. Trzy lata temu trzecioligowy klub stał na skraju bankructwa. Właściwie już miał ogłaszać upadłość, kiedy pod miejski ratusz podjechał motocyklem Klicki. - Umówił się z miastem, że spłaca długi Korony i ratuje klub, pod warunkiem że natychmiast odchodzą z niego wszyscy starzy działacze - opowiada Tkaczuk. W zawartym z władzami miasta porozumieniu obie strony podjęły pewne zobowiązania: Klicki doprowadzi Koronę do pierwszej ligi, a władze miasta sfinansują budowę stadionu. I obie strony słowa dotrzymały.
Awans już jest, a praca na budowie idzie pełną parą. Stadion, którego budowa będzie kosztować miasto około 40 mln zł, ma nawet nieoficjalną nazwę: Kielecka Maracana. Będzie najnowocześniejszy w kraju: dwukondygnacyjne, zadaszone trybuny z 16 tys. miejsc, podgrzewana płyta, nowoczesne zaplecze dla kibiców, monitoring telewizyjny, dwa boiska treningowe (w tym jedno ze sztuczną nawierzchnią) i certyfikat Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA). Pierwsze buldożery wjechały na plac budowy w listopadzie zeszłego roku, trybuny już są gotowe, a oficjalne otwarcie zaplanowano na pierwszy mecz Korony w rundzie wiosennej przyszłego roku.
Najtwardszym orzechem do zgryzienia okazało się dla Klickiego ułożenie sobie stosunków z kibicami. - To my! To my! Scyzory!!! - krzyczy na każdym meczu kilka tysięcy kieleckich gardeł. Już na początku wydali Klickiemu wojnę. I nic dziwnego, skoro chciał zrezygnować z nazwy ?Korona? i zamienić ją na ?Kolporter?. ?Scyzory? ubliżały mu więc na meczach ile wlezie. Wszyscy spodziewali się, że Klicki wyjdzie obrażony, ale on zaprosił kibiców na spotkanie. Nie chciał wojny, opowiedział o swoich planach - mówi Kuba, zakapturzony 18-latek, jeden z kieleckich ?ultrasów?, najbardziej zagorzałych kibiców klubu. ? Stanęło na ?Kolporter Korona Kielce?, przybiliśmy sobie piątki i od tamtego czasu na trybunach jest szacuneczek. Klub sponsoruje nam nawet wyjazdy na mecze.
Pojawiły się też kłopoty ze szkoleniowcami. Jeszcze niedawno Koronę trenował były gracz Legii Dariusz Wdowczyk. Wyciągnął zespół z trzeciej ligi, z Klickim grywał w tenisa. Jednak ostatniej zimy dostał ofertę z Legii i zerwał umowę z tenisowym partnerem. Koronę przejął 43-letni Ryszard Wieczorek z pierwszoligowej Odry Wodzisław. - Pasuje do polityki klubu - mówi Tkaczuk. - Stawia na młodych, ambitnych zawodników, ?głodnych piłki?. I pracowitych, takich, którzy nie myślą tylko o pieniądzach.
Premie w Kolporterze Koronie nie są zawrotne, zwłaszcza gdy gra nie idzie. Za zwycięstwa zawodnicy dostają tylko część pieniędzy, resztę dopiero po zajęciu konkretnego miejsca w końcowej tabeli. Za remisy na własnym stadionie nie ma ani grosza.
- Nie przewidujemy w budżecie gwiazdorskich pensji - dodaje Tkaczuk. Jednak po roku batalii o ekstraklasę w zespole jest już co najmniej jedna gwiazda. 28-letni Grzegorz Piechna strzałem w ostatnim meczu zdobył koronę króla strzelców drugiej ligi. Klub wiąże z nim wielkie nadzieje. - Nie myślimy tylko o utrzymaniu w ekstraklasie. Będziemy walczyć o miejsce w czołówce i znajdą się na to pieniądze - deklaruje Tkaczuk. A Klicki jest przekonany, że jego zespół już za miesiąc, gdy wystartuje liga, zacznie robić zamieszanie na boiskach, a on będzie miał okazje do świętowania.
Awans do ekstraklasy fetował z fanami w centrum Kielc do pierwszej w nocy. O siódmej rano był już w swoim biurze, żeby nakarmić ryby w akwarium. A raczej w zbudowanym tam wielkim szklanym basenie, gdzie do niedawna, pływał rekin. Właściwie trzy rekiny kolejno, bo szybko zdychały w warunkach biurowego stresu. Jeden zakleszczył się w sztucznych rafach i w całej firmie nie było odważnego, żeby go wyciągnąć. - W końcu prezes przerzucił się na mniejsze rybki - ujawnia Tkaczuk. W przededniu awansu do ekstraklasy wpuścił do swojego gigantycznego akwarium wiadro piranii.
Wisła Kraków
Imperium
Zakup klubu miał wzmocnić markę Tele-Foniki, ale posłużył przede wszystkim realizacji wielkich ambicji właściciela Bogusława Cupiała.
W 1997 roku broniącą się przed spadkiem z pierwszej ligi Wisłę Kraków kupił Bogusław Cupiał i jego dwóch wspólników: Stanisław Ziętek i Zbigniew Urban. Traktowali tę inwestycję jako umacnianie marki należącej do nich Tele-Foniki, producenta kabli i światłowodów. Polityka marketingowa Cupiała szybko zaczęła budzić zdziwienie partnerów. Zarzucali mu, że kieruje się bardziej ambicjami niż zdrowym rozsądkiem i szasta pieniędzmi. Cupiał w końcu odkupił udziały wspólników. Od początku stosował ?imperialną? politykę: windując ceny, ściągał do Krakowa najlepszych piłkarzy, kontraktował sparingpartnerów z europejskiej czołówki. Nie pomogło to jednak w awansie do Ligi Mistrzów, który przynosi gigantyczne pieniądze z reklam i transmisji telewizyjnych - minimum kilka milionów euro, czyli tyle, ile wynosi roczny budżet Wisły. Z myślą o LM Cupiał inwestował w klub z takim rozmachem. Ale do czasu. W grudniu 2004 roku ogłosił, że chce sprzedać Wisłę. Do dziś nie znalazł się nikt chętny, więc Cupiał inwestuje nadal, choć już nie z takim rozmachem. Budżet, dotąd najwyższy w lidze, w najbliższym sezonie ma być podobno zmniejszony z 32 do 20 mln zł.
GROCLIN DYSKOBOLIA GRODZISK WIELKOPOLSKI
Pęd do reform
Zbigniewowi Drzymale udała się rzecz w polskim futbolu niewiarygodna: klub, którego jest właścicielem, przynosi zyski.
Właściciel firmy Inter Groclin z Grodziska Wielkopolskiego zainwestował w 1993 roku w miejscowy klub Dyskobolia pierwsze kilka milionów złotych. W kolejnych latach budżet Groclinu-Dyskobolii urósł do ponad 20 mln i zwiększa się co rok. Klub awansował do trzeciej i drugiej ligi, w końcu do ekstraklasy i dwukrotnie zdobywał wicemistrzostwo kraju. Dzięki Pucharowi UEFA piłkarzy z napisem Inter Groclin na koszulkach pokazywały zagraniczne telewizje. A to przynosi efekty. W 2003 roku zysk netto Inter Groclinu wzrósł o 17 proc. Zarabia też klub: zysk netto w ubiegłym roku wyniósł 8 mln zł. Drzymała nie chce budować zespołu gwiazd, skupił się na wyszukiwaniu i szlifowaniu talentów. A kluczem do sukcesu finansowego okazała się zasada: tanio kupić, drożej sprzedać. Drzymała chciał zrobić kolejny krok i zreformować cały polski sport. Zaproponował rządowi system ulg podatkowych mających wspomagać budowę obiektów i szkolenie młodzieży. Projekt trafił do kosza, co zainteresowany określił jako swoją największą sportową porażkę.
Legia Warszawa
Klub w holdingu
Legia Warszawa ma być tak samo ważnym elementem holdingu ITI jak TVN, Onet czy sieć Multikino.
W maju ubiegłego roku koncern medialny ITI za 750 tys. dol. kupił 80 proc. udziałów w klubie. Był to element strategii holdingu: w tym samym czasie TVN wchodził na rynek transmisji sportowych. Zakup Legii miał podnieść prestiż TVN i ITI na rynku. Najpierw jednak nowy właściciel musiał zapłacić długi Legii (19 mln zł). Nowe władze wprowadziły politykę zaciskania pasa, rozsądnych inwestycji i zasadniczych zmian w źle zarządzanym klubie. Legia - wzorem potęg europejskiej piłki - ma zarabiać na wszystkim, od transmisji telewizyjnych po sprzedaż gadżetów w czasie meczów. W najbliższym sezonie z budżetem przekraczającym 25 mln zł ma być najbogatszym polskim klubem.
CRACOVIA
Potrzebne zamieszanie
Janusz Filipiak nie myśli jeszcze o zarabianiu na piłce. Chce, by dzięki Cracovii było głośno o nim i jego firmie ComArch.
W 2002 roku wlekącą się w trzecioligowym ogonie Cracovię kupił prof. Janusz Filipiak, właściciel firmy software`owej ComArch SA. Już po dwóch latach klub awansował do ekstraklasy i z budżetem przekraczającym 10 mln zł stał się jednym z najbogatszych w lidze. Ten awans był Filipiakowi bardzo potrzebny. W tym samym czasie ComArch otwierał nową fabrykę i tworzył laboratorium za 75 mln zł. Dzięki temu o krakowskiej firmie, toczącej biznesowe boje z takimi potęgami jak Prokom, zrobiło się głośno. A Filipiak zapowiedział dalsze inwestycje: utworzenie centrum treningowego i bazy rekreacyjno-sportowej. Projekt szacowany na 7 mln zł z kortami tenisowymi, boiskiem ze sztuczną trawą i lodowiskiem ma powstać w najbliższych latach.
Grupa kapitałowa Kolportera skupia kilkanaście spółek zatrudniających ponad 2,5 tys. ludzi. Miłośników futbolu pracuje w niej tylu, że dwa razy w roku odbywają się mistrzostwa firmy. Klicki jest prezesem, właścicielem holdingu i czołowym napastnikiem drużyny zarządu. Razem z kolegami z zespołu trzy lata temu podjął strategiczną decyzję, że to właśnie futbol będzie głównym elementem budowania marki holdingu Kolporter SA. - Wcześniej przez siedem lat uczyliśmy się sportowego marketingu, sponsorując drużynę piłkarek ręcznych - mówi Wiesław Tkaczuk, 38-letni współpracownik Klickiego od 15 lat. Razem grali w AZS i razem rozwozili paczki z gazetami. Dziś Tkaczuk jest prezesem kieleckiej Korony.
O tym, że inwestycje w piłkę nożną to znakomita strategia, przekonał wszystkich ostatecznie rosyjski miliarder Roman Abramowicz, ulubiony bohater światowej (nie tylko sportowej) prasy, odkąd zainwestował w brytyjską Chelsea Londyn. Warunek: żeby kampania była udana, to wielkie pieniądze muszą przyjść do futbolu, a nie odwrotnie. - W Polsce do niedawna w piłkę inwestowali biznesmeni upatrujący w tym okazji do szybkiego zarobku, tacy jak Sabri Bekdas w Szczecinie - mówi Grzegorz Kalinowski, futbolowy ekspert TVN 24. - A gdy nic wychodziło, zostawiali drużyny bez prądu i ciepłej wody, za to z długami. Teraz na rynek wchodzą ludzie o silnej pozycji w interesach, dla których klub jest perłą w koronie. Umocnieniem marki, a nie okazją do szybkiego zarobku - ocenia Kalinowski. - Jesteśmy jedną z najszybciej rozwijających się firm i chcemy, żeby kojarzono nas z futbolem - przyznaje Klicki.
To oczywiste, że klub, który ma być marką biznesu, nie może tonąć w długach ani wyczekiwać lepszych czasów gdzieś na końcu tabeli. Musi odnosić sukcesy. I zwykle odnosi. W Polsce jednym z najbardziej znanych przedstawicieli tego stylu był Bogusław Cupiał. Właściciel myślenickiej Tele-Foniki w siedem lat zainwestował w Wiśle Kraków grubo ponad 100 mln zł i pięć razy zdobył z nią mistrzostwo Polski. Oprócz Cupiała klubową czołówkę ligi polskiej tworzą dziś kolejni kibice z listy najbogatszych Polaków. Wicemistrzem Polski jest Groclin-Dyskobolia Zbigniewa Drzymały (Inter Groclin, tapicerka samochodowa), który inwestuje w klub od 12 lat. Trzecie miejsce zajmuje Legia, którą w zeszłym roku kupił koncern medialny ITI. Dalej jest Wisła Płock (PKN Orlen) i największa niespodzianka ostatniego sezonu Cracovia. Trzecioligowy klub przejęła dynamiczna firma nowych technologii ComArch. Zaraz potem Cracovia przeskoczyła dwie ligi i od razu ulokowała się w czołówce ekstraklasy. W tym roku do pierwszoligowców dołączy także Ryszard Krauze, sponsor Arki Gdynia i koszykarzy Prokomu-Trefl Sopot. A na głębokiej kieleckiej prowincji producent samochodowych owiewek Henryk Konieczny buduje drużynę Heko Czermno, która w błyskotliwym stylu awansowała właśnie do drugiej ligi.
Razem z nową falą przedsiębiorców w pierwszoligowej piłce pojawiły się także nowe reguły. Można powiedzieć, że będzie to już zupełnie inna liga. Po pierwsze, zmieniła się jej nazwa na Idea-Ekstraklasa, dzięki czemu operator komórkowy Idea w trzy i pół roku przekaże klubom prawie 32 mln zł. Po drugie i ważniejsze, pojawią się zmiany wywalczone przez właścicieli klubów, którzy domagali się większego wpływu na rozgrywki, a zwłaszcza na podział pieniędzy, które Canal+ płacił za prawa do transmisji spotkań. A nie jest tego mało: przez najbliższe trzy łata polskie kluby mają dostać 160 mln zł. Dotąd o podziale tych pieniędzy decydował wyłącznie PZPN, przeciwko czemu właściciele czterech najbogatszych klubów (Wisła, Legia, Amica i Groclin) buntowali się już od dawna. I postawili na swoim: w ubiegłym tygodniu powstała spółka Ekstraklasa SA. Ma ona podejmować najważniejsze decyzje dotyczące sprzedaży praw telewizyjnych i marketingowych.
W podejmowaniu tych decyzji będzie uczestniczyć Krzysztof Klicki. To dzięki niemu pierwszy raz w historii Korona Kielce znalazła się w ekstraklasie, i to w rekordowym tempie. Trzy lata temu trzecioligowy klub stał na skraju bankructwa. Właściwie już miał ogłaszać upadłość, kiedy pod miejski ratusz podjechał motocyklem Klicki. - Umówił się z miastem, że spłaca długi Korony i ratuje klub, pod warunkiem że natychmiast odchodzą z niego wszyscy starzy działacze - opowiada Tkaczuk. W zawartym z władzami miasta porozumieniu obie strony podjęły pewne zobowiązania: Klicki doprowadzi Koronę do pierwszej ligi, a władze miasta sfinansują budowę stadionu. I obie strony słowa dotrzymały.
Awans już jest, a praca na budowie idzie pełną parą. Stadion, którego budowa będzie kosztować miasto około 40 mln zł, ma nawet nieoficjalną nazwę: Kielecka Maracana. Będzie najnowocześniejszy w kraju: dwukondygnacyjne, zadaszone trybuny z 16 tys. miejsc, podgrzewana płyta, nowoczesne zaplecze dla kibiców, monitoring telewizyjny, dwa boiska treningowe (w tym jedno ze sztuczną nawierzchnią) i certyfikat Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA). Pierwsze buldożery wjechały na plac budowy w listopadzie zeszłego roku, trybuny już są gotowe, a oficjalne otwarcie zaplanowano na pierwszy mecz Korony w rundzie wiosennej przyszłego roku.
Najtwardszym orzechem do zgryzienia okazało się dla Klickiego ułożenie sobie stosunków z kibicami. - To my! To my! Scyzory!!! - krzyczy na każdym meczu kilka tysięcy kieleckich gardeł. Już na początku wydali Klickiemu wojnę. I nic dziwnego, skoro chciał zrezygnować z nazwy ?Korona? i zamienić ją na ?Kolporter?. ?Scyzory? ubliżały mu więc na meczach ile wlezie. Wszyscy spodziewali się, że Klicki wyjdzie obrażony, ale on zaprosił kibiców na spotkanie. Nie chciał wojny, opowiedział o swoich planach - mówi Kuba, zakapturzony 18-latek, jeden z kieleckich ?ultrasów?, najbardziej zagorzałych kibiców klubu. ? Stanęło na ?Kolporter Korona Kielce?, przybiliśmy sobie piątki i od tamtego czasu na trybunach jest szacuneczek. Klub sponsoruje nam nawet wyjazdy na mecze.
Pojawiły się też kłopoty ze szkoleniowcami. Jeszcze niedawno Koronę trenował były gracz Legii Dariusz Wdowczyk. Wyciągnął zespół z trzeciej ligi, z Klickim grywał w tenisa. Jednak ostatniej zimy dostał ofertę z Legii i zerwał umowę z tenisowym partnerem. Koronę przejął 43-letni Ryszard Wieczorek z pierwszoligowej Odry Wodzisław. - Pasuje do polityki klubu - mówi Tkaczuk. - Stawia na młodych, ambitnych zawodników, ?głodnych piłki?. I pracowitych, takich, którzy nie myślą tylko o pieniądzach.
Premie w Kolporterze Koronie nie są zawrotne, zwłaszcza gdy gra nie idzie. Za zwycięstwa zawodnicy dostają tylko część pieniędzy, resztę dopiero po zajęciu konkretnego miejsca w końcowej tabeli. Za remisy na własnym stadionie nie ma ani grosza.
- Nie przewidujemy w budżecie gwiazdorskich pensji - dodaje Tkaczuk. Jednak po roku batalii o ekstraklasę w zespole jest już co najmniej jedna gwiazda. 28-letni Grzegorz Piechna strzałem w ostatnim meczu zdobył koronę króla strzelców drugiej ligi. Klub wiąże z nim wielkie nadzieje. - Nie myślimy tylko o utrzymaniu w ekstraklasie. Będziemy walczyć o miejsce w czołówce i znajdą się na to pieniądze - deklaruje Tkaczuk. A Klicki jest przekonany, że jego zespół już za miesiąc, gdy wystartuje liga, zacznie robić zamieszanie na boiskach, a on będzie miał okazje do świętowania.
Awans do ekstraklasy fetował z fanami w centrum Kielc do pierwszej w nocy. O siódmej rano był już w swoim biurze, żeby nakarmić ryby w akwarium. A raczej w zbudowanym tam wielkim szklanym basenie, gdzie do niedawna, pływał rekin. Właściwie trzy rekiny kolejno, bo szybko zdychały w warunkach biurowego stresu. Jeden zakleszczył się w sztucznych rafach i w całej firmie nie było odważnego, żeby go wyciągnąć. - W końcu prezes przerzucił się na mniejsze rybki - ujawnia Tkaczuk. W przededniu awansu do ekstraklasy wpuścił do swojego gigantycznego akwarium wiadro piranii.
Wisła Kraków
Imperium
Zakup klubu miał wzmocnić markę Tele-Foniki, ale posłużył przede wszystkim realizacji wielkich ambicji właściciela Bogusława Cupiała.
W 1997 roku broniącą się przed spadkiem z pierwszej ligi Wisłę Kraków kupił Bogusław Cupiał i jego dwóch wspólników: Stanisław Ziętek i Zbigniew Urban. Traktowali tę inwestycję jako umacnianie marki należącej do nich Tele-Foniki, producenta kabli i światłowodów. Polityka marketingowa Cupiała szybko zaczęła budzić zdziwienie partnerów. Zarzucali mu, że kieruje się bardziej ambicjami niż zdrowym rozsądkiem i szasta pieniędzmi. Cupiał w końcu odkupił udziały wspólników. Od początku stosował ?imperialną? politykę: windując ceny, ściągał do Krakowa najlepszych piłkarzy, kontraktował sparingpartnerów z europejskiej czołówki. Nie pomogło to jednak w awansie do Ligi Mistrzów, który przynosi gigantyczne pieniądze z reklam i transmisji telewizyjnych - minimum kilka milionów euro, czyli tyle, ile wynosi roczny budżet Wisły. Z myślą o LM Cupiał inwestował w klub z takim rozmachem. Ale do czasu. W grudniu 2004 roku ogłosił, że chce sprzedać Wisłę. Do dziś nie znalazł się nikt chętny, więc Cupiał inwestuje nadal, choć już nie z takim rozmachem. Budżet, dotąd najwyższy w lidze, w najbliższym sezonie ma być podobno zmniejszony z 32 do 20 mln zł.
GROCLIN DYSKOBOLIA GRODZISK WIELKOPOLSKI
Pęd do reform
Zbigniewowi Drzymale udała się rzecz w polskim futbolu niewiarygodna: klub, którego jest właścicielem, przynosi zyski.
Właściciel firmy Inter Groclin z Grodziska Wielkopolskiego zainwestował w 1993 roku w miejscowy klub Dyskobolia pierwsze kilka milionów złotych. W kolejnych latach budżet Groclinu-Dyskobolii urósł do ponad 20 mln i zwiększa się co rok. Klub awansował do trzeciej i drugiej ligi, w końcu do ekstraklasy i dwukrotnie zdobywał wicemistrzostwo kraju. Dzięki Pucharowi UEFA piłkarzy z napisem Inter Groclin na koszulkach pokazywały zagraniczne telewizje. A to przynosi efekty. W 2003 roku zysk netto Inter Groclinu wzrósł o 17 proc. Zarabia też klub: zysk netto w ubiegłym roku wyniósł 8 mln zł. Drzymała nie chce budować zespołu gwiazd, skupił się na wyszukiwaniu i szlifowaniu talentów. A kluczem do sukcesu finansowego okazała się zasada: tanio kupić, drożej sprzedać. Drzymała chciał zrobić kolejny krok i zreformować cały polski sport. Zaproponował rządowi system ulg podatkowych mających wspomagać budowę obiektów i szkolenie młodzieży. Projekt trafił do kosza, co zainteresowany określił jako swoją największą sportową porażkę.
Legia Warszawa
Klub w holdingu
Legia Warszawa ma być tak samo ważnym elementem holdingu ITI jak TVN, Onet czy sieć Multikino.
W maju ubiegłego roku koncern medialny ITI za 750 tys. dol. kupił 80 proc. udziałów w klubie. Był to element strategii holdingu: w tym samym czasie TVN wchodził na rynek transmisji sportowych. Zakup Legii miał podnieść prestiż TVN i ITI na rynku. Najpierw jednak nowy właściciel musiał zapłacić długi Legii (19 mln zł). Nowe władze wprowadziły politykę zaciskania pasa, rozsądnych inwestycji i zasadniczych zmian w źle zarządzanym klubie. Legia - wzorem potęg europejskiej piłki - ma zarabiać na wszystkim, od transmisji telewizyjnych po sprzedaż gadżetów w czasie meczów. W najbliższym sezonie z budżetem przekraczającym 25 mln zł ma być najbogatszym polskim klubem.
CRACOVIA
Potrzebne zamieszanie
Janusz Filipiak nie myśli jeszcze o zarabianiu na piłce. Chce, by dzięki Cracovii było głośno o nim i jego firmie ComArch.
W 2002 roku wlekącą się w trzecioligowym ogonie Cracovię kupił prof. Janusz Filipiak, właściciel firmy software`owej ComArch SA. Już po dwóch latach klub awansował do ekstraklasy i z budżetem przekraczającym 10 mln zł stał się jednym z najbogatszych w lidze. Ten awans był Filipiakowi bardzo potrzebny. W tym samym czasie ComArch otwierał nową fabrykę i tworzył laboratorium za 75 mln zł. Dzięki temu o krakowskiej firmie, toczącej biznesowe boje z takimi potęgami jak Prokom, zrobiło się głośno. A Filipiak zapowiedział dalsze inwestycje: utworzenie centrum treningowego i bazy rekreacyjno-sportowej. Projekt szacowany na 7 mln zł z kortami tenisowymi, boiskiem ze sztuczną trawą i lodowiskiem ma powstać w najbliższych latach.
www.korona-kielce.pl / OZON
Komentarze
|