Sport i Rekreacja Polska
Wys�ano dnia 05-06-2005 o godz. 12:11:00 przez pala1 302
Wys�ano dnia 05-06-2005 o godz. 12:11:00 przez pala1 302
Polacy wykorzystali szansę objęcia prowadzenia w tabeli grupy 6. eliminacji mistrzostw świata. W Baku pokonali 3:0 Azerbejdżan i mają teraz dwa punkty przewagi nad Anglią. |
Na pozycji lidera spędzą całe niemal całe lato, bowiem kolejne spotkania w tej grupie odbędą się na początku września.
Pierwsze minuty meczu w Baku były dla Polaków trudne. Gospodarze na swoim terenie czuli się znacznie pewniej niż ponad dwa miesiące temu w Warszawie i starali się być równorzędnym partnerem dla polskiego zespołu. Podopieczni Pawła Janasa zdołali jednak opanować sytuację.
Po dwóch "szarpnięciach" Gurbana Gurbanowa polski zespół przejął inicjatywę. Najpierw zaatakował prawą stroną, a chwilę później niewiele brakowało, a strzał Tomasza Frankowskiego wylądowałby w bramce rywali. Najgroźniej pod bramką Azerów było jednak po strzale Macieja Żurawskiego, gdy bramkarz wybił przed siebie piłkę, a potem obronił dobitkę Kamila Kosowskiego. Polacy zaczynali panować na połowie rywali.
Po kilkunastu nie przynoszących efektu minutach przewagi Polaków po raz pierwszy musiał interweniować Jerzy Dudek. Na jego bramkę strzelał Asłan Karimow, ale uderzenie kończące dosyć chaotyczny kontratak było minimalnie niecelne. Ta akcja wlała jednak nieco wiary w serca Azerów, bowiem przez kilka następnych minut Polacy musieli rozbijać ataki przeciwników na swojej połowie.
Gospodarze mimo wielu chęci grali zbyt nerwowo i gdy kończył się drugi kwadrans gry Polacy zdołali przeforsować azerską obronę i zdobyli pierwszą bramkę. Piłkę na polu karnym od Mirosława Szymkowiaka dostał Tomasz Frankowski, który - mimo asysty dwóch obrońców - znalazł czas na zwód i technicznym strzałem z kilku metrów pokonał bramkarza Azerów. Chwilę później mogła paść druga bramka, ale Kosowski nie wykorzystał sytuacji, w której był praktycznie sam na sam z Dżahangirem Gasanzade.
Końcówka pierwszej połowy nie przyniosła nic nowego, za to druga część zaczęła się od mocnego akcentu polskiego zespołu. Po podaniu od Frankowskiego na strzał z daleka zdecydował się Radosław Sobolewski, a potężne uderzenie trafiło w poprzeczkę.
Chwilę później na boisku działy się niecodzienne w futbolu rzeczy. Na placu gry pojawiło się kilku azerskich żołnierzy w czerwonych beretach, którzy musieli wyprowadzić miejscowego kibica, próbującego zakłócić przebieg spotkania. Akcja była szybka i mecz po krótkiej chwili przerwy został wznowiony.
Zanim Azerowie zdołali otrząsnąć się z zaskakującego wtargnięcia na murawę ich kibica, Polacy już cieszyli się z drugiego gola. W 57. minucie rzut wolny wykonywał Mirosław Szymkowiak, który dośrodkował na pole karne, a tam najwyżej wyskoczył Tomasz Kłos, który uderzył głową mocno i celnie.
Dziesięć minut później uznawany za najlepszego piłkarza polskiej ligi Żurawski złapał się z niedowierzaniem za głowę. Znalazł się w sytuacji sam na sam i wydawało się, że padnie trzecia bramka, bowiem piłkarz ten zazwyczaj podobnych sytuacji nie marnuje. Tym razem jednak strzał był zupełnie nieudany, a piłka poszybowała wysoko nad azerską bramką.
Napastnik Wisły Kraków za tę pomyłkę zrehabilitował się w 79. minucie, gdy polski zespół przeprowadził podręcznikowy kontratak. Szymkowiak ze środka pola podał na prawą stronę do Andrzeja Niedzielana, ten dośrodkował do nie pilnowanego pod bramką Żurawskiego, który miał przed sobą tylko bramkarza i tym razem nie zmarnował tej sytuacji.
Po trzeciej bramce znów zaczęły się dziać zaskakujące i nieco szokujące wydarzenia. Tym razem w roli głównej wystąpił trener Azerbejdżanu Brazylijczyk Carlos Alberto Torres, któremu wyraźnie puściły nerwy. Kapitan mistrzów świata z 1970 roku zaczął awanturować się przy linii bocznej i lekko uderzył w twarz sędziego technicznego. Za to otrzymał czerwoną kartkę i musiał opuścić boisko. Dodatkowo w stronę ławki rezerwowych polskiego zespołu z trybun poleciały plastikowe butelki.
Polacy są pierwszym zespołem w tych eliminacjach, który pokonał Azerbejdżan na jego terenie aż 3:0. Wcześniej nie udało się to nawet Anglikom, którzy w Baku wygrali 1:0.
Azerbejdżan - Polska 0:3 (0:1)
Bramki: Tomasz Frankowski (28), Kłos (57), Żurawski (79)
Żółte kartki: Kamał Gulijew, Ildar Abdulrachmanow (Azerbejdżan), czerwona kartka: trener Carlos Alberto Torres (82,Azerbejdżan).
Sędziował Alberto Undiano Mallenco (Hiszpania).
Widzów ok. 18.000.
Azerbejdżan: Hasanzade - K. Gulijew, Sadygow, Hadżijew (77 min. - Ismaiłow) - Szukurow, Abdulrachmanow (77 min. - I. Gurbanow), E. Gulijew, Abdullajew, Melikow (60 min - Ramazanow) - Karimow, G. Gurbanow.
Polska: Dudek, Baszczyński, Bąk, Kłos, Rząsa - Kosowski, Szymkowiak (90 min. - Radomski), Sobolewski, Mila (85 min. - Zieńczuk) - Frankowski (57 min - Niedzielan), Żurawski.
Pierwsze minuty meczu w Baku były dla Polaków trudne. Gospodarze na swoim terenie czuli się znacznie pewniej niż ponad dwa miesiące temu w Warszawie i starali się być równorzędnym partnerem dla polskiego zespołu. Podopieczni Pawła Janasa zdołali jednak opanować sytuację.
Po dwóch "szarpnięciach" Gurbana Gurbanowa polski zespół przejął inicjatywę. Najpierw zaatakował prawą stroną, a chwilę później niewiele brakowało, a strzał Tomasza Frankowskiego wylądowałby w bramce rywali. Najgroźniej pod bramką Azerów było jednak po strzale Macieja Żurawskiego, gdy bramkarz wybił przed siebie piłkę, a potem obronił dobitkę Kamila Kosowskiego. Polacy zaczynali panować na połowie rywali.
Po kilkunastu nie przynoszących efektu minutach przewagi Polaków po raz pierwszy musiał interweniować Jerzy Dudek. Na jego bramkę strzelał Asłan Karimow, ale uderzenie kończące dosyć chaotyczny kontratak było minimalnie niecelne. Ta akcja wlała jednak nieco wiary w serca Azerów, bowiem przez kilka następnych minut Polacy musieli rozbijać ataki przeciwników na swojej połowie.
Gospodarze mimo wielu chęci grali zbyt nerwowo i gdy kończył się drugi kwadrans gry Polacy zdołali przeforsować azerską obronę i zdobyli pierwszą bramkę. Piłkę na polu karnym od Mirosława Szymkowiaka dostał Tomasz Frankowski, który - mimo asysty dwóch obrońców - znalazł czas na zwód i technicznym strzałem z kilku metrów pokonał bramkarza Azerów. Chwilę później mogła paść druga bramka, ale Kosowski nie wykorzystał sytuacji, w której był praktycznie sam na sam z Dżahangirem Gasanzade.
Końcówka pierwszej połowy nie przyniosła nic nowego, za to druga część zaczęła się od mocnego akcentu polskiego zespołu. Po podaniu od Frankowskiego na strzał z daleka zdecydował się Radosław Sobolewski, a potężne uderzenie trafiło w poprzeczkę.
Chwilę później na boisku działy się niecodzienne w futbolu rzeczy. Na placu gry pojawiło się kilku azerskich żołnierzy w czerwonych beretach, którzy musieli wyprowadzić miejscowego kibica, próbującego zakłócić przebieg spotkania. Akcja była szybka i mecz po krótkiej chwili przerwy został wznowiony.
Zanim Azerowie zdołali otrząsnąć się z zaskakującego wtargnięcia na murawę ich kibica, Polacy już cieszyli się z drugiego gola. W 57. minucie rzut wolny wykonywał Mirosław Szymkowiak, który dośrodkował na pole karne, a tam najwyżej wyskoczył Tomasz Kłos, który uderzył głową mocno i celnie.
Dziesięć minut później uznawany za najlepszego piłkarza polskiej ligi Żurawski złapał się z niedowierzaniem za głowę. Znalazł się w sytuacji sam na sam i wydawało się, że padnie trzecia bramka, bowiem piłkarz ten zazwyczaj podobnych sytuacji nie marnuje. Tym razem jednak strzał był zupełnie nieudany, a piłka poszybowała wysoko nad azerską bramką.
Napastnik Wisły Kraków za tę pomyłkę zrehabilitował się w 79. minucie, gdy polski zespół przeprowadził podręcznikowy kontratak. Szymkowiak ze środka pola podał na prawą stronę do Andrzeja Niedzielana, ten dośrodkował do nie pilnowanego pod bramką Żurawskiego, który miał przed sobą tylko bramkarza i tym razem nie zmarnował tej sytuacji.
Po trzeciej bramce znów zaczęły się dziać zaskakujące i nieco szokujące wydarzenia. Tym razem w roli głównej wystąpił trener Azerbejdżanu Brazylijczyk Carlos Alberto Torres, któremu wyraźnie puściły nerwy. Kapitan mistrzów świata z 1970 roku zaczął awanturować się przy linii bocznej i lekko uderzył w twarz sędziego technicznego. Za to otrzymał czerwoną kartkę i musiał opuścić boisko. Dodatkowo w stronę ławki rezerwowych polskiego zespołu z trybun poleciały plastikowe butelki.
Polacy są pierwszym zespołem w tych eliminacjach, który pokonał Azerbejdżan na jego terenie aż 3:0. Wcześniej nie udało się to nawet Anglikom, którzy w Baku wygrali 1:0.
Azerbejdżan - Polska 0:3 (0:1)
Bramki: Tomasz Frankowski (28), Kłos (57), Żurawski (79)
Żółte kartki: Kamał Gulijew, Ildar Abdulrachmanow (Azerbejdżan), czerwona kartka: trener Carlos Alberto Torres (82,Azerbejdżan).
Sędziował Alberto Undiano Mallenco (Hiszpania).
Widzów ok. 18.000.
Azerbejdżan: Hasanzade - K. Gulijew, Sadygow, Hadżijew (77 min. - Ismaiłow) - Szukurow, Abdulrachmanow (77 min. - I. Gurbanow), E. Gulijew, Abdullajew, Melikow (60 min - Ramazanow) - Karimow, G. Gurbanow.
Polska: Dudek, Baszczyński, Bąk, Kłos, Rząsa - Kosowski, Szymkowiak (90 min. - Radomski), Sobolewski, Mila (85 min. - Zieńczuk) - Frankowski (57 min - Niedzielan), Żurawski.
Komentarze |