Muzyka Rozmowy
Wys�ano dnia 24-06-2007 o godz. 20:49:27 przez sergiusz 12882
Wys�ano dnia 24-06-2007 o godz. 20:49:27 przez sergiusz 12882
Sklep z muzyką FaN obchodzi 15-lecie istnienia i choć nie jest to aż tak bardzo imponująca liczba, to jednak warta uwagi, bo FaN nie jest zwykłym sklepem z płytami. Jest to jedno z miejsc, gdzie często można usłyszeć słowa uznania klientów, zachwyconych... znalezieniem płyty, której długo szukali. |
FaN działa od 6 lipca 1992 roku, sklep znajduje się w bramie przy ulicy Sienkiewicza 42 w Kielcach. Założony przez dwóch pasjonatów muzyki: Darka Czapkę i Pawła Gacę. Wtedy na półkach można było znaleźć przede wszystkim kasety i płyty winylowe. Data powstania sklepu to ważny moment nie tylko FaNa. Dzień wcześniej zespół Hey wygrał Rock Festival na Kadzielni i rozpoczął swoją karierę.
FaN swój pierwszy kryzys miał niecały rok od otwarcia - pewnej nocy ktoś wyniósł ze sklepu wszystko, co było na półkach. Musieli więc zaczynać wszystko od nowa... Po 5 latach drogi właścicieli rozeszły się i do dnia obecnego właścicielem jest Darek Czapka. Twierdzi, że sposobem na udany biznes jest cierpliwość, wytrwałość, konsekwencja i lubienie swojej pracy. Czy odpowiednie wykształcenie jest potrzebne? Niekoniecznie, bo Darek jest z wykształcenia jest budowlańcem! Ale jak sam przyznaje, techniczne podejście przydaje mu się, bo od 10 lat współtworzy system komputerowy w FaNie. System jest niezbędny, gdyż od 1999 roku FaN sprzedaje płyty przez Internet. Sprzedaż internetowa zapewnia sklepowi około 90 proc. miesięcznych obrotów.
Dariusz Czapka: Chciałbym sprzedać każdą płytę, która jest na świecie co najmniej w jednym egzemplarzu.
- Ludzie od razu byli przekonani do kupowania muzyki przez stronÄ™ internetowÄ…?
Darek Czapka: Według naszych statystyk bardzo mało osób decyduje się na zakup przez Internet. To ok. 2% osób, które odwiedzają naszą stronę. To taka ogólna tendencja w Internecie, ale myślę, że będzie się to powoli zmieniać. Dla nas łatwiej jest prowadzić taki rodzaj sprzedaży, bo w Internecie łatwiej jest wyeksponować ofertę. Nie jesteśmy w stanie mieć w sklepie wszystkiego, co możemy sprzedać przez Internet. W lokalu możesz mieć paręnaście tysięcy płyt, a na stronie www - milion. Podejrzewam, że nie istnieje na świecie taki sklep, gdzie wchodzisz i masz wystawionych milion płyt.
- Macie perełki w swoim zbiorze?
Na pewno jest ich sporo. Przez te 15 lat dużo płyt zostało odłożonych i nigdzie indziej nie są osiągalne - tylko u nas. Czekają tylko na ludzi, którzy te płyty u nas odnajdą.
- Z tych słów bije optymizm, że na pewno się sprzedadzą!
Wychodzę z założenia, że nie ma płyt niesprzedawalnych. Jest dużo dobrej muzyki, której niewiele osób słyszało. Wszystko jest kwestią ekspozycji i prezentacji. Czasami sprzedają się rzeczy bardzo dziwne, po które przyszedł człowiek i był zachwycony, że wreszcie to znalazł. Muzyka nie ma daty przydatności. Teraz mamy już zamówienia z całego świata, łącznie z okrętem wojskowym armii amerykańskiej stacjonującym w Japonii.
- To da się coś wysłać na okręt wojenny?
Okręt ma swój adres. Nie wiem dokładnie, jakimi drogami to idzie, ale poczta realizuje takie przesyłki.
- A z jakich jeszcze krajów są zamówienia?
Dużo mamy zamówień z Japonii, Korei Południowej, Rosji. Japończycy np. kupują sporo z polskiego jazzu, ogólnie muzyka polska jest tam bardzo popularna. Dla nich język polski brzmi jak dla nas np. francuski, jest taki "ze smakiem".
- Czyli za granicÄ… polska muzyka cieszy siÄ™ powodzeniem?
Generalnie tak. Ok. 5% zamówień jest zza granicy. Jest zainteresowanie, które rośnie. Ludzie, którzy raz zajrzeli na stronę i zdecydowali się na dokonanie zakupu - wracają, zaczynają kupować ich znajomi i pocztą pantoflową to się rozchodzi. Jeszcze reklamy jako takiej nie stosowaliśmy.
FaN to także kompetentni pracownicy i miła obsługa. Pracowało tam do tej pory około 30 osób, głównie studentów, a obecnie - Darek z rozbrajającą szczerością twierdzi, że nie pamięta ile osób i za każdym razem musi ich liczyć. FaN to także przyjaciele sklepu, swoiste środowisko, które się tam wytworzyło. Wspominają oni, że około 94/95 roku było tam najbardziej hardcorowo, a pawilon, w którym mieścił się FaN, nazywają tancbudą lub dansbudą. A to dlatego, że odbywało się tam po godzinach ...wiele dobrych imprez. Zresztą do tej pory się odbywają. Wiele osób z kieleckiego światka muzycznego wspomina, że FaN był istotnym miejscem w ich muzycznym "wychowaniu".
Darek Czapka komentuje: - FaN dał ludziom możliwość, która nie jest zazwyczaj dostępna na półkach w sklepach. Braliśmy udział w rozwoju niektórych nurtów, bo kiedyś nie było Internetu. Pamiętam pierwsze imprezy techno-rave, cała muzyka w Kielcach z tego gatunku, także ta grana na imprezach, była od nas. Np. DJ Feel-x wychował się pod Fanem, kiedy WYP3 nagrywali pierwszą płytę - płyty do sampli brali od nas.
- Czyli uczestniczyliście czynnie w rozwoju kieleckiej muzyki!
Na pewno - osobiście przywoziłem z Berlina gramofony dla WYP3. Jak jest fajne środowisko, to można wiele z nim i dla niego robić.
- A największe sukcesy?
Wszystko jest sukcesem. Bo duży sukces składa się z małych sukcesów. Nie mam momentów, którymi mógłbym się szczycić, może one po prostu jeszcze nie nadeszły?
- Jakieś życzenia na 15-lecie?
Chciałbym sprzedać każdą płytę, która jest na świecie co najmniej w jednym egzemplarzu.
Dziękuję za rozmowę.
Z Darkiem Czapką rozmawiała sonja.
FaN swój pierwszy kryzys miał niecały rok od otwarcia - pewnej nocy ktoś wyniósł ze sklepu wszystko, co było na półkach. Musieli więc zaczynać wszystko od nowa... Po 5 latach drogi właścicieli rozeszły się i do dnia obecnego właścicielem jest Darek Czapka. Twierdzi, że sposobem na udany biznes jest cierpliwość, wytrwałość, konsekwencja i lubienie swojej pracy. Czy odpowiednie wykształcenie jest potrzebne? Niekoniecznie, bo Darek jest z wykształcenia jest budowlańcem! Ale jak sam przyznaje, techniczne podejście przydaje mu się, bo od 10 lat współtworzy system komputerowy w FaNie. System jest niezbędny, gdyż od 1999 roku FaN sprzedaje płyty przez Internet. Sprzedaż internetowa zapewnia sklepowi około 90 proc. miesięcznych obrotów.
Dariusz Czapka: Chciałbym sprzedać każdą płytę, która jest na świecie co najmniej w jednym egzemplarzu.
- Ludzie od razu byli przekonani do kupowania muzyki przez stronÄ™ internetowÄ…?
Darek Czapka: Według naszych statystyk bardzo mało osób decyduje się na zakup przez Internet. To ok. 2% osób, które odwiedzają naszą stronę. To taka ogólna tendencja w Internecie, ale myślę, że będzie się to powoli zmieniać. Dla nas łatwiej jest prowadzić taki rodzaj sprzedaży, bo w Internecie łatwiej jest wyeksponować ofertę. Nie jesteśmy w stanie mieć w sklepie wszystkiego, co możemy sprzedać przez Internet. W lokalu możesz mieć paręnaście tysięcy płyt, a na stronie www - milion. Podejrzewam, że nie istnieje na świecie taki sklep, gdzie wchodzisz i masz wystawionych milion płyt.
- Macie perełki w swoim zbiorze?
Na pewno jest ich sporo. Przez te 15 lat dużo płyt zostało odłożonych i nigdzie indziej nie są osiągalne - tylko u nas. Czekają tylko na ludzi, którzy te płyty u nas odnajdą.
- Z tych słów bije optymizm, że na pewno się sprzedadzą!
Wychodzę z założenia, że nie ma płyt niesprzedawalnych. Jest dużo dobrej muzyki, której niewiele osób słyszało. Wszystko jest kwestią ekspozycji i prezentacji. Czasami sprzedają się rzeczy bardzo dziwne, po które przyszedł człowiek i był zachwycony, że wreszcie to znalazł. Muzyka nie ma daty przydatności. Teraz mamy już zamówienia z całego świata, łącznie z okrętem wojskowym armii amerykańskiej stacjonującym w Japonii.
- To da się coś wysłać na okręt wojenny?
Okręt ma swój adres. Nie wiem dokładnie, jakimi drogami to idzie, ale poczta realizuje takie przesyłki.
- A z jakich jeszcze krajów są zamówienia?
Dużo mamy zamówień z Japonii, Korei Południowej, Rosji. Japończycy np. kupują sporo z polskiego jazzu, ogólnie muzyka polska jest tam bardzo popularna. Dla nich język polski brzmi jak dla nas np. francuski, jest taki "ze smakiem".
- Czyli za granicÄ… polska muzyka cieszy siÄ™ powodzeniem?
Generalnie tak. Ok. 5% zamówień jest zza granicy. Jest zainteresowanie, które rośnie. Ludzie, którzy raz zajrzeli na stronę i zdecydowali się na dokonanie zakupu - wracają, zaczynają kupować ich znajomi i pocztą pantoflową to się rozchodzi. Jeszcze reklamy jako takiej nie stosowaliśmy.
FaN to także kompetentni pracownicy i miła obsługa. Pracowało tam do tej pory około 30 osób, głównie studentów, a obecnie - Darek z rozbrajającą szczerością twierdzi, że nie pamięta ile osób i za każdym razem musi ich liczyć. FaN to także przyjaciele sklepu, swoiste środowisko, które się tam wytworzyło. Wspominają oni, że około 94/95 roku było tam najbardziej hardcorowo, a pawilon, w którym mieścił się FaN, nazywają tancbudą lub dansbudą. A to dlatego, że odbywało się tam po godzinach ...wiele dobrych imprez. Zresztą do tej pory się odbywają. Wiele osób z kieleckiego światka muzycznego wspomina, że FaN był istotnym miejscem w ich muzycznym "wychowaniu".
Darek Czapka komentuje: - FaN dał ludziom możliwość, która nie jest zazwyczaj dostępna na półkach w sklepach. Braliśmy udział w rozwoju niektórych nurtów, bo kiedyś nie było Internetu. Pamiętam pierwsze imprezy techno-rave, cała muzyka w Kielcach z tego gatunku, także ta grana na imprezach, była od nas. Np. DJ Feel-x wychował się pod Fanem, kiedy WYP3 nagrywali pierwszą płytę - płyty do sampli brali od nas.
- Czyli uczestniczyliście czynnie w rozwoju kieleckiej muzyki!
Na pewno - osobiście przywoziłem z Berlina gramofony dla WYP3. Jak jest fajne środowisko, to można wiele z nim i dla niego robić.
- A największe sukcesy?
Wszystko jest sukcesem. Bo duży sukces składa się z małych sukcesów. Nie mam momentów, którymi mógłbym się szczycić, może one po prostu jeszcze nie nadeszły?
- Jakieś życzenia na 15-lecie?
Chciałbym sprzedać każdą płytę, która jest na świecie co najmniej w jednym egzemplarzu.
Dziękuję za rozmowę.
Z Darkiem Czapką rozmawiała sonja.
Komentarze
|