Literatura Recenzje
Wys�ano dnia 15-03-2006 o godz. 08:00:00 przez pala2 513
Wys�ano dnia 15-03-2006 o godz. 08:00:00 przez pala2 513
Stefan miał pięćdziesiąt dwa lata, niewysoki, szczupły, lekko zgarbiony. Stefan był samotny, nie licząc kota, który dziwnie upodobnił się do swego pana, nie miał nikogo. Stefan mieszkał w niewielkim skromnym mieszkaniu w śródmiejskiej kamienicy razem ze swoim kotem. |
Stefan był księgowym, pracował w wielkiej fabryce na peryferiach miasta. Codziennie rano jechał autobusem do pracy, zaszywał się w małym pokoiku służącym mu za biuro i przystępował do pracy. Od tej chwili istniały dla niego tylko liczby, konta, faktury, rachunki i noty. Często pracował do późna. Wracał do domu robił zakupy w sklepiku obok, zjadał kolację wspólnie z kotem i po krótkiej lekturze kładł się spać, aby wcześnie rano znów iść do pracy. Tak płynął dzień za dniem podobny do siebie jak koraliki z tego samego sznurka. Stefan mało widywał ludzi, nie zauważał jak zmieniały się pory roku dla niego istniała tylko księgowość.
Pewnego dnia Stefan nie zdążył wsiąść do autobusu. Został na przystanku i osłupiałym wzrokiem patrzył na znikający za rogiem ulicy autobus, stał tak przez chwilę poczym odwrócił się na pięcie i poszedł do pobliskiego parku, usiadł na ławce i rozejrzał się wokół. Dawno już nie widział trawy i drzew z tak bliska. - To chyba wiosna - Pomyślał wzruszony. Chłonął wzrokiem widok wokół, przyglądał się drzewom, trawie, drobnym stokrotkom, żółtemu mleczowi, którego dywan rozpościerał się na trawniku przed nim i żwirkowi alejki pod stopami. Słońce świeciło coraz mocniej, a Stefan grzał się w jego promieniach i był szczęśliwy.
Nagle na alejkę u jego stóp sfrunęła chmara wróbli. Stefan zaczął im się przyglądać. Patrzył jak skakały ćwierkając głośno, kłóciły się, szukały czegoś wśród żwiru. Wyciągnął z kieszeni kanapkę i kruszył chleb rzucając między ptaki. Podrywały się do lotu i znów spadały na alejkę porywając okruchy. Stefan przyglądał im się z coraz większym zachwytem, siedział długo nie liczył upływającego czasu, zapomniał o fabryce tylko gdzieś głęboko pojawiła się myśl. - Chciałbym być wróblem.
Kiedy słońce schowało się za drzewami ocknął się z zamyślenia, wstał z ławki i powoli ruszył w stronę domu, jak zwykle zrobił zakupy w sklepiku, nakarmił kota i usiadł w fotelu. - Chciałbym być wróblem - Pomyślał. Jeszcze długo w noc siedział marząc. Rano wstał do kieszeni płaszcza włożył bułki i szybkim krokiem poszedł do parku, usiadł na tej samej ławce i czekał na ptaki. Cały dzień spędził w parku obserwując je i karmiąc, a jego pragnienie było coraz silniejsze. Wieczorem Stefan wrócił do domu, wyszedł na balkon i przykucnął w kącie. Skulił ciało myśląc o wróblach i wyobrażając sobie swoje ptasie życie. Kulił się stroszył, trzepotał rękami wyobrażając sobie że to skrzydła.
Płynęły nocne godziny, w pewnej chwili Stefan poczuł jak jego ciało zaczęło się kurczyć, kości stawały się lekkie, coś dziwnego działo się z jego twarzą. Serce zamarło mu ze szczęścia, zrozumiał że spełnia się jego marzenie, że tak jak tego pragnął staje się wróblem.
Przemiany następowały coraz szybciej, ciało porastało piórami, ręce zamieniały się w skrzydła, a na twarzy wyrastał maleńki dziób. Stefan podskakiwał na cienkich wróblich nóżkach i próbował trzepotać skrzydłami kiedy w drzwiach balkonu pojawił się kot, zmrużył wielkie żółte oczy i oblizał się łakomie.
/Dura/
Pewnego dnia Stefan nie zdążył wsiąść do autobusu. Został na przystanku i osłupiałym wzrokiem patrzył na znikający za rogiem ulicy autobus, stał tak przez chwilę poczym odwrócił się na pięcie i poszedł do pobliskiego parku, usiadł na ławce i rozejrzał się wokół. Dawno już nie widział trawy i drzew z tak bliska. - To chyba wiosna - Pomyślał wzruszony. Chłonął wzrokiem widok wokół, przyglądał się drzewom, trawie, drobnym stokrotkom, żółtemu mleczowi, którego dywan rozpościerał się na trawniku przed nim i żwirkowi alejki pod stopami. Słońce świeciło coraz mocniej, a Stefan grzał się w jego promieniach i był szczęśliwy.
Nagle na alejkę u jego stóp sfrunęła chmara wróbli. Stefan zaczął im się przyglądać. Patrzył jak skakały ćwierkając głośno, kłóciły się, szukały czegoś wśród żwiru. Wyciągnął z kieszeni kanapkę i kruszył chleb rzucając między ptaki. Podrywały się do lotu i znów spadały na alejkę porywając okruchy. Stefan przyglądał im się z coraz większym zachwytem, siedział długo nie liczył upływającego czasu, zapomniał o fabryce tylko gdzieś głęboko pojawiła się myśl. - Chciałbym być wróblem.
Kiedy słońce schowało się za drzewami ocknął się z zamyślenia, wstał z ławki i powoli ruszył w stronę domu, jak zwykle zrobił zakupy w sklepiku, nakarmił kota i usiadł w fotelu. - Chciałbym być wróblem - Pomyślał. Jeszcze długo w noc siedział marząc. Rano wstał do kieszeni płaszcza włożył bułki i szybkim krokiem poszedł do parku, usiadł na tej samej ławce i czekał na ptaki. Cały dzień spędził w parku obserwując je i karmiąc, a jego pragnienie było coraz silniejsze. Wieczorem Stefan wrócił do domu, wyszedł na balkon i przykucnął w kącie. Skulił ciało myśląc o wróblach i wyobrażając sobie swoje ptasie życie. Kulił się stroszył, trzepotał rękami wyobrażając sobie że to skrzydła.
Płynęły nocne godziny, w pewnej chwili Stefan poczuł jak jego ciało zaczęło się kurczyć, kości stawały się lekkie, coś dziwnego działo się z jego twarzą. Serce zamarło mu ze szczęścia, zrozumiał że spełnia się jego marzenie, że tak jak tego pragnął staje się wróblem.
Przemiany następowały coraz szybciej, ciało porastało piórami, ręce zamieniały się w skrzydła, a na twarzy wyrastał maleńki dziób. Stefan podskakiwał na cienkich wróblich nóżkach i próbował trzepotać skrzydłami kiedy w drzwiach balkonu pojawił się kot, zmrużył wielkie żółte oczy i oblizał się łakomie.
/Dura/
Komentarze |