Teatr Recenzje Kultura
Wys�ano dnia 02-11-2005 o godz. 08:00:00 przez pala2 456
Wys�ano dnia 02-11-2005 o godz. 08:00:00 przez pala2 456
Od jakiegoś czasu trochę z upodobania, a trochę z okoliczności bywam na studenckich premierach sztuk teatralnych w naszym grodzie. Dziwnym wydaje mi się to, że młodzi ludzie, którzy pojawiają się na tych spektaklach, zupełnie nie potrafią się zachować. |
W czasie przedstawień dzwonią komórki, które się odbiera, i konwersuje teatralnym szeptem z dzwoniącym. Na jednej z takich premier podczas pierwszego aktu ja i trzy rzędy dookoła zyskały wiedzę, kto został nowym papieżem. Rozumiem, że to ważna wiadomość, ale jak już się przyszło do teatru, a nie wgapiało w dym sączący się znad Kaplicy Sykstyńskiej to chyba znak, że można było z tym poczekać choćby do przerwy.
Jeśli na rozmowę brak odwagi, zawsze można popstrykać w klawiaturkę, odebrać ze dwa smsy, ze trzy wysłać i tak dalej. Modne jest także notoryczne sprawdzanie godziny na telefonach komórkowych i to najlepiej wtedy, gdy ważne jest, aby na scenie i widowni panowały egipskie ciemności.
Młodzi ludzie także - z sobie tylko znanych przyczyn - uznają, że jeśli spektakl nie ma miejsca w normalnym, typowym teatrze - to można na przykład fotografować artystów. Na szczęście nie wyciągnęli swoich wszystko potrafiących komórek, tylko grzecznie artystów zapytali. Ci drudzy grzecznie, aczkolwiek kategorycznie, tego zabronili. Nie dziwota, skoro gdy już od lat co najmniej kilkudziesięciu wszyscy wiedzą i rozumieją, że wszelkie formy dokumentacji zdjęciowej czy dźwiękowej są na spektaklach surowo zakazane (słyszeliście o prawach autorskich?).
Bardzo ciekawym zjawiskiem jest także głośne spóźnianie się na spektakl grupą co najmniej 10-osobową (no bo trzeba było poczekać na wszystkich znajomych, aby nie zgubili się w drodze na widownię!). Najmodniejsze i najbardziej wkurzające, bo przeszkadza nie tylko aktorom, ale i zainteresowanej tym, co dzieje się na scenie, publiczności jest ucinanie sobie pogawędek podczas trwania spektaklu. Ostatnio pewna grupka na czerwonych krzesełkach pobiła rekord: buzie nie zamykały im się przez całego "Alchemika". W końcu rzecz miała miejsce w teatrze zwykle przeznaczonym dla dzieci, więc aktorzy są przyzwyczajeni... Zabrakło tylko pani bileterki, która zwykle uspokaja co bardziej rozbrykane dzieciaki. Tych nie ośmieliła się uspokoić albo nie przyszło jej do głowy, że takowe indywidua znajdą się na przedstawieniu przeznaczonym dla dorosłego widza.
Ogólnie niefajnie, droga młodzieży studencka, o przyszłości tego narodu. Czy naprawdę nie stać Was na wstrzymanie się od przyruchów i dziwnych zachowań przez średnio półtorej godziny? Czy wszyscy cierpicie na ADHD? A może w ten sposób demonstrujecie, że Wam się to, co widzicie na scenie, nie podoba? Jeśli tak, to nikt Wam nie mówił, że z teatru można wyjść w czasie antraktu? I że są bardziej cywilizowane sposoby demonstrowania niezadowolenia?
A może Wy wcale nie chcecie tam być? Macie w nosie teatr, sztuki bardziej czy mniej wybitne, ale musicie być, bo odrabiacie pańszczyznę, bo ktoś Wam kazał, zmusił Was do tego łagodniejszą (minus) czy ostrzejszą (brak zaliczenia) perswazją? Nawet jeśli tak jest to jesteście już duzi, macie dowody, indeksy, prawa jazdy, paszporty. Powiem Wam coś, jeżeli sami tego nie odkryliście: w dorosłym życiu robi się wiele rzeczy, na które się nie ma ochoty, ale trzeba i wypada. Nie ma co tupać nóżką, jak mus to mus. Być może dla Was w teatrze jest za nudno. Potrzebujecie dodatkowej dawki adrenaliny i siedzicie zastanawiając się: zwróci nam ktoś uwagę, czy nie. Może nawet obstawiacie, zakładacie się.
Jestem jedną z osób, którym Wasze zachowanie strasznie przeszkadza. Ale powiem Wam szczerze, że nigdy nie zwracam Wam uwagi. Już dawno uznałam, że nie warto, że należy Was spisać na straty, bo skoro do tej pory nikt Was tego nie nauczył, to chyba już nikt nie nauczy. A ja zawsze mogę przestać chodzić na premiery studenckie, zwłaszcza, że straszliwie się za Was wstydzę.
PS. Jeśli ktokolwiek ma jakieś wątpliwości, jak należy zachowywać się w teatrze, a wstydzi się zapytać, niech napisze do mnie na moje konto na Wiciach. Postaram się rozwiać wszelkie wątpliwości i doradzić.
Agape
Jeśli na rozmowę brak odwagi, zawsze można popstrykać w klawiaturkę, odebrać ze dwa smsy, ze trzy wysłać i tak dalej. Modne jest także notoryczne sprawdzanie godziny na telefonach komórkowych i to najlepiej wtedy, gdy ważne jest, aby na scenie i widowni panowały egipskie ciemności.
Młodzi ludzie także - z sobie tylko znanych przyczyn - uznają, że jeśli spektakl nie ma miejsca w normalnym, typowym teatrze - to można na przykład fotografować artystów. Na szczęście nie wyciągnęli swoich wszystko potrafiących komórek, tylko grzecznie artystów zapytali. Ci drudzy grzecznie, aczkolwiek kategorycznie, tego zabronili. Nie dziwota, skoro gdy już od lat co najmniej kilkudziesięciu wszyscy wiedzą i rozumieją, że wszelkie formy dokumentacji zdjęciowej czy dźwiękowej są na spektaklach surowo zakazane (słyszeliście o prawach autorskich?).
Bardzo ciekawym zjawiskiem jest także głośne spóźnianie się na spektakl grupą co najmniej 10-osobową (no bo trzeba było poczekać na wszystkich znajomych, aby nie zgubili się w drodze na widownię!). Najmodniejsze i najbardziej wkurzające, bo przeszkadza nie tylko aktorom, ale i zainteresowanej tym, co dzieje się na scenie, publiczności jest ucinanie sobie pogawędek podczas trwania spektaklu. Ostatnio pewna grupka na czerwonych krzesełkach pobiła rekord: buzie nie zamykały im się przez całego "Alchemika". W końcu rzecz miała miejsce w teatrze zwykle przeznaczonym dla dzieci, więc aktorzy są przyzwyczajeni... Zabrakło tylko pani bileterki, która zwykle uspokaja co bardziej rozbrykane dzieciaki. Tych nie ośmieliła się uspokoić albo nie przyszło jej do głowy, że takowe indywidua znajdą się na przedstawieniu przeznaczonym dla dorosłego widza.
Ogólnie niefajnie, droga młodzieży studencka, o przyszłości tego narodu. Czy naprawdę nie stać Was na wstrzymanie się od przyruchów i dziwnych zachowań przez średnio półtorej godziny? Czy wszyscy cierpicie na ADHD? A może w ten sposób demonstrujecie, że Wam się to, co widzicie na scenie, nie podoba? Jeśli tak, to nikt Wam nie mówił, że z teatru można wyjść w czasie antraktu? I że są bardziej cywilizowane sposoby demonstrowania niezadowolenia?
A może Wy wcale nie chcecie tam być? Macie w nosie teatr, sztuki bardziej czy mniej wybitne, ale musicie być, bo odrabiacie pańszczyznę, bo ktoś Wam kazał, zmusił Was do tego łagodniejszą (minus) czy ostrzejszą (brak zaliczenia) perswazją? Nawet jeśli tak jest to jesteście już duzi, macie dowody, indeksy, prawa jazdy, paszporty. Powiem Wam coś, jeżeli sami tego nie odkryliście: w dorosłym życiu robi się wiele rzeczy, na które się nie ma ochoty, ale trzeba i wypada. Nie ma co tupać nóżką, jak mus to mus. Być może dla Was w teatrze jest za nudno. Potrzebujecie dodatkowej dawki adrenaliny i siedzicie zastanawiając się: zwróci nam ktoś uwagę, czy nie. Może nawet obstawiacie, zakładacie się.
Jestem jedną z osób, którym Wasze zachowanie strasznie przeszkadza. Ale powiem Wam szczerze, że nigdy nie zwracam Wam uwagi. Już dawno uznałam, że nie warto, że należy Was spisać na straty, bo skoro do tej pory nikt Was tego nie nauczył, to chyba już nikt nie nauczy. A ja zawsze mogę przestać chodzić na premiery studenckie, zwłaszcza, że straszliwie się za Was wstydzę.
PS. Jeśli ktokolwiek ma jakieś wątpliwości, jak należy zachowywać się w teatrze, a wstydzi się zapytać, niech napisze do mnie na moje konto na Wiciach. Postaram się rozwiać wszelkie wątpliwości i doradzić.
Agape
Komentarze
|