Cywilizacja Recenzje Kultura
Wys�ano dnia 19-07-2007 o godz. 08:00:00 przez agape 710
Wys�ano dnia 19-07-2007 o godz. 08:00:00 przez agape 710
![]() | Zakupy to atawizm - tak jak pitekantrop odczuwał satysfakcję ze znalezienia smakowitych korzonków i ptasich jaj, tak my z dziecinną radością napełniamy koszyki w hipermarketach. |
Bo nas stać
Kosze wyładowane produktami pchane są w pocie czoła do kas. Kiedy przychodzi do płacenia, pieniądze wyjmowane są z portfela z dumą i ostentacją (czasem karta), tak aby przybyła z prowincji rodzina widziała, że "nas stać".
- Polacy robią zakupy zdecydowanie powyżej swoich realnych możliwości finansowych - mówi psycholog Joanna Wnuk. - To ma dwojakie źródła. Po pierwsze świeża jeszcze pamięć o pustych półkach i podświadoma chęć odbicia sobie chudych lat, po drugie ludzie chcą poznać "siłę swoich pieniędzy". No a gdzie ją poznać? Na zakupach. W Polsce nie ma czegoś takiego jak kultura gospodarowania budżetem domowym. Pieniądze są po to, by je wydawać lub oszczędzać dla samego oszczędzania. Bardzo mało osób wiąże jakieś plany ze swoimi pieniędzmi.
W powieści Umberto Eco "Wahadło Foucaulta" opisane jest wspomnienie z dzieciństwa, coniedzielne wyprawy z rodzicami do cukierni. W drodze powrotnej mały Umberto dostawał porcję lodów. Zawsze małą, bo duża była rozpustą finansową nie do zaakceptowania w domu jego rodziców.
- Myślę, że my nie mamy żadnej tradycji gospodarowania pieniędzmi - mówi Jarek, pracownik banku. - Ludzie oszczędzają i inwestują w jakieś papiery albo wydają i biorą kredyty bez opamiętania właściwie. Pieniądze są dla nich pieniędzmi i niczym więcej. Nie wiążą się z żadnym etosem, nie wyznaczają nawet statusu i przynależności do jakieś kasty, no może poza kilkoma wąskimi grupami społecznymi.
Kiedy patrzę na wypełnione zakupami kosze w hipermarketach, zastanawiam się, kiedy oni to wszystko zjedzą. Na przykład 10 słoików dżemu z różnych owoców albo stos konserw rybnych i do tego 6 słojów różnych marynat. Zawsze wydaje mi się, że ktoś taki musi organizować jakieś przyjęcie, ale patrzę do tyłu w kolejkę i co? Wszyscy organizują przyjęcia? Cały sklep? Zawsze jestem jedną z nielicznych osób, które mają skromny koszyk z kilkoma produktami żywnościowymi w środku.
- Mieszkam w jednej klatce z rodziną, która co tydzień jeździ na zakupy - mówi Joanna. - Przywożą zawsze cały samochód różnych rzeczy. Raz nawet zabrali mnie ze sobą. Ale to był ostatni raz, kiedy z nimi pojechałam. Ładowali do koszyków wszystko, co było, bo dobrze zarabiają. Kiedy zwróciłam im uwagę, że niektórym produktom kończy się okres przydatności do spożycia, w ogóle nie zrozumieli, o czym mówię. Kupowali takie rzeczy, które po otwarciu należy zjeść od razu, bo się zepsują, i kupowali je w ilościach hurtowych. Robili to tydzień w tydzień. Potem widziałam, jak większość tych rzeczy lądowała na śmietniku. Ich to nie stresowało, nie przejmowali się tym marnotrawstwem. Przecież mieli pieniądze, coś musieli z nimi zrobić.
Podobno jeszcze w Wielkopolsce są ludzie, którzy potrafią robić rozsądne zakupy. Kiedyś śmiano się z Wielkopolan, że jeżdżą na drugi koniec Poznania, bo pietruszka kosztuje tam o 5 groszy mniej za pęczek niż w centrum lub na osiedlach. Nie przyłączyłbym się do tych drwin dzisiaj.
- Trzeba sobie powiedzieć jasno - mówi Paweł, student socjologii - epoka oszczędzania, trwałości, produktów, które miały przetrwać lata, minęła. Zachód zbudował swój dobrobyt na podbudowie religii protestanckiej, zbudował go oszczędnością i sumienną pracą. Ale dziś ta machina dobrobytu musi być ciągle w ruchu, a do tego potrzebuje konsumentów. My nimi jesteśmy, dziś oszczędność i praca ustąpiły miejsca konsumpcjonizmowi, hasło: "zużyj i wyrzuć" jest najbardziej na czasie. Na tym opiera się współczesny dobrobyt. Musimy wydawać, by gospodarka się kręciła. To truizm, ale trzeba go czasem przypominać.
Promocja to religia
Jest oczywiście jeszcze jeden aspekt kupowania po polsku - promocja. Ludzie walą do sklepów, kiedy tylko usłyszą, że jest coś po promocyjnej cenie. Nie sposób ich przekonać, że promocja to taki zabieg marketingowy i towary dostępne w "promocyjnej" cenie można kupić w osiedlowym sklepiku za tyle samo, a może czasem taniej.
- Sprzedawałem zabawki do hiperrmarketów - mówi Marcin. - Opisanie negocjacji z kupcami wymaga wielkiego talentu literackiego, tego się nie da opisać tak po prostu. Oni wykorzystują dostawców w sposób tak bezczelny, że szkoda gadać. Kupują towar, a raczej biorą go prawie za darmo, a potem wystawiają to po jakichś horrendalnych cenach na półkach i nazywają to promocją. Ludzie zawsze się na to łapią. Hipermarkety mają horrendalne obroty, handel z nimi to wyzysk, dostawcy traktowani są jak pańszczyźniani chłopi albo gorzej. Oczywiście można sobie coś tam załatwić, jakieś lepsze warunki, ale to kosztuje bardzo dużo i trzeba uderzać wysoko do zarządu. Jak ktoś chce coś zarobić, negocjując z kupcem pod czujnym okiem supervisora, to znaczy, że jest naiwniakiem. Coś mu tam wezmą do tego sklepu może, ale każą za to słono zapłacić.
Promocja ma jeszcze jeden aspekt, jest rozrywką. Niektórzy polują na promocje, tak jak się "poluje" na atrakcyjne przedmioty. Zakupy to także czynnik integrujący rodzinę. Wspólne wyprawy do sklepu lub hali to coś, o czym będzie się potem mówić przez cały tydzień, będzie się o tym opowiadać sąsiadom i zda się krótką relację telefoniczną babuni mieszkającej w odległym mieście. Wobec upiornej pustki panującej w wielu rodzinach sobotnio-niedzielny shopping jest namiastką życia rodzinnego, zastępuje wyjście do kościoła i dawne wiejskie spotkania przy płotach.
- Myślę, że takie rozumienie zakupów nie jest właściwe jedynie ludziom potocznie nazywanym "prostymi" - mówi Joanna Wnuk. - To także cecha tych, którzy uważają się za inteligencję. Dla nich supermarket to dawniejsza wyprawa do teatru lub muzeum; kogo dziś tak naprawdę stać na życie kulturalne? A nawet jeśli, to z kim potem o tym rozmawiać? Czy istnieją jakieś środowiska, gdzie człowiek mógłby realizować się w jakiś pogłębiony sposób? Zakupy załatwiają tę sprawę, bo przecież kupować można różne rzeczy, także książki i filmy. Można potem o tym rozmawiać z sąsiadem mającym podobne zainteresowania.
Młodzież traktuje zakupy zupełnie inaczej. Centra handlowe to miejsca, gdzie się "bywa", gdzie zawiera się znajomości, podrywa dziewczyny, gdzie łatwo nawet o przypadkowy seks.
- My z dziewczynami spędzamy tam całe dnie - mówi Andżela. - Nie ma ciekawszych miejsc przecież. Gdzie mam chodzić? Do kina? Nie mam kasy, a w centrum człowiek może sobie posiedzieć na ławeczce i zawsze znajdzie się jakiś gostek, który postawi ci kawę, piwo albo zabierze do jakiegoś ciekawego miejsca i nie jest nudno. W centrum są kawiarnie, jest dużo wystaw, to można sobie pooglądać, jest super. Gdyby nie centrum, siedziałabym na ławce pod blokiem.
Kosze wyładowane produktami pchane są w pocie czoła do kas. Kiedy przychodzi do płacenia, pieniądze wyjmowane są z portfela z dumą i ostentacją (czasem karta), tak aby przybyła z prowincji rodzina widziała, że "nas stać".
- Polacy robią zakupy zdecydowanie powyżej swoich realnych możliwości finansowych - mówi psycholog Joanna Wnuk. - To ma dwojakie źródła. Po pierwsze świeża jeszcze pamięć o pustych półkach i podświadoma chęć odbicia sobie chudych lat, po drugie ludzie chcą poznać "siłę swoich pieniędzy". No a gdzie ją poznać? Na zakupach. W Polsce nie ma czegoś takiego jak kultura gospodarowania budżetem domowym. Pieniądze są po to, by je wydawać lub oszczędzać dla samego oszczędzania. Bardzo mało osób wiąże jakieś plany ze swoimi pieniędzmi.
W powieści Umberto Eco "Wahadło Foucaulta" opisane jest wspomnienie z dzieciństwa, coniedzielne wyprawy z rodzicami do cukierni. W drodze powrotnej mały Umberto dostawał porcję lodów. Zawsze małą, bo duża była rozpustą finansową nie do zaakceptowania w domu jego rodziców.
- Myślę, że my nie mamy żadnej tradycji gospodarowania pieniędzmi - mówi Jarek, pracownik banku. - Ludzie oszczędzają i inwestują w jakieś papiery albo wydają i biorą kredyty bez opamiętania właściwie. Pieniądze są dla nich pieniędzmi i niczym więcej. Nie wiążą się z żadnym etosem, nie wyznaczają nawet statusu i przynależności do jakieś kasty, no może poza kilkoma wąskimi grupami społecznymi.
Kiedy patrzę na wypełnione zakupami kosze w hipermarketach, zastanawiam się, kiedy oni to wszystko zjedzą. Na przykład 10 słoików dżemu z różnych owoców albo stos konserw rybnych i do tego 6 słojów różnych marynat. Zawsze wydaje mi się, że ktoś taki musi organizować jakieś przyjęcie, ale patrzę do tyłu w kolejkę i co? Wszyscy organizują przyjęcia? Cały sklep? Zawsze jestem jedną z nielicznych osób, które mają skromny koszyk z kilkoma produktami żywnościowymi w środku.
- Mieszkam w jednej klatce z rodziną, która co tydzień jeździ na zakupy - mówi Joanna. - Przywożą zawsze cały samochód różnych rzeczy. Raz nawet zabrali mnie ze sobą. Ale to był ostatni raz, kiedy z nimi pojechałam. Ładowali do koszyków wszystko, co było, bo dobrze zarabiają. Kiedy zwróciłam im uwagę, że niektórym produktom kończy się okres przydatności do spożycia, w ogóle nie zrozumieli, o czym mówię. Kupowali takie rzeczy, które po otwarciu należy zjeść od razu, bo się zepsują, i kupowali je w ilościach hurtowych. Robili to tydzień w tydzień. Potem widziałam, jak większość tych rzeczy lądowała na śmietniku. Ich to nie stresowało, nie przejmowali się tym marnotrawstwem. Przecież mieli pieniądze, coś musieli z nimi zrobić.
Podobno jeszcze w Wielkopolsce są ludzie, którzy potrafią robić rozsądne zakupy. Kiedyś śmiano się z Wielkopolan, że jeżdżą na drugi koniec Poznania, bo pietruszka kosztuje tam o 5 groszy mniej za pęczek niż w centrum lub na osiedlach. Nie przyłączyłbym się do tych drwin dzisiaj.
- Trzeba sobie powiedzieć jasno - mówi Paweł, student socjologii - epoka oszczędzania, trwałości, produktów, które miały przetrwać lata, minęła. Zachód zbudował swój dobrobyt na podbudowie religii protestanckiej, zbudował go oszczędnością i sumienną pracą. Ale dziś ta machina dobrobytu musi być ciągle w ruchu, a do tego potrzebuje konsumentów. My nimi jesteśmy, dziś oszczędność i praca ustąpiły miejsca konsumpcjonizmowi, hasło: "zużyj i wyrzuć" jest najbardziej na czasie. Na tym opiera się współczesny dobrobyt. Musimy wydawać, by gospodarka się kręciła. To truizm, ale trzeba go czasem przypominać.
Promocja to religia
Jest oczywiście jeszcze jeden aspekt kupowania po polsku - promocja. Ludzie walą do sklepów, kiedy tylko usłyszą, że jest coś po promocyjnej cenie. Nie sposób ich przekonać, że promocja to taki zabieg marketingowy i towary dostępne w "promocyjnej" cenie można kupić w osiedlowym sklepiku za tyle samo, a może czasem taniej.
- Sprzedawałem zabawki do hiperrmarketów - mówi Marcin. - Opisanie negocjacji z kupcami wymaga wielkiego talentu literackiego, tego się nie da opisać tak po prostu. Oni wykorzystują dostawców w sposób tak bezczelny, że szkoda gadać. Kupują towar, a raczej biorą go prawie za darmo, a potem wystawiają to po jakichś horrendalnych cenach na półkach i nazywają to promocją. Ludzie zawsze się na to łapią. Hipermarkety mają horrendalne obroty, handel z nimi to wyzysk, dostawcy traktowani są jak pańszczyźniani chłopi albo gorzej. Oczywiście można sobie coś tam załatwić, jakieś lepsze warunki, ale to kosztuje bardzo dużo i trzeba uderzać wysoko do zarządu. Jak ktoś chce coś zarobić, negocjując z kupcem pod czujnym okiem supervisora, to znaczy, że jest naiwniakiem. Coś mu tam wezmą do tego sklepu może, ale każą za to słono zapłacić.
Promocja ma jeszcze jeden aspekt, jest rozrywką. Niektórzy polują na promocje, tak jak się "poluje" na atrakcyjne przedmioty. Zakupy to także czynnik integrujący rodzinę. Wspólne wyprawy do sklepu lub hali to coś, o czym będzie się potem mówić przez cały tydzień, będzie się o tym opowiadać sąsiadom i zda się krótką relację telefoniczną babuni mieszkającej w odległym mieście. Wobec upiornej pustki panującej w wielu rodzinach sobotnio-niedzielny shopping jest namiastką życia rodzinnego, zastępuje wyjście do kościoła i dawne wiejskie spotkania przy płotach.
- Myślę, że takie rozumienie zakupów nie jest właściwe jedynie ludziom potocznie nazywanym "prostymi" - mówi Joanna Wnuk. - To także cecha tych, którzy uważają się za inteligencję. Dla nich supermarket to dawniejsza wyprawa do teatru lub muzeum; kogo dziś tak naprawdę stać na życie kulturalne? A nawet jeśli, to z kim potem o tym rozmawiać? Czy istnieją jakieś środowiska, gdzie człowiek mógłby realizować się w jakiś pogłębiony sposób? Zakupy załatwiają tę sprawę, bo przecież kupować można różne rzeczy, także książki i filmy. Można potem o tym rozmawiać z sąsiadem mającym podobne zainteresowania.
Młodzież traktuje zakupy zupełnie inaczej. Centra handlowe to miejsca, gdzie się "bywa", gdzie zawiera się znajomości, podrywa dziewczyny, gdzie łatwo nawet o przypadkowy seks.
- My z dziewczynami spędzamy tam całe dnie - mówi Andżela. - Nie ma ciekawszych miejsc przecież. Gdzie mam chodzić? Do kina? Nie mam kasy, a w centrum człowiek może sobie posiedzieć na ławeczce i zawsze znajdzie się jakiś gostek, który postawi ci kawę, piwo albo zabierze do jakiegoś ciekawego miejsca i nie jest nudno. W centrum są kawiarnie, jest dużo wystaw, to można sobie pooglądać, jest super. Gdyby nie centrum, siedziałabym na ławce pod blokiem.
Rafał Majchrzak, www.o2.pl
Warning: Missing argument 1 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/article.php on line 228 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Warning: Missing argument 2 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/article.php on line 228 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Warning: Missing argument 1 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/article.php on line 246 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Warning: Missing argument 2 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/article.php on line 246 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Warning: Missing argument 7 for DisplayTopic(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 91 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 477
Warning: Missing argument 8 for DisplayTopic(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 91 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 477
Warning: Missing argument 2 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 503 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Komentarze |