Turystyka i Podróże Recenzje Literatura
Wys�ano dnia 02-11-2014 o godz. 09:40:50 przez rafa 12319
Wys�ano dnia 02-11-2014 o godz. 09:40:50 przez rafa 12319
Czekałam na tę książkę. Kiedy przeczytałam pierwszą powieść Michała Pauli - "12 x śmierć" - o jego gehennie w tajskim więzieniu i cudownym z niego uwolnieniu, domyślałam się, że autor nie poprzestanie na przedstawieniu czytelnikom wstrząsającego reportażu o ciemnej stronie kraju w pięknej, magicznej Azji, która przecież kiedyś pociągała go tak bardzo, że z wyboru miała zostać jego drugim domem.
|
Mottem tamtej mrocznej historii były słowa: "Z tych miejsc można się wydostać, ale one nigdy nie wydostaną się z ciebie." Odnoszą się do ponurych murów Bang Kwang, nazywanego czasem "The Big Tiger", bo pożera niemal każdego, kto do niego trafi. Ale ja znalazłam w niej też cień nostalgii, przebijającej przez opisy krajobrazów, jakie oglądał w Krainie Uśmiechu, zanim stała się jego piekłem. Jako artysta - kolorysta chłonął je wzrokiem i zachował w pamięci, pragnął znów do nich powrócić przebywając później w szarej, zimnej Polsce. Teraz wraca do nich razem z nami, a jego wspomnienia są wielobarwne i pogodne, chwilami wręcz mistyczne. To zapewne był jeden z powodów powstania kolejnej powieści - aby zachować obraz jaśniejszej strony niewielkiego dalekowschodniego państwa, postrzeganego przez wiele osób jako raj i będącego wymarzonym celem wakacyjnych wyjazdów.
Kim byłby Michał Pauli, gdyby dziwny i przerażający zbieg okoliczności nie zabrał mu wielu lat życia i utraconych przez to perspektyw na kolejne lata? Może znanym podróżnikiem, fotografem i reportażystą? Opisy miejsc, które dla niego samego są tak bardzo atrakcyjne - okazują się fascynujące także dla czytelnika. Już wcześniej na spotkaniach, często łączonych z wernisażami jego prac, można się było zapoznać z przedstawionymi w "Szczurze" relacjami i zdjęciami, bo w ten sposób także autor dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniami. Dziś mamy je w treści książki, wraz z fotografiami obrazów nawiązujących do jego podróży.
Istotnym dla zrozumienia tej historii jest tytułowy szczur - znak zodiaku w chińskim horoskopie, określający osobowość głównego bohatera, a przez to wskazujący na nieuchronność jego losów. Wymowa tego symbolu została jeszcze wzmocniona sceną okrutnej walki zwierzęcych przeciwników w Parku Lumphini (z dramaturgią przypominającą mrożący krew w żyłach zapis więziennej bójki z pierwszej powieści).
Z jednej strony, autor sam podkreśla - i to dwukrotnie, gdy mówi o swoich kontaktach z wróżbitami, tylko jeden raz w Polsce i raz w Tajlandii - że niebezpiecznie jest sugerować się znakami i przepowiedniami, ponieważ mogą powodować nieświadome programowanie według nich dalszego życia. Z drugiej - znajdujemy również na kartach powieści przykłady z jego młodości wydarzeń tak nieprawdopodobnych, zapowiadających niejako późniejsze, jeszcze bardziej niezwykłe, że zaczynamy wierzyć w ponadprzeciętne zdolności niektórych ludzi widzenia rzeczy i zjawisk odmiennie niż zwyczajni śmiertelnicy. Są też fragmenty ukazujące sytuacje początkowo z pozoru normalne, a przeradzające się znienacka w niemal surrealistyczne.
Wyjątkową cechą tej autobiograficznej przecież, kronikarskiej momentami opowieści (daty i lokalizacje podane z aptekarską dokładnością, włącznie z nazwami ulic, hoteli czy stacji kolejki nadziemnej - tak, nadziemnej, poruszającej się ponad dachami domów) jest nasycenie jej egzotyką. A zatem, jest jednocześnie obszernym reportażem, przedstawiającym często ze szczegółami geografię, przyrodę, historię, zwyczaje panujące w odwiedzanych krajach. Z pasją człowieka zafascynowanego tradycją, kulturą, codziennym życiem mieszkańców. Z talentem malowania słowem przynależnym artystom, z umiejętnością kreowania tak plastycznych opisów, że czytelnik bez trudu przenosi się w wyobraźni w azjatyckie piękne przestrzenie, ale i na ulice Łodzi, Berlina, Odessy czy Lyonu. Dodatkowo (po pewnych modyfikacjach, bo akcja jednak ma miejsce wiele lat temu) można ją potraktować jako przewodnik po Bangkoku i okolicach, wraz z atrakcjami turystycznymi charakterystycznymi dla konkretnych pór roku czy nawet miesięcy.
Traumatycznemu pobytowi w więzieniu autor poświęca tym razem znacznie mniej uwagi. Właściwie, mówi o nim skrótowo w jednym rozdziale. Natomiast jego klimat i wspomnienie powracają przy okazji relacji z wizyt w łódzkiej prokuraturze. Artysta, pisarz, podróżnik - dostrzega nawet wręcz fizyczne podobieństwo reprezentantów wymiaru sprawiedliwości w obu krajach.
Prawdziwe historie o rzeczywistych ludziach, przeplatane wielokrotnie dygresjami dotyczącymi historii, polityki czy religii, opowiedziane z lekkością i humorem (przezabawne zwłaszcza migawki z Rosji) mają przybliżyć nam lepszy czas, o którym we wstępie Michał Pauli napisał: "żył w mojej głowie i nikt nie mógł mi go odebrać".
Michał Pauli: "Szczur. Farang znaczy białas", wyd.: "na stronie", 2014.
Kim byłby Michał Pauli, gdyby dziwny i przerażający zbieg okoliczności nie zabrał mu wielu lat życia i utraconych przez to perspektyw na kolejne lata? Może znanym podróżnikiem, fotografem i reportażystą? Opisy miejsc, które dla niego samego są tak bardzo atrakcyjne - okazują się fascynujące także dla czytelnika. Już wcześniej na spotkaniach, często łączonych z wernisażami jego prac, można się było zapoznać z przedstawionymi w "Szczurze" relacjami i zdjęciami, bo w ten sposób także autor dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniami. Dziś mamy je w treści książki, wraz z fotografiami obrazów nawiązujących do jego podróży.
Istotnym dla zrozumienia tej historii jest tytułowy szczur - znak zodiaku w chińskim horoskopie, określający osobowość głównego bohatera, a przez to wskazujący na nieuchronność jego losów. Wymowa tego symbolu została jeszcze wzmocniona sceną okrutnej walki zwierzęcych przeciwników w Parku Lumphini (z dramaturgią przypominającą mrożący krew w żyłach zapis więziennej bójki z pierwszej powieści).
Z jednej strony, autor sam podkreśla - i to dwukrotnie, gdy mówi o swoich kontaktach z wróżbitami, tylko jeden raz w Polsce i raz w Tajlandii - że niebezpiecznie jest sugerować się znakami i przepowiedniami, ponieważ mogą powodować nieświadome programowanie według nich dalszego życia. Z drugiej - znajdujemy również na kartach powieści przykłady z jego młodości wydarzeń tak nieprawdopodobnych, zapowiadających niejako późniejsze, jeszcze bardziej niezwykłe, że zaczynamy wierzyć w ponadprzeciętne zdolności niektórych ludzi widzenia rzeczy i zjawisk odmiennie niż zwyczajni śmiertelnicy. Są też fragmenty ukazujące sytuacje początkowo z pozoru normalne, a przeradzające się znienacka w niemal surrealistyczne.
Wyjątkową cechą tej autobiograficznej przecież, kronikarskiej momentami opowieści (daty i lokalizacje podane z aptekarską dokładnością, włącznie z nazwami ulic, hoteli czy stacji kolejki nadziemnej - tak, nadziemnej, poruszającej się ponad dachami domów) jest nasycenie jej egzotyką. A zatem, jest jednocześnie obszernym reportażem, przedstawiającym często ze szczegółami geografię, przyrodę, historię, zwyczaje panujące w odwiedzanych krajach. Z pasją człowieka zafascynowanego tradycją, kulturą, codziennym życiem mieszkańców. Z talentem malowania słowem przynależnym artystom, z umiejętnością kreowania tak plastycznych opisów, że czytelnik bez trudu przenosi się w wyobraźni w azjatyckie piękne przestrzenie, ale i na ulice Łodzi, Berlina, Odessy czy Lyonu. Dodatkowo (po pewnych modyfikacjach, bo akcja jednak ma miejsce wiele lat temu) można ją potraktować jako przewodnik po Bangkoku i okolicach, wraz z atrakcjami turystycznymi charakterystycznymi dla konkretnych pór roku czy nawet miesięcy.
Traumatycznemu pobytowi w więzieniu autor poświęca tym razem znacznie mniej uwagi. Właściwie, mówi o nim skrótowo w jednym rozdziale. Natomiast jego klimat i wspomnienie powracają przy okazji relacji z wizyt w łódzkiej prokuraturze. Artysta, pisarz, podróżnik - dostrzega nawet wręcz fizyczne podobieństwo reprezentantów wymiaru sprawiedliwości w obu krajach.
Prawdziwe historie o rzeczywistych ludziach, przeplatane wielokrotnie dygresjami dotyczącymi historii, polityki czy religii, opowiedziane z lekkością i humorem (przezabawne zwłaszcza migawki z Rosji) mają przybliżyć nam lepszy czas, o którym we wstępie Michał Pauli napisał: "żył w mojej głowie i nikt nie mógł mi go odebrać".
Michał Pauli: "Szczur. Farang znaczy białas", wyd.: "na stronie", 2014.
Edyta Mróz, fot.: Michał Pauli
Komentarze |