Nauka Technika Polska Cywilizacja Kultura
Wys�ano dnia 26-05-2006 o godz. 11:00:00 przez pala2 698
Wys�ano dnia 26-05-2006 o godz. 11:00:00 przez pala2 698
Mieszko I "siedmiu żon zażywał", Chrobry oślepił swoich doradców - badacz polskiego średniowiecza o przywarach naszych pierwszych władców. |
Wśród wielu słusznych inicjatyw, w jakie obfitują ostatnie miesiące, uwagę zwraca inicjatywa powołania Narodowego Instytutu Wychowania, który dostarczałby młodzieży właściwych wzorców patriotycznych. W tym ostatnim działaniu najważniejsza rola musi przypaść historykom, którzy powinni stworzyć kanon dziejów narodowych przekazany szkołom i uczelniom do powszechnego zastosowania w codziennej dydaktyce. Aby dać dobry przykład, zacząłem od siebie i przyjrzałem się początkom naszych narodowych dziejów obfitujących wszak we wspaniałych władców.
Pierwszy był oczywiście Mieszko I. Jak słusznie zauważył Gall Anonim, to on "uratował naród od śmierci w pogaństwie", przyjmując chrzest w 966 r. A czas już był po temu najwyższy, bo wcześniej wiódł życie rozpustne i "wedle swego zwyczaju siedmiu żon zażywał". Znudziły mu się jednak, bo "zażądał w małżeństwo jednej bardzo dobrej chrześcijanki z Czech, imieniem Dąbrówka", która sprowadziła go na dobrą drogę. Co prawda niezbyt Polsce życzliwy kronikarz Thietmar twierdził, że Mieszko zmuszał ją do łamania Wielkiego Postu, a nasz pierwszy biskup Jordan "ciężką miał z nim pracę", ale nakłonił go do poddania się rygorom moralnym. Skutki tej edukacji były chyba dość powierzchowne, bo po śmierci Dąbrówki polski książę szybko i "bez zezwolenia Kościoła poślubił mniszkę" Odę, co "spotkało się z potępieniem wszystkich dostojników Kościoła".
W polityce zagranicznej Mieszka też można się dopatrzyć posunięć wątpliwych etycznie. Dwukrotnie wszak wtrącał się w wewnętrzne sprawy cesarstwa niemieckiego, popierając wraz z czeskim teściem awanturnicze roszczenia księcia bawarskiego Henryka Kłótnika. Po śmierci Dąbrówki natychmiast zmienił front i przechodząc do obozu cesarskiego, zaczął prześladować swoich powinowatych zza Sudetów. Na dodatek w godzinie śmierci w 992 r. "pozostawił swoje państwo do podziału między kilku książąt".
Był więc nasz pierwszy władca postacią pełnokrwistą i pełną sprzeczności. Ciemne strony jego życia można jednak złożyć na karb pogańskiego wychowania, którego widać nie wyeliminowało późne nawrócenie. Przyjrzyjmy się z kolei jego synowi Bolesławowi Chrobremu, który wszak wykupił z rąk Prusów ciało św. Wojciecha, ustanowił w roku 1000 arcybiskupstwo gnieźnieńskie, a pod koniec życia w 1025 r. założył koronę królewską. Mimo tych zasług i on miał jednak chwile prawdziwie ludzkiej słabości, które kronikarze bezlitośnie ujawniali.
Według Thietmara rozpoczął swoje panowanie od wypędzenia macochy i przyrodnich braci oraz oślepienia swoich najbliższych współpracowników. Następnie w ciągu trzech lat poślubił kolejno (!) trzy żony, które miały gwarantować zmieniające się błyskawicznie sojusze polityczne. Sam był "sprawcą zguby wielu matek", które straciły swoich synów. Gall donosi jednak, że dbał o "niewiasty dworskie, które tak chodziły obciążone złotymi koronami, koliami i łańcuchami, naramiennikami, złotymi frędzlami i klejnotami", że służba musiała je podtrzymywać. Tę skłonność do niewiast zachował do późnego wieku, o czym świadczy porwanie z Kijowa ruskiej księżniczki Przedsławy, z której "ten stary wszetecznik" uczynił swoją nałożnicę, mimo że właśnie poślubił młodą margrabiankę niemiecką.
W polityce zagranicznej okazał się jeszcze bardziej od ojca "w tysiącznych biegły sztuczkach". Wiele razy zmieniał sojuszników i wieloma podstępami się posłużył, a czeskiemu kuzynowi, też zresztą Bolesławowi, "wyłupił oczy i w ten sposób go unieszkodliwił". Potrafił też "uwięzić posłów" i "nadęty pychą" "dopuszczał się wielkich gwałtów na wszystkich swoich poddanych". W sumie "silniejszą była u niego skłonność do popełniania zgubnych przestępstw niż do trwania w zbawiennej pokucie".
Mimo tych przywar Bolesław Chrobry potrafił jednak utrzymać porządek w swoim kraju, którego "lud wymaga pilnowania na podobieństwo bydła i bata na podobieństwo upartego osła". A dokonał tego mądrze, stosując surowe kary. Oddajmy głos biskupowi Thietmarowi: "Jeżeli kto spośród tego [polskiego] ludu ośmieli się uwieść cudzą żonę lub uprawiać rozpustę, spotyka go natychmiast następująca kara: prowadzi się go na most targowy i przymocowuje doń, wbijając gwóźdź przez mosznę z jądrami. Następnie umieszcza się obok ostry nóż i pozostawia mu się trudny wybór, albo tam umrzeć, albo obciąć ową część ciała. Jeżeli stwierdzono, że ktoś jadł po osiemdziesiątnicy mięso, karano go surowo przez wybijanie zębów". Z wywodów kronikarza wynika, że Mieszko I był jeszcze surowszy, bo obcinał głowy i okaleczał nierządnice.
Cokolwiek by więc mówić o obyczajności naszych pierwszych władców, nie ulega wątpliwości, że wiedzieli, jak zaprowadzić porządek moralny. Lista ich zasług w umacnianiu właściwych postaw etycznych z pewnością przeważa nad ich osobistymi ułomnościami. Odpowiedni dobór przykładów z ich życia może więc posłużyć do wpajania naszej młodzieży poszanowania rodzimych tradycji i umiłowania ładu etycznego. Zastosowane przez nich metody, choć surowe, uzasadniała przecież potrzeba naprawy Rzeczypospolitej piastowskiej.
* Przemysław Urbańczyk jest profesorem archeologii, prowadzi badania nad początkami państwa polskiego.
Pierwszy był oczywiście Mieszko I. Jak słusznie zauważył Gall Anonim, to on "uratował naród od śmierci w pogaństwie", przyjmując chrzest w 966 r. A czas już był po temu najwyższy, bo wcześniej wiódł życie rozpustne i "wedle swego zwyczaju siedmiu żon zażywał". Znudziły mu się jednak, bo "zażądał w małżeństwo jednej bardzo dobrej chrześcijanki z Czech, imieniem Dąbrówka", która sprowadziła go na dobrą drogę. Co prawda niezbyt Polsce życzliwy kronikarz Thietmar twierdził, że Mieszko zmuszał ją do łamania Wielkiego Postu, a nasz pierwszy biskup Jordan "ciężką miał z nim pracę", ale nakłonił go do poddania się rygorom moralnym. Skutki tej edukacji były chyba dość powierzchowne, bo po śmierci Dąbrówki polski książę szybko i "bez zezwolenia Kościoła poślubił mniszkę" Odę, co "spotkało się z potępieniem wszystkich dostojników Kościoła".
W polityce zagranicznej Mieszka też można się dopatrzyć posunięć wątpliwych etycznie. Dwukrotnie wszak wtrącał się w wewnętrzne sprawy cesarstwa niemieckiego, popierając wraz z czeskim teściem awanturnicze roszczenia księcia bawarskiego Henryka Kłótnika. Po śmierci Dąbrówki natychmiast zmienił front i przechodząc do obozu cesarskiego, zaczął prześladować swoich powinowatych zza Sudetów. Na dodatek w godzinie śmierci w 992 r. "pozostawił swoje państwo do podziału między kilku książąt".
Był więc nasz pierwszy władca postacią pełnokrwistą i pełną sprzeczności. Ciemne strony jego życia można jednak złożyć na karb pogańskiego wychowania, którego widać nie wyeliminowało późne nawrócenie. Przyjrzyjmy się z kolei jego synowi Bolesławowi Chrobremu, który wszak wykupił z rąk Prusów ciało św. Wojciecha, ustanowił w roku 1000 arcybiskupstwo gnieźnieńskie, a pod koniec życia w 1025 r. założył koronę królewską. Mimo tych zasług i on miał jednak chwile prawdziwie ludzkiej słabości, które kronikarze bezlitośnie ujawniali.
Według Thietmara rozpoczął swoje panowanie od wypędzenia macochy i przyrodnich braci oraz oślepienia swoich najbliższych współpracowników. Następnie w ciągu trzech lat poślubił kolejno (!) trzy żony, które miały gwarantować zmieniające się błyskawicznie sojusze polityczne. Sam był "sprawcą zguby wielu matek", które straciły swoich synów. Gall donosi jednak, że dbał o "niewiasty dworskie, które tak chodziły obciążone złotymi koronami, koliami i łańcuchami, naramiennikami, złotymi frędzlami i klejnotami", że służba musiała je podtrzymywać. Tę skłonność do niewiast zachował do późnego wieku, o czym świadczy porwanie z Kijowa ruskiej księżniczki Przedsławy, z której "ten stary wszetecznik" uczynił swoją nałożnicę, mimo że właśnie poślubił młodą margrabiankę niemiecką.
W polityce zagranicznej okazał się jeszcze bardziej od ojca "w tysiącznych biegły sztuczkach". Wiele razy zmieniał sojuszników i wieloma podstępami się posłużył, a czeskiemu kuzynowi, też zresztą Bolesławowi, "wyłupił oczy i w ten sposób go unieszkodliwił". Potrafił też "uwięzić posłów" i "nadęty pychą" "dopuszczał się wielkich gwałtów na wszystkich swoich poddanych". W sumie "silniejszą była u niego skłonność do popełniania zgubnych przestępstw niż do trwania w zbawiennej pokucie".
Mimo tych przywar Bolesław Chrobry potrafił jednak utrzymać porządek w swoim kraju, którego "lud wymaga pilnowania na podobieństwo bydła i bata na podobieństwo upartego osła". A dokonał tego mądrze, stosując surowe kary. Oddajmy głos biskupowi Thietmarowi: "Jeżeli kto spośród tego [polskiego] ludu ośmieli się uwieść cudzą żonę lub uprawiać rozpustę, spotyka go natychmiast następująca kara: prowadzi się go na most targowy i przymocowuje doń, wbijając gwóźdź przez mosznę z jądrami. Następnie umieszcza się obok ostry nóż i pozostawia mu się trudny wybór, albo tam umrzeć, albo obciąć ową część ciała. Jeżeli stwierdzono, że ktoś jadł po osiemdziesiątnicy mięso, karano go surowo przez wybijanie zębów". Z wywodów kronikarza wynika, że Mieszko I był jeszcze surowszy, bo obcinał głowy i okaleczał nierządnice.
Cokolwiek by więc mówić o obyczajności naszych pierwszych władców, nie ulega wątpliwości, że wiedzieli, jak zaprowadzić porządek moralny. Lista ich zasług w umacnianiu właściwych postaw etycznych z pewnością przeważa nad ich osobistymi ułomnościami. Odpowiedni dobór przykładów z ich życia może więc posłużyć do wpajania naszej młodzieży poszanowania rodzimych tradycji i umiłowania ładu etycznego. Zastosowane przez nich metody, choć surowe, uzasadniała przecież potrzeba naprawy Rzeczypospolitej piastowskiej.
* Przemysław Urbańczyk jest profesorem archeologii, prowadzi badania nad początkami państwa polskiego.
Przemysław Urbańczyk Gazeta Wyborcza
Komentarze |