Świętokrzyskie Recenzje
Wys�ano dnia 09-10-2005 o godz. 11:00:00 przez pala2 24688
Wys�ano dnia 09-10-2005 o godz. 11:00:00 przez pala2 24688
We wnętrzu Łysej Góry są ukryte potężne podziemne zbiorniki, po których można pływać pontonami - wiele wskazuje na to, że w twardej skale wykuli je w pocie czoła carscy więźniowie w XIX wieku. Istnieje jednak też duże prawdopodobieństwo, że są one starsze o kilka wieków! |
Mało kto wie, że wnętrze góry skrywa trzy sporych rozmiarów komory. Znajdują się one na placu między wieżą telewizyjną a budynkiem Muzeum Przyrodniczego. Ostatnia i jak na razie jedyna wzmianka o nich do jakiej udało się nam dotrzeć, to dokumentacja techniczna wykonana w 1964 roku przez ekipę z w warszawskiej Pracowni Konserwacji Zabytków. Dowodził nią Adam Pulikowski, inżynier budowlany i specjalista od zabytkowych budowli. Udało się nam z nim porozmawiać dzięki rodzinie mieszkającej w Kielcach, która rozpoznała kuzyna na publikowanej na łamach "Słowa" fotografii.
- Pamiętam te zbiorniki doskonale, bo tylko raz w życiu musiałem dokonywać inspekcji pływając na pontonie - mówi ze śmiechem 83-letni dziś inżynier. - Najpierw musieliśmy znaleźć właz, gdyż wszystko było zasypane. Gdy już to się udało zostałem opuszczony w głąb na linie, a za mną zjechał ponton, ale tylko częściowo nadmuchany. Musiałem ręcznie wtłoczyć do niego powietrze, gdyż inaczej nie mieścił się w wąskim otworze. Trud się jednak opłacił, gdyż komory sprawiały niezwykłe wrażenie. Przykryte zostały bowiem sklepieniem półkolistym, które podpierały filary. Woda miała kolor zielony, a z niektórych arkad zwisały stalaktyty. Ich stan był znakomity, nigdzie nie było żądnych spękań.
Adam Pulikowski siedząc w pontonie dokładnie zmierzył zbiorniki. Stąd wiemy, że pierwsza komora ma wymiary 9 metrów na 11,5 metra, druga (jest ona przedłużeniem pierwszej) - 7,60 metra na 6,50 metra, a trzecia - 4,25 metra na 4,25 metra. We wszystkich komorach o wysokości 7 metrów, woda utrzymuje się na jednakowym poziomie blisko 2 metrów, co świadczy o tym, że są one ze sobą połączone kanałem. Ściany, filary i łuki wykonane zostały z miejscowego kamienia na mocnej zaprawie wapiennej.
- Jestem pełen podziwu dla budowniczych, bo to było piekielnie trudne zadanie do wykonania, a zrobione zostało po mistrzowsku - zapewnia Pulikowski. - Nad tą budową musiał czuwać doskonały fachowiec.
A w jaki sposób gromadziła się w nich woda? - Spływała ona z dachów opactwa specjalnym kanałem wlotowym, który odkryliśmy przy południowej ścianie budynku - mówi inżynier. - Ale mogły istnieć jeszcze inne wloty i dlatego w dalszym ciągu gromadzi się tam woda.
Inwentaryzacja została wykonana bardzo rzetelnie, ale niestety nie podano w niej dokładnego czasu powstania zbiorników. - Uważam, że zostały one wybudowane pod koniec XIX wieku przez carskich więźniów, ale całkowitej pewności nie mam i dlatego w papierach napisałem słowo "prawdopodobnie" - wyjaśnia inżynier. - Na Świętym Krzyżu byłem blisko dwa tygodnie, ale mimo częstych rozmów z mieszkańcami okolicznych wsi nie udało mi się uzyskać żadnej informacji na temat ich powstania.
Benedyktyńska robota?
To wręcz nieprawdopodobne, by okoliczna ludność nie dysponowała jakimiś wiadomościami na ten temat. Jest jednak wytłumaczenie. Otóż zbiorniki wcale nie powstały w XIX wieku, a kilka wieków wcześniej!
- W książce "Człowiek i Góry Świętokrzyskie" napisanej przez księdza profesora Włodzimierza Sedlaka znalazłem informację, że w pobliżu budynku, gdzie kiedyś mieścił się szpitalik była studnia zasobna w wodę (to przez nią dostał się inżynier Pulikowski do podziemi - przyp. red.) - mówi Henryk Trepka, regionalista z Nowej Słupi. - Podejrzewam, że to wcale nie była typowa studnia tylko szyb łączący się ze zbiornikami i dlatego jak pisze Sedlak wody dla tysięcy pielgrzymów nigdy nie brakowało.
Jest jeszcze bardziej sensacyjna wiadomość. - O studni wspomina też znany geolog związany z naszym regionem Stanisław Staszic, który żył w latach 1755-1826 -mówi Trepka. - Wszystko więc wskazuje na to, że zbiorniki te powstały dużo wcześniej niż się przyjmuje. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że wzniesiono je w XVI wieku.
Że studnia może nie być typową studnią świadczą też słowa Kazimierza Załęskiego z Kielc. - W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku pracowałem jako naczelny inżynier w firmie "Hydrowiert". Wtedy też dostaliśmy zlecenie wywiercenia na Świętym Krzyżu studni o głębokości 150 metrów, gdyż były tam ogromne kłopoty z wodą - mówi Załęski. - Okazało się to jednak niemożliwe, gdyż jest tam skała kwarcytowa twarda niczym stal. Wdarliśmy się w głąb ziemi raptem na 12 metrów i roboty przerwano. Tam nie da się wykopać studni.
Zatopiony skarb zakonników
Wszystkie te rewelacyjnie wiadomości nie robią wrażenia tylko na jednym człowieku Adolfie Kudlińskim, kolekcjonerze i poszukiwaczu przygód z Gór świętokrzyskich, który wszedł do jednej z komór w ubiegłym roku, a za kilka dni planuje wejść tam ponownie razem ze specjalistami różnych dziedzin. - Moim zdanie pierwotnym przeznaczeniem tych komór wcale nie było przechowywanie wody deszczowej - mówi Kudliński. - Uważam, że były to podziemne kaplice, które zlecili wybudować benedyktyni w XVI lub XVII wieku. To były niespokojne czasy, dochodziło wtedy do najazdów tatarskich i litewskich, a na Świętym Krzyżu kosztowności nie brakowało. Na szczyt góry pielgrzymowało tysiące ludzi, w tym także królowie Polscy, którzy zostawiali cenne wota. Niewątpliwe trzeba było pomyśleć o ich zabezpieczeniu, by nie padły łupem grabieżców. Być może w podziemnych komorach jest też miejsce gdzie złożono klejnoty. Nigdy bowiem nie odnaleziono skarbu z klasztoru świętokrzyskiego.
Ekspedycja do podziemnych komór ma odbyć się jeszcze we wrześniu. - Musimy dobrze się do niej przygotować, gdyż mogą tam być pozostawione granaty lub bomby - dodaje Kudliński.
I na koniec jeszcze mała ciekawostka. Inżynier Adam Pulikowski ma zwyczaj na koniec technicznej dokumentacji zapisywać też swoje uwagi. Tak było i tym razem. - Wnętrza skojarzyły mi się z kościołem, wiec zasugerowałem, że można je osuszyć i urządzić tam kaplicę, co na pewno byłoby duża atrakcją dla turystów - zapewnia Pulikowski.
Zagadkę można by uznać przynajmniej w dużej części za rozwiązaną, ale pojawiają się kolejne pytania. Dlaczego wody ze zbiorników nie wykorzystywano, choćby do prac typowo gospodarczych jak podlewanie ogrodu, przy remontach budynków, tylko dowożono ją beczkowozami (są zachowane fotografie)? Komu zależało, by o zbiornikach wszyscy zapomnieli?
Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi choć w częściowym rozwikłaniu tajemnicy podziemnych komór.
Historia Świętego Krzyża
Święty Krzyż, na którym obecnie znajdują się zabudowania klasztorne i kościół od wieków przyciągał wiernych. Jeszcze w czasach pogańskich znajdował się tam ośrodek kultu, otoczony wałem. Wedle wierzeń ludowych gromadziły się tam również czarownica na sabaty. W okresie likwidacji pogaństwa, wykorzystując przywiązanie ludności do tego miejsca, sprowadzono tu do pracy misyjnej zakon Benedyktynów, którzy osiedlili się na wzgórzu w XI lub w XII wieku. W 1819 nastąpiła likwidacja klasztoru. W 1884 r. władze rosyjskie utworzyły tam więzienie, które istniało do 1939 roku. Zaliczane było do najsurowszych placówek tego typu. W latach 194-42 w więzieniu Niemcy utworzyli obóz zagłady dla jeńców sowieckich. W 1936 r. sprowadzili się tu nowi gospodarze, ojcowie oblaci, którzy są do dziś.
- Pamiętam te zbiorniki doskonale, bo tylko raz w życiu musiałem dokonywać inspekcji pływając na pontonie - mówi ze śmiechem 83-letni dziś inżynier. - Najpierw musieliśmy znaleźć właz, gdyż wszystko było zasypane. Gdy już to się udało zostałem opuszczony w głąb na linie, a za mną zjechał ponton, ale tylko częściowo nadmuchany. Musiałem ręcznie wtłoczyć do niego powietrze, gdyż inaczej nie mieścił się w wąskim otworze. Trud się jednak opłacił, gdyż komory sprawiały niezwykłe wrażenie. Przykryte zostały bowiem sklepieniem półkolistym, które podpierały filary. Woda miała kolor zielony, a z niektórych arkad zwisały stalaktyty. Ich stan był znakomity, nigdzie nie było żądnych spękań.
Adam Pulikowski siedząc w pontonie dokładnie zmierzył zbiorniki. Stąd wiemy, że pierwsza komora ma wymiary 9 metrów na 11,5 metra, druga (jest ona przedłużeniem pierwszej) - 7,60 metra na 6,50 metra, a trzecia - 4,25 metra na 4,25 metra. We wszystkich komorach o wysokości 7 metrów, woda utrzymuje się na jednakowym poziomie blisko 2 metrów, co świadczy o tym, że są one ze sobą połączone kanałem. Ściany, filary i łuki wykonane zostały z miejscowego kamienia na mocnej zaprawie wapiennej.
- Jestem pełen podziwu dla budowniczych, bo to było piekielnie trudne zadanie do wykonania, a zrobione zostało po mistrzowsku - zapewnia Pulikowski. - Nad tą budową musiał czuwać doskonały fachowiec.
A w jaki sposób gromadziła się w nich woda? - Spływała ona z dachów opactwa specjalnym kanałem wlotowym, który odkryliśmy przy południowej ścianie budynku - mówi inżynier. - Ale mogły istnieć jeszcze inne wloty i dlatego w dalszym ciągu gromadzi się tam woda.
Inwentaryzacja została wykonana bardzo rzetelnie, ale niestety nie podano w niej dokładnego czasu powstania zbiorników. - Uważam, że zostały one wybudowane pod koniec XIX wieku przez carskich więźniów, ale całkowitej pewności nie mam i dlatego w papierach napisałem słowo "prawdopodobnie" - wyjaśnia inżynier. - Na Świętym Krzyżu byłem blisko dwa tygodnie, ale mimo częstych rozmów z mieszkańcami okolicznych wsi nie udało mi się uzyskać żadnej informacji na temat ich powstania.
Benedyktyńska robota?
To wręcz nieprawdopodobne, by okoliczna ludność nie dysponowała jakimiś wiadomościami na ten temat. Jest jednak wytłumaczenie. Otóż zbiorniki wcale nie powstały w XIX wieku, a kilka wieków wcześniej!
- W książce "Człowiek i Góry Świętokrzyskie" napisanej przez księdza profesora Włodzimierza Sedlaka znalazłem informację, że w pobliżu budynku, gdzie kiedyś mieścił się szpitalik była studnia zasobna w wodę (to przez nią dostał się inżynier Pulikowski do podziemi - przyp. red.) - mówi Henryk Trepka, regionalista z Nowej Słupi. - Podejrzewam, że to wcale nie była typowa studnia tylko szyb łączący się ze zbiornikami i dlatego jak pisze Sedlak wody dla tysięcy pielgrzymów nigdy nie brakowało.
Jest jeszcze bardziej sensacyjna wiadomość. - O studni wspomina też znany geolog związany z naszym regionem Stanisław Staszic, który żył w latach 1755-1826 -mówi Trepka. - Wszystko więc wskazuje na to, że zbiorniki te powstały dużo wcześniej niż się przyjmuje. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że wzniesiono je w XVI wieku.
Że studnia może nie być typową studnią świadczą też słowa Kazimierza Załęskiego z Kielc. - W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku pracowałem jako naczelny inżynier w firmie "Hydrowiert". Wtedy też dostaliśmy zlecenie wywiercenia na Świętym Krzyżu studni o głębokości 150 metrów, gdyż były tam ogromne kłopoty z wodą - mówi Załęski. - Okazało się to jednak niemożliwe, gdyż jest tam skała kwarcytowa twarda niczym stal. Wdarliśmy się w głąb ziemi raptem na 12 metrów i roboty przerwano. Tam nie da się wykopać studni.
Zatopiony skarb zakonników
Wszystkie te rewelacyjnie wiadomości nie robią wrażenia tylko na jednym człowieku Adolfie Kudlińskim, kolekcjonerze i poszukiwaczu przygód z Gór świętokrzyskich, który wszedł do jednej z komór w ubiegłym roku, a za kilka dni planuje wejść tam ponownie razem ze specjalistami różnych dziedzin. - Moim zdanie pierwotnym przeznaczeniem tych komór wcale nie było przechowywanie wody deszczowej - mówi Kudliński. - Uważam, że były to podziemne kaplice, które zlecili wybudować benedyktyni w XVI lub XVII wieku. To były niespokojne czasy, dochodziło wtedy do najazdów tatarskich i litewskich, a na Świętym Krzyżu kosztowności nie brakowało. Na szczyt góry pielgrzymowało tysiące ludzi, w tym także królowie Polscy, którzy zostawiali cenne wota. Niewątpliwe trzeba było pomyśleć o ich zabezpieczeniu, by nie padły łupem grabieżców. Być może w podziemnych komorach jest też miejsce gdzie złożono klejnoty. Nigdy bowiem nie odnaleziono skarbu z klasztoru świętokrzyskiego.
Ekspedycja do podziemnych komór ma odbyć się jeszcze we wrześniu. - Musimy dobrze się do niej przygotować, gdyż mogą tam być pozostawione granaty lub bomby - dodaje Kudliński.
I na koniec jeszcze mała ciekawostka. Inżynier Adam Pulikowski ma zwyczaj na koniec technicznej dokumentacji zapisywać też swoje uwagi. Tak było i tym razem. - Wnętrza skojarzyły mi się z kościołem, wiec zasugerowałem, że można je osuszyć i urządzić tam kaplicę, co na pewno byłoby duża atrakcją dla turystów - zapewnia Pulikowski.
Zagadkę można by uznać przynajmniej w dużej części za rozwiązaną, ale pojawiają się kolejne pytania. Dlaczego wody ze zbiorników nie wykorzystywano, choćby do prac typowo gospodarczych jak podlewanie ogrodu, przy remontach budynków, tylko dowożono ją beczkowozami (są zachowane fotografie)? Komu zależało, by o zbiornikach wszyscy zapomnieli?
Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi choć w częściowym rozwikłaniu tajemnicy podziemnych komór.
Historia Świętego Krzyża
Święty Krzyż, na którym obecnie znajdują się zabudowania klasztorne i kościół od wieków przyciągał wiernych. Jeszcze w czasach pogańskich znajdował się tam ośrodek kultu, otoczony wałem. Wedle wierzeń ludowych gromadziły się tam również czarownica na sabaty. W okresie likwidacji pogaństwa, wykorzystując przywiązanie ludności do tego miejsca, sprowadzono tu do pracy misyjnej zakon Benedyktynów, którzy osiedlili się na wzgórzu w XI lub w XII wieku. W 1819 nastąpiła likwidacja klasztoru. W 1884 r. władze rosyjskie utworzyły tam więzienie, które istniało do 1939 roku. Zaliczane było do najsurowszych placówek tego typu. W latach 194-42 w więzieniu Niemcy utworzyli obóz zagłady dla jeńców sowieckich. W 1936 r. sprowadzili się tu nowi gospodarze, ojcowie oblaci, którzy są do dziś.
ANNA LATOS Słowo
Komentarze |