Kielce v.0.8

Fotografia
Talent, czy nazwisko?

 drukuj stron�
Fotografia
Wys�ano dnia 14-12-2007 o godz. 09:00:00 przez agape 1287

Syn prezesa świętokrzyskiego okręgu Związku Polskich Artystów Fotografików zajmuje wysokie miejsca w konkursach fotograficznych, w których jego ojciec jest jurorem. - To zasługa dobrego pomysłu i talentu, a nie nazwiska - zapewnia Andrzej Borys.

Jest to naprawdę żenująca sytuacja. Czy w ten sposób chcemy zachęcać młode osoby do uczestnictwa w kieleckim gronie fotografików? Cała atmosfera związana ze współzawodnictwem pęka w tym momencie jak bańka mydlana - denerwuje się Czytelnik.

W tegorocznym konkursie Marcin Borys zdobył jedną z trzech pierwszych nagród i 1,5 tys. zł. W ubiegłorocznym i tym sprzed dwóch lat dwukrotnie zajął trzecie miejsce. - Za każdym razem spotykam się z tymi samymi zarzutami, już się nawet do nich przyzwyczaiłem. I nie mam wątpliwości, że chodzi tu o zawiść, że atakują mnie ludzie, którzy nie odnoszą sukcesów w fotografii. Dzięki zdjęciom realizuję swoje zainteresowania i pomysły. A że mój ojciec jest prezesem, nic na to nie poradzę - mówi Marcin Borys.

Twierdzi, że uczestniczy w konkursach, bo musi mieć dorobek artystyczny, który otworzy mu drogę do członkostwa ZPAF-u. Dlaczego nie bierze udziału w konkursach organizowanych poza regionem? - Nie mam czasu szukać informacji o tym, co się dzieje w kraju. Wiedza o kieleckich konkursach jest łatwo dostępna i wygodna. Jeżeli mam pomysł na zdjęcie i czas na jego zrobienie, to po prostu startuję w nich - odpowiada.

Jego ojciec, prezes ZPAF-u, zapewnia, że konkurs ma tak rygorystyczne przepisy, że nie ma mowy o tym, by forował syna. W jury zasiada pięć osób, członków ZPAF-u, głosowanie jest tajne. Jury nie zna też nazwisk autorów, a jedynie przyporządkowane do prac numery. Po oddaniu głosu przez poszczególnych członków ekipa techniczna je liczy i przedstawia wyniki. Dopiero wtedy rozszyfrowywane są nazwiska i oceniający raz jeszcze dyskutują, czy na pewno podjęli słuszną decyzję. W tegorocznym konkursie zdjęcia Marcina Borysa otrzymały cztery głosy. - Oczywiście znałem wcześniej prace Marcina, dlatego na niego nie zagłosowałem. Nigdy nie wypierałem się, że jest moim synem, ale proszę ode mnie nie wymagać, abym kazał mu zrezygnować z pasji i zabronić udziału w konkursach, w których jestem jurorem. Każdy może wystartować, pokazać zdjęcia, a my je ocenimy, bez względu na to czyim ktoś jest synem - przekonuje Andrzej Borys.

Monika Rosmanowska "Gazeta Wyborcza"


Komentarze

Error connecting to mysql