Muzyka Recenzje Kultura
Wys�ano dnia 26-07-2008 o godz. 00:00:00 przez rafa 843
Wys�ano dnia 26-07-2008 o godz. 00:00:00 przez rafa 843
ZeszÅ‚oroczna informacja o reaktywacji legendarnego tria poruszyÅ‚a wielu fanów muzyki na caÅ‚ym Å›wiecie - fani „policjantów” z coraz wiÄ™kszym sceptycyzmem odnosili siÄ™ do planów powrotu ich idoli na tÄ™ samÄ… scenÄ™. |
Zaskoczenie byÅ‚o tym wiÄ™ksze, że Sting regularnie zaprzeczaÅ‚ jakoby zespół The Police miaÅ‚by znów zagrać. I to zdanie lidera grupy byÅ‚o chyba decydujÄ…ce… StaÅ‚o siÄ™ tak, że The Police wrócili nie na jeden, ale na kilkadziesiÄ…t koncertów. Zorganizowano kilkunastomiesiÄ™cznÄ… trasÄ™ obejmujÄ…cÄ… prawie caÅ‚y Å›wiat. Ludzie caÅ‚y czas chcÄ… sÅ‚uchać tej muzyki, mieszanka rocka, reggae i punku w wykonaniu Stinga i spółki nadal porywa, znów staÅ‚a siÄ™ aktualna. ÅšwiadczÄ… o tym nie tylko miliony sprzedanych pÅ‚yt, wielu wyprzedanych do ostatniego miejsca koncertów, ale także fakt, że muzyki „policjantów” sÅ‚ucha wiele mÅ‚odych osób. Nasz, Polski koncert The Police miaÅ‚ odbyć siÄ™ koÅ„cem czerwca na stadionie chorzowskim. Na tym samym obiekcie rok wczeÅ›niej miaÅ‚ miejsce ekscytujÄ…cy i perfekcyjny show legendy progresywnego grania – Genesis. MiaÅ‚em okazjÄ™ być na tym koncercie, wiÄ™c bÄ™dzie to swego rodzaju punkt odniesienia do wszelakich porównaÅ„, wyÅ‚Ä…czajÄ…c bezpoÅ›rednio samÄ… muzykÄ™, a wiÄ™c do dzieÅ‚a.
Jestem pod stadionem, z biletem w rÄ™ku kierujÄ™ siÄ™ pod wyznaczonÄ… bramÄ™ wejÅ›ciowÄ…. Jak zwykÅ‚o bywać na wiÄ™kszych imprezach – „wszystkie butelki proszÄ™ wrzucić do tego kosza”. Niech już bÄ™dzie, nie samÄ… wodÄ… czÅ‚owiek żyje. DziÅ› liczy siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie muzyka. Pierwszy rzut oka na scenÄ™ i już pierwsze rozczarowanie: „taka maÅ‚a”? CaÅ‚y czas mam w pamiÄ™ci koncert Genesis i ich monumentalnÄ… scenografiÄ™. No cóż, ponoć muzyka sama powinna siÄ™ obronić. Jako suport wystÄ…piÅ‚a nowojorska grupa Counting Crows. Zespół znany nie tyle z nazwy, co z kilku radiowych utworów(wliczajÄ…c kawaÅ‚ek ze Shreka). Jak zwykÅ‚o bywać zespół rozgrzewajÄ…cy nie może liczyć na gromkie, ciepÅ‚e brawa, czy życzliwe spojrzenia tÅ‚umu. Wszyscy czekajÄ… na główna gwiazdÄ™ wieczoru. Nieszczęśnicy wykonali swojÄ… pracÄ™ i po niespeÅ‚na godzinie zeszli ze sceny. Muzycy nie zdążyli jeszcze pożegnać siÄ™ z publicznoÅ›ciÄ…, kiedy energiczna i bardzo liczna ekipa technicznych wyskoczyÅ‚a zza kulis zaczynajÄ…c skÅ‚adanie i rozkÅ‚adanie sprzÄ™tu. Oczekiwanie na główne show umilaÅ‚y nam znane kawaÅ‚ki, które coraz bardziej wzmagaÅ‚y okrzyki fanów. Po pół godzinie, kiedy caÅ‚y ekwipunek zostaÅ‚ zamontowany i wszystko zostaÅ‚o zapiÄ™te na ostatni guzik caÅ‚y stadion ogarnęły gÅ‚oÅ›ne dźwiÄ™ki „Get up, stand up” Boba Marleya. Wraz z zakoÅ„czeniem utworu na scenie pojawiÅ‚ siÄ™ Andy Summers, Sting zajÄ…Å‚ miejsce przy mikrofonie, a Stewart Copeland zasiadÅ‚ za swoim pokaźnym zestawem perkusyjnym. Emocje siÄ™gnęły zenitu, zaczęło siÄ™. Niespodziewanym, mocnym poczÄ…tkiem byÅ‚o „Message In a bottle”. Ludzie pod scenÄ… momentalnie zaczÄ™li skakać, klaskać, krzyczeć – po prostu bawić siÄ™. Taka reakcja polskich fanów bardzo mile mnie zaskoczyÅ‚a. Fani nie zdążyli nacieszyć siÄ™ pierwszym kawaÅ‚kiem, a już rozbrzmiaÅ‚o „Walking on the moon”. DaÅ‚o siÄ™ zauważyć, ze zespół gra Å›wieżo, nie odgrywa idealnie swoich kompozycji, a nadajÄ™ im nowe, nieco inne brzmienie. WpÅ‚yw na to ma zapewne bagaż doÅ›wiadczeÅ„ wyniesiony przez muzyków w trakcie nieistnienia grupy. Bardziej jazzujÄ…cy bas Stinga, ciÄ™te, hard - rockowe granie Summersa, oraz jeszcze lepsze bÄ™bnienie Copelanda. Zmiany te uwidaczniaÅ‚y siÄ™ jeszcze bardziej w bardzo ekspresyjnym „Demolition man”. NastÄ™pnie energiczna trójka zagraÅ‚a „Voices inside my head” poÅ‚Ä…czone z „When The World Is Running Down”. Te dwa maÅ‚o znane kawaÅ‚ki publiczność odebraÅ‚a dosyć sceptycznie. OdniosÅ‚em wrażenie, że wiÄ™kszość ludzi wybraÅ‚a siÄ™ na koncert Stinga, a nie The Police. Ba, niektórzy nawet dziwili siÄ™, dlaczego na bilecie jest napisane The Police, a nie Sting. Trudno. Po chwili rozluźnienia wybrzmiaÅ‚y kolejno Don't Stand So Close To Me, Driven To Tears, Hole In My Life z aktywnymi Å›piewami publicznoÅ›ci, Every Little Thing She Does Is Magic, oraz Wrapped Around Your Finger. Utworem, który rozÅ›piewaÅ‚ caÅ‚y stadion byÅ‚ „De Do Do Do, De Da Da Da”. Czas refleksji przyszedÅ‚ wraz z nastrojowym „Invisible Sun”, kiedy to na głównym telebimie wyÅ›wietlony zostaÅ‚ pokaz slajdów przedstawiajÄ…cy wygÅ‚odzone, afrykaÅ„skie dzieci. Chwyt pod publiczkÄ™? Nie myÅ›lÄ™. Zaraz po wykonaniu „Can’t stand loosing you” gitarzysta zaczÄ…Å‚ wygrywać pierwsze akordy najsÅ‚ynniejszego singla policjantów, czyli „Roxanne”. Wykonanie koncertowe byÅ‚o znacznie wzbogacone o caÅ‚kiem nowe tematy. W ten sposób swoisty hymn zespoÅ‚u wydÅ‚użyÅ‚ siÄ™ o kilka minut, wg mnie – bardzo na plus. Po tym eksperymentalnym maratonie zespół zagraÅ‚ „King of pain”. Rewelacyjny kawaÅ‚ek z Synchronicity, który staÅ‚ siÄ™ jednoczeÅ›nie wizytówkÄ… caÅ‚ej pÅ‚yty. Po rozbujanym i luzackim „So lonely” panowie wykonali jednÄ… z najpiÄ™kniejszych rockowych ballad w historii muzyki „ Every breath you take”. WspaniaÅ‚e reakcje publicznoÅ›ci, chóralne Å›piewy, litry wylanych Å‚ez przez panów po 40-stce. To wszystko wytworzyÅ‚o niesamowitÄ… atmosferÄ™. Ludzie znaleźli siÄ™ w siódmym niebie. Ostatnie dźwiÄ™ki gitary i zespół szybko zszedÅ‚ ze sceny. Polska publiczność nie mogÅ‚a odpuÅ›cić. Kilka minut gÅ‚oÅ›nych okrzyków zapewne „zmusiÅ‚o” Andy’ego Summers’a do ponownego wyjÅ›cia zza kulis. Z przewieszonym przez ramiÄ™ czerwonym stratocasterem ironicznie spoglÄ…daÅ‚ w stronÄ™ Stinga, aby wyszedÅ‚ wreszczcie i aby buntownicze dźwiÄ™ki „Next to you” mogÅ‚y porwać chorzowskÄ… publiczność w ostatniÄ… muzycznÄ… podróż tego wieczora.
To już koniec. Koncert zakoÅ„czyÅ‚ siÄ™, a ludzie zaczÄ™li rozchodzić siÄ™ do wyjść. PozostaÅ‚ pewien niedosyt. Po tuzinach zachwytów pora na czas surowej oceny widowiska. Po pierwsze, dlaczego tak krótko? 1 godzina i 40 minut. Genesis graÅ‚o ponad trzy w peÅ‚nym, rzÄ™sistym deszczu. Poważnym mankamentem byÅ‚o nagÅ‚oÅ›nienie. Nie tego oczekuje siÄ™ od tak ważnego koncertu. DźwiÄ™k bardzo czÄ™sto siÄ™ przesterowywaÅ‚, basy zbyt „dudniÅ‚y”, instrumenty nie byÅ‚o do koÅ„ca dobrze rozmieszczone w panoramie. W pojedynku z soczystym, klarownym nagÅ‚oÅ›nieniem Genesis akustycy The Police wypadli marnie. Oprawa graficzna byÅ‚a dość uboga. Na pochwaÅ‚Ä™ zasÅ‚ugujÄ… animacjÄ™, oraz ujÄ™cia na żywo koncertu na 3 telebimach. PeÅ‚en profesjonalizm.
PomijajÄ…c te niedociÄ…gniÄ™cia koncert… nie zasÅ‚użyÅ‚ na miano wybitnego. Niestety, wyczerpanie, oraz rutyna daÅ‚a znać o sobie. Trzech wielkich muzyków, którzy tworzyli kiedyÅ› muzycznÄ… magiÄ™ przyszÅ‚o po prostu do pracy. Jako jedynemu wielkie brawa należą siÄ™ Stewardowi Copelandowi. Perkusista wypadÅ‚ rewelacyjnie. Jego gra nadal jest peÅ‚na energii, niesamowitej różnorodnoÅ›ci i samej radoÅ›ci z gry. Czy The Police zakoÅ„czy definitywnie swojÄ… dziaÅ‚alność, czy trio zdecyduje siÄ™ na ponowne wejÅ›cie do studia, tego nie wiemy. Wypada mieć jedynie wielkÄ… nadziejÄ™, że „policjanci” nie powiedzieli jeszcze ostatniego sÅ‚owa i znów zaskoczÄ… caÅ‚y muzyczny Å›wiat.
Jestem pod stadionem, z biletem w rÄ™ku kierujÄ™ siÄ™ pod wyznaczonÄ… bramÄ™ wejÅ›ciowÄ…. Jak zwykÅ‚o bywać na wiÄ™kszych imprezach – „wszystkie butelki proszÄ™ wrzucić do tego kosza”. Niech już bÄ™dzie, nie samÄ… wodÄ… czÅ‚owiek żyje. DziÅ› liczy siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie muzyka. Pierwszy rzut oka na scenÄ™ i już pierwsze rozczarowanie: „taka maÅ‚a”? CaÅ‚y czas mam w pamiÄ™ci koncert Genesis i ich monumentalnÄ… scenografiÄ™. No cóż, ponoć muzyka sama powinna siÄ™ obronić. Jako suport wystÄ…piÅ‚a nowojorska grupa Counting Crows. Zespół znany nie tyle z nazwy, co z kilku radiowych utworów(wliczajÄ…c kawaÅ‚ek ze Shreka). Jak zwykÅ‚o bywać zespół rozgrzewajÄ…cy nie może liczyć na gromkie, ciepÅ‚e brawa, czy życzliwe spojrzenia tÅ‚umu. Wszyscy czekajÄ… na główna gwiazdÄ™ wieczoru. Nieszczęśnicy wykonali swojÄ… pracÄ™ i po niespeÅ‚na godzinie zeszli ze sceny. Muzycy nie zdążyli jeszcze pożegnać siÄ™ z publicznoÅ›ciÄ…, kiedy energiczna i bardzo liczna ekipa technicznych wyskoczyÅ‚a zza kulis zaczynajÄ…c skÅ‚adanie i rozkÅ‚adanie sprzÄ™tu. Oczekiwanie na główne show umilaÅ‚y nam znane kawaÅ‚ki, które coraz bardziej wzmagaÅ‚y okrzyki fanów. Po pół godzinie, kiedy caÅ‚y ekwipunek zostaÅ‚ zamontowany i wszystko zostaÅ‚o zapiÄ™te na ostatni guzik caÅ‚y stadion ogarnęły gÅ‚oÅ›ne dźwiÄ™ki „Get up, stand up” Boba Marleya. Wraz z zakoÅ„czeniem utworu na scenie pojawiÅ‚ siÄ™ Andy Summers, Sting zajÄ…Å‚ miejsce przy mikrofonie, a Stewart Copeland zasiadÅ‚ za swoim pokaźnym zestawem perkusyjnym. Emocje siÄ™gnęły zenitu, zaczęło siÄ™. Niespodziewanym, mocnym poczÄ…tkiem byÅ‚o „Message In a bottle”. Ludzie pod scenÄ… momentalnie zaczÄ™li skakać, klaskać, krzyczeć – po prostu bawić siÄ™. Taka reakcja polskich fanów bardzo mile mnie zaskoczyÅ‚a. Fani nie zdążyli nacieszyć siÄ™ pierwszym kawaÅ‚kiem, a już rozbrzmiaÅ‚o „Walking on the moon”. DaÅ‚o siÄ™ zauważyć, ze zespół gra Å›wieżo, nie odgrywa idealnie swoich kompozycji, a nadajÄ™ im nowe, nieco inne brzmienie. WpÅ‚yw na to ma zapewne bagaż doÅ›wiadczeÅ„ wyniesiony przez muzyków w trakcie nieistnienia grupy. Bardziej jazzujÄ…cy bas Stinga, ciÄ™te, hard - rockowe granie Summersa, oraz jeszcze lepsze bÄ™bnienie Copelanda. Zmiany te uwidaczniaÅ‚y siÄ™ jeszcze bardziej w bardzo ekspresyjnym „Demolition man”. NastÄ™pnie energiczna trójka zagraÅ‚a „Voices inside my head” poÅ‚Ä…czone z „When The World Is Running Down”. Te dwa maÅ‚o znane kawaÅ‚ki publiczność odebraÅ‚a dosyć sceptycznie. OdniosÅ‚em wrażenie, że wiÄ™kszość ludzi wybraÅ‚a siÄ™ na koncert Stinga, a nie The Police. Ba, niektórzy nawet dziwili siÄ™, dlaczego na bilecie jest napisane The Police, a nie Sting. Trudno. Po chwili rozluźnienia wybrzmiaÅ‚y kolejno Don't Stand So Close To Me, Driven To Tears, Hole In My Life z aktywnymi Å›piewami publicznoÅ›ci, Every Little Thing She Does Is Magic, oraz Wrapped Around Your Finger. Utworem, który rozÅ›piewaÅ‚ caÅ‚y stadion byÅ‚ „De Do Do Do, De Da Da Da”. Czas refleksji przyszedÅ‚ wraz z nastrojowym „Invisible Sun”, kiedy to na głównym telebimie wyÅ›wietlony zostaÅ‚ pokaz slajdów przedstawiajÄ…cy wygÅ‚odzone, afrykaÅ„skie dzieci. Chwyt pod publiczkÄ™? Nie myÅ›lÄ™. Zaraz po wykonaniu „Can’t stand loosing you” gitarzysta zaczÄ…Å‚ wygrywać pierwsze akordy najsÅ‚ynniejszego singla policjantów, czyli „Roxanne”. Wykonanie koncertowe byÅ‚o znacznie wzbogacone o caÅ‚kiem nowe tematy. W ten sposób swoisty hymn zespoÅ‚u wydÅ‚użyÅ‚ siÄ™ o kilka minut, wg mnie – bardzo na plus. Po tym eksperymentalnym maratonie zespół zagraÅ‚ „King of pain”. Rewelacyjny kawaÅ‚ek z Synchronicity, który staÅ‚ siÄ™ jednoczeÅ›nie wizytówkÄ… caÅ‚ej pÅ‚yty. Po rozbujanym i luzackim „So lonely” panowie wykonali jednÄ… z najpiÄ™kniejszych rockowych ballad w historii muzyki „ Every breath you take”. WspaniaÅ‚e reakcje publicznoÅ›ci, chóralne Å›piewy, litry wylanych Å‚ez przez panów po 40-stce. To wszystko wytworzyÅ‚o niesamowitÄ… atmosferÄ™. Ludzie znaleźli siÄ™ w siódmym niebie. Ostatnie dźwiÄ™ki gitary i zespół szybko zszedÅ‚ ze sceny. Polska publiczność nie mogÅ‚a odpuÅ›cić. Kilka minut gÅ‚oÅ›nych okrzyków zapewne „zmusiÅ‚o” Andy’ego Summers’a do ponownego wyjÅ›cia zza kulis. Z przewieszonym przez ramiÄ™ czerwonym stratocasterem ironicznie spoglÄ…daÅ‚ w stronÄ™ Stinga, aby wyszedÅ‚ wreszczcie i aby buntownicze dźwiÄ™ki „Next to you” mogÅ‚y porwać chorzowskÄ… publiczność w ostatniÄ… muzycznÄ… podróż tego wieczora.
To już koniec. Koncert zakoÅ„czyÅ‚ siÄ™, a ludzie zaczÄ™li rozchodzić siÄ™ do wyjść. PozostaÅ‚ pewien niedosyt. Po tuzinach zachwytów pora na czas surowej oceny widowiska. Po pierwsze, dlaczego tak krótko? 1 godzina i 40 minut. Genesis graÅ‚o ponad trzy w peÅ‚nym, rzÄ™sistym deszczu. Poważnym mankamentem byÅ‚o nagÅ‚oÅ›nienie. Nie tego oczekuje siÄ™ od tak ważnego koncertu. DźwiÄ™k bardzo czÄ™sto siÄ™ przesterowywaÅ‚, basy zbyt „dudniÅ‚y”, instrumenty nie byÅ‚o do koÅ„ca dobrze rozmieszczone w panoramie. W pojedynku z soczystym, klarownym nagÅ‚oÅ›nieniem Genesis akustycy The Police wypadli marnie. Oprawa graficzna byÅ‚a dość uboga. Na pochwaÅ‚Ä™ zasÅ‚ugujÄ… animacjÄ™, oraz ujÄ™cia na żywo koncertu na 3 telebimach. PeÅ‚en profesjonalizm.
PomijajÄ…c te niedociÄ…gniÄ™cia koncert… nie zasÅ‚użyÅ‚ na miano wybitnego. Niestety, wyczerpanie, oraz rutyna daÅ‚a znać o sobie. Trzech wielkich muzyków, którzy tworzyli kiedyÅ› muzycznÄ… magiÄ™ przyszÅ‚o po prostu do pracy. Jako jedynemu wielkie brawa należą siÄ™ Stewardowi Copelandowi. Perkusista wypadÅ‚ rewelacyjnie. Jego gra nadal jest peÅ‚na energii, niesamowitej różnorodnoÅ›ci i samej radoÅ›ci z gry. Czy The Police zakoÅ„czy definitywnie swojÄ… dziaÅ‚alność, czy trio zdecyduje siÄ™ na ponowne wejÅ›cie do studia, tego nie wiemy. Wypada mieć jedynie wielkÄ… nadziejÄ™, że „policjanci” nie powiedzieli jeszcze ostatniego sÅ‚owa i znów zaskoczÄ… caÅ‚y muzyczny Å›wiat.
tekst: Krzysztof „Zbysz” PiÅ‚acik
Komentarze |