Fotografia Recenzje Kielce Świętokrzyskie
Wys�ano dnia 27-06-2006 o godz. 08:00:00 przez pala2 23250
Wys�ano dnia 27-06-2006 o godz. 08:00:00 przez pala2 23250
To był piątek 23 czerwca 2006 roku godz 0:45 kładę się spać - godz 3:30 pobudka, trzepanie zębów o umywalkę, kamasze na nogi, fotoplecak na grzbiet i wio na statoil. |
godz. 3:45
Razem z Duchem jedziemy do południowej części Kielc, parkujemy na Kawetczyźnie i wbijamy się prędko na Telegraf bo wschód słońca zbliża się wielkimi krokami a my jak na złość wybraliśmy najkrótszą noc w roku.
godz. 4:05
Wychodząc więżą obserwacyjną powyżej koron drzew trafiamy do największej mleczarni na świecie, zdawać by się mogło, że łyknęliśmy właśnie jakiś kilkutysięcznik, caaaaała okolica aż po horyzont tonie we mgle - spod tego białego morza wystają jedynie 60 piętrowy komin elektrociepłowni, oddalona o 20 km Łysica i oczywiście maszt Telegraf, widoczność super, komary mniej super. Na szczęście po naszej stronie są jaskółki, które piszcząc w szalonym pędzie koszą zaspane o tej porze insekty maści latającej. Mimo znacznej wysokości dosłownie zero wiatru, jest przyjemnie cicho, mgła niesie odgłos jadącego pociągu i ciężarówek mknących na Tarnów.
Czytelnikowi należy się jeszcze słowo o wieży - jest to przeciwpożarowa wieża obserwacyjna, stojąca na drugim co do wysokości wierzchołku grzbietu Telegrafu. Ma ok. 30m wysokości (tyle co dziesięć pięter), wchodzi się na nią etapami po drabinach łączących platformy kolejnych kondygnacji. Na samej górze jest przeszklona i zadaszona budka, z oknami dookoła i stolikiem na którym stanie coś wyglądającego jak skrzyżowanie kątomierza i kompasu, dyżurujący strażak lub leśnik będzie mógł widząc dym określić przez radio kierunek w którym zauważył pożar. Budka ma kilka otwieranych okien i drzwi prowadzące na balkon okalający budkę. Czekając na wschód słońca podziwiamy odmóżdżenie matołków, którzy nie mogąc otworzyć zamkniętych na zamek drzwi postanowili przynajmniej urwać klamkę. Kielce inaczej? Nie, Polska codzienna.
Zdjęcie Telegrafu zrobione przez Pawła Paducha po drugiej lub trzeciej fali mgły.
godz. nie_wiem_ktora
Wschód naprawdę słabiej niż przeciętny: słońce od początku przesłonięte chmurami jakby nie miało ochoty zabrać kołderki ze świętokrzyskiej ziemi. Powietrze stoi w miejscu, a my stoimy dwadzieścia kilka metrów nad ziemia, może trzydzieści. Powoli pojawia się grzbiet Pasma Masłowskiego i Pierścienicy (to ta góra na której stoi skocznia narciarska), mgła trzyma się dziarsko, słońce za chmurami. Po około godzinie oczekiwania na rozejście się mgieł zauważamy ze na zachodzie dzieje się cos dziwnego. Mgła wariuje tworząc wulkany, bałwany, grzbiety, kłębi się i wzbija na znaczne wysokości. Powstają jakby grzyby atomowe. Z czasem widać cos jakby biały front mgły który rozpościera się na całym zachodnim horyzoncie i powoli się zbliża.
Nad Kielcami mgła nieco rzednie, widać zarys klasztoru na Karczówce, wieżowce na os. Świętokrzyskim. Rzut oka na zachód: fala powodziowa mgły jest blisko, teraz możemy ocenić ze jest znacznie wyższa niż sądziliśmy. Wielka ściana szarości rośnie i zbliża się, zakrywa kolejne szczyty Patrolu, Słowika, Karczówka jakby ktoś nagle pstryknął guzik "Karczówka OFF". Teraz mgła jest już 500m od nas, olbrzymia szara chmura kroczy tyralierą i zdaje się grozić nam ze ja początkowo zlekceważyliśmy uznając za "wygłupy na zachodzie". Górna część uformowanej w wał mgły prawie się nie rusza, wali na nas jak prasa na Janasa, zaś dolna część wysuwa białe jęzory które zalewają szczyty, drzewa, znika Pierścienica, nie wierzymy własnym oczom, wieża się lekko kołysze, zrywa się wiatr a powietrze zmienia zapach, to zapach lasu, wilgoci.
Dotychczasowa cisza zmienia się z szum lasu przez który przedzierają się drobinki wody gnanej powietrzem. Choć wiedziałem ze nic się nam nie stanie to dziwnie duszno się robi gdy ma się być za moment zjedzonym przez mglistego smoka. Totalna szarość, nie widać nic przed nami ani za nami, Duchu, który wcześniej chyba fotografował (chyba, nie wiem, tak mnie zaabsorbowało to zjawisko), w tej chwili stoi ze mną na balkonie a aparat trzyma przez okno wewnątrz budki, ja filmując cos krzyczę w podnieceniu, adrenalina i radość "hehe, inni śpią a ja tu takie rzeczy przezywam". To chyba koniec zdjęć na dziś gdyż ledwo widać ziemie na której stoi wieża.
Duch pakuje się przez okno do budki, ja przecieram okulary gdyż od nawietrznej wszystko jest w rosie. Nagle nos czuje zmiany, powietrze staje się suche i cieplejsze, zmienia się jego zapach a mgła od zachodu się rozmywa aż wreszcie wiatr całkiem cichnie. Patrzymy w kierunku wschodnim, szara fala w której przed chwila topiliśmy się przez 5 min odsuwa się ciągnąc za sobą opieszały welon mgieł który zaczepia się jej o iglasty las. Przez jej ścianę przebija się wieża telegrafu, mgła niechętnie go oddaje, próbuje oblizać jeszcze ostatni raz.
Patrzymy na siebie - szok, obydwaj banany na gębie od ucha do ucha "tyyyy widziałeś to?" Całkiem jak mali chłopcy których na moment nakryła wielka fala w morzu.
Tymczasem to nie koniec, z zachodu nadciąga kolejna fala i to jest kosmos - w chwili gdy nadchodząca i ustępująca fala są w tej samej odległości od nas a miasto nadal przykrywa biała kołdra, przez ten jeden moment czuję się jak Mojżesz - gość stuknął laską w skałę i rozstąpiło się morze. Ja stuknąłem ze zdziwienia szczeka o balkon i rozstąpiło się mleko - dosłownie przed (i za) nami biała równina a po bokach dwie szare ściany mgły.
Warto było się nie wyspać? Heh, retoryka! Mam ciarki na plecach i wszystkie włosy na baczność. Kolejna fala, nadchodzi, to tak jakby się wyglądało przez okno w pociągu, który wjeżdża do tunelu w górze lodowej, znów wiaterek, zapach wilgoci...
Staliśmy tacy oniemiali, ze z początku żaden z nas nie zrobił nawet jednego zdjęcia, fotoreporterzy z nas marni. Kolejne fale miały minimalne przerwy aż w końcu mgła zadomowiła się na cacy.
godz. 6:40
Zeszliśmy z wieży i przez zamglony baśniowy las poturlaliśmy się do samochodu, trzeba jeszcze się ochlapać, przebrać, zjeść śniadanie, zatańczyć z żelazkiem i na 8 do arbeitu. Mmmm... naładowanie akumulatorów psychicznych: dziesięć! Dobrze ze ten spontan się zmontował akurat tego dnia, na co dzień ponoć mgła jest ale mglistego sztormu już nie, ha!
No, to się wyspałem przed Firmamentem, nie ma co!
Więcej zdjęć w galerii "Burza mgieł na Telegrafie
Razem z Duchem jedziemy do południowej części Kielc, parkujemy na Kawetczyźnie i wbijamy się prędko na Telegraf bo wschód słońca zbliża się wielkimi krokami a my jak na złość wybraliśmy najkrótszą noc w roku.
godz. 4:05
Wychodząc więżą obserwacyjną powyżej koron drzew trafiamy do największej mleczarni na świecie, zdawać by się mogło, że łyknęliśmy właśnie jakiś kilkutysięcznik, caaaaała okolica aż po horyzont tonie we mgle - spod tego białego morza wystają jedynie 60 piętrowy komin elektrociepłowni, oddalona o 20 km Łysica i oczywiście maszt Telegraf, widoczność super, komary mniej super. Na szczęście po naszej stronie są jaskółki, które piszcząc w szalonym pędzie koszą zaspane o tej porze insekty maści latającej. Mimo znacznej wysokości dosłownie zero wiatru, jest przyjemnie cicho, mgła niesie odgłos jadącego pociągu i ciężarówek mknących na Tarnów.
Czytelnikowi należy się jeszcze słowo o wieży - jest to przeciwpożarowa wieża obserwacyjna, stojąca na drugim co do wysokości wierzchołku grzbietu Telegrafu. Ma ok. 30m wysokości (tyle co dziesięć pięter), wchodzi się na nią etapami po drabinach łączących platformy kolejnych kondygnacji. Na samej górze jest przeszklona i zadaszona budka, z oknami dookoła i stolikiem na którym stanie coś wyglądającego jak skrzyżowanie kątomierza i kompasu, dyżurujący strażak lub leśnik będzie mógł widząc dym określić przez radio kierunek w którym zauważył pożar. Budka ma kilka otwieranych okien i drzwi prowadzące na balkon okalający budkę. Czekając na wschód słońca podziwiamy odmóżdżenie matołków, którzy nie mogąc otworzyć zamkniętych na zamek drzwi postanowili przynajmniej urwać klamkę. Kielce inaczej? Nie, Polska codzienna.
Zdjęcie Telegrafu zrobione przez Pawła Paducha po drugiej lub trzeciej fali mgły.
godz. nie_wiem_ktora
Wschód naprawdę słabiej niż przeciętny: słońce od początku przesłonięte chmurami jakby nie miało ochoty zabrać kołderki ze świętokrzyskiej ziemi. Powietrze stoi w miejscu, a my stoimy dwadzieścia kilka metrów nad ziemia, może trzydzieści. Powoli pojawia się grzbiet Pasma Masłowskiego i Pierścienicy (to ta góra na której stoi skocznia narciarska), mgła trzyma się dziarsko, słońce za chmurami. Po około godzinie oczekiwania na rozejście się mgieł zauważamy ze na zachodzie dzieje się cos dziwnego. Mgła wariuje tworząc wulkany, bałwany, grzbiety, kłębi się i wzbija na znaczne wysokości. Powstają jakby grzyby atomowe. Z czasem widać cos jakby biały front mgły który rozpościera się na całym zachodnim horyzoncie i powoli się zbliża.
Nad Kielcami mgła nieco rzednie, widać zarys klasztoru na Karczówce, wieżowce na os. Świętokrzyskim. Rzut oka na zachód: fala powodziowa mgły jest blisko, teraz możemy ocenić ze jest znacznie wyższa niż sądziliśmy. Wielka ściana szarości rośnie i zbliża się, zakrywa kolejne szczyty Patrolu, Słowika, Karczówka jakby ktoś nagle pstryknął guzik "Karczówka OFF". Teraz mgła jest już 500m od nas, olbrzymia szara chmura kroczy tyralierą i zdaje się grozić nam ze ja początkowo zlekceważyliśmy uznając za "wygłupy na zachodzie". Górna część uformowanej w wał mgły prawie się nie rusza, wali na nas jak prasa na Janasa, zaś dolna część wysuwa białe jęzory które zalewają szczyty, drzewa, znika Pierścienica, nie wierzymy własnym oczom, wieża się lekko kołysze, zrywa się wiatr a powietrze zmienia zapach, to zapach lasu, wilgoci.
Dotychczasowa cisza zmienia się z szum lasu przez który przedzierają się drobinki wody gnanej powietrzem. Choć wiedziałem ze nic się nam nie stanie to dziwnie duszno się robi gdy ma się być za moment zjedzonym przez mglistego smoka. Totalna szarość, nie widać nic przed nami ani za nami, Duchu, który wcześniej chyba fotografował (chyba, nie wiem, tak mnie zaabsorbowało to zjawisko), w tej chwili stoi ze mną na balkonie a aparat trzyma przez okno wewnątrz budki, ja filmując cos krzyczę w podnieceniu, adrenalina i radość "hehe, inni śpią a ja tu takie rzeczy przezywam". To chyba koniec zdjęć na dziś gdyż ledwo widać ziemie na której stoi wieża.
Duch pakuje się przez okno do budki, ja przecieram okulary gdyż od nawietrznej wszystko jest w rosie. Nagle nos czuje zmiany, powietrze staje się suche i cieplejsze, zmienia się jego zapach a mgła od zachodu się rozmywa aż wreszcie wiatr całkiem cichnie. Patrzymy w kierunku wschodnim, szara fala w której przed chwila topiliśmy się przez 5 min odsuwa się ciągnąc za sobą opieszały welon mgieł który zaczepia się jej o iglasty las. Przez jej ścianę przebija się wieża telegrafu, mgła niechętnie go oddaje, próbuje oblizać jeszcze ostatni raz.
Patrzymy na siebie - szok, obydwaj banany na gębie od ucha do ucha "tyyyy widziałeś to?" Całkiem jak mali chłopcy których na moment nakryła wielka fala w morzu.
Tymczasem to nie koniec, z zachodu nadciąga kolejna fala i to jest kosmos - w chwili gdy nadchodząca i ustępująca fala są w tej samej odległości od nas a miasto nadal przykrywa biała kołdra, przez ten jeden moment czuję się jak Mojżesz - gość stuknął laską w skałę i rozstąpiło się morze. Ja stuknąłem ze zdziwienia szczeka o balkon i rozstąpiło się mleko - dosłownie przed (i za) nami biała równina a po bokach dwie szare ściany mgły.
Warto było się nie wyspać? Heh, retoryka! Mam ciarki na plecach i wszystkie włosy na baczność. Kolejna fala, nadchodzi, to tak jakby się wyglądało przez okno w pociągu, który wjeżdża do tunelu w górze lodowej, znów wiaterek, zapach wilgoci...
Staliśmy tacy oniemiali, ze z początku żaden z nas nie zrobił nawet jednego zdjęcia, fotoreporterzy z nas marni. Kolejne fale miały minimalne przerwy aż w końcu mgła zadomowiła się na cacy.
godz. 6:40
Zeszliśmy z wieży i przez zamglony baśniowy las poturlaliśmy się do samochodu, trzeba jeszcze się ochlapać, przebrać, zjeść śniadanie, zatańczyć z żelazkiem i na 8 do arbeitu. Mmmm... naładowanie akumulatorów psychicznych: dziesięć! Dobrze ze ten spontan się zmontował akurat tego dnia, na co dzień ponoć mgła jest ale mglistego sztormu już nie, ha!
No, to się wyspałem przed Firmamentem, nie ma co!
Więcej zdjęć w galerii "Burza mgieł na Telegrafie
Tekst: Bartek be
Komentarze
|