Internet Recenzje
Wys�ano dnia 26-05-2006 o godz. 08:00:00 przez pala2 2069
Wys�ano dnia 26-05-2006 o godz. 08:00:00 przez pala2 2069
Ogame to jedna z najpopularniejszych gier sieciowych świata - codziennie ponad 2 miliony gwiezdnych imperatorów godzinami wpatruje się w okno internetowej przeglądarki. Twórcy liczą krociowe zyski i wymyślają kolejne klony sprawdzonego pomysłu. |
- Na stronę ogame.pl trafiłem przypadkiem w maju zeszłego roku. Pierwsze wrażenie? Byłem trochę zdezorientowany, nie wiedziałem od czego zacząć. Zarejestrowałem się w uniwersum 11, jednym z dostępnych światów. Już po kilku dniach nie mogłem oderwać się od komputera - relacjonuje Karol, 22-latek z Krakowa.
Projekt pojawił się w sieci w 2002 roku. Już na starcie zyskał sporą rzeszę wiernych fanów. W Ogame gracz wciela się we władcę galaktycznego imperium. Początkowo rządzi jedną planetą, jednak wraz z rozwojem technologii może kolonizować następne. Różne rodzaje statków kosmicznych pozwalają mu podróżować między planetami i rabować sąsiadom surowce. Prosty, oparty na przeglądarce WWW interfejs ułatwia szybkie opanowanie zasad rządzących wszechświatem.
Polska edycja wystartowała w styczniu zeszłego roku. Dziś oferuje ponad 40 uniwersów (światów gry). Internauci założyli już 350 tysięcy kont - główna strona ogame.pl ma prawie 400 milionów odsłon miesięcznie. Trzy tygodnie temu uruchomiono nawet chińską edycję. Do dziś zarejestrowało się tam kilka tysięcy osób.
Za tym sieciowym fenomenem stoi niemiecka firma Gameforge GmbH. Mózgiem całego przedsięwzięcia jest Klaas Kersting. Nie tylko wymyślił Ogame, ale także opracował sposób na zarabianie na tym tytule sporych pieniędzy. - Moja firma postawiła sobie cel - spopularyzować gry oparte o przeglądarkę WWW. Oferujemy je całkowicie bezpłatnie. Nie wymagają instalacji żadnego dodatkowego oprogramowania. Dzięki temu ogromna rzesza ludzi może próbować swoich sił w rywalizacji z innymi graczami. Aplikacje, które wykorzystujemy, ciągle się rozwijają. Nasze produkty stają więc coraz lepsze - mówi dla serwisu gdynamite.de szef Gameforge.
Kersting jest nastawiony na masowego odbiorcę. Dzięki dużej liczbie użytkowników przychody z reklam rosną bardzo szybko. Koszty stworzenia gry są niskie w porównaniu z tradycyjnymi "pudełkowymi" tytułami. Dystrybucja jest dla pomysłodawców praktycznie darmowa - za dostęp do sieci płaci w końcu sam użytkownik. Usprawnienia i modyfikacje są łatwe do wprowadzenia i bazują na nowych możliwościach oferowanych przez kolejne wersje popularnych przeglądarek.
San'Dreas z gdynamite.de pisze: - Gameforge konsekwentnie komercjalizuje własne gry. To pierwsza firma, która zaszła w tym tak daleko. Z jednej strony Ogame to silna konkurencja dla innych, z drugiej projekt przeciera szlaki dla licznych naśladowców dopiero wchodzących w ten biznes. Strategia marketingowa polskiej edycji potwierdza tę opinię. - Początkowo wszystko było bezpłatne. Najbardziej zdziwił mnie brak reklam. Jednak ta idylla nie trwała długo. W głównym panelu konta użytkownika szybko pojawiły się banery. Później, w połowie 2005 roku, wprowadzono konto typu premium. Wykupując "Komandora" można pozbyć się reklam i korzystać z paru udogodnień interfejsu - mówi Karol.
Usługa kosztuje około 10 złotych za miesiąc w przypadku płatności przez SMS i 3 euro w systemie PayPal. Trzymiesięczny abonament kosztuje 7 euro, ale jest dostępny tylko dla posiadaczy kart kredytowych. Nie wiadomo dokładnie, ile osób ma wykupione konta premium. Po kilkunastu miesiącach gry Karol ocenia, że w każdym uniwersum takich ludzi jest około trzystu. - Mam sporo znajomych w naszym sojuszu wojskowym. Wiem mniej więcej, kto płaci, a kto ogląda reklamy. "Komandora" wykupują przede wszystkim ci, którzy wywalczyli wysokie miejsce w rankingu i chcą je utrzymać - mówi. Łatwo policzyć, że komercyjnych kont w polskim Ogame jest ponad 12 tysięcy. Do opłat za ich używanie dochodzą zyski z reklam, które oglądają pozostali gracze. Mimo znacznych kosztów (serwery, płace dla pracowników) przedsięwzięcie i tak z łatwością wychodzi na plus. - Zarabiają na tym krocie - rzuca bez ogródek Karol.
Gameforge bardzo szybko powiększa swoje rozrywkowe imperium. Najprostszą metodą na to jest uruchamianie kolejnych wersji językowych Ogame. Obecnie gra jest dostępna w ponad piętnastu krajach. Oprócz Polaków z usługi korzystają między innymi Włosi, Anglicy, Turcy, a także Brazylijczycy. Najnowszym dzieckiem jest edycja chińska.
Wprowadzenie produktu na rynek jest bardzo proste. Wystarczy zatrudnić grupę ludzi, którzy przetłumaczą wszystkie materiały i wcielą się w rolę administratorów. Kampania promocyjna nie musi być intensywna - informacje rozchodzą się lotem błyskawicy po forach internetowych.
Drugą metodą na zwiększanie grona zainteresowanych jest tworzenie nowych gier. Gameforge wprowadził na rynek kilka propozycji. Spośród nich w Polsce - oprócz Ogame - dostępne są Galaxywars, Xwars, BiteFight i gangsterska Vendetta. Zasady, interfejs, sposób rozwijania konta i zdobywania punktów są w niektórych tytułach bardzo podobne. Na przykład rozbudowa "bazy" w grze Vendetta przebiega niemal tak samo jak w Ogame. Budowle mają kolejne poziomy. Ich wykupywanie daje nam korzyści ekonomiczne.
Dzięki prostej konstrukcji sieciowe produkty można modyfikować i klonować praktycznie bez ograniczeń. W ten sposób przy minimalnych kosztach wprowadza się na rynek zupełnie nowy tytuł, który w krótkim czasie zaczyna na siebie zarabiać. Motto Gameforge brzmi Your entertainment is our business (Twoja rozrywka to nasz biznes).
Za Ogame stoi firma, która w dziale dla reklamodawców chwali się: - Ludzie w wieku 15-25 lat odwracają się od tradycyjnych mediów, stają się nieosiągalni dla zwykłego marketingu. My znamy Państwa przyszłych klientów. Dzięki nam dotrzecie Państwo do nich bez problemu. To ludzie zainteresowani nowoczesnymi technologiami, masową rozrywką, nastawieni konsumpcyjnie. Są często liderami opinii w swoich środowiskach. Dbamy o Państwa kampanię od pomysłu aż do realizacji tak, aby wydane na reklamę pieniądze zaprocentowały.
Trudno o bardziej wyraźny dowód na czysto komercyjne podejście do całego zjawiska. Ogame nie jest więc sieciowym fenomenem kulturowym (jak chcieliby niektórzy miłośnicy tego typu rozrywek), ale działającą na skalę światową maszynką do robienia pieniędzy. Kolejnym potwierdzającym to argumentem jest ignorowanie przez Gameforge zasad netykiety. Wystarczy tylko wymienić jedną z zasad, które obowiązują w BiteFight. Dopuszczalne jest wklejanie odnośników do własnego konta gry na różnych forach internetowych. W FAQ dla użytkowników czytamy: "Za każdym razem, kiedy ktoś kliknie na ten link, zostanie ugryziony - Ty otrzymasz łup i złoto". Poniżej znajduje się adnotacja, że takie praktyki mogą być na niektórych forach zabronione. Mało kto zwraca jednak uwagę na zakazy.
- Dlaczego się w to bawię? Mam trochę wolnego czasu i lubię gry strategiczne. W sojuszu można poznać świetnych kumpli. Niektórych nawet spotkałem w realu (świecie rzeczywistym - przyp. red. ). Ogame to rywalizacja z żywymi ludźmi, którzy mają swoje słabości i przyzwyczajenia. Można się zdziwić, jak często niektórzy gracze powtarzają te same błędy. Jeśli potrafisz wykorzystać ich słabości, szybko dojdziesz na sam szczyt statystyki. Ale nie tylko walka się liczy. Ważna jest także współpraca. Będąc w sojuszu musisz nauczyć się pracy w zespole, inaczej przepadniesz - relacjonuje Karol.
- Na początku jest trudno. Spędzasz przed komputerem po kilka godzin na dobę, za dnia i w nocy. Opracowujesz strategię, nawiązujesz kontakty. Aby się udało, musisz dostosować swoje realne życie do rytmu gry. Po kilku miesiącach, kiedy zbudujesz małe imperium, jest łatwiej. Dziś poświęcam Ogame najwyżej godzinę dziennie. Rano sprawdzam czy wszystko jest w porządku, wykorzystuję surowce i odpowiadam na wiadomości. Potem jeszcze jedno logowanie po południu i ostatnie - późnym wieczorem. Zasady są tak ustalone, że stosunkowo łatwo się bronić. Znacznie trudniejsze jest okradanie sąsiadów z zasobów. Takie akcje zostawiam sobie na weekendy. Myślę, że Ogame nie znudzi mi się szybko - uśmiecha się 22-latek.
Projekt pojawił się w sieci w 2002 roku. Już na starcie zyskał sporą rzeszę wiernych fanów. W Ogame gracz wciela się we władcę galaktycznego imperium. Początkowo rządzi jedną planetą, jednak wraz z rozwojem technologii może kolonizować następne. Różne rodzaje statków kosmicznych pozwalają mu podróżować między planetami i rabować sąsiadom surowce. Prosty, oparty na przeglądarce WWW interfejs ułatwia szybkie opanowanie zasad rządzących wszechświatem.
Polska edycja wystartowała w styczniu zeszłego roku. Dziś oferuje ponad 40 uniwersów (światów gry). Internauci założyli już 350 tysięcy kont - główna strona ogame.pl ma prawie 400 milionów odsłon miesięcznie. Trzy tygodnie temu uruchomiono nawet chińską edycję. Do dziś zarejestrowało się tam kilka tysięcy osób.
Za tym sieciowym fenomenem stoi niemiecka firma Gameforge GmbH. Mózgiem całego przedsięwzięcia jest Klaas Kersting. Nie tylko wymyślił Ogame, ale także opracował sposób na zarabianie na tym tytule sporych pieniędzy. - Moja firma postawiła sobie cel - spopularyzować gry oparte o przeglądarkę WWW. Oferujemy je całkowicie bezpłatnie. Nie wymagają instalacji żadnego dodatkowego oprogramowania. Dzięki temu ogromna rzesza ludzi może próbować swoich sił w rywalizacji z innymi graczami. Aplikacje, które wykorzystujemy, ciągle się rozwijają. Nasze produkty stają więc coraz lepsze - mówi dla serwisu gdynamite.de szef Gameforge.
Kersting jest nastawiony na masowego odbiorcę. Dzięki dużej liczbie użytkowników przychody z reklam rosną bardzo szybko. Koszty stworzenia gry są niskie w porównaniu z tradycyjnymi "pudełkowymi" tytułami. Dystrybucja jest dla pomysłodawców praktycznie darmowa - za dostęp do sieci płaci w końcu sam użytkownik. Usprawnienia i modyfikacje są łatwe do wprowadzenia i bazują na nowych możliwościach oferowanych przez kolejne wersje popularnych przeglądarek.
San'Dreas z gdynamite.de pisze: - Gameforge konsekwentnie komercjalizuje własne gry. To pierwsza firma, która zaszła w tym tak daleko. Z jednej strony Ogame to silna konkurencja dla innych, z drugiej projekt przeciera szlaki dla licznych naśladowców dopiero wchodzących w ten biznes. Strategia marketingowa polskiej edycji potwierdza tę opinię. - Początkowo wszystko było bezpłatne. Najbardziej zdziwił mnie brak reklam. Jednak ta idylla nie trwała długo. W głównym panelu konta użytkownika szybko pojawiły się banery. Później, w połowie 2005 roku, wprowadzono konto typu premium. Wykupując "Komandora" można pozbyć się reklam i korzystać z paru udogodnień interfejsu - mówi Karol.
Usługa kosztuje około 10 złotych za miesiąc w przypadku płatności przez SMS i 3 euro w systemie PayPal. Trzymiesięczny abonament kosztuje 7 euro, ale jest dostępny tylko dla posiadaczy kart kredytowych. Nie wiadomo dokładnie, ile osób ma wykupione konta premium. Po kilkunastu miesiącach gry Karol ocenia, że w każdym uniwersum takich ludzi jest około trzystu. - Mam sporo znajomych w naszym sojuszu wojskowym. Wiem mniej więcej, kto płaci, a kto ogląda reklamy. "Komandora" wykupują przede wszystkim ci, którzy wywalczyli wysokie miejsce w rankingu i chcą je utrzymać - mówi. Łatwo policzyć, że komercyjnych kont w polskim Ogame jest ponad 12 tysięcy. Do opłat za ich używanie dochodzą zyski z reklam, które oglądają pozostali gracze. Mimo znacznych kosztów (serwery, płace dla pracowników) przedsięwzięcie i tak z łatwością wychodzi na plus. - Zarabiają na tym krocie - rzuca bez ogródek Karol.
Gameforge bardzo szybko powiększa swoje rozrywkowe imperium. Najprostszą metodą na to jest uruchamianie kolejnych wersji językowych Ogame. Obecnie gra jest dostępna w ponad piętnastu krajach. Oprócz Polaków z usługi korzystają między innymi Włosi, Anglicy, Turcy, a także Brazylijczycy. Najnowszym dzieckiem jest edycja chińska.
Wprowadzenie produktu na rynek jest bardzo proste. Wystarczy zatrudnić grupę ludzi, którzy przetłumaczą wszystkie materiały i wcielą się w rolę administratorów. Kampania promocyjna nie musi być intensywna - informacje rozchodzą się lotem błyskawicy po forach internetowych.
Drugą metodą na zwiększanie grona zainteresowanych jest tworzenie nowych gier. Gameforge wprowadził na rynek kilka propozycji. Spośród nich w Polsce - oprócz Ogame - dostępne są Galaxywars, Xwars, BiteFight i gangsterska Vendetta. Zasady, interfejs, sposób rozwijania konta i zdobywania punktów są w niektórych tytułach bardzo podobne. Na przykład rozbudowa "bazy" w grze Vendetta przebiega niemal tak samo jak w Ogame. Budowle mają kolejne poziomy. Ich wykupywanie daje nam korzyści ekonomiczne.
Dzięki prostej konstrukcji sieciowe produkty można modyfikować i klonować praktycznie bez ograniczeń. W ten sposób przy minimalnych kosztach wprowadza się na rynek zupełnie nowy tytuł, który w krótkim czasie zaczyna na siebie zarabiać. Motto Gameforge brzmi Your entertainment is our business (Twoja rozrywka to nasz biznes).
Za Ogame stoi firma, która w dziale dla reklamodawców chwali się: - Ludzie w wieku 15-25 lat odwracają się od tradycyjnych mediów, stają się nieosiągalni dla zwykłego marketingu. My znamy Państwa przyszłych klientów. Dzięki nam dotrzecie Państwo do nich bez problemu. To ludzie zainteresowani nowoczesnymi technologiami, masową rozrywką, nastawieni konsumpcyjnie. Są często liderami opinii w swoich środowiskach. Dbamy o Państwa kampanię od pomysłu aż do realizacji tak, aby wydane na reklamę pieniądze zaprocentowały.
Trudno o bardziej wyraźny dowód na czysto komercyjne podejście do całego zjawiska. Ogame nie jest więc sieciowym fenomenem kulturowym (jak chcieliby niektórzy miłośnicy tego typu rozrywek), ale działającą na skalę światową maszynką do robienia pieniędzy. Kolejnym potwierdzającym to argumentem jest ignorowanie przez Gameforge zasad netykiety. Wystarczy tylko wymienić jedną z zasad, które obowiązują w BiteFight. Dopuszczalne jest wklejanie odnośników do własnego konta gry na różnych forach internetowych. W FAQ dla użytkowników czytamy: "Za każdym razem, kiedy ktoś kliknie na ten link, zostanie ugryziony - Ty otrzymasz łup i złoto". Poniżej znajduje się adnotacja, że takie praktyki mogą być na niektórych forach zabronione. Mało kto zwraca jednak uwagę na zakazy.
- Dlaczego się w to bawię? Mam trochę wolnego czasu i lubię gry strategiczne. W sojuszu można poznać świetnych kumpli. Niektórych nawet spotkałem w realu (świecie rzeczywistym - przyp. red. ). Ogame to rywalizacja z żywymi ludźmi, którzy mają swoje słabości i przyzwyczajenia. Można się zdziwić, jak często niektórzy gracze powtarzają te same błędy. Jeśli potrafisz wykorzystać ich słabości, szybko dojdziesz na sam szczyt statystyki. Ale nie tylko walka się liczy. Ważna jest także współpraca. Będąc w sojuszu musisz nauczyć się pracy w zespole, inaczej przepadniesz - relacjonuje Karol.
- Na początku jest trudno. Spędzasz przed komputerem po kilka godzin na dobę, za dnia i w nocy. Opracowujesz strategię, nawiązujesz kontakty. Aby się udało, musisz dostosować swoje realne życie do rytmu gry. Po kilku miesiącach, kiedy zbudujesz małe imperium, jest łatwiej. Dziś poświęcam Ogame najwyżej godzinę dziennie. Rano sprawdzam czy wszystko jest w porządku, wykorzystuję surowce i odpowiadam na wiadomości. Potem jeszcze jedno logowanie po południu i ostatnie - późnym wieczorem. Zasady są tak ustalone, że stosunkowo łatwo się bronić. Znacznie trudniejsze jest okradanie sąsiadów z zasobów. Takie akcje zostawiam sobie na weekendy. Myślę, że Ogame nie znudzi mi się szybko - uśmiecha się 22-latek.
Wojtek Wowra, www.o2.pl
Komentarze |