Sport i Rekreacja
Wys�ano dnia 08-02-2007 o godz. 13:00:00 przez agape 1037
Wys�ano dnia 08-02-2007 o godz. 13:00:00 przez agape 1037
Gmina Górno traci działki nad zalewem w Cedzynie - coraz więcej wywłaszczonych przed kilkudziesięcioma laty właścicieli żąda zwrotu ziemi i ją dostaje. |
Zagrożona jest działka, na której funkcjonuje przystań, wypożyczalnia sprzętu wodnego i świętokrzyskie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. O zwrot ubiegają się też właściciele położonej nad zalewem nieruchomości, na której miał powstać hotel. Odzyskać własność chcą także osoby, do których przed wywłaszczeniem należały grunty dochodzące do samego lustra wody. W gminie leży wniosek o zwrot działki, na której są korty. - Chcieliśmy wreszcie zagospodarować tereny nad zalewem. Ściągnęliśmy tu inwestorów, ale oni nic nie mogą zrobić, bo w starostwie leżą wnioski o zwrot ziemi. Nie możemy się rozwijać, bezwzględne przepisy wiążą nam ręce - żali się Jarosław Królicki, wójt gminy Górno.
Przepisy, o których mówi, to ustawa o gospodarce nieruchomościami. Zobowiązuje ona gminę do zwrotu ziemi wywłaszczonym właścicielom, o ile cel wywłaszczenia nie został spełniony. Działki nad Cedzyną przejął skarb państwa na początku lat 70. Większość była przeznaczona pod budowę zbiornika, inne pod infrastrukturę rekreacyjną. W całości cel nie został jednak zrealizowany. - Tak się stało w przypadku działki, na której obecnie funkcjonuje WOPR. Cel wywłaszczenia określony był jako budowa zbiornika. Nie było mowy o towarzyszącej mu infrastrukturze rekreacyjnej. Tymczasem zbiornik na działce nie powstał, a skoro tak, wszystko wskazuje na to, że działkę będziemy musieli zwrócić właścicielowi - przyznaje Ewa Miziołek, powiatowy geodeta.
Na przestrzeni ostatnich lat do starostwa wpłynęło kilkanaście wniosków o zwrot działek nad zalewem w Cedzynie. - Oddawaliśmy ziemię tam, gdzie nie zagrażało to interesom gminy, ale na obecne wnioski nie możemy się zgodzić. WOPR dzierżawi od nas ziemię i w zamian czuwa nad bezpieczeństwem wszystkich, którzy przebywają nad zalewem - podkreśla Barbara Wołczyk, geodeta gminy Górno. Gmina walczy też o grunty nad samym zalewem. Jeden z właścicieli żąda zwrotu działki łącznie z linią brzegową. Wtedy do wody prowadziłaby wąska ścieżka, nie byłoby przy niej ogólnodostępnej plaży. Na działce, gdzie miał powstać hotel na kilkaset osób inwestor półtora roku temu kupił część ziemi pod budowę, z resztą ma problem. - Jeżeli nie uda nam się wstrzymać zwrotów, to wycofamy się z inwestycji. Budowa budki z hamburgerami nas nie interesuje. Ludzie nie przyjadą tu na frytki - denerwuje się przedsiębiorca, który na razie chce pozostać anonimowy.
Sprawę komplikuje dodatkowo fakt, że działki w tym rejonie były niewielkie, a w wyniku m.in. spraw spadkowych ich własność jest bardzo rozproszona. Inwestor mógłby wprawdzie porozumieć się z nowymi właścicielami, ale prawo do każdej z tych działek uzurpuje sobie co najmniej kilka osób. - Przecież jakiekolwiek porozumienie z tyloma właścicielami będzie niemożliwe - martwi się inwestor.
Gmina obawia się też, że nowi właściciele będą chcieli zmienić charakter działek. Obecnie urzędnicy pracują nad nowym planem zagospodarowania. - Do tej pory był to teren przeznaczony pod rekreację i zrobimy wszystko, aby wciąż tak było - zapewnia Barbara Wołczyk.
Wójt ma jeszcze nadzieję, że można sprawę załatwić polubownie. - Ja nie chcę krzywdzić wywłaszczonych, ale przecież można znaleźć rozwiązanie pośrednie. Może jakieś zadośćuczynienie... - zastanawia się wójt. Na razie jednak gminie pozostaje droga prawna. Gmina od decyzji o zwrotach może odwołać się do wojewody i Najwyższego Sądu Administracyjnego. - Tak łatwo się nie poddamy. Będziemy się odwoływać do skutku - zapowiada wójt Królicki.
Przepisy, o których mówi, to ustawa o gospodarce nieruchomościami. Zobowiązuje ona gminę do zwrotu ziemi wywłaszczonym właścicielom, o ile cel wywłaszczenia nie został spełniony. Działki nad Cedzyną przejął skarb państwa na początku lat 70. Większość była przeznaczona pod budowę zbiornika, inne pod infrastrukturę rekreacyjną. W całości cel nie został jednak zrealizowany. - Tak się stało w przypadku działki, na której obecnie funkcjonuje WOPR. Cel wywłaszczenia określony był jako budowa zbiornika. Nie było mowy o towarzyszącej mu infrastrukturze rekreacyjnej. Tymczasem zbiornik na działce nie powstał, a skoro tak, wszystko wskazuje na to, że działkę będziemy musieli zwrócić właścicielowi - przyznaje Ewa Miziołek, powiatowy geodeta.
Na przestrzeni ostatnich lat do starostwa wpłynęło kilkanaście wniosków o zwrot działek nad zalewem w Cedzynie. - Oddawaliśmy ziemię tam, gdzie nie zagrażało to interesom gminy, ale na obecne wnioski nie możemy się zgodzić. WOPR dzierżawi od nas ziemię i w zamian czuwa nad bezpieczeństwem wszystkich, którzy przebywają nad zalewem - podkreśla Barbara Wołczyk, geodeta gminy Górno. Gmina walczy też o grunty nad samym zalewem. Jeden z właścicieli żąda zwrotu działki łącznie z linią brzegową. Wtedy do wody prowadziłaby wąska ścieżka, nie byłoby przy niej ogólnodostępnej plaży. Na działce, gdzie miał powstać hotel na kilkaset osób inwestor półtora roku temu kupił część ziemi pod budowę, z resztą ma problem. - Jeżeli nie uda nam się wstrzymać zwrotów, to wycofamy się z inwestycji. Budowa budki z hamburgerami nas nie interesuje. Ludzie nie przyjadą tu na frytki - denerwuje się przedsiębiorca, który na razie chce pozostać anonimowy.
Sprawę komplikuje dodatkowo fakt, że działki w tym rejonie były niewielkie, a w wyniku m.in. spraw spadkowych ich własność jest bardzo rozproszona. Inwestor mógłby wprawdzie porozumieć się z nowymi właścicielami, ale prawo do każdej z tych działek uzurpuje sobie co najmniej kilka osób. - Przecież jakiekolwiek porozumienie z tyloma właścicielami będzie niemożliwe - martwi się inwestor.
Gmina obawia się też, że nowi właściciele będą chcieli zmienić charakter działek. Obecnie urzędnicy pracują nad nowym planem zagospodarowania. - Do tej pory był to teren przeznaczony pod rekreację i zrobimy wszystko, aby wciąż tak było - zapewnia Barbara Wołczyk.
Wójt ma jeszcze nadzieję, że można sprawę załatwić polubownie. - Ja nie chcę krzywdzić wywłaszczonych, ale przecież można znaleźć rozwiązanie pośrednie. Może jakieś zadośćuczynienie... - zastanawia się wójt. Na razie jednak gminie pozostaje droga prawna. Gmina od decyzji o zwrotach może odwołać się do wojewody i Najwyższego Sądu Administracyjnego. - Tak łatwo się nie poddamy. Będziemy się odwoływać do skutku - zapowiada wójt Królicki.
Monika Rosmanowska Gazeta Wyborcza<
Komentarze |