Kultura Polska
Wys�ano dnia 16-10-2006 o godz. 11:00:00 przez pala2 704
Wys�ano dnia 16-10-2006 o godz. 11:00:00 przez pala2 704
Rodzicu! Nie licz, że szkoła uświadomi twoje dziecko! Musisz to zrobić sam! Prostytucja wśród dzieci, rodzinne tragedie i wysoki odsetek nastoletnich matek to efekt wieloletniej ignorancji państwa i oporu Kościoła przed wprowadzeniem do szkół edukacji seksualnej. |
Na skrzynkę mailową Pontona przychodzą najróżniejsze pytania. Można by wybuchnąć śmiechem, ale nikt tu nie wybucha, bo za listami często napisanymi prostym językiem kryją się dramaty. "Czy sztuczne zwiększanie wzwodu przez lanie w prącie szamponu nie zaszkodzi mojemu partnerowi?"; "Czy zachowanie ojczyma, który mnie molestuje, jest karalne?"; "Nie mam polucji nocnych. Czy jest to spowodowane masturbacją?"; "Czy możliwe jest zapłodnienie kobiety nie drogą płciową?". Tego typu pytania zadawane czasem nawet przez 13- czy 14-latków w ogóle nie dziwią Aleksandry Józefowskiej, koordynatorki programu edukacji rówieśniczej Ponton. Program stworzony przy Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny powstał w odpowiedzi na niski poziom edukacji seksualnej w polskich szkołach. - Skąd ci ludzie mają wiedzieć, co zrobić, gdy pęknie prezerwatywa, albo jak uchronić się przed kimś, kto może użyć wobec nich pigułki gwałtu, jeśli zajęć poświęconych edukacji seksualnej w szkołach nie ma, a w domach seks to wciąż temat tabu - mówi Józefowska.
Popęd seksualnych analfabetów
W Polsce edukacji seksualnej z prawdziwego zdarzenia tak naprawdę nigdy nie było. Tyle że też świat, w którym żyliśmy, nie wyglądał tak jak dziś. Młodzież nigdy w przeszłości nie miała jak teraz nieograniczonego dostępu do treści pornograficznych, nigdy kultura masowa tak mocno nie promowała kultu ciała, a rodzice nigdy nie pozostawiali tak często dzieci samym sobie. W XXI wieku bowiem dużo ważniejsze od wychowywania dzieci wydaje się zapewnienie im pieniędzy na dobrą szkołę, komputer czy zdrowe jedzenie.
Właśnie dlatego, choć wielu Polaków odczuwa lęk przed uczeniem dzieci, czym jest seks, taka nauka w dzisiejszych czasach wydaje się wręcz niezbędna i powinna być wspierana przez rozumne władze widzące przyszłość narodu w perspektywie nieco dalszej niż najbliższe wybory. Być może tak jak większość wielkich reform społecznych i ta powinna zostać przeprowadzona nawet wbrew części społeczeństwa. Ale, niestety, polska władza wciąż się seksu wstydzi.
Z badań seksuologa profesora Zbigniewa Izdebskiego wynika, że nastolatki zaczynają życie seksualne coraz wcześniej i traktują seks coraz bardziej przedmiotowo. Połowa uczniów szkół ponadgimnazjalnych decyduje się na rozpoczęcie współżycia z ciekawości, a ponad połowa dla przyjemności. Obniża się też wiek inicjacji seksualnej - w 1997 roku wynosił on około 19 lat, w 2004 roku spadł do 16, przy czym 60 procent chłopców swój pierwszy stosunek odbyło przed ukończeniem 16. roku życia. Jedna trzecia badanych nastolatków ma już na swoim koncie seks z dwoma i więcej partnerami lub partnerkami. Są i tacy, którzy szukają stałego partnera, tyle że coraz częściej stałość związku wcale nie oznacza prawdziwej miłości. Zjawisko fucking friends, czyli posiadania stałych partnerów, z którymi niekoniecznie trzeba się spotykać, za to wiadomo, że można do nich zadzwonić, by umówić się na seks, ostatnio zaczęło być zauważane również wśród nastolatków. Na forach internetowych aż roi się od pomysłów młodych ludzi, jak interesująco spędzić noc w łóżku. Popularny jest na przykład dogging, czyli uprawianie seksu w publicznych miejscach: na ławce w parku czy w przymierzalni sklepu z ubraniami.
- Brak poważnej edukacji seksualnej w szkołach prowadzi do dramatów. Proszę sobie wyobrazić dziewczynę, której lekarz odmawia wydania tabletki postinoru, a ona musi ją zażyć w ciągu 72 godzin, żeby rodzina na wieść o nieplanowanej ciąży nie wyrzuciła jej z domu. Z takimi przypadkami zgłasza się do nas wiele nastolatek - opowiada Aleksandra Józefowska.
A bywa i gorzej. - W klasie jednego z techników połowa uczniów zaczynała życie seksualne w agencji - mówi doktor Alicja Długołęcka, edukatorka seksualna, autorka wielu książek poświęconych wychowaniu seksualnemu.
- Dziś z nastolatkami nie można rozmawiać w sposób infantylny, bo oni wiedzą o seksie bardzo dużo. Często jednak ta wiedza jest powierzchowna i wybiórcza - mówi Joanna Dec z Zakładu Poradnictwa Młodzieżowej Edukacji Seksualnej Uniwersytetu Zielonogórskiego. Niską świadomość dzieci jak na dłoni widać też w wielu raportach poświęconych seksualności. Według ostatniego badania stowarzyszenia Astra zrzeszającego organizacje pozarządowe działające na rzecz kobiet i zdrowia reprodukcyjnego w Europie Środkowo-Wschodniej ponad jedna trzecia nastolatków uważa, że niemożliwe jest zajście w ciążę podczas miesiączki, zaś prawie połowa nie wie, gdzie dochodzi do zapłodnienia komórki jajowej. Nadal też krążą mity związane ze sposobem zakażenia się wirusem HIV i tym, jakie metody zapobiegania ciąży można zaliczyć do antykoncepcji, a jakie niekoniecznie. - Podczas zajęć wypisujemy na tablicy najczęściej stosowane metody antykoncepcyjne. Wielu uczniów mówi, że należy do nich stosunek przerywany. Gdy dowiadują się, że to nieprawda, robią wielkie oczy - mówi Aleksandra Józefowska z Pontona, który prowadzi w gimnazjach i liceach półtoragodzinne zajęcia o wychowaniu seksualnym. Dyrektorzy, którzy zauważają rzeczywistą potrzebę prowadzenia takich zajęć, za pośrednictwem pedagogów szkolnych zgłaszają się do Pontona i proszą o pomoc.
Gdyby przeprowadzono narodowy test wiedzy o seksie, nie lepiej wypadliby dorośli. W zeszłorocznych badaniach OBOP 12 procent uważało, że można uniknąć zakażenia HIV, współżyjąc tylko z jednym, wiernym partnerem, a jedna trzecia niezgodnie z prawdą sądzi, że można zakazić się HIV, korzystając z publicznej toalety.
Seks politycznie poprawny
O edukacji seksualnej mówiło się w Polsce zawsze w kategoriach politycznych, a nie zdrowotnych. Niechęć rządów prawicowych do wprowadzenia nowoczesnej edukacji seksualnej jest zrozumiała. Dlaczego jednak zajęć, które mówiłyby o seksie w sposób otwarty, bez hipokryzji, nie wprowadziły rządy SLD?
- Lewica nie chciała wprowadzać edukacji seksualnej, bo bała się, że Kościół nie poprze w referendum wejścia do Unii Europejskiej - mówi Piotr Kalbarczyk z Towarzystwa Rozwoju Rodziny. Przyczyn niskiej świadomości seksualnej Polaków i instrumentalnego traktowania seksu przez nastolatków jest jednak dużo więcej. Pierwsza - prozaiczna - wynika z ułomności polskiego systemu edukacji. Zgodnie z prawem od 1999 roku w Polsce istnieje obowiązek organizowania w szkołach zajęć o nazwie "wychowanie do życia w rodzinie". Problem w tym, że nadzór kuratoriów nad tymi lekcjami jest często fikcją. Wizytacje w szkołach sprowadzają się głównie do przeglądania pisemnych kartotek, planów i raportów z ich realizacji. Nikt nie bada, ile młodzież tak naprawdę wynosi z zajęć i czy rzeczywiście one się odbywają. Choć zgodnie ze statystykami MEN wychowanie do życia w rodzinie prowadzi sto procent szkół, z badań OBOP wynika, że w 37 procent placówek zajęcia te nie odbywają się lub dopiero są planowane. Tak przynajmniej mówią uczniowie szkół ponadgimnazjalnych i ich rodzice, a oni wydają się bardziej wiarygodni niż dyrektorzy, którzy przecież nie chcą podpaść swoim nadzorcom.
Inna kwestia to fakultatywny charakter przedmiotu. To, że do uczęszczania na wychowanie do życia w rodzinie potrzebna jest wola ucznia i pisemna zgoda rodziców, sprawia, że dyrektor zawsze może powiedzieć: nie było chętnych, więc takich lekcji nie będzie. Poza tym przedmiot ten realizowany jest często przy okazji, na przykład na lekcjach biologii, WF-u, godzinach wychowawczych, a nawet katechezach.
- W Polsce brakuje dobrych edukatorów, którzy umieliby z młodzieżą rozmawiać w sposób rzetelny i merytoryczny. Znam nauczycieli, którzy w liceum zamiast "penis" mówili "siusiak" - mówi Joanna Dec.
- Zdarza się też, że dyrektorzy nie przyjmują do pracy osób po studiach podyplomowych, a na ich miejsce biorą nauczycieli po kursach w ośrodkach doskonalenia - mówi Alicja Długołęcka. Spora grupa nauczycieli ukończyła takie kursy za rządów AWS. Profesor Zbigniew Izdebski pamięta przypadek jednej ze szkół, w której dowiedział się od uczniów, że nauczycielka prowadząca wychowanie do życia w rodzinie ani razu na swoich zajęciach nie użyła słowa "seks".
Łechtaczka nie dla dzieci
W mądrym prowadzeniu zajęć mogłyby pomagać dobre podręczniki, a przynajmniej ich różnorodność, która pozwoliłaby nauczycielom wybrać książki zgodne z ich światopoglądem. W tej chwili większość z listy zatwierdzonej przez MEN przedstawia katolicki punkt widzenia na seks. - Nauczyciele przynosili mi na uczelnię listy podręczników, które dostawali od swoich dyrektorów, i mówili, że nie ma na nich tego mojego, oficjalnie zatwierdzonego przez MEN - mówi Alicja Długołęcka, sugerując, że gdzieś prawdopodobnie musiała zadziałać cenzura.
Długołęcka przygotowała ostatnio nową książkę do nauki wychowania do życia w rodzinie, ale nie zamierza go oddawać ministerialnym recenzentom. Raz odrzucony podręcznik nie może bowiem zostać ponownie zgłoszony. A według Długołęckiej jej książka jest zbyt odważna dla obecnych urzędników. Autorka ma już zresztą na koncie przygodę z cenzurą. Jedną z jej książek MEN odrzuciło, bo na ilustracji żeńskich narządów znalazła się łechtaczka z podpisem, że jest to jeden z organów ważnych w życiu seksualnym kobiety.
- Przedmiot wychowania do życia w rodzinie nie powinien zachęcać młodych ludzi do seksu, ale w piękny sposób wyjaśniać zagadnienia związane z emocjami człowieka, seksualnością i życiem w rodzinie. Seks to nie tylko biologia - mówi Teresa Król, zwolenniczka wychowania seksualnego zgodnego z nauką Kościoła katolickiego.
Właśnie sposobu prowadzenia zajęć o seksualności człowieka dotyczy główny spór między środowiskami liberalnymi a katolickimi. Tyle że podręczniki "liberalne" zawierają całe rozdziały poświęcone emocjom, psychice i uczuciowości, a opisy w książkach wspieranych przez Kościół są dla wielu uczniów wychowywanych na reklamach ociekających seksem i mających kontakt z filmami porno po prostu zbyt infantylne. Według raportu Światowej Organizacji Zdrowia prowadzenie zajęć z edukacji seksualnej wcale nie zachęca do seksu, ale opóźnia wiek inicjacji seksualnej.
Brak edukacji w tej dziedzinie jest w Polsce dziedziczny - wielu rodziców uważa, że jeśli ich nikt nie uczył seksu, to ich dzieci też tego nie potrzebują. Zupełnie inaczej jest na Zachodzie, gdzie w kursach poświęconych seksualności człowieka uczestniczą również rodzice. Podczas zajęć mogą się dowiedzieć, jak rozmawiać z dziećmi i młodzieżą o pozornie wstydliwych sprawach.
Porno na lekcji
- W Szwecji rodzice rozmawiają z dziećmi o seksie także dlatego, że nakłania ich do tego szkoła, lekarze i różne kampanie społeczne - mówi Magda Lisewska z Uniwersytetu Gdańskiego, która dwa lata mieszkała w Szwecji i przyglądała się tamtejszej kulturze i obyczajom. - Niepewny rodzic może współpracować ze szkołą, pielęgniarką szkolną, lekarzem dziecka, a nawet zasięgnąć porady w państwowej instytucji, która zajmuje się zdrowiem psychicznym dzieci i młodzieży - dodaje Lisewska. Są nawet specjalne kursy dla rodziców, jak rozmawiać z dziećmi o seksie. Efekt: w Szwecji liczba ciąż wśród nastolatek od lat spada. Wśród wszystkich ciężarnych jest dziś zaledwie dwa procent nastoletnich matek - wynika z badań szwedzkiego urzędu statystycznego zajmującego się jednocześnie pomocą społeczną. W Polsce od kilkudziesięciu lat poziom ciąż u nastolatek utrzymuje się w granicach sześciu-siedmiu procent.
Ponadto na Zachodzie nikt nie kryguje się przed prowadzeniem odważnych zajęć, o ile jest taka potrzeba wśród uczniów - na przykład w Wielkiej Brytanii wykładowcy uczą młodzieży technik seksu oralnego, wyświetlając im fragmenty filmów pornograficznych. - Wyświetlanie filmu porno na zajęciach byłoby uzasadnione, by uzmysłowić młodzieży nierealność scen, z którymi powszechnie mają oni do czynienia, na przykład przy korzystaniu z Internetu - mówi Alicja Długołęcka.
- Wielu nastolatków, którzy przychodzą do mojej poradni - zauważa Zbigniew Izdebski - skarży się, że nie jest tak wydolna i nie osiąga tylu orgazmów jak na filmach.
Na Zachodzie, a zwłaszcza w krajach skandynawskich, seks nie budzi tak wielkich emocji. Wynika to jednak nie tylko z kultury i obyczajowości tych narodów (na przykład w Szwecji normą jest, że dzieci od najmłodszych lat kąpią się z rodzicami, razem korzystają z sauny), ale również z podejścia rządu do edukacji seksualnej. - W Szwecji poradnie dla młodzieży prowadzi publiczna służba zdrowia, a te pozarządowe wspierane są przez rząd nawet w 40 procentach - mówi Wanda Nowicka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Innego zdania jest Teresa Król. - Edukacja seksualna na Zachodzie się nie sprawdziła - mówi. - Najlepszym tego dowodem jest ogromna liczba ciąż wśród nastolatek w Wielkiej Brytanii czy Stanach, dlatego istniejącego w Polsce systemu nie należy zmieniać.
Tyle że w wielu zachodnich krajach ciąże wśród nastolatek to głównie efekt rozbudowanego systemu opieki socjalnej - młodym dziewczynom po prostu opłaca się zajść w ciążę. Na przykład w Wielkiej Brytanii samotne matki uzyskują zasiłek w wysokości około 10 tysięcy funtów rocznie i bezpłatne mieszkanie do dyspozycji. Z kolei w USA edukacja seksualna z powodów obyczajowych w wielu stanach pozostawia wiele do życzenia, a mimo finansowanych przez władze państwowe różnego rodzaju ruchów promujących abstynencję seksualną wcale nie podnosi się wiek inicjacji seksualnej.
Czy w Polsce dojdzie do poważnej oceny realizacji przedmiotu "wychowanie do życia w rodzinie" i efektów jego nauczania - zależy od rządu. Na debatę na ten temat jednak się nie zanosi. W Strategii Rozwoju Edukacji na lata 2007-2013 zajęciom z zakresu edukacji seksualnej nie poświęcono ani słowa. Ministerstwo Zdrowia rękami Krajowego Zespołu Promocji Naturalnego Planowania Rodziny pracuje nad tym, jak promować w szkołach metody naturalne. Pojawiają się też pogłoski, że powstanie sieć poradni zajmujących się propagowaniem wyłącznie naturalnych metod, która ma być zasilana z budżetu państwa.
Ostatnio podczas Międzynarodowej Debaty Dotyczącej Stanu Oświaty Seksualnej i Profilaktyki HIV/AIDS w Polsce i w Europie postulaty na temat tego, jak powinna wyglądać edukacja seksualna, wypracowała młodzież i przekazała je do MEN. Nikt jednak z organizacji popierających tę inicjatywę nie liczy, że prośby zostaną zrealizowane.
- Zauważyliśmy, że Ponton stał się niesamowitym kanałem, dzięki któremu nie tylko dziewczyny, ale również chłopcy mogą podzielić się swoimi emocjami związanymi z dojrzewaniem. To nas bardzo cieszy, bo gdyby nie edukacja rówieśnicza, to gdzie poszłyby te dzieci? - mówi Joanna Józefowska. - W kolorowych pismach znajdą co najwyżej porady, jak wyrwać chłopaka: "Jestem laską ostrą jak tabasco, czy chciałbyś dzisiaj przy mnie zasnąć?".
Popęd seksualnych analfabetów
W Polsce edukacji seksualnej z prawdziwego zdarzenia tak naprawdę nigdy nie było. Tyle że też świat, w którym żyliśmy, nie wyglądał tak jak dziś. Młodzież nigdy w przeszłości nie miała jak teraz nieograniczonego dostępu do treści pornograficznych, nigdy kultura masowa tak mocno nie promowała kultu ciała, a rodzice nigdy nie pozostawiali tak często dzieci samym sobie. W XXI wieku bowiem dużo ważniejsze od wychowywania dzieci wydaje się zapewnienie im pieniędzy na dobrą szkołę, komputer czy zdrowe jedzenie.
Właśnie dlatego, choć wielu Polaków odczuwa lęk przed uczeniem dzieci, czym jest seks, taka nauka w dzisiejszych czasach wydaje się wręcz niezbędna i powinna być wspierana przez rozumne władze widzące przyszłość narodu w perspektywie nieco dalszej niż najbliższe wybory. Być może tak jak większość wielkich reform społecznych i ta powinna zostać przeprowadzona nawet wbrew części społeczeństwa. Ale, niestety, polska władza wciąż się seksu wstydzi.
Z badań seksuologa profesora Zbigniewa Izdebskiego wynika, że nastolatki zaczynają życie seksualne coraz wcześniej i traktują seks coraz bardziej przedmiotowo. Połowa uczniów szkół ponadgimnazjalnych decyduje się na rozpoczęcie współżycia z ciekawości, a ponad połowa dla przyjemności. Obniża się też wiek inicjacji seksualnej - w 1997 roku wynosił on około 19 lat, w 2004 roku spadł do 16, przy czym 60 procent chłopców swój pierwszy stosunek odbyło przed ukończeniem 16. roku życia. Jedna trzecia badanych nastolatków ma już na swoim koncie seks z dwoma i więcej partnerami lub partnerkami. Są i tacy, którzy szukają stałego partnera, tyle że coraz częściej stałość związku wcale nie oznacza prawdziwej miłości. Zjawisko fucking friends, czyli posiadania stałych partnerów, z którymi niekoniecznie trzeba się spotykać, za to wiadomo, że można do nich zadzwonić, by umówić się na seks, ostatnio zaczęło być zauważane również wśród nastolatków. Na forach internetowych aż roi się od pomysłów młodych ludzi, jak interesująco spędzić noc w łóżku. Popularny jest na przykład dogging, czyli uprawianie seksu w publicznych miejscach: na ławce w parku czy w przymierzalni sklepu z ubraniami.
- Brak poważnej edukacji seksualnej w szkołach prowadzi do dramatów. Proszę sobie wyobrazić dziewczynę, której lekarz odmawia wydania tabletki postinoru, a ona musi ją zażyć w ciągu 72 godzin, żeby rodzina na wieść o nieplanowanej ciąży nie wyrzuciła jej z domu. Z takimi przypadkami zgłasza się do nas wiele nastolatek - opowiada Aleksandra Józefowska.
A bywa i gorzej. - W klasie jednego z techników połowa uczniów zaczynała życie seksualne w agencji - mówi doktor Alicja Długołęcka, edukatorka seksualna, autorka wielu książek poświęconych wychowaniu seksualnemu.
- Dziś z nastolatkami nie można rozmawiać w sposób infantylny, bo oni wiedzą o seksie bardzo dużo. Często jednak ta wiedza jest powierzchowna i wybiórcza - mówi Joanna Dec z Zakładu Poradnictwa Młodzieżowej Edukacji Seksualnej Uniwersytetu Zielonogórskiego. Niską świadomość dzieci jak na dłoni widać też w wielu raportach poświęconych seksualności. Według ostatniego badania stowarzyszenia Astra zrzeszającego organizacje pozarządowe działające na rzecz kobiet i zdrowia reprodukcyjnego w Europie Środkowo-Wschodniej ponad jedna trzecia nastolatków uważa, że niemożliwe jest zajście w ciążę podczas miesiączki, zaś prawie połowa nie wie, gdzie dochodzi do zapłodnienia komórki jajowej. Nadal też krążą mity związane ze sposobem zakażenia się wirusem HIV i tym, jakie metody zapobiegania ciąży można zaliczyć do antykoncepcji, a jakie niekoniecznie. - Podczas zajęć wypisujemy na tablicy najczęściej stosowane metody antykoncepcyjne. Wielu uczniów mówi, że należy do nich stosunek przerywany. Gdy dowiadują się, że to nieprawda, robią wielkie oczy - mówi Aleksandra Józefowska z Pontona, który prowadzi w gimnazjach i liceach półtoragodzinne zajęcia o wychowaniu seksualnym. Dyrektorzy, którzy zauważają rzeczywistą potrzebę prowadzenia takich zajęć, za pośrednictwem pedagogów szkolnych zgłaszają się do Pontona i proszą o pomoc.
Gdyby przeprowadzono narodowy test wiedzy o seksie, nie lepiej wypadliby dorośli. W zeszłorocznych badaniach OBOP 12 procent uważało, że można uniknąć zakażenia HIV, współżyjąc tylko z jednym, wiernym partnerem, a jedna trzecia niezgodnie z prawdą sądzi, że można zakazić się HIV, korzystając z publicznej toalety.
Seks politycznie poprawny
O edukacji seksualnej mówiło się w Polsce zawsze w kategoriach politycznych, a nie zdrowotnych. Niechęć rządów prawicowych do wprowadzenia nowoczesnej edukacji seksualnej jest zrozumiała. Dlaczego jednak zajęć, które mówiłyby o seksie w sposób otwarty, bez hipokryzji, nie wprowadziły rządy SLD?
- Lewica nie chciała wprowadzać edukacji seksualnej, bo bała się, że Kościół nie poprze w referendum wejścia do Unii Europejskiej - mówi Piotr Kalbarczyk z Towarzystwa Rozwoju Rodziny. Przyczyn niskiej świadomości seksualnej Polaków i instrumentalnego traktowania seksu przez nastolatków jest jednak dużo więcej. Pierwsza - prozaiczna - wynika z ułomności polskiego systemu edukacji. Zgodnie z prawem od 1999 roku w Polsce istnieje obowiązek organizowania w szkołach zajęć o nazwie "wychowanie do życia w rodzinie". Problem w tym, że nadzór kuratoriów nad tymi lekcjami jest często fikcją. Wizytacje w szkołach sprowadzają się głównie do przeglądania pisemnych kartotek, planów i raportów z ich realizacji. Nikt nie bada, ile młodzież tak naprawdę wynosi z zajęć i czy rzeczywiście one się odbywają. Choć zgodnie ze statystykami MEN wychowanie do życia w rodzinie prowadzi sto procent szkół, z badań OBOP wynika, że w 37 procent placówek zajęcia te nie odbywają się lub dopiero są planowane. Tak przynajmniej mówią uczniowie szkół ponadgimnazjalnych i ich rodzice, a oni wydają się bardziej wiarygodni niż dyrektorzy, którzy przecież nie chcą podpaść swoim nadzorcom.
Inna kwestia to fakultatywny charakter przedmiotu. To, że do uczęszczania na wychowanie do życia w rodzinie potrzebna jest wola ucznia i pisemna zgoda rodziców, sprawia, że dyrektor zawsze może powiedzieć: nie było chętnych, więc takich lekcji nie będzie. Poza tym przedmiot ten realizowany jest często przy okazji, na przykład na lekcjach biologii, WF-u, godzinach wychowawczych, a nawet katechezach.
- W Polsce brakuje dobrych edukatorów, którzy umieliby z młodzieżą rozmawiać w sposób rzetelny i merytoryczny. Znam nauczycieli, którzy w liceum zamiast "penis" mówili "siusiak" - mówi Joanna Dec.
- Zdarza się też, że dyrektorzy nie przyjmują do pracy osób po studiach podyplomowych, a na ich miejsce biorą nauczycieli po kursach w ośrodkach doskonalenia - mówi Alicja Długołęcka. Spora grupa nauczycieli ukończyła takie kursy za rządów AWS. Profesor Zbigniew Izdebski pamięta przypadek jednej ze szkół, w której dowiedział się od uczniów, że nauczycielka prowadząca wychowanie do życia w rodzinie ani razu na swoich zajęciach nie użyła słowa "seks".
Łechtaczka nie dla dzieci
W mądrym prowadzeniu zajęć mogłyby pomagać dobre podręczniki, a przynajmniej ich różnorodność, która pozwoliłaby nauczycielom wybrać książki zgodne z ich światopoglądem. W tej chwili większość z listy zatwierdzonej przez MEN przedstawia katolicki punkt widzenia na seks. - Nauczyciele przynosili mi na uczelnię listy podręczników, które dostawali od swoich dyrektorów, i mówili, że nie ma na nich tego mojego, oficjalnie zatwierdzonego przez MEN - mówi Alicja Długołęcka, sugerując, że gdzieś prawdopodobnie musiała zadziałać cenzura.
Długołęcka przygotowała ostatnio nową książkę do nauki wychowania do życia w rodzinie, ale nie zamierza go oddawać ministerialnym recenzentom. Raz odrzucony podręcznik nie może bowiem zostać ponownie zgłoszony. A według Długołęckiej jej książka jest zbyt odważna dla obecnych urzędników. Autorka ma już zresztą na koncie przygodę z cenzurą. Jedną z jej książek MEN odrzuciło, bo na ilustracji żeńskich narządów znalazła się łechtaczka z podpisem, że jest to jeden z organów ważnych w życiu seksualnym kobiety.
- Przedmiot wychowania do życia w rodzinie nie powinien zachęcać młodych ludzi do seksu, ale w piękny sposób wyjaśniać zagadnienia związane z emocjami człowieka, seksualnością i życiem w rodzinie. Seks to nie tylko biologia - mówi Teresa Król, zwolenniczka wychowania seksualnego zgodnego z nauką Kościoła katolickiego.
Właśnie sposobu prowadzenia zajęć o seksualności człowieka dotyczy główny spór między środowiskami liberalnymi a katolickimi. Tyle że podręczniki "liberalne" zawierają całe rozdziały poświęcone emocjom, psychice i uczuciowości, a opisy w książkach wspieranych przez Kościół są dla wielu uczniów wychowywanych na reklamach ociekających seksem i mających kontakt z filmami porno po prostu zbyt infantylne. Według raportu Światowej Organizacji Zdrowia prowadzenie zajęć z edukacji seksualnej wcale nie zachęca do seksu, ale opóźnia wiek inicjacji seksualnej.
Brak edukacji w tej dziedzinie jest w Polsce dziedziczny - wielu rodziców uważa, że jeśli ich nikt nie uczył seksu, to ich dzieci też tego nie potrzebują. Zupełnie inaczej jest na Zachodzie, gdzie w kursach poświęconych seksualności człowieka uczestniczą również rodzice. Podczas zajęć mogą się dowiedzieć, jak rozmawiać z dziećmi i młodzieżą o pozornie wstydliwych sprawach.
Porno na lekcji
- W Szwecji rodzice rozmawiają z dziećmi o seksie także dlatego, że nakłania ich do tego szkoła, lekarze i różne kampanie społeczne - mówi Magda Lisewska z Uniwersytetu Gdańskiego, która dwa lata mieszkała w Szwecji i przyglądała się tamtejszej kulturze i obyczajom. - Niepewny rodzic może współpracować ze szkołą, pielęgniarką szkolną, lekarzem dziecka, a nawet zasięgnąć porady w państwowej instytucji, która zajmuje się zdrowiem psychicznym dzieci i młodzieży - dodaje Lisewska. Są nawet specjalne kursy dla rodziców, jak rozmawiać z dziećmi o seksie. Efekt: w Szwecji liczba ciąż wśród nastolatek od lat spada. Wśród wszystkich ciężarnych jest dziś zaledwie dwa procent nastoletnich matek - wynika z badań szwedzkiego urzędu statystycznego zajmującego się jednocześnie pomocą społeczną. W Polsce od kilkudziesięciu lat poziom ciąż u nastolatek utrzymuje się w granicach sześciu-siedmiu procent.
Ponadto na Zachodzie nikt nie kryguje się przed prowadzeniem odważnych zajęć, o ile jest taka potrzeba wśród uczniów - na przykład w Wielkiej Brytanii wykładowcy uczą młodzieży technik seksu oralnego, wyświetlając im fragmenty filmów pornograficznych. - Wyświetlanie filmu porno na zajęciach byłoby uzasadnione, by uzmysłowić młodzieży nierealność scen, z którymi powszechnie mają oni do czynienia, na przykład przy korzystaniu z Internetu - mówi Alicja Długołęcka.
- Wielu nastolatków, którzy przychodzą do mojej poradni - zauważa Zbigniew Izdebski - skarży się, że nie jest tak wydolna i nie osiąga tylu orgazmów jak na filmach.
Na Zachodzie, a zwłaszcza w krajach skandynawskich, seks nie budzi tak wielkich emocji. Wynika to jednak nie tylko z kultury i obyczajowości tych narodów (na przykład w Szwecji normą jest, że dzieci od najmłodszych lat kąpią się z rodzicami, razem korzystają z sauny), ale również z podejścia rządu do edukacji seksualnej. - W Szwecji poradnie dla młodzieży prowadzi publiczna służba zdrowia, a te pozarządowe wspierane są przez rząd nawet w 40 procentach - mówi Wanda Nowicka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Innego zdania jest Teresa Król. - Edukacja seksualna na Zachodzie się nie sprawdziła - mówi. - Najlepszym tego dowodem jest ogromna liczba ciąż wśród nastolatek w Wielkiej Brytanii czy Stanach, dlatego istniejącego w Polsce systemu nie należy zmieniać.
Tyle że w wielu zachodnich krajach ciąże wśród nastolatek to głównie efekt rozbudowanego systemu opieki socjalnej - młodym dziewczynom po prostu opłaca się zajść w ciążę. Na przykład w Wielkiej Brytanii samotne matki uzyskują zasiłek w wysokości około 10 tysięcy funtów rocznie i bezpłatne mieszkanie do dyspozycji. Z kolei w USA edukacja seksualna z powodów obyczajowych w wielu stanach pozostawia wiele do życzenia, a mimo finansowanych przez władze państwowe różnego rodzaju ruchów promujących abstynencję seksualną wcale nie podnosi się wiek inicjacji seksualnej.
Czy w Polsce dojdzie do poważnej oceny realizacji przedmiotu "wychowanie do życia w rodzinie" i efektów jego nauczania - zależy od rządu. Na debatę na ten temat jednak się nie zanosi. W Strategii Rozwoju Edukacji na lata 2007-2013 zajęciom z zakresu edukacji seksualnej nie poświęcono ani słowa. Ministerstwo Zdrowia rękami Krajowego Zespołu Promocji Naturalnego Planowania Rodziny pracuje nad tym, jak promować w szkołach metody naturalne. Pojawiają się też pogłoski, że powstanie sieć poradni zajmujących się propagowaniem wyłącznie naturalnych metod, która ma być zasilana z budżetu państwa.
Ostatnio podczas Międzynarodowej Debaty Dotyczącej Stanu Oświaty Seksualnej i Profilaktyki HIV/AIDS w Polsce i w Europie postulaty na temat tego, jak powinna wyglądać edukacja seksualna, wypracowała młodzież i przekazała je do MEN. Nikt jednak z organizacji popierających tę inicjatywę nie liczy, że prośby zostaną zrealizowane.
- Zauważyliśmy, że Ponton stał się niesamowitym kanałem, dzięki któremu nie tylko dziewczyny, ale również chłopcy mogą podzielić się swoimi emocjami związanymi z dojrzewaniem. To nas bardzo cieszy, bo gdyby nie edukacja rówieśnicza, to gdzie poszłyby te dzieci? - mówi Joanna Józefowska. - W kolorowych pismach znajdą co najwyżej porady, jak wyrwać chłopaka: "Jestem laską ostrą jak tabasco, czy chciałbyś dzisiaj przy mnie zasnąć?".
Krzysztof Szczepaniak Przekrój
Komentarze |