Turystyka i Podróże
Wys�ano dnia 25-12-2005 o godz. 10:00:00 przez pala2 386
Wys�ano dnia 25-12-2005 o godz. 10:00:00 przez pala2 386
W 1850 roku władze Królestwa Polskiego oddały teren kieleckiego parku w wieczystą dzierżawę miastu - ogród publiczny był bowiem od czasu przejęcia majątku biskupów krakowskich własnością skarbu państwa. |
Kielczanie, obywatele miasta małego, na poły rolniczego, nie przyzwyczajeni do takich ekstrawagancji, jak spacery ogrodu nie szanowali. Drzewa były często łamanie, a na trawnikach pasły się konie i bydło. Minęło jednak ćwierć wieku i ogród stał się terenem rekreacji.
Już w czasach Żeromskiego było to ulubione miejsce spacerów i letnich zabaw kielczan. W 1872 roku przy głównej alei parkowej zapłonęło osiem pierwszych latarni gazowych. Rok później, nieopodal stawu, w miejscu dzisiejszej muszli koncertowej stanął budynek z pruskiego muru, jak wówczas pisano "w stylu otwockim", w którym znalazła się restauracja letnia i kręgielnia. Zbudowano też altanę do sprzedaży wód mineralnych.
Kiedy spacerowicze zaczęli się skarżyć na uciążliwy smród z odkrytego kanału biegnącego wzdłuż ulicy Ogrodowej, do którego spływały ścieki z browaru Stumpfa, władze nakazały kanał zakryć.
Od 1905 aż do 1916 roku miasto wydzierżawiło staw i korty tenisowe Lejzorowi Borensztajnowi, który czerpał dochód z wypożyczania łódek, kortów, prawa połowu ryb za opłatą, a zimą ze sprzedaży wyrąbanego ze stawu lodu. Kupowali go właściciele browarów Edward Karsch i Władysław Dłużewski oraz kieleccy masarze i restauratorzy. Potem kilkakrotnie ogłaszano licytację na dzierżawę dochodów ze stawu, ale nie był to widać intratny interes, bo dzierżawcy rezygnowali po jednym sezonie.
Aż do 1920 roku (od maja do września) trwały w parku w każdy dzień świąteczny płatne zabawy organizowane przez różne organizacje społeczne. Potem ze względu na to, iż po każdej zabawie park przypominał pobojowisko, Rada Miejska zakazała organizowania tam płatnych zabaw, zezwalając jedynie na festyny, loterie i kwesty, organizowane na cele dobroczynne.
Park miał być otwarty dla wszystkich. Był czynny latem do godziny 22, ale na wniosek restauratora przedłużono godzinę zamykania bram parkowych na 23. Porządku pilnował stróż, który chodził w czapce z napisem "dozorca ogrodu" i biało-czerwoną opaskę. Nie była to praca bezpieczna, bo jak się skarżył, "jeden gość wyzywał go od chamów i krzyczał, że gdyby nie był w towarzystwie kobiety, dałby mu pięć razy w mordę". W końcu stróż wystąpił nawet o broń palną, ale mu jej nie przydzielono. Zdarzały się też wypadki, jak ten, o którym w skardze do koła radnych żydowskich napisała Ruda Tyszler, spacerująca po parku z dzieckiem: "z okropną szybkością nadjechała furmanka i prosto najechała na moje dziecko". Furman zeznał, że jechał wprawdzie szybko, ale to dziecko "oderwało się nagle od tej pani i rzuciło się pod konie". Na szczęście skończyło się na zadrapaniach.
W parku od 1926 roku (od maja do września) w każdy czwartek od godz. 17 do 19 oraz w każdą sobotę i niedzielę od 12 do 14 grało czternastu muzyków orkiestry 2 pułku artylerii polowej. Miasto dawało za to orkiestrze tysiąc złotych dotacji rocznie.
Park był miejscem lubianym i znanym, a na parkowych alejach toczyło się w niedzielę towarzyskie życie miasta. Wieczorem też park żył, bo jak pisał stróż, zbierały się tu podejrzane indywidua i prostytutki.
W sierpniu 1927 roku niejaki Kazimierz Świderski wystąpił do Rady Miejskiej o zgodę na "pokaz wynalazków do przechodzenia wód". Rada się nie zgodziła, a szkoda, bo być może przez to wynalazek przepadł bezpowrotnie.
Już w czasach Żeromskiego było to ulubione miejsce spacerów i letnich zabaw kielczan. W 1872 roku przy głównej alei parkowej zapłonęło osiem pierwszych latarni gazowych. Rok później, nieopodal stawu, w miejscu dzisiejszej muszli koncertowej stanął budynek z pruskiego muru, jak wówczas pisano "w stylu otwockim", w którym znalazła się restauracja letnia i kręgielnia. Zbudowano też altanę do sprzedaży wód mineralnych.
Kiedy spacerowicze zaczęli się skarżyć na uciążliwy smród z odkrytego kanału biegnącego wzdłuż ulicy Ogrodowej, do którego spływały ścieki z browaru Stumpfa, władze nakazały kanał zakryć.
Od 1905 aż do 1916 roku miasto wydzierżawiło staw i korty tenisowe Lejzorowi Borensztajnowi, który czerpał dochód z wypożyczania łódek, kortów, prawa połowu ryb za opłatą, a zimą ze sprzedaży wyrąbanego ze stawu lodu. Kupowali go właściciele browarów Edward Karsch i Władysław Dłużewski oraz kieleccy masarze i restauratorzy. Potem kilkakrotnie ogłaszano licytację na dzierżawę dochodów ze stawu, ale nie był to widać intratny interes, bo dzierżawcy rezygnowali po jednym sezonie.
Aż do 1920 roku (od maja do września) trwały w parku w każdy dzień świąteczny płatne zabawy organizowane przez różne organizacje społeczne. Potem ze względu na to, iż po każdej zabawie park przypominał pobojowisko, Rada Miejska zakazała organizowania tam płatnych zabaw, zezwalając jedynie na festyny, loterie i kwesty, organizowane na cele dobroczynne.
Park miał być otwarty dla wszystkich. Był czynny latem do godziny 22, ale na wniosek restauratora przedłużono godzinę zamykania bram parkowych na 23. Porządku pilnował stróż, który chodził w czapce z napisem "dozorca ogrodu" i biało-czerwoną opaskę. Nie była to praca bezpieczna, bo jak się skarżył, "jeden gość wyzywał go od chamów i krzyczał, że gdyby nie był w towarzystwie kobiety, dałby mu pięć razy w mordę". W końcu stróż wystąpił nawet o broń palną, ale mu jej nie przydzielono. Zdarzały się też wypadki, jak ten, o którym w skardze do koła radnych żydowskich napisała Ruda Tyszler, spacerująca po parku z dzieckiem: "z okropną szybkością nadjechała furmanka i prosto najechała na moje dziecko". Furman zeznał, że jechał wprawdzie szybko, ale to dziecko "oderwało się nagle od tej pani i rzuciło się pod konie". Na szczęście skończyło się na zadrapaniach.
W parku od 1926 roku (od maja do września) w każdy czwartek od godz. 17 do 19 oraz w każdą sobotę i niedzielę od 12 do 14 grało czternastu muzyków orkiestry 2 pułku artylerii polowej. Miasto dawało za to orkiestrze tysiąc złotych dotacji rocznie.
Park był miejscem lubianym i znanym, a na parkowych alejach toczyło się w niedzielę towarzyskie życie miasta. Wieczorem też park żył, bo jak pisał stróż, zbierały się tu podejrzane indywidua i prostytutki.
W sierpniu 1927 roku niejaki Kazimierz Świderski wystąpił do Rady Miejskiej o zgodę na "pokaz wynalazków do przechodzenia wód". Rada się nie zgodziła, a szkoda, bo być może przez to wynalazek przepadł bezpowrotnie.
MAREK MACIÄ„GOWSKI SÅ‚owo
Komentarze |