Kielce v.0.8

Turystyka i Podróże
Wakacje z duchami

 drukuj stron�
Turystyka i Podróże
Wys�ano dnia 21-07-2007 o godz. 14:00:00 przez agape 2635

Każde szanujące się zamczysko, pałac czy ruiny powinny mieć swojego ducha, którego zbroczony prawdziwą krwią rodowód jest mocno osadzony w historii. Biała dama, rycerz, kasztelan, Czerwony Pan to tylko niektóre ze zjaw nawiedzających świętokrzyskie zamki. A każda z nich ma swoją własną mroczną historię.

Niektóre duchy nawet po śmierci kontynuują obowiązki, które wypełniały za życia, tak jak Biała Dama z zamku w Chęcinach. Niektórzy mówią, że to sama Bona dogląda skarbów tam przez siebie zostawionych, inni (do tych i ja się zaliczam) dementują - to nie ona, tylko jej zaufany sługa, Brancaccio. Za życia, na tym zamku strzegł skarbów, może powrócił po śmierci i czeka na rozkazy swej pani. W czasie powrotu Bony do Włoch po śmierci męża, króla Zygmunta Starego, most na płynącej nieopodal Chęcin Nidzie załamał się pod jednym z wyładowanych skarbami wozów. Skarby zostawiono na zamku, gdzieś w jakimś skarbczyku, czy w szczelinie muru prędko zamurowanej. Podobno Brancaccio często owijał się białym płaszczem, gdyż zimno mu było w naszym klimacie. Już za życia chodził po zamku cicho jak duch, doglądając skarbów swej pani i nie raz wartownika zaskoczył na drzemce.

Wędrując po zamkach możemy natknąć się także na rycerzy zmarłych w dalekich krajach, którzy po śmierci wrócili w rodzinne strony tak jak duch z Krzyżtoporu. Wzniesiony w Ujeździe "ku wiecznej chwale rodu Ossolińskich" najwspanialszy polski pałac-warownia jest dziś ogromną tzw. trwałą ruiną. Przetrwał nienaruszony 11 lat, a potem dogorywał przez następne 100. Kolejne dwa wieki czekał na odbudowę, ale mógł liczyć tylko na przykrycie dachem nagich murów. Nie mieli szczęścia też jego właściciele: fundator zmarł na febrę, nie przeżywszy nawet roku w swej budowli, jego syn Krzysztof Baldwin zginął wkrótce po nim bezpotomnie od strzały tatarskiej na Podolu.

Pozostałości zamku robią niezwykłe wrażenie; właściwie nie dziwi nikogo, że w takiej budowli pojawiają się aż dwa etatowe duchy: czarny rycerz w zbroi husarskiej (podobno to Krzysztof Baldwin) i młoda kobieta (czyżby jedna z żon?). Gdzie jednak podziewa się duch budowniczego zamku - Krzysztofa Ossolińskiego? Powinien trwać w tych ruinach jako pole energii, którą 350 lat temu skupił w tym miejscu, tworząc dzieło tak ogromne i tak przemyślane. Mówią, że krótki żywot zamku był karą za pychę Krzysztofa, który próbował tą budowlą wynieść swój ród ponad inne. Więc może to duch zawiści, rodem z polskiego piekła, zniweczył dzieło Ossolińskich? Byłby to jeszcze jeden duch w tych ruinach.

W starych zamkach i pałacach możemy się natknąć nie tylko na rycerzy. W “haremie" w Grabkach Dużych na Pogórzu Szydłowskim, spotkamy ducha rozpustnego kasztelana Stanisława Rupniewskiego. Dostał się on do niewoli tureckiej ratując Wiedeń w czasie sławnej odsieczy Jana III Sobieskiego i przez 20 lat przebywał jako niewolnik w Turcji. Przyjął religię i zwyczaje tego kraju. Wykupiony przez rodzinę wrócił do Polski, gdzie żył w dobrobycie wyznając Islam. W Grabkach wybudował pałac w stylu orientalnym dla pań, z którymi “miło spędzał czas". Tak było do chwili, gdy poznał piękną pannę z Szydłowa, dla której stracił głowę. Pewnego dnia zabrał ją na przejażdżkę i próbował wywieźć do Grabek. Jednak rozpędzony powóz roztrzaskał się o drzewo. Pannie nic się nie stało, ale Rupniewski zginął na miejscu nadziawszy się na swój kindżał tatarski, który zawsze miał przy sobie. Od tego czasu ducha kasztelana widuje się to tu, to tam. Rozpustnik trzyma się za obficie krwawiący brzuch, tak jakby przeżywał swoją śmierć ciągle od nowa.

O jednych duchach wiemy sporo - o innych prawie nic. Zazdrośnie strzegą swojej tożsamości. Jeden z takich tajemniczych duchów związany jest także z rodem Ossolińskich. To rezydujący w Ossolinie Czerwony Panek. Po tej niegdyś wspaniałej siedzibie Jerzego Ossolińskiego - brata Krzysztofa - zostało obecnie mniej niż po Krzyżtoporze: arkada mostu, fragmenty murów, kawałek bramy wjazdowej i fundamentów. Ubrana w czerwony surdut i czapkę zjawa, nazywana Czerwonym Pankiem, za dnia kryje się w piwnicach zamkowych, a nocą na czerwonym koniu przejeżdża przez resztki mostu do miejsca, gdzie niegdyś była gorzelnia. Duch ten bardzo nie lubi być podglądany - niejeden śmiałek poszukujący go miał już “wypadek".

Niektóre z duchów zostały oswojone. Biała Dama z Chęcin ukazuje się na murach zamku zawsze o 22.00. Inne są zupełnie nieprzewidywalne, tak jak Rupniewski czy Czerwony Panek. Przeważnie nie robią krzywdy spragnionym wrażeń turystom. Czyżby dlatego, że duch bez turystów jest jak aktor bez widowni?

Większość zamków szczyci się swoimi zjawami i nic w tym dziwnego, gdyż bardzo podnoszą prestiż miejsca. Tylko w Sobkowie milczą na temat duchów. Czy naprawdę tam nikt nie straszy? A może tylko tak nam się wydaje?


Komentarze

Error connecting to mysql