Literatura Kielce Kultura
Wys�ano dnia 05-07-2004 o godz. 10:00:00 przez pala2 564
Wys�ano dnia 05-07-2004 o godz. 10:00:00 przez pala2 564
Około 200 woluminów pochodzących z księgozbioru w pałacu w Gnojnie musi oddać Wojewódzka Biblioteka Publiczna spadkobiercom rodziny Łuniewskich. To jeszcze nie koniec - o swoje upominają się też inni potomkowie znanych rodów. - Nie wiem, czy będziemy występować o kasację. Najpierw poprosiliśmy o uzasadnienie wyroku. |
Dopiero po zapoznaniu się z nim podejmiemy decyzję - mówi Andrzej Dąbrowski, dyrektor WBP w Kielcach.
Sprawa o zwrot "księgozbioru Łuniewskich", który częściowo trafił do biblioteki wojewódzkiej, toczyła się od kilku lat. - Mieliśmy szereg wątpliwości, czy wszystkie pozycje objęte roszczeniem rzeczywiście pochodziły z pałacu w Gnojnie - podkreśla dyrektor.
Kontrowersji nie budziły te, gdzie przybita jest pieczęć "Z Księgozbioru Łuniewskich". Natomiast wiele pozycji nie posiadało pieczęci, a widniał na nich tylko dopisek ołówkiem "z Gnojna". - Nie musi to oznaczać, że książka należała do rodziny Łuniewskich. Losy majątku rekwirowanego po wojnie w związku z reformą rolną były przeróżne. Nadzór nad zajmowanym majątkiem był pozorny. Brakuje wykazów, spisów inwentaryzacyjnych. Bywało tak, że książki przywożone były na zwykłych wozach, gromadzone w jednym miejscu, po czym wysyłano je dalej. To, że jest taki dopisek, wcale nie musi oznaczać, że akurat ten egzemplarz pochodzi z księgozbioru Łuniewskich - tłumaczy dyrektor Dąbrowski.
Zbiory, które musi zwrócić biblioteka, pochodzą z XVII, XVIII i XIX wieku. Około 20 procent stanowią starodruki. - To duża strata. Nie tylko dla biblioteki, ale także dla kultury regionu. Dzięki tym zbiorom mogliśmy pogłębiać wiedzę na temat tego, czym interesowano się przed laty, jakie książki gromadzono na polskich dworach i w pałacach, co studiowali nasi przodkowie, jak wyglądała ówczesna rzeczywistość. Są niezbędne do pracy naukowej - wylicza dyrektor. Dodaje, że raczej nie ma co liczyć na to, że spadkobiercy zgodzą się na oddanie WBP zbiorów w depozyt.
Spadkobiercy Łuniewskich nie są jedyną rodziną domagającą się zwrotu książek. Trwają rozmowy z rodziną Deskurów, której część księgozbioru z pałacu w Sancygniowie znajduje się w bibliotece wojewódzkiej. Chodzi o 2,6 tys. pozycji. - Tu sytuacja jest o tyle inna, że rodzina Deskurów nie domaga się kategorycznego zwrotu woluminów. Chcą zostawić je w depozycie. Dyskutujemy o ewentualnej rekompensacie - zaznacza Dąbrowski.
Jego zdaniem kwestie zwrotu dóbr kultury narodowej powinny zostać jak najszybciej uregulowane. - Polska w swej historii straciła ich bardzo wiele. Nie możemy pozwolić sobie na dalsze rozpraszanie dorobku. Myślę, że powinno się wyselekcjonować ze zbiorów - o które upominają się spadkobiercy, a które znajdują się w muzeach czy bibliotekach - to, co najcenniejsze dla kultury narodowej. Za to wypłacić rekompensaty, a pozostałe zbiory oddać - podkreśla dyrektor Dąbrowski.
Co m.in. musi zwrócić WBP
"Gazeta Krajowa" - wydania z lat 1793 i 1794
I. Chaudon, X. Mayeul, Nowy Dykcjonarz Historyczny 1783-1877
Encyklopedia Obrazowa Systematyczna z 1838 roku z tablicami miedziorytowymi
Swetoniusz, Żywoty Cezarów, wydanie z XVII w.
Sprawa o zwrot "księgozbioru Łuniewskich", który częściowo trafił do biblioteki wojewódzkiej, toczyła się od kilku lat. - Mieliśmy szereg wątpliwości, czy wszystkie pozycje objęte roszczeniem rzeczywiście pochodziły z pałacu w Gnojnie - podkreśla dyrektor.
Kontrowersji nie budziły te, gdzie przybita jest pieczęć "Z Księgozbioru Łuniewskich". Natomiast wiele pozycji nie posiadało pieczęci, a widniał na nich tylko dopisek ołówkiem "z Gnojna". - Nie musi to oznaczać, że książka należała do rodziny Łuniewskich. Losy majątku rekwirowanego po wojnie w związku z reformą rolną były przeróżne. Nadzór nad zajmowanym majątkiem był pozorny. Brakuje wykazów, spisów inwentaryzacyjnych. Bywało tak, że książki przywożone były na zwykłych wozach, gromadzone w jednym miejscu, po czym wysyłano je dalej. To, że jest taki dopisek, wcale nie musi oznaczać, że akurat ten egzemplarz pochodzi z księgozbioru Łuniewskich - tłumaczy dyrektor Dąbrowski.
Zbiory, które musi zwrócić biblioteka, pochodzą z XVII, XVIII i XIX wieku. Około 20 procent stanowią starodruki. - To duża strata. Nie tylko dla biblioteki, ale także dla kultury regionu. Dzięki tym zbiorom mogliśmy pogłębiać wiedzę na temat tego, czym interesowano się przed laty, jakie książki gromadzono na polskich dworach i w pałacach, co studiowali nasi przodkowie, jak wyglądała ówczesna rzeczywistość. Są niezbędne do pracy naukowej - wylicza dyrektor. Dodaje, że raczej nie ma co liczyć na to, że spadkobiercy zgodzą się na oddanie WBP zbiorów w depozyt.
Spadkobiercy Łuniewskich nie są jedyną rodziną domagającą się zwrotu książek. Trwają rozmowy z rodziną Deskurów, której część księgozbioru z pałacu w Sancygniowie znajduje się w bibliotece wojewódzkiej. Chodzi o 2,6 tys. pozycji. - Tu sytuacja jest o tyle inna, że rodzina Deskurów nie domaga się kategorycznego zwrotu woluminów. Chcą zostawić je w depozycie. Dyskutujemy o ewentualnej rekompensacie - zaznacza Dąbrowski.
Jego zdaniem kwestie zwrotu dóbr kultury narodowej powinny zostać jak najszybciej uregulowane. - Polska w swej historii straciła ich bardzo wiele. Nie możemy pozwolić sobie na dalsze rozpraszanie dorobku. Myślę, że powinno się wyselekcjonować ze zbiorów - o które upominają się spadkobiercy, a które znajdują się w muzeach czy bibliotekach - to, co najcenniejsze dla kultury narodowej. Za to wypłacić rekompensaty, a pozostałe zbiory oddać - podkreśla dyrektor Dąbrowski.
Co m.in. musi zwrócić WBP
"Gazeta Krajowa" - wydania z lat 1793 i 1794
I. Chaudon, X. Mayeul, Nowy Dykcjonarz Historyczny 1783-1877
Encyklopedia Obrazowa Systematyczna z 1838 roku z tablicami miedziorytowymi
Swetoniusz, Żywoty Cezarów, wydanie z XVII w.
Joanna Gergont Gazeta Wyborcza
Komentarze |