Komiks Polska Komiks
Wys�ano dnia 28-10-2003 o godz. 16:04:22 przez pala2 1593
Wys�ano dnia 28-10-2003 o godz. 16:04:22 przez pala2 1593
Tegoroczny festiwal przyciągnął kilka tysięcy uczestników i gości z Rosji, Czech i Wielkiej Brytanii. W centrum uwagi był nowy polski komiks. Do konkursu zgłoszono prawie 80 prac, w tym z zagranicy np. z Włoch, Czech a nawet Brazylii. Za najlepszą jury uznało komiks Moja ziemia obiecana Rafała Urbańskiego i Jerzego Ozgi opowiadający o wykładowcy akademickim, któremu uczelnia każe nie wymagać zbyt wiele od studentów, bo przecież "płacą, i to jest najważniejsze". |
Zdesperowany profesor trafia do szpitala psychiatrycznego, gdzie okazuje się, że inni pacjenci to także uczeni, którzy uciekli tam przed "tępotą polityków, wyścigiem szczurów, zakłamaniem, obłudą i chamstwem". Przyprawione humorem, wypełnione miękkimi szarościami kadry "Mojej ziemi obiecanej" świetnie oddają polską rzeczywistość.
Ale organizatorzy festiwalu są przekonani, że w komiksie tkwią jeszcze większe możliwości. Dlatego prezentowano jego walory edukacyjne i urządzono sympozjum naukowe.
Scenarzystów było niewielu
Z udziałem twórców brytyjskiego komiksu "Slaine" Pata Millsa i Clinta Lngleya odbyły się warsztaty dla scenarzystów, bo tych - zdaniem organizatorów ciągle brakuje. - Pisaniem scenariuszy zajmuje się ledwo 10 proc. komiksiarzy - mówi Piotr Kabulak, jeden z założycieli festiwalu. - Może jakieś 2 proc. robi to dobrze.
Krzysztof Gawronkiewicz narysował kiedyś historię z pustymi dymkami, dopiero potem szukał kogoś, kto je wypełni. Dziś "Gawron" jestem jednym z najlepszych rysowników w kraju, niedawno razem z Grzegorzem Januszem wygrał prestiżowy konkurs we Francji, pokonując 600 konkurentów z całego świata. Ale jego młodszych kolegów ciągle nęka problem: rysować, ale co?
Pomysły podtyka Tomasz Kołodziejczak, szef wydawnictwa Egmont Polska, którego nakładem ukazał się "Wrzesień", antologia komiksów o II wojnie światowej.
Na ten rok Kołodziejczak wymyślił coś jeszcze bardziej na czasie. "Człowiek w probówce. Komiks - etyka - medycyna" - to temat na nową antologię. - Interesuje nas aborcja, eutanazja, genetyka czy klonowanie - deklaruje wydawca. Szczegóły konkursu Egmont poda w ciągu dwóch tygodni.
Underground i szarpanina
- Komiks w Polsce można podzielić na trzy gatunki - uważa Piotr Kabulak, jeden z założycieli festiwalu, dziś szef firmy reklamowej. Pierwszy, który możemy nazwać "O, k mać" (od słów często pojawiających się w dymkach), to komiks undergroundowy wydawany chałupniczymi metodami przez zapaleńców, najczęściej czarno-biały, czasem z dodatkiem czerwieni (leje się w nim dużo krwi). Nie można go jednak lekceważyć, bo z tego nurtu wyrasta choćby świetne pismo "Produkt".
Drugi - to przedruki z zagranicy drukowane przez kilkanaście wydawnictw z Egmontem na czele. W ostatnich latach coraz więcej jest wśród nich komiksu japońskiego - mangi.
Trzeci - "to szarpanina", czyli polski komiks głównonurtowy. Dlaczego "szarpanina"? Bo wymaga on od autorów głębokiej determinacji. Na komiksie ciągle trudno zarobić, powstaje więc z własnych środków, nocami, w niedziele, na boku w pracy, którą najczęściej zapewnia reklama (90 proc. rysowników utrzymuje się z tej branży - szacuje Kabulak).
Narysowany komiks to dopiero początek kłopotów. - Szef wydawnictwa Mandragora zastawił swój dom, żeby wydrukować "48 stron" - opowiada Robert Adler, jeden z najpopularniejszych rysowników młodego pokolenia. - I kamień spadł mu z serca, kiedy wyszliśmy na zero.
Polscy twórcy komiksu marzą, że kiedyś rysowanie zamieni się w normalną pracę, jak na Zachodzie - z zaliczką, terminem wykonania i mnóstwem świętego spokoju w czasie tworzenia. Na razie, żeby wydać komiks, muszą się nieźle naszarpać.
Konrad Godlewski.
Ale organizatorzy festiwalu są przekonani, że w komiksie tkwią jeszcze większe możliwości. Dlatego prezentowano jego walory edukacyjne i urządzono sympozjum naukowe.
Scenarzystów było niewielu
Z udziałem twórców brytyjskiego komiksu "Slaine" Pata Millsa i Clinta Lngleya odbyły się warsztaty dla scenarzystów, bo tych - zdaniem organizatorów ciągle brakuje. - Pisaniem scenariuszy zajmuje się ledwo 10 proc. komiksiarzy - mówi Piotr Kabulak, jeden z założycieli festiwalu. - Może jakieś 2 proc. robi to dobrze.
Krzysztof Gawronkiewicz narysował kiedyś historię z pustymi dymkami, dopiero potem szukał kogoś, kto je wypełni. Dziś "Gawron" jestem jednym z najlepszych rysowników w kraju, niedawno razem z Grzegorzem Januszem wygrał prestiżowy konkurs we Francji, pokonując 600 konkurentów z całego świata. Ale jego młodszych kolegów ciągle nęka problem: rysować, ale co?
Pomysły podtyka Tomasz Kołodziejczak, szef wydawnictwa Egmont Polska, którego nakładem ukazał się "Wrzesień", antologia komiksów o II wojnie światowej.
Na ten rok Kołodziejczak wymyślił coś jeszcze bardziej na czasie. "Człowiek w probówce. Komiks - etyka - medycyna" - to temat na nową antologię. - Interesuje nas aborcja, eutanazja, genetyka czy klonowanie - deklaruje wydawca. Szczegóły konkursu Egmont poda w ciągu dwóch tygodni.
Underground i szarpanina
- Komiks w Polsce można podzielić na trzy gatunki - uważa Piotr Kabulak, jeden z założycieli festiwalu, dziś szef firmy reklamowej. Pierwszy, który możemy nazwać "O, k mać" (od słów często pojawiających się w dymkach), to komiks undergroundowy wydawany chałupniczymi metodami przez zapaleńców, najczęściej czarno-biały, czasem z dodatkiem czerwieni (leje się w nim dużo krwi). Nie można go jednak lekceważyć, bo z tego nurtu wyrasta choćby świetne pismo "Produkt".
Drugi - to przedruki z zagranicy drukowane przez kilkanaście wydawnictw z Egmontem na czele. W ostatnich latach coraz więcej jest wśród nich komiksu japońskiego - mangi.
Trzeci - "to szarpanina", czyli polski komiks głównonurtowy. Dlaczego "szarpanina"? Bo wymaga on od autorów głębokiej determinacji. Na komiksie ciągle trudno zarobić, powstaje więc z własnych środków, nocami, w niedziele, na boku w pracy, którą najczęściej zapewnia reklama (90 proc. rysowników utrzymuje się z tej branży - szacuje Kabulak).
Narysowany komiks to dopiero początek kłopotów. - Szef wydawnictwa Mandragora zastawił swój dom, żeby wydrukować "48 stron" - opowiada Robert Adler, jeden z najpopularniejszych rysowników młodego pokolenia. - I kamień spadł mu z serca, kiedy wyszliśmy na zero.
Polscy twórcy komiksu marzą, że kiedyś rysowanie zamieni się w normalną pracę, jak na Zachodzie - z zaliczką, terminem wykonania i mnóstwem świętego spokoju w czasie tworzenia. Na razie, żeby wydać komiks, muszą się nieźle naszarpać.
Konrad Godlewski.
Komentarze |