Nauka Technika Świętokrzyskie
Wys�ano dnia 13-05-2006 o godz. 20:00:00 przez pala2 686
Wys�ano dnia 13-05-2006 o godz. 20:00:00 przez pala2 686
Największa wpadka organizatorów od początku nowej matury - w Końskich ośmiu uczniów nie mogło poprawić egzaminu dojrzałości. Zostali wyproszeni z sali, bo zabrakło dla nich arkuszy. |
- Syn zadzwonił do mnie załamany. Mówił: "Mam już tego dość. Chyba nie jest mi dane zdać tej matury" - opowiada matka jednego uczniów. W miniony czwartek w Końskich syn miał zdawać egzamin poprawkowy z języka polskiego. Całą noc jechał z Wrocławia, gdzie gra w piłkę ręczną, aby przed godz. 10 stawić się w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1.
Kilka minut po godz. 10 na salę wszedł dyrektor szkoły i poprosił ośmiu uczniów do gabinetu. - Usłyszeliśmy, że nie możemy zdawać egzaminu, bo nie ma dla nas arkuszy maturalnych - opowiada Kamil, jeden z uczniów. - Byłem bardzo zdenerwowany.
Po incydencie Ewa Swat, matka jednego z maturzystów, napisała list do okręgowej komisji egzaminacyjnej z prośbą o wyjaśnienie. "Ktoś zawinił w tak poważnej sprawie jak egzamin maturalny. Tylko, że konsekwencje tego błędu ponosić będzie młodzież. Stres towarzyszący temu i całe to zamieszanie zapamiętają do końca życia" - napisała. - To dorośli ludzie, nie można ich w ten sposób traktować - mówi "Gazecie" Ewa Swat.
Uczniowie dopełnili formalności - w porę złożyli akces, byli też na liście zdających, którą szkoła wysłała do okręgowej komisji egzaminacyjnej. Kto jest więc winny?
OKE przyznaje, że do Końskich przysłano za mało arkuszy. - Przy takiej liczbie szkół takie sytuacje mogą się zdarzyć - mówi Wiesława Zewald, dyrektor łódzkiej OKE. Twierdzi jednak, że sytuację mógł uratować dyrektor szkoły. - Przepisy mówią, że po otrzymaniu arkuszy dyrektor sprawdza czy zgadza się ich ilość. Gdy są braki, powiadamia komisję, a my możemy jeszcze dołożyć brakujące arkusze - twierdzi. Informuje, że arkusze dotarły do Końskich o godz. 6.02, a dyrektor zadzwonił do OKE dopiero o godz. 9.55, na pięć minut przed rozpoczęciem matury. - Nic nie mogliśmy zrobić, bo maturę można opóźnić maksymalnie o 20 minut - mówi Wiesława Zewald. Podobnego zdania jest Janusz Skibiński, świętokrzyski kurator oświaty. - Podejrzewam, że zawiodło coś w elektronicznym przesyłaniu danych. Ale dyrektor powinien to zauważyć - twierdzi.
Krzysztof Jasiński, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Końskich, odpiera zarzuty. - Paczki z arkuszami mogę otworzyć tylko w obecności członków komisji i uczniów. Pewnie, mogłem to zrobić o godz. 6, ale wszyscy już o tej porze musieliby być w szkole - tłumaczy. Twierdzi, że liczył na możliwość kserowania arkuszy. - Czasami tak się robi - mówi Jasiński. Nie zgodziła się jednak łódzka OKE. - W innej szkole znalazłem pięć wolnych arkuszy, ale to i tak przecież było za mało - informuje.
Łódzka komisja konecki przypadek potraktowała jako szczególny i zaproponowała pisanie egzaminu w czerwcu, czyli wtedy gdy zdają go uczniowie z różnych przyczyn niemogący stawić się w wyznaczonym terminie.
Okazuje się jednak, że to nie jest odosobniony przypadek. - W środę brakowało mi arkuszy na angielskim, a dziś na matematyce - twierdzi dyrektor ZSP nr 1 w Końskich. - W obu przypadkach udało się załatwić arkusze, bo przyjeżdżał pracownik łódzkiej OKE. Dziś była to księgowa - dodaje.
Krzysztof Jasiński nie chce, by oprócz stresu uczniowie ponosili dodatkowe koszty. - Zapłacę im za przyjazd na dodatkowy termin - deklaruje.
Kilka minut po godz. 10 na salę wszedł dyrektor szkoły i poprosił ośmiu uczniów do gabinetu. - Usłyszeliśmy, że nie możemy zdawać egzaminu, bo nie ma dla nas arkuszy maturalnych - opowiada Kamil, jeden z uczniów. - Byłem bardzo zdenerwowany.
Po incydencie Ewa Swat, matka jednego z maturzystów, napisała list do okręgowej komisji egzaminacyjnej z prośbą o wyjaśnienie. "Ktoś zawinił w tak poważnej sprawie jak egzamin maturalny. Tylko, że konsekwencje tego błędu ponosić będzie młodzież. Stres towarzyszący temu i całe to zamieszanie zapamiętają do końca życia" - napisała. - To dorośli ludzie, nie można ich w ten sposób traktować - mówi "Gazecie" Ewa Swat.
Uczniowie dopełnili formalności - w porę złożyli akces, byli też na liście zdających, którą szkoła wysłała do okręgowej komisji egzaminacyjnej. Kto jest więc winny?
OKE przyznaje, że do Końskich przysłano za mało arkuszy. - Przy takiej liczbie szkół takie sytuacje mogą się zdarzyć - mówi Wiesława Zewald, dyrektor łódzkiej OKE. Twierdzi jednak, że sytuację mógł uratować dyrektor szkoły. - Przepisy mówią, że po otrzymaniu arkuszy dyrektor sprawdza czy zgadza się ich ilość. Gdy są braki, powiadamia komisję, a my możemy jeszcze dołożyć brakujące arkusze - twierdzi. Informuje, że arkusze dotarły do Końskich o godz. 6.02, a dyrektor zadzwonił do OKE dopiero o godz. 9.55, na pięć minut przed rozpoczęciem matury. - Nic nie mogliśmy zrobić, bo maturę można opóźnić maksymalnie o 20 minut - mówi Wiesława Zewald. Podobnego zdania jest Janusz Skibiński, świętokrzyski kurator oświaty. - Podejrzewam, że zawiodło coś w elektronicznym przesyłaniu danych. Ale dyrektor powinien to zauważyć - twierdzi.
Krzysztof Jasiński, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Końskich, odpiera zarzuty. - Paczki z arkuszami mogę otworzyć tylko w obecności członków komisji i uczniów. Pewnie, mogłem to zrobić o godz. 6, ale wszyscy już o tej porze musieliby być w szkole - tłumaczy. Twierdzi, że liczył na możliwość kserowania arkuszy. - Czasami tak się robi - mówi Jasiński. Nie zgodziła się jednak łódzka OKE. - W innej szkole znalazłem pięć wolnych arkuszy, ale to i tak przecież było za mało - informuje.
Łódzka komisja konecki przypadek potraktowała jako szczególny i zaproponowała pisanie egzaminu w czerwcu, czyli wtedy gdy zdają go uczniowie z różnych przyczyn niemogący stawić się w wyznaczonym terminie.
Okazuje się jednak, że to nie jest odosobniony przypadek. - W środę brakowało mi arkuszy na angielskim, a dziś na matematyce - twierdzi dyrektor ZSP nr 1 w Końskich. - W obu przypadkach udało się załatwić arkusze, bo przyjeżdżał pracownik łódzkiej OKE. Dziś była to księgowa - dodaje.
Krzysztof Jasiński nie chce, by oprócz stresu uczniowie ponosili dodatkowe koszty. - Zapłacę im za przyjazd na dodatkowy termin - deklaruje.
www.gazeta.pl
Komentarze |