Kino Rozmowy
Wys�ano dnia 21-09-2010 o godz. 14:26:55 przez rafa 11876
Wys�ano dnia 21-09-2010 o godz. 14:26:55 przez rafa 11876
Stopniowo ze studenta fizyki przeradzaÅ‚ siÄ™ w prawdziwego humanistÄ™, reżysera-mistrza. Zawsze elegancki i uprzejmy, dla niektórych kontrowersyjny przez staÅ‚ość poglÄ…dów. Podziwiany oraz doceniany na caÅ‚ym Å›wiecie. W rozmowie z MagdÄ… KoÅ‚odziej opowiada o swoich obawach, najtrudniejszych wyborach oraz pracy w Watykanie. |
Magdalena Kołodziej: W czasach komunizmu tworzył Pan kino moralnego niepokoju . Zastanawia mnie, jak Pan sobie wyobraża filmowe niepokoje XXI wieku?
Krzysztof Zanussi: W czasach komuny skupialiÅ›my siÄ™ na tym, że ideologia na pozór piÄ™kna produkowaÅ‚a spoÅ‚eczeÅ„stwo jawnie zdeprawowane. Dzisiaj nikt nie nazwie wolnego rynku piÄ™knÄ… ideÄ…, ale deprawacji również nie brak. To nie jest coÅ›, co przeszÅ‚o z latami siedemdziesiÄ…tymi. Te tematy sÄ… wieczne i powracajÄ… – tematy wyboru. Jak siÄ™gać wstecz, to wszelka sztuka dramatyczna opowiadaÅ‚a zawsze o wyborach czÅ‚owieka, czyli o tym, jak czÅ‚owiek realizuje swojÄ… wolność, uwzglÄ™dniajÄ…c aspekt moralny. Ta moralność byÅ‚a w tragedii greckiej, ta moralność byÅ‚a u Shakespeare’a i ta moralność jest dzisiaj.
Elżbieta Grocholska-Zanussi (żona Krzysztofa Zanussiego): Tylko nie ma tej podniety, jaką w czasie komunizmu było bicie się z przeciwnikiem.
MK: Przeciwnik zawsze jest…
KZ: Ale dlaczego niby z Biedronką się nie bić? Biedronkę można wygonić poza granice miasta, jako przejaw złego kapitalizmu. Przyszła mi na myśl akurat ta firma, chociaż wcale nie jest odosobniona w swoim nagannym działaniu.
MK: Ale Pan oprócz postawy niepokornej, postawy buntu, skupiaÅ‚ siÄ™ również na kompromisach. Może Pan żaÅ‚uje jakiegoÅ› kompromisu w życiu?
KZ: Och, proszÄ™ Pani! Bardzo wielu kompromisów trzeba żaÅ‚ować. Ale te, których żaÅ‚ujÄ™, nie byÅ‚y takie dramatyczne. Wie Pani, jest ogromna różnica miÄ™dzy kompromisem, który ma charakter moralny a wyborem, który opiera siÄ™ czasem na intelektualnym bÅ‚Ä™dzie. MyÅ›my wszyscy byli w wielkim bÅ‚Ä™dzie, ponieważ nie pamiÄ™tam nikogo w najszerszym otoczeniu, kto by przewidywaÅ‚ upadek komunizmu w takim terminie, w jakim on nastÄ…piÅ‚. W zwiÄ…zku z tym, na pewne kompromisy szliÅ›my w przekonaniu, że to jest dla dobra spoÅ‚eczeÅ„stwa, kraju, nas wszystkich. Tymczasem może gdybyÅ›my wiedzieli, że system już siÄ™ sypie, moglibyÅ›my jeszcze przyspieszyć ten upadek, chociaż o wiele siÄ™ go przyspieszyć nie daÅ‚o, bo historia na takie rzeczy nie pozwala.
MK: Uważa Pan, że reżyserom wypada siÄ™ angażować w politykÄ™ w dzisiejszych czasach? Wielu z nich poparÅ‚o jednÄ… lub drugÄ… stronÄ™ w kampanii wyborczej…
KZ: Nie widzÄ™ potrzeby, żeby artysta, ze swoim autorytetem artysty, koniecznie siÄ™ angażowaÅ‚ w dziedzinÄ™, w której jego autorytet jest wÄ…tÅ‚y. A przecież nasz autorytet polityczny jest wÄ…tÅ‚y. Nikt z nas nie jest wybitnym politykiem. Ja osobiÅ›cie gwaÅ‚townie siÄ™ nie angażujÄ™. Mam swojÄ… opcjÄ™, mam swój wybór, wcale nie jestem na sto procent pewny, czy to bÄ™dzie wybór dobry, wiÄ™c tym bardziej nie bÄ™dÄ™ nikogo namawiaÅ‚. Angażować siÄ™ warto w wybory etyczne, a w normalnej polityce ich nie ma, bo wszyscy chcÄ… dobrze, tylko w różny sposób.
MK: Pan za to namawia widza do rozprawienia siÄ™ z przeszÅ‚oÅ›ciÄ…. Czy Pana ostatni film byÅ‚ rozliczeniem nie tylko swoich bohaterów, ale również samego siebie?
KZ: Może samego siebie najmniej. Ja „wyjÄ…Å‚em” z siebie o wiele wiÄ™cej bohaterów, których również musiaÅ‚bym rozliczyć. Dopiero wtedy byÅ‚aby to summa.
WÅ‚aÅ›ciwie „Rewizyta” jest zaproszeniem do refleksji na temat „W co sumuje siÄ™ nasze życie?”, a także mojÄ… próbÄ… dialogu ze zÅ‚em, które widzÄ™ we wspóÅ‚czesnej filozofii, we wspóÅ‚czesnym sposobie myÅ›lenia, czyli z caÅ‚ym nurtem postmodernizmu, który w taki karnawaÅ‚owy, beztroski sposób obwieszcza upadek wszelkich wartoÅ›ci i wszelkich rozróżnieÅ„ miÄ™dzy dobrem a zÅ‚em, miÄ™dzy prawdÄ… a kÅ‚amstwem, miÄ™dzy piÄ™knem a szkaradÄ….
ZÅ‚o postmodernizmu byÅ‚o również motywem, dla którego nakrÄ™ciÅ‚em „Serce na dÅ‚oni” – film, z którego jestem szczególnie dumny, mimo że zostaÅ‚ bardzo źle w Polsce przyjÄ™ty, ale na szczęście dużo lepiej na Å›wiecie. W swoich dwóch ostatnich produkcjach twierdzÄ™, że wartoÅ›ci nie sÄ… wzglÄ™dne. Chociaż oczywiÅ›cie, zastanawiam siÄ™ nad tym w obliczu tych, którzy mówiÄ…, że podsumowania sÄ… niemożliwe. Postmodernizm to dla mnie herezja...
MK: Pan jest konsultantem do spraw kultury w Watykanie…
KZ: To brzmi przepiÄ™knie, dlatego że konsultant to taki czÅ‚owiek wyniesiony do rangi doradcy, tymczasem Å›wieccy nie mogÄ… być czÅ‚onkami Komisji ds. Kultury, wiÄ™c nazywajÄ… siÄ™ „consultores”. I w tÅ‚umaczeniu rzeczywiÅ›cie wychodzi z tego doradca.
MK: Czy uważa Pan, że KoÅ›cióÅ‚, jako instytucja, broni wartoÅ›ci moralnych, które podupadajÄ…, o których mówiÅ‚ Pan przed chwilÄ…?
KZ: Wie Pani, wartoÅ›ci podupadaÅ‚y odkÄ…d pamięć ludzka siÄ™ga, jeszcze przed narodzeniem Chrystusa, a KoÅ›cióÅ‚ z kolei odkÄ…d istniaÅ‚, zawsze miaÅ‚ bronić pewnego ich porzÄ…dku, bo one sÄ… zawarte w religii, dla której KoÅ›cióÅ‚ istnieje. Natomiast dzisiaj mógÅ‚bym pytać, czy praktyczne dziaÅ‚ania, czy jego obecność w Å›wiecie publicznym jest wystarczajÄ…ca i skuteczna, i oczywiÅ›cie sÄ…dzÄ™, że nie jest. Dlatego wÅ‚aÅ›nie radzimy nad tym, co zrobić, żeby to zmienić…
MK: I co konkretnie Pan radzi?
KZ: Gdybym miaÅ‚ takÄ… prostÄ… doradÄ™, to już bym do papieża Benedykta posyÅ‚aÅ‚ sms-y. I to codziennie! (Å›miech). Nie ma takich prostych dorad, ale na pewno intencjÄ… Jana PawÅ‚a II, który tÄ™ komisjÄ™ powoÅ‚aÅ‚ do życia, byÅ‚o przede wszystkim zbliżenie KoÅ›cioÅ‚a do Å›wiata kultury. WÅ‚aÅ›ciwie od czasu utraty PaÅ„stwa KoÅ›cielnego, KoÅ›cióÅ‚ popadÅ‚ w pewien syndrom oblężonej twierdzy. Wielu hierarchów ma poczucie, że sÄ… atakowanym krÄ™giem i w zwiÄ…zku z tym sÄ… powoÅ‚ani do swojej obrony. Z tego punktu widzenia, wyjÅ›cie KoÅ›cioÅ‚a naprzeciw Å›wiata kultury jest czymÅ› koniecznym, ale do tego trzeba przygotować biskupów, którzy dzisiaj, przeciwnie jak w przeszÅ‚oÅ›ci, nie sÄ… już ludźmi z pierwszego rzÄ™du kultury i wyksztaÅ‚cenia, nie sÄ… Å›wiadomymi konsumentami kultury. Stykamy siÄ™ bardzo silnie z tym, że duchowni po prostu i zwykle nie orientujÄ… siÄ™ w dokonaniach „naszego Å›wiata”. Nie wiedzÄ…, kim jest Penderecki, czoÅ‚owy twórca utworów o charakterze religijnym. KiedyÅ› byÅ‚oby to nie do pomyÅ›lenia, żeby biskup w Europie nie miaÅ‚ pojÄ™cia, kim byÅ‚ Beethoven.
MK: Mówimy o dziele Jana PawÅ‚a II, a wÅ‚aÅ›ciwie, jakie jest dzieÅ‚o Pana życia? Czy to w ogóle film?
KZ: To ja na sądzie ostatecznym się dowiem, jak zostanę oceniony i ile mi czyśćca przyłożą (śmiech). Nie umiem tego powiedzieć. To jest trudne zadanie i nie chciałbym nawet sam z sobą prowadzić takiej rozmowy, bo to po prostu mnie przerasta, nie umiem siebie ocenić.
MK: To może inaczej, który film by Pan zaprezentowaÅ‚ Bogu na tym sÄ…dzie, z którego jest Pan najbardziej dumny?
KZ: Też nie mogÄ™ powiedzieć. To ciekawe, bo w różnych krajach, różne z moich filmów majÄ… wziÄ™cie. Póki nie czuÅ‚em tej rozmaitoÅ›ci, miaÅ‚em swoje preferencje, a potem siÄ™ okazaÅ‚o, że co innego z moich filmów ceni siÄ™ w Indiach czy w Rosji, a co innego tu, w Polsce. WiÄ™c ja już muszÄ™ siedzieć cicho, no bo jak mogÄ™ siÄ™ pokazać ludziom i powiedzieć, że „ja ten film ceniÄ™ najwyżej”? Oni odpowiedzÄ…: „Nie, Panie! Ten, to nie! Ten drugi nam siÄ™ podoba!”. No, nie wolno! WiÄ™c, proszÄ™ PaÅ„stwa, wykÅ‚adam caÅ‚y mój dorobek na stóÅ‚, czy nawet na stragan. ProszÄ™ wybrać, co siÄ™ PaÅ„stwu podoba, jak Shakespeare napisaÅ‚.
MK: Podobno powiedziaÅ‚ Pan Krzysztofowi KieÅ›lowskiemu w Berlinie, że jego obowiÄ…zkiem jest czekać, aż go wygwiżdżą, a nie odchodzić w chwale. Czy Pan doczeka siÄ™ w ogóle tego momentu, żeby Pana wygwizdali?
KZ: Och, proszÄ™ Pani, wygwizdujÄ… od dÅ‚ugiego czasu, ale gwizdali od poczÄ…tku. Już mój pierwszy film „Struktura krysztaÅ‚u” wywoÅ‚aÅ‚ bardzo negatywne emocje i nawet byÅ‚ moment, w którym one mogÅ‚y przeważyć. WiÄ™c zdajÄ™ sobie sprawÄ™, że to jest wieczna walka. Ale, wie Pani, jeÅ›li rÄ™ka mi drży, to już nie mogÄ™ rysować… Wtedy powiem nie, przestanÄ™. Ale na razie nie mam tego poczucia.
MK: A czy Pan już wie, jak krytycy przyjęli pański nowy film?
KZ: O tym akurat pisali sympatycznie. On pojawiÅ‚ siÄ™ na „Erze Nowych Horyzontach” we WrocÅ‚awiu, ale niestety nie zyskaÅ‚ do tej pory regularnej dystrybucji. Znowu zostaÅ‚ sprzedany za granicÄ™ do paru krajów, gdzie tÄ™ dystrybucjÄ™ znajduje, a u nas coÅ› siÄ™ zacina…
MK: Polskie piekieÅ‚ko…
KZ: Nie chciałbym tego tak nazwać, chociaż tak myślę.
MK: Mimo to, kręci Pan już następny film?
SzykujÄ™ go, tak. Nazywa siÄ™ „Obce ciaÅ‚o”. Czasem mówiÄ™, że ma być obronÄ… kobiet przed feministkami. Ale wtedy muszÄ™ jeszcze powiedzieć, że feminizm jest dobry i zÅ‚y, jak cholesterol, wiÄ™c ja siÄ™ tylko sprzeciwiam zÅ‚emu feminizmowi. Dobry najgÅ‚Ä™biej popieram. Natomiast ten film jest o pewnym nieszczęściu wyzwolonych kobiet i o pewnej pomyÅ‚ce, którÄ… jest dla mnie faÅ‚szywe wyzwolenie. WiÄ™c, widzi Pani, znowu moralny niepokój…
Krzysztof Zanussi: W czasach komuny skupialiÅ›my siÄ™ na tym, że ideologia na pozór piÄ™kna produkowaÅ‚a spoÅ‚eczeÅ„stwo jawnie zdeprawowane. Dzisiaj nikt nie nazwie wolnego rynku piÄ™knÄ… ideÄ…, ale deprawacji również nie brak. To nie jest coÅ›, co przeszÅ‚o z latami siedemdziesiÄ…tymi. Te tematy sÄ… wieczne i powracajÄ… – tematy wyboru. Jak siÄ™gać wstecz, to wszelka sztuka dramatyczna opowiadaÅ‚a zawsze o wyborach czÅ‚owieka, czyli o tym, jak czÅ‚owiek realizuje swojÄ… wolność, uwzglÄ™dniajÄ…c aspekt moralny. Ta moralność byÅ‚a w tragedii greckiej, ta moralność byÅ‚a u Shakespeare’a i ta moralność jest dzisiaj.
Elżbieta Grocholska-Zanussi (żona Krzysztofa Zanussiego): Tylko nie ma tej podniety, jaką w czasie komunizmu było bicie się z przeciwnikiem.
MK: Przeciwnik zawsze jest…
KZ: Ale dlaczego niby z Biedronką się nie bić? Biedronkę można wygonić poza granice miasta, jako przejaw złego kapitalizmu. Przyszła mi na myśl akurat ta firma, chociaż wcale nie jest odosobniona w swoim nagannym działaniu.
MK: Ale Pan oprócz postawy niepokornej, postawy buntu, skupiaÅ‚ siÄ™ również na kompromisach. Może Pan żaÅ‚uje jakiegoÅ› kompromisu w życiu?
KZ: Och, proszÄ™ Pani! Bardzo wielu kompromisów trzeba żaÅ‚ować. Ale te, których żaÅ‚ujÄ™, nie byÅ‚y takie dramatyczne. Wie Pani, jest ogromna różnica miÄ™dzy kompromisem, który ma charakter moralny a wyborem, który opiera siÄ™ czasem na intelektualnym bÅ‚Ä™dzie. MyÅ›my wszyscy byli w wielkim bÅ‚Ä™dzie, ponieważ nie pamiÄ™tam nikogo w najszerszym otoczeniu, kto by przewidywaÅ‚ upadek komunizmu w takim terminie, w jakim on nastÄ…piÅ‚. W zwiÄ…zku z tym, na pewne kompromisy szliÅ›my w przekonaniu, że to jest dla dobra spoÅ‚eczeÅ„stwa, kraju, nas wszystkich. Tymczasem może gdybyÅ›my wiedzieli, że system już siÄ™ sypie, moglibyÅ›my jeszcze przyspieszyć ten upadek, chociaż o wiele siÄ™ go przyspieszyć nie daÅ‚o, bo historia na takie rzeczy nie pozwala.
MK: Uważa Pan, że reżyserom wypada siÄ™ angażować w politykÄ™ w dzisiejszych czasach? Wielu z nich poparÅ‚o jednÄ… lub drugÄ… stronÄ™ w kampanii wyborczej…
KZ: Nie widzÄ™ potrzeby, żeby artysta, ze swoim autorytetem artysty, koniecznie siÄ™ angażowaÅ‚ w dziedzinÄ™, w której jego autorytet jest wÄ…tÅ‚y. A przecież nasz autorytet polityczny jest wÄ…tÅ‚y. Nikt z nas nie jest wybitnym politykiem. Ja osobiÅ›cie gwaÅ‚townie siÄ™ nie angażujÄ™. Mam swojÄ… opcjÄ™, mam swój wybór, wcale nie jestem na sto procent pewny, czy to bÄ™dzie wybór dobry, wiÄ™c tym bardziej nie bÄ™dÄ™ nikogo namawiaÅ‚. Angażować siÄ™ warto w wybory etyczne, a w normalnej polityce ich nie ma, bo wszyscy chcÄ… dobrze, tylko w różny sposób.
MK: Pan za to namawia widza do rozprawienia siÄ™ z przeszÅ‚oÅ›ciÄ…. Czy Pana ostatni film byÅ‚ rozliczeniem nie tylko swoich bohaterów, ale również samego siebie?
KZ: Może samego siebie najmniej. Ja „wyjÄ…Å‚em” z siebie o wiele wiÄ™cej bohaterów, których również musiaÅ‚bym rozliczyć. Dopiero wtedy byÅ‚aby to summa.
WÅ‚aÅ›ciwie „Rewizyta” jest zaproszeniem do refleksji na temat „W co sumuje siÄ™ nasze życie?”, a także mojÄ… próbÄ… dialogu ze zÅ‚em, które widzÄ™ we wspóÅ‚czesnej filozofii, we wspóÅ‚czesnym sposobie myÅ›lenia, czyli z caÅ‚ym nurtem postmodernizmu, który w taki karnawaÅ‚owy, beztroski sposób obwieszcza upadek wszelkich wartoÅ›ci i wszelkich rozróżnieÅ„ miÄ™dzy dobrem a zÅ‚em, miÄ™dzy prawdÄ… a kÅ‚amstwem, miÄ™dzy piÄ™knem a szkaradÄ….
ZÅ‚o postmodernizmu byÅ‚o również motywem, dla którego nakrÄ™ciÅ‚em „Serce na dÅ‚oni” – film, z którego jestem szczególnie dumny, mimo że zostaÅ‚ bardzo źle w Polsce przyjÄ™ty, ale na szczęście dużo lepiej na Å›wiecie. W swoich dwóch ostatnich produkcjach twierdzÄ™, że wartoÅ›ci nie sÄ… wzglÄ™dne. Chociaż oczywiÅ›cie, zastanawiam siÄ™ nad tym w obliczu tych, którzy mówiÄ…, że podsumowania sÄ… niemożliwe. Postmodernizm to dla mnie herezja...
MK: Pan jest konsultantem do spraw kultury w Watykanie…
KZ: To brzmi przepiÄ™knie, dlatego że konsultant to taki czÅ‚owiek wyniesiony do rangi doradcy, tymczasem Å›wieccy nie mogÄ… być czÅ‚onkami Komisji ds. Kultury, wiÄ™c nazywajÄ… siÄ™ „consultores”. I w tÅ‚umaczeniu rzeczywiÅ›cie wychodzi z tego doradca.
MK: Czy uważa Pan, że KoÅ›cióÅ‚, jako instytucja, broni wartoÅ›ci moralnych, które podupadajÄ…, o których mówiÅ‚ Pan przed chwilÄ…?
KZ: Wie Pani, wartoÅ›ci podupadaÅ‚y odkÄ…d pamięć ludzka siÄ™ga, jeszcze przed narodzeniem Chrystusa, a KoÅ›cióÅ‚ z kolei odkÄ…d istniaÅ‚, zawsze miaÅ‚ bronić pewnego ich porzÄ…dku, bo one sÄ… zawarte w religii, dla której KoÅ›cióÅ‚ istnieje. Natomiast dzisiaj mógÅ‚bym pytać, czy praktyczne dziaÅ‚ania, czy jego obecność w Å›wiecie publicznym jest wystarczajÄ…ca i skuteczna, i oczywiÅ›cie sÄ…dzÄ™, że nie jest. Dlatego wÅ‚aÅ›nie radzimy nad tym, co zrobić, żeby to zmienić…
MK: I co konkretnie Pan radzi?
KZ: Gdybym miaÅ‚ takÄ… prostÄ… doradÄ™, to już bym do papieża Benedykta posyÅ‚aÅ‚ sms-y. I to codziennie! (Å›miech). Nie ma takich prostych dorad, ale na pewno intencjÄ… Jana PawÅ‚a II, który tÄ™ komisjÄ™ powoÅ‚aÅ‚ do życia, byÅ‚o przede wszystkim zbliżenie KoÅ›cioÅ‚a do Å›wiata kultury. WÅ‚aÅ›ciwie od czasu utraty PaÅ„stwa KoÅ›cielnego, KoÅ›cióÅ‚ popadÅ‚ w pewien syndrom oblężonej twierdzy. Wielu hierarchów ma poczucie, że sÄ… atakowanym krÄ™giem i w zwiÄ…zku z tym sÄ… powoÅ‚ani do swojej obrony. Z tego punktu widzenia, wyjÅ›cie KoÅ›cioÅ‚a naprzeciw Å›wiata kultury jest czymÅ› koniecznym, ale do tego trzeba przygotować biskupów, którzy dzisiaj, przeciwnie jak w przeszÅ‚oÅ›ci, nie sÄ… już ludźmi z pierwszego rzÄ™du kultury i wyksztaÅ‚cenia, nie sÄ… Å›wiadomymi konsumentami kultury. Stykamy siÄ™ bardzo silnie z tym, że duchowni po prostu i zwykle nie orientujÄ… siÄ™ w dokonaniach „naszego Å›wiata”. Nie wiedzÄ…, kim jest Penderecki, czoÅ‚owy twórca utworów o charakterze religijnym. KiedyÅ› byÅ‚oby to nie do pomyÅ›lenia, żeby biskup w Europie nie miaÅ‚ pojÄ™cia, kim byÅ‚ Beethoven.
MK: Mówimy o dziele Jana PawÅ‚a II, a wÅ‚aÅ›ciwie, jakie jest dzieÅ‚o Pana życia? Czy to w ogóle film?
KZ: To ja na sądzie ostatecznym się dowiem, jak zostanę oceniony i ile mi czyśćca przyłożą (śmiech). Nie umiem tego powiedzieć. To jest trudne zadanie i nie chciałbym nawet sam z sobą prowadzić takiej rozmowy, bo to po prostu mnie przerasta, nie umiem siebie ocenić.
MK: To może inaczej, który film by Pan zaprezentowaÅ‚ Bogu na tym sÄ…dzie, z którego jest Pan najbardziej dumny?
KZ: Też nie mogÄ™ powiedzieć. To ciekawe, bo w różnych krajach, różne z moich filmów majÄ… wziÄ™cie. Póki nie czuÅ‚em tej rozmaitoÅ›ci, miaÅ‚em swoje preferencje, a potem siÄ™ okazaÅ‚o, że co innego z moich filmów ceni siÄ™ w Indiach czy w Rosji, a co innego tu, w Polsce. WiÄ™c ja już muszÄ™ siedzieć cicho, no bo jak mogÄ™ siÄ™ pokazać ludziom i powiedzieć, że „ja ten film ceniÄ™ najwyżej”? Oni odpowiedzÄ…: „Nie, Panie! Ten, to nie! Ten drugi nam siÄ™ podoba!”. No, nie wolno! WiÄ™c, proszÄ™ PaÅ„stwa, wykÅ‚adam caÅ‚y mój dorobek na stóÅ‚, czy nawet na stragan. ProszÄ™ wybrać, co siÄ™ PaÅ„stwu podoba, jak Shakespeare napisaÅ‚.
MK: Podobno powiedziaÅ‚ Pan Krzysztofowi KieÅ›lowskiemu w Berlinie, że jego obowiÄ…zkiem jest czekać, aż go wygwiżdżą, a nie odchodzić w chwale. Czy Pan doczeka siÄ™ w ogóle tego momentu, żeby Pana wygwizdali?
KZ: Och, proszÄ™ Pani, wygwizdujÄ… od dÅ‚ugiego czasu, ale gwizdali od poczÄ…tku. Już mój pierwszy film „Struktura krysztaÅ‚u” wywoÅ‚aÅ‚ bardzo negatywne emocje i nawet byÅ‚ moment, w którym one mogÅ‚y przeważyć. WiÄ™c zdajÄ™ sobie sprawÄ™, że to jest wieczna walka. Ale, wie Pani, jeÅ›li rÄ™ka mi drży, to już nie mogÄ™ rysować… Wtedy powiem nie, przestanÄ™. Ale na razie nie mam tego poczucia.
MK: A czy Pan już wie, jak krytycy przyjęli pański nowy film?
KZ: O tym akurat pisali sympatycznie. On pojawiÅ‚ siÄ™ na „Erze Nowych Horyzontach” we WrocÅ‚awiu, ale niestety nie zyskaÅ‚ do tej pory regularnej dystrybucji. Znowu zostaÅ‚ sprzedany za granicÄ™ do paru krajów, gdzie tÄ™ dystrybucjÄ™ znajduje, a u nas coÅ› siÄ™ zacina…
MK: Polskie piekieÅ‚ko…
KZ: Nie chciałbym tego tak nazwać, chociaż tak myślę.
MK: Mimo to, kręci Pan już następny film?
SzykujÄ™ go, tak. Nazywa siÄ™ „Obce ciaÅ‚o”. Czasem mówiÄ™, że ma być obronÄ… kobiet przed feministkami. Ale wtedy muszÄ™ jeszcze powiedzieć, że feminizm jest dobry i zÅ‚y, jak cholesterol, wiÄ™c ja siÄ™ tylko sprzeciwiam zÅ‚emu feminizmowi. Dobry najgÅ‚Ä™biej popieram. Natomiast ten film jest o pewnym nieszczęściu wyzwolonych kobiet i o pewnej pomyÅ‚ce, którÄ… jest dla mnie faÅ‚szywe wyzwolenie. WiÄ™c, widzi Pani, znowu moralny niepokój…
Z Krzysztofem Zanussim rozmawia Magdalena Kołodziej, zdjęcie: Marcin Białek
Komentarze
|