Kabaret Rozmowy
Wys�ano dnia 10-05-2007 o godz. 10:46:53 przez sergiusz 12699
Wys�ano dnia 10-05-2007 o godz. 10:46:53 przez sergiusz 12699
O Pace, bieliźnie, normalności i sławie, z przeuroczymi i rozbrajająco śmiesznymi Panami o dziwnych imionach z kabaretu Łowcy.b, rozmawia Sonja. |
Nazywacie siebie grupą, a nie kabaretem...
Maryjusz Kałamaga: To jest oczywiste - od razu widać, że tworzymy grupę, a nie kabaret. A tak naprawdę to chyba polega to na tym, że znaliśmy się o wiele wcześniej - od czasów studenckich. Nie mieliśmy nigdy w planach robienia kabaretu. Jako grupa dobrze się razem bawiliśmy, jako grupa robiliśmy pewne zaliczenia na studiach, jako grupa wygłupialiśmy się na imprezach. Na początku rozśmieszaliśmy tylko naszych znajomych, a potem wyruszyliśmy sprawdzić, czy potrafimy rozśmieszych naszych nieznajomych.
Sławek Szczęch: Okazało się, że to umiemy i w 2003 roku na krakowskiej Pace udało nam się rozśmieszyć zupełnie obcą publiczność. Wtedy też okazało się, że mamy kabaret oprócz naszej grupy.
Czy wygrana na Pace (Przeglądzie Kabaretów Paka - przyp. red.) dużo zmieniła w Waszej działalności kabaretowej?
Barytosz Góra: Tak! Dowiedzieliśmy się m.in. o tym, że wybierając się poza dom na dłużej niż 3 dni, trzeba wziąć ze sobą więcej niż jeden komplet bielizny i skarpetek.
Maryjusz Kałamaga: To powyżej to prawda, bo tak naprawdę myśleliśmy, że jedziemy na Pakę na 1 dzień. A okazało się, że musimy zostać na 5 dni i mieliśmy po 1 parze majtek!
Ale tak na poważnie, to Paka bardzo wiele zmieniła. Trafiliśmy do pierwszego programu telewizyjnego, zaczęto nas zapraszać na koncerty. Coraz więcej ludzi wie, że my w ogóle istniejemy.
Dużo teraz gracie?
Maryjusz Kałamaga: Dokładnie tego nie liczymy, ale około 100 - 150 koncertów rocznie, więc sporo.
Macie jeszcze czas na pisanie programów przy tak napiętym grafiku?
Maryjusz Kałamaga: Nigdy nie pisaliśmy programów, wymyślaliśmy sytuacje - scenki, do których powstawały naturalnie teksty.
Paweł Pindur: Skecz powstaje bardziej na scenie, niż na papierze.
Sławek Szczęch: Jest zupełnie odwrotnie. Tak, jak muzycy "jammują" i z tego powstaje utwór, tak można powiedzieć, że my "jammujemy" na próbach i z tego powstają skecze. Podczas naszego występu wymyśliłem grę słowną - "sprawozdanie" i "zlewozdanie".
Barytosz Gajda: Że prawo - lewo? Strony dwie?
Paweł Pindur: I niedługo na pewno będzie można zobaczyć skecz o zlewozdaniu!
A ile macie już właściwie programów na koncie?
Barytosz Gajda: Od 13 do 17, latem nawet 18.
Maciej Szczęch: Wydaje nam się, że mamy 3 programy, a jak jest, nie wiadomo. Na 80% jesteśmy jednak pewni, że 3.
Barytosz Góra: Trzeba jeszcze pomyśleć co z 7. programem, bo są trzy, przerwa i jest dziesiąty.
Maciej Szczęch: Ale na Pace będziemy pokazywać nasz ostatni program - trzeci, który będzie premierowy.
Barytosz Gajda: Ostatni to jest ostatni, a premierowy to jest pierwszy, czyli premierowy, bo pierwszy program. W każdym razie na pewno coś tam pokażemy!
Wracając do Paki� czy moglibyście startować jeszcze raz na tym Przeglądzie?
Barytosz Gajda: Moglibyśmy oczywiście, ale nam się nie chce! (śmiech)
Maciej Szczęch: Jesteśmy raczej zapraszani na imprezy towarzyszące, bo Paka to nie tylko sam konkurs.
Maryjusz Kałamaga: To by było trochę nie fair, gdybyśmy startowali ponownie. Jesteśmy dość znani, więc mielibyśmy większe szanse. Oczywiście nie mam na myśli faktu, że kabarety znane z TV mają wyższy poziom, chodzi tylko i wyłącznie o medialność.
Sławek Szczęch: Paka jest po to, żeby się wybić. A my jesteśmy już "wybici".
Jesteście popularni, jak sami określiliście "medialni". Sława, chyba jednak nie uderzyła Wam do głowy. Znani jesteście z fajnego podejście do fanów: zawsze chętnie rozdajecie autografy, pozujecie do zdjęć�.
Paweł Pindur: A co nam szkodzi?! (śmiech)
Maryjusz Kałamaga: Kabaret robimy dla siebie i dla publiczności oczywiście też. Widzowie pomagają nam uwierzyć, że to co robimy jest fajne i powinniśmy to robić dalej. Dlatego jesteśmy bardzo wdzięczni i pozdrawiamy wszystkich!
Barytosz Góra: Bez publiczności to by nie miało sensu�
Barytosz Gajda: Np. teraz nie ma żadnej publiczności, robię: "gili gili" i co? I tylko Góra się śmieje.
Wasze skecze to czysty absurd, czy w Waszym życiu jest go też tak dużo?
Paweł Pindur: Gdyby nie było go w życiu, to nie byłoby też na scenie.
Barytosz Gajda: A jakby nie było go na scenie, to nie byłoby też w życiu. Absurd!
Sławek Szczęch: I odwrotnie, czyli zgoła inaczej.
Maciej Szczęch: My na scenie robimy coś, co jest dla nas naturalne. Nie zmuszamy się do niczego.
Maryjusz Kałamaga: Staramy się rozwijać naszą wyobraźnię, co pomaga na scenie.
Podobno czasem bywacie "normalni", tzn. kiedy?
Sławek Szczęch: Np. teraz.
Paweł Pindur: Jak śpimy.
Barytosz Gajda: Jak są Szwedy.
Maryjusz Kałamaga: A kiedy jesteśmy nienormalni?
To opinia z nieoficjalnego forum internetowego o Łowcach.b.
Maryjusz Kałamaga: Nawet nie wiedzieliśmy, że jest forum o nas w Internecie!
A wiecie, że podczas Waszych występów ludzie zapisują sobie Wasze teksty albo nagrywają skecze, żeby oglądać je w domu?
Barytosz Góra: Ja się nie spotkałem, żeby ktoś notował podczas występów. Cieszy nas, że ludzie biorą na poważnie to, co robimy. To oznacza, że jeśli w jakimś skeczu jest przekaz, to ktoś to dostrzega.
Barytosz Gajda: To oczywiście jest bardzo miłe i świadczy o tym, że się podobamy.
Paweł Pindur: Cieszy nas również to, że młodzież z liceum przysyła do nas filmiki np. ze studniówek, na których zostało nakręcone, jak odgrywają nasze skecze. A teraz poprosimy o honorarium za wykorzystanie naszych skeczy (śmiech)
Macie jakieś ambicje kabaretowe?
Barytosz Gajda: Pierwsza ambicja kabaretowa to grać jak najdłużej i cieszyć się z tego.
Istnieje komiks w Internecie, gdzie głównymi bohaterami są Łowcy.b. Współtworzycie ten projekt?
Barytosz Gajda: Nie, ale ten komiks robi grupa naszych przyjaciół z Cieszyna, Zabrza i Bytomia. To graficy z wydawnictwa Dom Komiksu domkom.pl. Ten projekt jest bardzo popularny i zdobył nawet jakąś nagrodę, co nas bardzo cieszy. Mamy nadzieję, że to zmobilizuje chłopaków do napisania kolejnej części!
Na Waszej stronie znajduje się informacja, że przyszliście "pełni skruchy i władzy". Co to oznacza?
Sławek Szczęch: Że przyszliśmy pełni skruchy i władzy.
Paweł Pindur: Bo po co mamy być pełni władzy, ale pełni pychy. To bez sensu. Władza pełna pychy to zła władza.
Wasze zamierzenie to zdobyć władzę?
Maciej Szczęch: Zamierzenie jest takie, że w przyszłym roku wejdziemy do Sejmu i zrobimy tam "Klaszczersów".
Paweł Pindur: I zrobimy skruchę.
Barytosz Gajda: Skruszymy Sejm i się. Sejm się.
A jak Wam się występuje w Kielcach?
Barytosz Gajda: Dobrze nam się gra i myślimy, że jeszcze tu przyjedziemy! Czekamy na zaproszenie.
Sławek Szczęch: Tak naprawdę nie ma miejsc, w których nam się źle gra. Tylko jak nikt nie przyjdzie, nie gra się najlepiej.
Barytosz Gajda: Ale graliśmy kiedyś koncert dla kilkunastu osób.
Paweł Pindur: To było jeszcze wtedy, kiedy nie byliśmy zbyt znani. Ale to był świetny występ. Dało nam to dużo możliwości wejścia w interakcję z publicznością. Bawiliśmy się z nimi w chowanego!
Barytosz Gajda: Bo liczy się jakość, a nie ilość publiczności. Publiczność musi być taka polska, prawdziwa - wyprodukowana w polskich zakładach, a nie taka z Chin - tania, robocza.
Paweł Pindur: Kiedyś graliśmy dla publiczności japońskiej - nic nie kumali. Siedzieli tylko z "przyklejonymi" uśmiechami i robili zdjęcia aparatami, albo telefonami, abo oboma naraz. Chcielibyśmy pogratulować organizatorowi, bo była kompletna cisza na sali!
Maryjusz Kałamaga: To jest oczywiste - od razu widać, że tworzymy grupę, a nie kabaret. A tak naprawdę to chyba polega to na tym, że znaliśmy się o wiele wcześniej - od czasów studenckich. Nie mieliśmy nigdy w planach robienia kabaretu. Jako grupa dobrze się razem bawiliśmy, jako grupa robiliśmy pewne zaliczenia na studiach, jako grupa wygłupialiśmy się na imprezach. Na początku rozśmieszaliśmy tylko naszych znajomych, a potem wyruszyliśmy sprawdzić, czy potrafimy rozśmieszych naszych nieznajomych.
Sławek Szczęch: Okazało się, że to umiemy i w 2003 roku na krakowskiej Pace udało nam się rozśmieszyć zupełnie obcą publiczność. Wtedy też okazało się, że mamy kabaret oprócz naszej grupy.
Czy wygrana na Pace (Przeglądzie Kabaretów Paka - przyp. red.) dużo zmieniła w Waszej działalności kabaretowej?
Barytosz Góra: Tak! Dowiedzieliśmy się m.in. o tym, że wybierając się poza dom na dłużej niż 3 dni, trzeba wziąć ze sobą więcej niż jeden komplet bielizny i skarpetek.
Maryjusz Kałamaga: To powyżej to prawda, bo tak naprawdę myśleliśmy, że jedziemy na Pakę na 1 dzień. A okazało się, że musimy zostać na 5 dni i mieliśmy po 1 parze majtek!
Ale tak na poważnie, to Paka bardzo wiele zmieniła. Trafiliśmy do pierwszego programu telewizyjnego, zaczęto nas zapraszać na koncerty. Coraz więcej ludzi wie, że my w ogóle istniejemy.
Dużo teraz gracie?
Maryjusz Kałamaga: Dokładnie tego nie liczymy, ale około 100 - 150 koncertów rocznie, więc sporo.
Macie jeszcze czas na pisanie programów przy tak napiętym grafiku?
Maryjusz Kałamaga: Nigdy nie pisaliśmy programów, wymyślaliśmy sytuacje - scenki, do których powstawały naturalnie teksty.
Paweł Pindur: Skecz powstaje bardziej na scenie, niż na papierze.
Sławek Szczęch: Jest zupełnie odwrotnie. Tak, jak muzycy "jammują" i z tego powstaje utwór, tak można powiedzieć, że my "jammujemy" na próbach i z tego powstają skecze. Podczas naszego występu wymyśliłem grę słowną - "sprawozdanie" i "zlewozdanie".
Barytosz Gajda: Że prawo - lewo? Strony dwie?
Paweł Pindur: I niedługo na pewno będzie można zobaczyć skecz o zlewozdaniu!
A ile macie już właściwie programów na koncie?
Barytosz Gajda: Od 13 do 17, latem nawet 18.
Maciej Szczęch: Wydaje nam się, że mamy 3 programy, a jak jest, nie wiadomo. Na 80% jesteśmy jednak pewni, że 3.
Barytosz Góra: Trzeba jeszcze pomyśleć co z 7. programem, bo są trzy, przerwa i jest dziesiąty.
Maciej Szczęch: Ale na Pace będziemy pokazywać nasz ostatni program - trzeci, który będzie premierowy.
Barytosz Gajda: Ostatni to jest ostatni, a premierowy to jest pierwszy, czyli premierowy, bo pierwszy program. W każdym razie na pewno coś tam pokażemy!
Wracając do Paki� czy moglibyście startować jeszcze raz na tym Przeglądzie?
Barytosz Gajda: Moglibyśmy oczywiście, ale nam się nie chce! (śmiech)
Maciej Szczęch: Jesteśmy raczej zapraszani na imprezy towarzyszące, bo Paka to nie tylko sam konkurs.
Maryjusz Kałamaga: To by było trochę nie fair, gdybyśmy startowali ponownie. Jesteśmy dość znani, więc mielibyśmy większe szanse. Oczywiście nie mam na myśli faktu, że kabarety znane z TV mają wyższy poziom, chodzi tylko i wyłącznie o medialność.
Sławek Szczęch: Paka jest po to, żeby się wybić. A my jesteśmy już "wybici".
Jesteście popularni, jak sami określiliście "medialni". Sława, chyba jednak nie uderzyła Wam do głowy. Znani jesteście z fajnego podejście do fanów: zawsze chętnie rozdajecie autografy, pozujecie do zdjęć�.
Paweł Pindur: A co nam szkodzi?! (śmiech)
Maryjusz Kałamaga: Kabaret robimy dla siebie i dla publiczności oczywiście też. Widzowie pomagają nam uwierzyć, że to co robimy jest fajne i powinniśmy to robić dalej. Dlatego jesteśmy bardzo wdzięczni i pozdrawiamy wszystkich!
Barytosz Góra: Bez publiczności to by nie miało sensu�
Barytosz Gajda: Np. teraz nie ma żadnej publiczności, robię: "gili gili" i co? I tylko Góra się śmieje.
Wasze skecze to czysty absurd, czy w Waszym życiu jest go też tak dużo?
Paweł Pindur: Gdyby nie było go w życiu, to nie byłoby też na scenie.
Barytosz Gajda: A jakby nie było go na scenie, to nie byłoby też w życiu. Absurd!
Sławek Szczęch: I odwrotnie, czyli zgoła inaczej.
Maciej Szczęch: My na scenie robimy coś, co jest dla nas naturalne. Nie zmuszamy się do niczego.
Maryjusz Kałamaga: Staramy się rozwijać naszą wyobraźnię, co pomaga na scenie.
Podobno czasem bywacie "normalni", tzn. kiedy?
Sławek Szczęch: Np. teraz.
Paweł Pindur: Jak śpimy.
Barytosz Gajda: Jak są Szwedy.
Maryjusz Kałamaga: A kiedy jesteśmy nienormalni?
To opinia z nieoficjalnego forum internetowego o Łowcach.b.
Maryjusz Kałamaga: Nawet nie wiedzieliśmy, że jest forum o nas w Internecie!
A wiecie, że podczas Waszych występów ludzie zapisują sobie Wasze teksty albo nagrywają skecze, żeby oglądać je w domu?
Barytosz Góra: Ja się nie spotkałem, żeby ktoś notował podczas występów. Cieszy nas, że ludzie biorą na poważnie to, co robimy. To oznacza, że jeśli w jakimś skeczu jest przekaz, to ktoś to dostrzega.
Barytosz Gajda: To oczywiście jest bardzo miłe i świadczy o tym, że się podobamy.
Paweł Pindur: Cieszy nas również to, że młodzież z liceum przysyła do nas filmiki np. ze studniówek, na których zostało nakręcone, jak odgrywają nasze skecze. A teraz poprosimy o honorarium za wykorzystanie naszych skeczy (śmiech)
Macie jakieś ambicje kabaretowe?
Barytosz Gajda: Pierwsza ambicja kabaretowa to grać jak najdłużej i cieszyć się z tego.
Istnieje komiks w Internecie, gdzie głównymi bohaterami są Łowcy.b. Współtworzycie ten projekt?
Barytosz Gajda: Nie, ale ten komiks robi grupa naszych przyjaciół z Cieszyna, Zabrza i Bytomia. To graficy z wydawnictwa Dom Komiksu domkom.pl. Ten projekt jest bardzo popularny i zdobył nawet jakąś nagrodę, co nas bardzo cieszy. Mamy nadzieję, że to zmobilizuje chłopaków do napisania kolejnej części!
Na Waszej stronie znajduje się informacja, że przyszliście "pełni skruchy i władzy". Co to oznacza?
Sławek Szczęch: Że przyszliśmy pełni skruchy i władzy.
Paweł Pindur: Bo po co mamy być pełni władzy, ale pełni pychy. To bez sensu. Władza pełna pychy to zła władza.
Wasze zamierzenie to zdobyć władzę?
Maciej Szczęch: Zamierzenie jest takie, że w przyszłym roku wejdziemy do Sejmu i zrobimy tam "Klaszczersów".
Paweł Pindur: I zrobimy skruchę.
Barytosz Gajda: Skruszymy Sejm i się. Sejm się.
A jak Wam się występuje w Kielcach?
Barytosz Gajda: Dobrze nam się gra i myślimy, że jeszcze tu przyjedziemy! Czekamy na zaproszenie.
Sławek Szczęch: Tak naprawdę nie ma miejsc, w których nam się źle gra. Tylko jak nikt nie przyjdzie, nie gra się najlepiej.
Barytosz Gajda: Ale graliśmy kiedyś koncert dla kilkunastu osób.
Paweł Pindur: To było jeszcze wtedy, kiedy nie byliśmy zbyt znani. Ale to był świetny występ. Dało nam to dużo możliwości wejścia w interakcję z publicznością. Bawiliśmy się z nimi w chowanego!
Barytosz Gajda: Bo liczy się jakość, a nie ilość publiczności. Publiczność musi być taka polska, prawdziwa - wyprodukowana w polskich zakładach, a nie taka z Chin - tania, robocza.
Paweł Pindur: Kiedyś graliśmy dla publiczności japońskiej - nic nie kumali. Siedzieli tylko z "przyklejonymi" uśmiechami i robili zdjęcia aparatami, albo telefonami, abo oboma naraz. Chcielibyśmy pogratulować organizatorowi, bo była kompletna cisza na sali!
Komentarze |