Muzyka Recenzje
Wys�ano dnia 14-04-2008 o godz. 16:49:59 przez rafa 1117
Wys�ano dnia 14-04-2008 o godz. 16:49:59 przez rafa 1117
Trwająca dwa dni Świętokrzyska Wiosna Jazzowa osnuta była zarówno porywającymi występami, jak i usypiającym skomleniem instrumentów. |
W sobotę imprezę rozpoczął 19-letni pianista, dobrze zapowiadający się Michał Szkil. Młody muzyk bardzo wczuł się w rolę, wraz z melodią wylewając z siebie łzy. Nie oczarował grą publiczności, ale tej włączyły się matczyne instynkty i w przypływie nadopiekuńczości ochoczo bito mu brawa.
Większy podziw zdobyła grupa Boruta Band z Bartoszem Łęczyckim grającym na harmonijce. Konferansjer zachwalał jego umiejętności, posługując się terminem „maestro”. Rzeczywiście kunszt, z jakim Łęczycki wydobywał z harmonijki dźwięki, doprowadził wielu słuchaczy do zdumienia i ciarek na skórze.
Pozostałe występu w pierwszym dniu Wiosny cechowały się monotonią, przede wszystkim ze względu na będący w każdej kolejnej kapeli kontrabas, wydający obłe, pozostające w powietrzu dźwięki.
Za to drugiego dnia nadrobione marne wyniki z dnia poprzedniego. Niedzielne występy były bardziej urozmaicone i różnorodne, dzięki czemu nie ziewano już tak często (a nawet wcale), jak w sobotę. Furorę zrobił przede wszystkim Boba Jazz Band. Panowie grający w jazz w stylu nowoorleańskim poruszyli publiczność nie tylko swoimi swobodnymi dowcipami i humorystycznymi rozmowami, ale także energią, która wypływała przede wszystkim z trąbki, puzonu i saksofonu. Wokal nie był najwyższej jakości, ale gdy dołączyła się do niego publiczność, wyszło rewelacyjnie. Należy zaznaczyć, że przez kilka pierwszych prób, gdy wokalista śpiewał „everybody signing”, salę zalegała cisza. Dopiero po przetłumaczeniu tego na polski, ludzie zareagowali i wydobywali ze swych przepon trudny tekst refrenu: „jeee, jeeee”. Z bardzo dobrej strony pokazało się również Beatlejazz Trio z rewelacyjnym pianistą Davem Kikoskim. Jazzowe interpretacje opierają oni na tematach Johna Lennnona i Paula McCartneya. Znakomitym podsumowaniem tej imprezy był występ Laboratorium – jazzowego eksperymentu w wykonaniu elity polskich muzyków sesyjnych – między innymi Marka Raduli, Krzysztofa Ścierańskiego. Rewelacyjna sekcja rytmiczna, olbrzymi power i siła dźwięku nie ustawała ani na moment w trakcie ich występu. Pięknie brzmiało również połączenie harmonii jazzowej z brzmieniem charakterystycznym dla Janusza Grzywacza - kompozytora i aranżera. Było to brzmienie niecodzienne i zupełnie różne jazzu granego na przykład przez Boba Jazz Band.
Imprezę można uznać za udaną. Znawcy rozpływali się w zachwytach, laików porywały momenty. Sala była pełna, choć w jakichś 15% zdominowana przez subkulturę pustych krzeseł.
Galeria zdjęć z imprezy:
Większy podziw zdobyła grupa Boruta Band z Bartoszem Łęczyckim grającym na harmonijce. Konferansjer zachwalał jego umiejętności, posługując się terminem „maestro”. Rzeczywiście kunszt, z jakim Łęczycki wydobywał z harmonijki dźwięki, doprowadził wielu słuchaczy do zdumienia i ciarek na skórze.
Pozostałe występu w pierwszym dniu Wiosny cechowały się monotonią, przede wszystkim ze względu na będący w każdej kolejnej kapeli kontrabas, wydający obłe, pozostające w powietrzu dźwięki.
Za to drugiego dnia nadrobione marne wyniki z dnia poprzedniego. Niedzielne występy były bardziej urozmaicone i różnorodne, dzięki czemu nie ziewano już tak często (a nawet wcale), jak w sobotę. Furorę zrobił przede wszystkim Boba Jazz Band. Panowie grający w jazz w stylu nowoorleańskim poruszyli publiczność nie tylko swoimi swobodnymi dowcipami i humorystycznymi rozmowami, ale także energią, która wypływała przede wszystkim z trąbki, puzonu i saksofonu. Wokal nie był najwyższej jakości, ale gdy dołączyła się do niego publiczność, wyszło rewelacyjnie. Należy zaznaczyć, że przez kilka pierwszych prób, gdy wokalista śpiewał „everybody signing”, salę zalegała cisza. Dopiero po przetłumaczeniu tego na polski, ludzie zareagowali i wydobywali ze swych przepon trudny tekst refrenu: „jeee, jeeee”. Z bardzo dobrej strony pokazało się również Beatlejazz Trio z rewelacyjnym pianistą Davem Kikoskim. Jazzowe interpretacje opierają oni na tematach Johna Lennnona i Paula McCartneya. Znakomitym podsumowaniem tej imprezy był występ Laboratorium – jazzowego eksperymentu w wykonaniu elity polskich muzyków sesyjnych – między innymi Marka Raduli, Krzysztofa Ścierańskiego. Rewelacyjna sekcja rytmiczna, olbrzymi power i siła dźwięku nie ustawała ani na moment w trakcie ich występu. Pięknie brzmiało również połączenie harmonii jazzowej z brzmieniem charakterystycznym dla Janusza Grzywacza - kompozytora i aranżera. Było to brzmienie niecodzienne i zupełnie różne jazzu granego na przykład przez Boba Jazz Band.
Imprezę można uznać za udaną. Znawcy rozpływali się w zachwytach, laików porywały momenty. Sala była pełna, choć w jakichś 15% zdominowana przez subkulturę pustych krzeseł.
Galeria zdjęć z imprezy:
Autor: Jakub Wątor, fot. Łukasz Sokołowski
Komentarze |